Kiedy zrezygnowana usiadłam na kanapie, z paluszkami i colą, usłyszałam jak w drzwiach przekręca się kluczyk. Uradowana podbiegłam do drzwi, a po drodze spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który wskazywał godzinę 14. Tak jak myślałam. Chłopcy przekroczyli próg domu, a ja od razu zaczęłam na nich krzyczeć.
- A może ty się tu włamałaś i zwalasz teraz winę na nas? - Tom zaczął dziwnie mnie okrążać.
- Z pewnością, Thomas - wywróciłam oczami. - To wszystko wasza wina!
- Już się tak nie bulwersuj, bo buraczek się z ciebie zrobi - powiedział Max, za co oberwał ode mnie w tył głowy, i wyszczerzył się.
- Tylko nie buraczek!
- A co? Truskawka? - Zaśmiał się Tom, za co również dostał w głowę.
- Wy mnie nie lubicie - udałam smutną. - Idę do domu. Odwieziesz mnie, Nath? - Zwróciłam się do Nathan'a, który odpowiedział mi skinięciem głowy. Razem wyszliśmy z domu, prosto do samochodu. Po drodze opowiedziałam chłopakowi o tym, że Avan się do mnie nie odzywa. Ten pocieszał mnie strefą czasową.
- Strefa, strefą, ale ja się martwię. Mógłby chociaż odpisać na jednego smsa kilka godzin później, tak? Dać jakikolwiek znak życia, ale on nic. Bo po co? Lepiej skazać swoją dziewczynę na zawał. - Skończyłam swój monolog, a Nathan się zaśmiał. - To wcale nie jest śmieszne! Co ty byś zrobił na moim miejscu, co?
- Ja? Ja na twoim miejscu bym się odprężył - wzruszył ramionami. - Nie ma dziewczyny, w twoim wypadku chłopaka, nie ma problemu.
- Ależ ty mądry.
- Dzięki - wyprostował się dumnie.
- To był sarkazm - powiedziałam całkowicie poważna.
- Za karę nie odwiozę cię do domu. - Spojrzał na mnie, a po chwili skręcił w inną ulicę niż powinien.
- Co ty robisz? - Spytałam trochę przerażona.
- Nie bój się. Przecież cię nie zabiorę do ciemnego lasu i nie zgwałcę - znów się zaśmiał.
- Ale ty jesteś głupi! - Walnęłam go w ramię.
- To też był sarkazm?
- Nie - odpowiedziałam i zamilkłam. On tak samo. Jechał tylko z głupim uśmieszkiem, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy wielkim budynku.
- Gdzie ty mnie zabrałeś? - Spytałam lekko zdziwiona.
- Do Museum Madame Tussauds - uśmiechnął się. - Podejrzewam, że jeszcze nie miałaś okazji zwiedzić tego miejsca, więc...
- Dziękuję! - Rzuciłam mu się za szyję, nie dając mu skończyć. - Zawsze chciałam tu przyjechać - wyjaśniłam.
- Czyli trafiłem w sedno?
- Tak - uśmiechnęłam się. W tym samym czasie wysiedliśmy z samochodu i zamknęliśmy za sobą drzwi. Nathan kliknął przycisk na kluczach od samochodu. Następnie sprawdził czy samochód jest na pewno zamknięty, a potem podszedł do mnie i razem poszliśmy do środka muzeum. W środku było ono jeszcze większe niż na zewnątrz. Było jeszcze więcej ludzi niż myślałam. Stanęliśmy w kolejce po bilety. Ku mojemu zdziwieniu, długo to nie zajęło. Już po kilku minutach zaczęliśmy zwiedzanie.Chodziliśmy od sali do sali. Robiliśmy sobie zdjęcia a każdą figurą, doskonale się przy tym bawiąc. Przy sali sław postanowiliśmy chwilę odpocząć. Usiedliśmy na jednej z ławek znajdującej się w sali. Nathan otworzył w swoim telefonie galerię i zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Mieliśmy już ich sporo, a to dopiero połowa wycieczki. Kiedy już skończyliśmy, ruszyliśmy dalej do sali strachu, aż w końcu wyszliśmy z uśmiechami na twarzy przed budynek. Usiedliśmy jeszcze na dziedzińcu przed muzeum i zaczęliśmy wymieniać między sobą relacje. Najbardziej to ja mówiłam, ponieważ byłam tu pierwszy raz. Nathan słuchał mnie z wielką uwagą i uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się, że ci się podobało - powiedział i objął mnie ramieniem, całując w czubek głowy.
- A ja się cieszę i dziękuję, że mnie tu zabrałeś - spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem i mocno go przytuliłam.
- To jak? Wypadałoby coś zjeść, nie? - Wstał z ławki. - Głody jestem - powiedział i w tym samym czasie jego brzuch zaburczał. Zaśmiałam się i również wstałam z ławki, po czym ruszyłam do samochodu, a Nathan za mną. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w stronę miasta. Po drodze każde z nas podawało swoje propozycje restauracji. Ostatecznie poszliśmy na pizzę. Zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do pizzeri. Tam zamówiliśmy dużą pepperoni oraz dwie cole. Nigdy nie lubiłam tego czekania w restauracjach, ale teraz o dziwo wcale, w wcale nie zauważyłam tego czekania - o ile tak to mogę nazwać. Kiedy tylko pizza zagościła na naszym stole, zaczęliśmy się nią zajadać. Nathan mówił co jakiś czas coś z pełnymi ustami, a ja mu tylko przytakiwałam. Byłam cholernie głodna, więc nie miałam czasu na rozmowę. Zresztą... Tak jak Nath. Podobno też był głodny, a nawija jak łysy koń pod górkę.
- Ale się najadłem - powiedział łapiąc się za brzuch i opierając się o oparcie. - Jednak skuszę się jeszcze na jeden kawałek - szybkim ruchem chwycił ostatni kawałek pizzy.
- Żarłok - zaśmiałam się.
- A ty to niby nie - zaczął się plumkać.
- Zjadłam mniej niż ty.
- Ile?
- Cztery - wypięłam mu język. - Resztę ty zjadłeś.
- Będę gruby - odłożył pizzę i wrócił do poprzedniej pozycji.
Po skończonym posiłku, Nathan w końcu odwiózł mnie do domu. Jednak dalej byłam na niego skazana. Postanowił zwiedzić mój nowy dom. Mama i Michał nie mieli nic przeciwko temu. Megan to nawet nie miała nic do gadania, bo był z nią Ronnie, więc nawet nie zwróciłaby uwagi.
- Tylko nie za długo. Niedługo przychodzi ciocia! - Krzyknęła za mną mama. Pokazałam jej tylko gestem ręki, że rozumiem i weszłam z Nath'em do pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko, a chłopak stał na środku i rozglądał się po pomieszczeniu.