Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 32

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, ponieważ mieliśmy się dziś przeprowadzać do nowego partnera mamy - Michała. Z uśmiechem na twarzy wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do krzesła na którym wcześniej zostawiłam ciuchy na dziś. Chwyciłam je, a potem ruszyłam do łazienki. W mgnieniu oka ubrałam się i ogarnęłam. Gotowa wyszłam. Wróciłam do pokoju, aby zabrać z niego mój telefon i inne rzeczy, które nie wymagały pakowania do pudeł czy też walizek. Kiedy już to zrobiłam, razem z Camilą poszłyśmy do salonu, w którym stała mama, ciocia, a z nimi Michał.
- Dzień dobry - przywitałam się, a tuż za mną Cam.
- Cześć - odpowiedzieli nam. Mama kazała mi znieść rzeczy, a z pomocą poszedł mi Michał. Szybko się uwinęliśmy, ale zostały jeszcze rzeczy Megan, a ona dalej spała... Postanowiłam ją obudzić. Wpadłam do jej pokoju jak torpeda i zaczęłam krzyczeć. Lubię jej dokuczać.
- Ciszej bądź! - Krzyknęła na mnie i rzuciła poduszką.
- Wstawaj. Wszyscy na ciebie czekamy - zabrałam jej kołdrę, a ta zaczęła się ze mną szarpać.
- Nigdzie nie idę - protestowała. Westchnęłam. Chwilę zastanawiałam się jak wyciągnąć ją z łóżka, ale w końcu postanowiłam, że woda powinna ją obudzić. Biegiem skierowałam się do łazienki. Do wiadra, małego wiadra, nalałam zimnej wody i razem z nim wróciłam do pokoju Megan.
- Wstawaj - powtórzyłam.
- Jest wcześnie, dajcie czło... - Nie dokończyła, ponieważ wylałam na nią wodę. Meg podskoczyła i zaczęła krzyczeć jak opętana, co spowodowało mój niepohamowany śmiech. Aż przypomniał mi się Max w zbiorniku... - Bardzo śmieszne. - Prychnęła i zabrała swoje ciuchy, po czym poszła do łazienki.
Wróciłam do salonu i poinformowałam wszystkich, że Megan jest już na nogach. Mama przytaknęła i poprosiła Michała, aby zabrał pudła z pokoju mojej siostry. Ten od razu poszedł, natomiast ja, żeby znów nie taszczyć, wymknęłam się z domu. Usiadłam na schodkach i wyciągnęłam telefon. Postanowiłam napisać do Avan'a. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. No tak... Strefa czasowa. Jak ja jej nie lubię!
Siedziałam i wpatrywałam się w oddal, kiedy nagle moim oczom ukazał się Max. Zachciało mi się śmiać, ale udało mi się powstrzymać. Z trudem, ale udało.
- Hej - przywitał się i usiadł obok mnie. - Co tu robisz? - Spytałam.
- Nie ma dziś koncertu. - Spojrzał się na mnie. - Więc masz wolny wieczór. - Wyszczerzył się.
- Czemu nie ma? - Zdziwiłam się.
- Em, małe usterki, ale to nie moja wina! - Podniósł ręce w geście obrony, a ja się zaśmiałam.
- No ja myślę - wypięłam mu język. On się uśmiechnął i nastała chwila ciszy. - A co teraz z wszystkimi fanami co mieli też być? - Spytałam po chwili.
- Wynagrodzimy to. - Uśmiechnął się.
- Jak?
- Zorganizujemy spotkanie. - Wzruszył ramionami.
- Z całym ponad dziesięciotysięcznym tłumem? - Zaśmiałam się.
- Nie, no... Wybierzemy kilka.
- Czyli nie wynagrodzicie tego wszystkim. Nie lepiej zorganizować drugi koncert dla tych co kupili tylko w innym terminie? - Podsunęłam mu pomysł, a ten od razu się wyprostował. - Bo ci co nie będą mogli się z wami spotkać, uznają was za... Głupich. - Wypięłam mu ponownie język. Max się oburzył. - Oj, przecież wiesz, że tak nie będzie.
- Nie obraziłem się dlatego. - Powiedział, a ja spojrzałam się na niego ze zdziwioną miną. - Dlatego, że jesteś mądrzejsza od nas wszystkich razem wziętych, bo to ty wpadłaś na pomysł ze zmiana daty. - Dodał, a ja nie wiem dlaczego, wpadłam w atak śmiechu. Max siedział i patrzył się na mnie jak na idiotkę, kiedy w końcu się ogarnęłam.
- Wybacz. - Powiedziałam i w tym samym czasie z domu wyszła moja rodzinka. - Będę się zbierać. - Wstałam, a Max razem ze mną. Chłopak przywitał się, a potem poszliśmy na chwilę na bok. Porozmawialiśmy jeszcze trochę. Max zaproponował, abyś jutro poszli na kręgle, jednak ja nie chciałam. Łysy obiecał mi, że mnie nauczy. Wypad na kręgle w towarzystwie chłopaków? Będzie ciekawie, ale na szczęście będzie ze mną Megan i Camila, o ile się zgodzą. Pożegnaliśmy się. Udałam się do samochodu, a Max poszedł w swoją stronę. Jedziemy do nowego domu...

Avan

Jestem w Nowym Jorku już od dwóch dni. Jeszcze trochę i wrócę do Londynu, aby znów ujrzeć Maddie. A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Poznaliśmy się w szatni szkolnej. Pamiętam doskonale naszą pierwszą rozmowę. Zaprzyjaźniliśmy się, ale częste kłótnie popsuły nasze relacje... Jednak teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ponieważ chodzę z najcudowniejszą dziewczyną na ziemi! Kocham ją, jest dla mnie całym światem.
Siedziałem w pokoju z mamą i babcią, był wczesny wieczór. Nie wiem po co tu przyjechaliśmy, skoro babcia jest w znakomitej formie! Podstęp mamy?
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Postanowiłem, że otworzę, jednak to był błąd. Wielki błąd! W drzwiach stała koleżanka babci, ale nie sama. Była ona ze swoją wnuczką, z którą kiedyś mnie coś wiązało. Nie chciałem wracać do tego, chciałem zerwać z nią kontakt, ale jak widać, nie jest mi to dane. Już wiem po co matka i babcia mnie tu ściągnęły To było uknute!
- Dzień dobry - kulturalnie się przywitałem.
- Witaj, Avan. Dawno cię nie widziałam. - Powiedziała starsza kobieta, a potem skierowała wzrok na swoją wnuczkę. - Pamiętasz Avę? - Blond dziewczyna spojrzała się na mnie, tak jak ja na nią.
- Tak, pamiętam. - Odpowiedziałem, a gestem ręki zaprosiłem je do mieszkania. Ściągnęły buty i weszły do środka., a ja za nimi. Byłem wkurzony na moją mamę i babcię. Czy one chciały, żebym wrócił do Avy? To jest nie dorzeczne! Matka wie, że jestem szczęśliwy z Maddie i nic tego nie zmieni. Wiedziałem, że ona za nią nie przepada, ale żeby od razu taki cyrki? Inaczej tego nazwać nie mogę...
Cała trójka rozmawiała ze sobą na każdy temat. Tylko ja i Ava siedzieliśmy cicho, kiedy mama zaproponowała, abyśmy gdzieś poszli. Była godzina 19, a ona chciała żebym gdzieś szedł z Avą. Chyba ją...
- No dobra chodź. - W końcu się poddałem i wstałem. Gestem ręki poprosiłem Avę, żeby wstała. Ona tak zrobiła i po chwili spacerowaliśmy ulicami Nowego Jorku. Jak zwykle miasto jeszcze żyło.
- Mieszkasz tu? - Spytałem się po chwili.
- Nie - odpowiedziała. - Mieszkam w Londynie, nie wiedziałeś?
- Skąd miałem wiedzieć? - Spojrzałem na nią, a Ava wzruszyła ramionami.
- Jak ci się układa z Maddie?
- Znasz ją?
- Można tak powiedzieć. Ona przyjaźni się z Nathan'em i w sumie... To wiem o niej co nieco. - Uśmiechnęła się.
- Chwila, chwila... Tego Nathan'a? Sykes'a? - Stanąłem w miejscu, a Ava przytaknęła. Również się zatrzymała. - Skąd ty go znasz?
- Mieszkam z nim. - Wyjaśniła.
- Jak to? Czy ty z nim... - zrobiłem dziwną minę, a dziewczyna się zaśmiała.
- Nie, przyjaźnimy się, choć w głębi duszy czuję coś do niego.
- Ale nic z nim cię nie łączy? - Dopytywałem się. Nie wiem czemu, ale nie chciałem, aby Ava z nim była. Nie, nie ze względu na Sykes'a, ale ze względu na... mnie. Kiedy teraz z nią byłem, ja... Ona się zmieniła. Jest jeszcze piękniejsza niż... Avan! Ogarnij dupsko! Masz dziewczynę, nie, oglądaj się za swoją byłą!
Razem z Avą poszliśmy do jednej z kawiarni. Złożyliśmy zamówienie i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zaczęliśmy rozmawiać jak za dawnych czasów. Przesiedzieliśmy tam chyba z półtorej godziny, a potem wróciliśmy do domu. Akurat koleżanka babci wychodziła, więc Ava nie miała wyjścia i musiała z nią iść. Pożegnaliśmy się, wcześniej wymieniając na nowo numerami. Obiecałem, że zadzwonię. W głębi duszy czułem, że robię błąd, zaczynając odbudowywać nasze relacje, ale z drugiej strony... Nic mnie nie trzyma, prawda? No, może Maddie, ale ona jest teraz w Londynie... A z Avą przecież mogę odbudować wszystko. Nie musimy od razu się schodzić. Co to, to nie. Ja jestem szczęśliwy z Maddie, a ona będzie szczęśliwa z... kimś innym. Ma pod ręką Sykes'a. Nigdy nic nie wiadomo, może jak zacznie robić małe kroczki w jego stronę, to... kto wie? Z drugiej jednak strony, Ava nie zasługuje na kogoś takiego jak on. Tak, dalej go nie lubię, nie ukrywam tego. Ale staram się okazywać mu trochę szacunku. Moja dziewczyna - jak to cudownie brzmi - się z nim przyjaźni, więc innego wyjścia nie mam.
Robiło się już późno, więc musiałem kłaść się spać. Przygotowałem się do spania, sprawdziłem telefon i... jedna wiadomość od Maddie. Westchnąłem i odczytałem. Nie miałem ochoty jej odpisywać, dlatego postanowiłem zrobić to jutro. Ułożyłem się na wygodnie i zamknąłem oczy, aby oddać się w błogi sen.

________________________

Tak, tak wiem, że miało być 9 komentarzy na następny rozdział, ale chyba nie macie mi za złe, że szybciej dodałam? :) Może i ten rozdział nie należy do najdłuższych, jak każdy, ale ważne, że jest, prawda? :) Jakoś... Tak mnie natchnęło na tą Avę. :D SUPRAJS!
Dziękuję wszystkich, którzy skomentowali! Nawet nie wiecie ile radości dla mnie to sprawia! ♥
Zbliżamy się do 30000 wyświetleń! Naprawdę... Naprawdę ktoś wchodzi na tego bloga? :o 
Tym razem rozdział pojawi się jak będzie te 9 komenatrzy! Nie odpuszczę. :P Wiecie ile te komentarze dla mnie znaczą? Są one naprawdę dla mnie ważne, ponieważ wiem co sądzicie o tym blogu, opowiadaniu i o tym jak piszę. :) Dla was to moment, a dla mnie radość na wieki wieków Amen! :D
Cały czas także zapraszam was na mojego nowego bloga: http://my-little-big-world-story.blogspot.com/ . Liczę, że go odwiedziecie. :)
Chciałam was też poinformować, że zmieniłam nazwę i od teraz jestem Magic. ♥ :D
Dziś wielki dzień, ponieważ nasz JayBird ma urodziny! Najlepszego! :)


A teraz trochę śmiechu. :D Od pewnego czasu, czytaj od wczoraj, zaczęłam nazywać Nathan'a korniszonem. To jest naprawdę długa historia. ;) Dziś postanowiłam go narysować! Panie i Panowie... Nathan Korniszon. :D


Mam do was jeszcze jedno pytanie... Znacie może kogoś, kto robi nagłówki? A może sami robicie? Jeżeli znacie, to proszę napiszcie mi w komentarzu namiary na niego, a jeżeli sami robicie to proszę pisać na maila: miu.tw.23@gmail.com :) Będę wam ogromnie wdzięczna, ponieważ samej... nie wychodzi mi to najlepiej, jak zresztą widać. Mam nadzieję, że mi pomożecie! Z góry dziękuję! :)
Do następnego, Magda. ♥

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 31

Dwa miesiące później
Maddie

Nareszcie wakacje! Tego mi było trzeba. Moje życie jest z dnia na dzień coraz lepsze. Mam wróciła z Polski, nie jest już z tatą, za to poznała kogoś. Jutro się do niego przeprowadzamy. Nazywa się Michał. Również jest z Polski, a do Londynu miał się przeprowadzić już dawno, jednak kiedy spotkał mamę, został w kraju, dla niej. Czyż to nie jest słodkie?
Z Nathan'em jest już wszystko w porządku. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Spotykam się z nim często, tak jak z resztą chłopców. Świetnie się dogadujemy. Nath nie kłóci się już z Avan'em. Jest szczęśliwy, że ja jestem szczęśliwa z Avan'em. Tak, z Avan'em. Jesteśmy ze sobą od pewnego czasu. Kocham go, a on mnie.
Camila też znalazła miłość. Może Megan i Ronnie nie są do końca z tego zadowolone, ale ważne, że Camila jest.
Co do mojej choroby... Mój stan jest coraz lepszy! Coraz mniej mdleje i czuję się doskonale.
Dziś postanowiłam się spotkać z Max'em i Nathan'em. I ja i oni nie mieliśmy co robić, więc spędzimy ten czas razem. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam to. Skierowałam się do łazienki i ubrałam się oraz wyszykowałam. Potem wróciłam do pokoju, aby zabrać torebkę i okulary. Kiedy już to zrobiłam, poinformowałam mamę i ciocię, że wychodzę. Razem kończyły pakowanie rzeczy, ponieważ już jutro wyprowadzamy się do Michała.
Wyszłam i skierowałam się pod dom chłopaków. Jak zwykle to ja musiałam po nich iść, bo dla Max'a i Nathan'a było za daleko... Avan'a dziś nie było w Londynie. I nie będzie przez ok. tydzień, ponieważ pojechał do Nowego Jorku odwiedzić swoją chorą babcię. Ma ona już kilka lat za sobą. Miałam okazję ją poznać na urodzinach Avan'a. To naprawdę miła kobieta.
Uśmiechnięta doszłam do domu chłopaków. Zapukałam i otworzył mi Max. Przywitałam się z nim, a on zaprosił mnie do środka. Przekroczyłam próg domu, a Max poleciał na górę zostawiając mnie samą. Zauważyłam, że ani Jay'a, ani Tom'a i Sivy nie było w domu, a Nathan właśnie schodził z góry.
- Hej - przywitał się z uśmiechem na twarzy.
- Hej - odwzajemniłam gest. - A Max'owi co się stało? - Spytałam ze śmiechem.
- Pogoniło go. - Nathan się zaśmiał, a ja razem z nim. W tej chwili zszedł Max, który ze zdziwioną miną spojrzał na nas.
- Nie wnikaj. - Uspokoiłam się, a po mnie Nathan. - A więc? Idziemy? - Spytałam się chłopaków. Przytaknęli i wyszliśmy z domu. Ruszyliśmy w stronę centrum. Nie obyło się bez śmiechów i wygłupów. Najczęściej w wykonaniu Max'a, a my z Nath'em wpadaliśmy w atak śmiechu.
Przeszliśmy każdy sklep, kiedy Max zaciągnął nas do sklepu zoologicznego. Cała nasza trójka weszła. Był on ogromny. Nie wiem po co Max chciał do niego wejść...
Podeszliśmy do wielkiego zbiornika z rybami. Kucnęłam i zaczęłam się im przyglądać, natomiast chłopaki oglądali je z góry.
- Moja czapka! - Usłyszałam głos Nathan'a. Spojrzałam ku górze i zobaczyłam przestraszoną twarz Nathan'a. Wstałam. Chłopak zaczął wyławiać Full Capa ze zbiornika, ale nie udało mu się to. Ryby zajęły się jego czapką.
- Odsuńcie się! Ja się tym zajmę. - Max zrobił bojową pozę i zaczął wkładać rękę do zbiornika. Odsunęliśmy się z Nath'em i patrzyliśmy co robi Max, kiedy nagle...
- Max! - Podeszliśmy do zbiornika, w którym wylądował George. Od razu podeszła do nas ochrona, która pomogła wyjść łysemu. Był cały mokry, ale wyciągnął full capa Nath'a. Wygonili nas z zoologicznego. Usiedliśmy na ławce, na zewnątrz budynku. Max był cały przemoknięty, ale to już mówiłam, prawda? Śmiać mi się chciało. W głowie miałam obraz, kiedy Max wpada do zbiornika...
Nathan natomiast siedział i oglądał swoją czapkę. Na jego twarzy widać było niezadowolenie, ponieważ jego ukochana była lekko poszarpana. W końcu postanowiliśmy wrócić do domu. Szybkim krokiem przemierzaliśmy ulice Londynu, kiedy doszliśmy do wyznaczonego miejsca. Tam Max od razu poleciał na górę, aby się ogarnąć, a my z Nath'em zostaliśmy razem w salonie. Sykes zaproponował mi herbatę, więc się zgodziłam. Oboje ją uwielbiamy!
- Jak ci się układa z Avan'em? - Spytał się mnie brunet.
- Doskonale. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Proszę - podał mi szklankę z herbatą i usiadł obok mnie. - Ile to już będzie? - Upił łyk.
- Za tydzień będzie miesiąc - szeroko się uśmiechnęłam, a on do mnie.
- Cieszę się z twojego szczęścia.
- Dziękuję. - Powiedziałam, a z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Cieszę się, że między mną i Nathan'em jest wszystko tak jak powinno. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nathan jest dla mnie jak brat.
Do salonu wszedł Max. Był już ubrany w suche ciuchy. Przysiadł się do nas i włączył telewizor. Właśnie resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu programów, które wybrał Max. Potem wróciłam do domu. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Avan'em, a następnie poszłam spać. Następnego dnia miałam iść z Camilą i Megan na koncert chłopców. Pierwszy raz usłyszę ich na żywo. To będzie coś!

_______________________________

Uhh, w końcu udało mi się napisać rozdział. :D Nie jest on taki jak powinien, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. :) 
Dziękuję za 14 komentarzy pod 30 rozdziałem! <3 Liczę, że pod tym też będzie tyle, a nawet więcej :P 9 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ! :)
Zapraszam was na mojego nowego bloga, również o The Wanted ;) Oto link: http://my-little-big-world-story.blogspot.com/
Komentujcie, obserwujcie i czytajcie :D Może nie w takiej kolejności, ale róbcie to. ;)
Do następnego! <3 
Magda.

czwartek, 18 lipca 2013

Nowy blog!

Pamiętacie jak mówiłam wam, że po zakończeniu tego bloga założę nowego? A więc postanowiłam nie czekać i zrobiłam to już teraz! :D Mam pomysł na to opowiadanie, więc powinno być ciekawe, a mam nadzieję, że wy go polubicie. :)
Zapraszam na bloga! http://my-little-big-world-story.blogspot.com/
Co do rozdziału... Obiecuję, że już niedługo się pojawi! Mam mały zarys w głowie, co się wydarzy, więc podejrzewam, że w weekend go napiszę. :)
Magda.
Ps: Zmieniłam nazwę na bloggerze. :) Od teraz jestem "Magic. ♥" :)

niedziela, 14 lipca 2013

Ogłoszenie parafialne!

Bardzo was przepraszam za postój z rozdziałami, ale wena mnie opuściła... Wiem, że już dawno powinnam dodać. Postaram się zrobić to już w tym tygodniu! Nie wiem czy na początku, środku czy końcu, ale obiecuję, że dodam. :) Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe? 
Jeszcze raz przepraszam. 
Magda. :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 30

Tydzień później
Maddie

Dziś wychodzę ze szpitala. Dość długo zatrzymali mnie, ale czuję się już lepiej. Lekarz mówi, że z moim stanem zdrowia jest coraz lepiej, ale muszę na siebie uważać. Jeśli tylko źle się poczuję, mam od razu kłaść się i odpoczywać. I on myśli, że ja tak będę robić?
Tabletki dalej mam te same. Muszę je przyjmować regularnie, a nie tak jak dawniej. Przyznam się bez bicia, że czasem o nich zapominałam, ale przecież nic złego się nie stało, tak?
Z Nathan'em znów się nie widziałam, natomiast Avan był cały czas przy mnie. Cieszyłam się. Teraz widzę kto jest moim przyjacielem. Avan był wkurzony na Nathan'a za to, że mnie okłamał mówiąc, że to on siedział cały czas przy mnie, a nie Avan. Po co Nath to mówił? Myślał, że dzięki temu mu wybaczę?
- Hej. - Do sali wszedł Avan. - Jak się czujesz? - Podszedł do mnie i na przywitanie pocałował w policzek.
- Nie jest najgorzej. - Uśmiechnęłam się. - Idziemy już? Chcę stąd wyjść. - Dodałam.
- Pewnie. - Również się do mnie uśmiechnął. Wziął moją torbę i wyszyliśmy z sali. Na korytarzu czekała Megan, która przed chwilą skończyła rozmawiać z lekarzem. Podeszła do nas.
- Za dwa tygodnie masz przyjść na badania. - Powiedziała do mnie. Przytaknęłam jej.
Wyszliśmy ze szpitala. Przed budynkiem czekała na nas taksówka. Wsiedliśmy i podaliśmy kierowcy adres. Po kilku minutach byliśmy już pod domem cioci. Kiedy weszłam, od razu poczułam zapach domowych wypieków. Ciocia wyszła z kuchni i podeszła do nas. Przywitała się z Avan'em, a mi od razu kazała iść się położyć. Zaczęłam jej marudzić i tłumaczyć, że nie muszę, że mam normalnie funkcjonować, ale ona nie dawała za wygraną, więc razem z Avan'em poszłam na górę.
- Poczekaj, tylko się przebiorę. - Powiedziałam i biorąc ciuchy z szafy, weszłam di łazienki. Tam szybko się przebrałam, a włosy upięłam w koka. Poprzednie ciuchy wrzuciłam do kosza na pranie. Potem wyszłam i wróciłam do pokoju, w którym był Avan. Siedział on na łóżku i przyglądał się zdjęciom na szafce. Chyba się nie zorientował, że ta mała dziewczynka to nie ja. Oparłam się o framugę i zaczęłam śmiać. Ten spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, a ja mu wyjaśniłam.
- To kto to? - Spytał.
- Moja kuzynka - Camila. - Usiadłam obok niego. - Mam z nią pokój. Nie mów, że nie widziałeś drugiego łóżka. - Znów się zaśmiałam.
- Oo... Aa... Tak, widziałem. - Zaczął się rozglądać po pokoju.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Wygłupialiśmy się. Zaczęliśmy się bić poduszkami. Nie obyło się bez śmiechów. Wstałam z łóżka i zaczęłam uciekać przed Avan'em. On mnie gonił. Dotknęłam ściany plecami, kiedy moja droga ucieczki się skończyła. Chłopak podszedł do mnie, patrząc się na mnie. Nie odrywał ode mnie wzroku, co mnie trochę peszyło.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Złapał moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Rozopłynęłam się... Jego piwne tęczówki patrzyły prosto w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego.
- Co takiego? - Spytałam z uśmiechem.
- Ja... - Zaczął, ale nie mógł dokończyć, bo do pokoju wpakowała się Megan. To jej wyczucie czasu...
- Chodźcie coś zjeść. Ciocia zrobiła ciasto. - Powiedziała i wyszła, kiedy pokiwałam jej głową.
- A więc? Co chciałeś mi powiedzieć? - Zwróciłam się do Avan'a.
- Już nic. - Odszedł ode mnie. Zauważyłam, że był smutny, ale nie wiedziałam czemu.
- Powiedz. - Nalegałam.
- Nie ma sensu.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem. Rozmyśliłem się i... Może z czasem ci powiem. - Uśmiechnął się. Przytaknęłam mu choć chciałam teraz wiedzieć o co chodzi. Co on chciał mi powiedzieć? Z czym to jest związane? Chyba się tego nie dowiem...
Razem zeszliśmy na dół. Tam czekał już na nas sernik. Z szafki wyciągnęłam dwa talerze i usiadłam z Avan'em przy stole w jadalni, wcześniej biorąc cały talerz z ciastem. Zaczęliśmy się zajadać. Moja ciocia jest znakomitym kucharzem.
- Jak twoi rodzice? - Spytał Avan.
- Mama jest teraz w Polsce na dwa miesiące. Załatwia różne papiery związane z rozwodem, wiesz ile to trwa... A ojciec? Nie wiem. Pewnie siedzi z tą swoją Danielle.
- Przykro mi, że tak to wyszło.
- Dobrze, że teraz wyszło, a nie później. - Odpowiedziałam biorąc kolejny kawałek ciasta.
- Też prawda. - Powiedział, a ja mu przytaknęłam.
- Muszę dziś do niej zadzwonić. W końcu już dwa tygodnie mijają odkąd wyjechała.
- Zmieniając temat... Dlaczego Nathan mnie tak nie lubi? - Spojrzał się na mnie.
- Zazdrość. - Odpowiedziałam. - Nie mów, że ty go lubisz, bo w to nie uwierzę. - Zaśmiałam się.
- Nie, nie lubię go. - Odpowiedział. - Gwiazdorzyna. - Dodał.
- Z jednej strony, Nathan to naprawdę świetny chłopak. Nie jedna chciałaby mieć takiego przyjaciela jak on, a co dopiero chłopaka. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Widziałam w oczach Avan'a złość, kiedy powiedziałam to o Nathan'ie, ale taka prawda, więc dlaczego mam kłamać mówiąc inaczej? Cieszę się, że poznałam Nathan'a, ale... wyszło jak wyszło...
- Nie wiem, nie znam go. - Powiedział bez emocji. Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.
- Ja otworzę! - Krzyknęła Megan. Za bardzo nie przejęłam się tym kto to, ale nigdy bym nie spodziewała się, że on przyjdzie do mnie. Do tego z taką propozycją...

Nathan

Miałem już dość siedzenie bezczynnie na kanapie i wpatrywania się w telewizor. Brakowało mi Maddie. Mojej przyjaciółki... Musiałem coś z tym zrobić! Musiałem się z nią pogodzić!
Dziś wychodzi ze szpitala. Jestem pewien, że odebrał ją, więc nie ma sensu jechać tam, tylko od razu do domu Madeline.
Poszedłem na górę do pokoju, aby wziąć mojego iPhona i przebrać się. Kiedy już to zrobiłem, zbiegłem na dół. Poinformowałem Avę, która siedziała w salonie, że wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Ta zaczęła się mnie pytać gdzie i po co, ale ja jej odpowiadałem słowami "potem ci powiem".
Wyszedłem z domu. Szybkim krokiem poszedłem w stronę domu Maddie. Po drodze myślałem, co mam jej powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłem, że pójdę na żywioł. Doszedłem do jej domu. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po chwili otworzyła mi Megan.
- Hej, jest Maddie? - Spytałem bez owijania w bawełnę.
- Tak jest, ale nie sama. - Odpowiedziała. Wiedziałem, że jest z nią Avan. Może to i lepiej? Od razu zakopię topór wojenny z Avan'em.
- Mogę z nią pogadać?
- Jak się zgodzi... - Powiedziała i weszła do domu. Tuż za nią ja. Megan poszła do jadalni. Ja na razie postanowiłem się nie ujawniać. - Mad, ktoś do ciebie. Chce z tobą rozmawiać. - Powiedziała do Maddie, a potem wyszła. W tej chwili wszedłem do jadalni. Maddie, kiedy mnie zobaczyła, zamilkła...
- Hej - powiedziałem nieśmiało. - Możemy porozmawiać?
- O czym? - Spytała, zakładając ręce na piersiach.
- O ostatnich wydarzeniach. Chciałem cię przeprosić...
- Nathan, ja... - Westchnęła. - Ja ciebie też. Głupio zareagowałam, ale... Byłam na ciebie wkurzona za to, że jesteś o niego zazdrosny. Przecież wiedziałeś, że jesteś dla mnie tak samo ważny. - Dodała.
- Tak, wiedziałem, ale okropne było patrzenie jak spędzasz z nim czas. - Podszedłem do niej i złapałem za ręce. - Przepraszam. - Kontem oka widziałem jak Avan mierzył nas wzrokiem. Maddie nic nie odpowiedziała tylko wtuliła się we mnie mocno. Zaczęła płakać.
- Tęskniłam... - Wydukała nie odrywając się ode mnie.
- Ja też. - Wyszeptałem jej do ucha. Trwaliśmy w uścisku, dopóki Avan nie przypomniał nam o swojej osobie. - A ciebie też przepraszam za to co zrobiłem w szpitalu. A! I obiecuję nie być już zazdrosny. - Ostatnie słowa skierowałem do Maddie. Ta się uśmiechnęła do mnie, a ja do niej. - Avan, nie chcę abyśmy byli na siebie wrogo nastawieni. - Powiedziałem do Avan'a, a on stał i się na mnie patrzył.
- Też nie chcę abyście cały czas toczyli wojnę...
- Yhm, zgoda. - Westchnął Avan. Podałem mu rękę, którą uścisnął.
- Chcesz sernik? - Spytała się mnie Maddie podsuwając mi talerz pod nos.
- Mmm, z miłą chęcią. - Cała nasza trójka usiadła przy stole. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Wiem, że przyjście tutaj to był dobry wybór.

Maddie

Tak się cieszyłam, kiedy zobaczyłam Nathan'a w drzwiach jadalni, ale nie umiałam tego okazać. Z jednej strony byłam zdziwiona tym, że tu przyszedł, a z drugiej cieszyłam się jak głupia.
Pogodziłam się z nim, a z Avan'em Nathan zakończył wojnę. Potem wszystko była idealnie! Ja, Nath i Avan siedzieliśmy i rozmawialiśmy z dobre 3h. No cóż... Mieliśmy co nadrabiać.
Kiedy chłopaki wyszli z domu, była 22. W Polsce jest teraz 21, więc postanowiłam, że zadzwonię do mamy. Poszłam na górę i wybrałam numer. Po czterech sygnałach usłyszałam ciepły głos mamy.
- Cześć, mamo. - Przywitałam się.
- Cześć, córcia. Jak się czujesz? - Skąd wiedziałam, że to pytanie padnie jako pierwsze?
- A bardzo dobrze. A jak u ciebie?
- Wszystko idzie tak jak chciałam. Jak dobrze pójdzie, to może wrócę wcześniej, ale nie jestem pewna. Znalazłam pracę, tu w Polsce na ten czas i dom w Londynie, do którego później się wyprowadzimy. - Mówiła, a ja słuchałam ją z wielką uwagą. Kochałam ją najmocniej na świecie. Jest dla mnie przykładem. Była ze mną zawsze w trudnych chwilach i mam nadzieję, że będzie.
Rozmawiałam z nią długo, ok. 1h. Nie widziałam się z nią dwa tygodnie, więc musiałam się odezwać. Po rozmowie, poszłam do łazienki, aby się wykąpać i przebrać w piżamę. Kąpiel... Tak, tego mi było trzeba. Włączyłam z telefonu muzykę i zamknęłam oczy. Odpłynęłam. Myślałam o tym co chciał mi powiedzieć Avan. Wtedy, kiedy spojrzał mi w oczy, poczułam jak moje serce szybciej bije. Cholera, ja go kocham. Tak bardzo go kocham... Dlaczego? Dlaczego się w nim zadurzyłam? Bo jest wspaniałym, kochanym i uroczym chłopakiem? Bo jest moim ideałem? Tak, właśnie dlatego.
Miałam już dość kąpieli, więc wyszłam z wanny. Przyszykowałam się do spania i wyszłam z łazienki. W pokoju siedziała już Camila. Uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie. Położyłam się do łóżka ze słuchawkami i, wcześniej żegnając się z Cam, zasnęłam.

__________________________________

Jejku, to już 30 rozdział! :) Małymi krokami zbliżamy się do końca opowiadania. :D Powiem wam z sekrecie, że już szykuję nowego bloga, który będzie również opowiadaniem o The Wanted. Swoją premierę będzie miał po zakończeniu tego. Mam nadzieję, że będzie on miał takie same sukcesy jak ten. Chyba, że wolicie, abym tu pisała nowe opowiadanie po tym? Hm? :) 
Dziękuje wam za 9 komentarzy! Czy zwiększamy teraz liczbę wymaganych komentarzy? :D 9 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ!  :) Zapraszam do komentowania. :)

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 29

Nathan

Obudziły mnie ciche odgłosy, dobiegające z korytarza. Otworzyłem jedno oko, aby zbadać sytację. Lekko podniosłem się z krzesła, na którym zasnąłem. Spojrzałem przed siebie. Nie byłem w sali Maddie. Byłem na korytarzu. Jak się tu znalazłem? Nie pamiętam, abym wychodził... Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi od sali. Uchyliłem je i zobaczyłem ponownie Maddie. Wszedłem do środka, kiedy nagle zobaczyłem, że Maddie się budzi. Na początku wystraszyłem się, ale po przetworzeniu informacji, wybiegłem z sali, po pierwszego lekarza, jaki stanął mi na drodze. Poprosiłem go o pomoc. On od razu, bez żadnego słowa, poszedł do sali Maddie, a mi kazał zostać na zewnątrz. Tuż za nim weszły dwie pielęgniarki. Zamknęły się drzwi, a ja stałem tam i patrzyłem się na nie. Maddie się budziła... Tylko to miałem teraz w głowie. Byłem taki szczęśliwy, kiedy zobaczyłem jak próbuje się obudzić. Jak się budzi!
Po kilku minutach, wyszła jedna z pielęgniarek i pozwoliła mi zobaczyć Maddie. Lekarz rozmawiał z nią. Chciał, aby nie usypiała znów. Mogę powiedzieć, że budził ją do końca. Patrzyłem na nią. Maddie jest silna. Tyle przeszła, ale dalej walczy. Miałem łzy w oczach widząc ją. Pomimo tego, że była w szpitalu i nadal w nim jest, uśmiechała się. Uśmiech nie znikał jej z twarzy, co sprawiało, że ja też promieniałem ze szczęścia.
- Za kilka minut weźmiemy panią na badania, dobrze? - Powiedział lekarz, a Maddie pokiwała mu głową na "tak". Potem wyszedł, razem z pielęgniarkami, a ja zostałem sam z Maddie.
- Hej. - Powiedziałem nie odchodząc z poprzedniego miejsca. - Jak się czujesz? - Dodałem. Dziewczyna patrzyła na mnie nic nie mówiąc. Widziałem, że jestt osłabiona...
- W porządku. - Powiedziała cichym głosem. Podszedłem do niej i usiadłem na skraju łóżka. Chwyciłem jej dłoń, a drugą ręką pogładziłem jej policzek.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Cały czas byłem przy tobie... - Mówiąc to, miałem łzy w oczach. Łzy szczęścia... Maddie uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej. - Nie opuściłem cię nawet na krok... - Dodałem, a na jej twarzy znów zagościł uśmiech. W tej samej chwili do sali wszedł Avan.
- Nie opuściłeś jej na krok?! Chyba raczej mówisz o mnie! - Rzucił słowa w moją stronę, a ja wstałem z miejsca i odwóciłem się do niego.
- Nie, mówię o sobie. Byłem przy niej cały czas.
- Pragnę ci przypomnieć, że przyjechałeś dopiero wczoraj, a to ja zawiozłem ją do szpitala!
- Nie ty, a karetka. - Prychnąłem. Ten rzucił się na mnie z łapami. Zaczął mnie bić, nie wiadomo z jakiego powodu. Nie byłem mu dłużny. Również zacząłem okładać go pięściami.
- Uspokójcie się! - Powiedziała, lekko słyszalnym głosem, Maddie. Nie zareagowaliśmy jednak na to. Po kilku sekundach do sali wbiegła pielęgniarka. Jak ona się tu znalazła?! Rozdzieliła nas i kazała wyjść. Avan wyszedł z wielkim hukiem, a ja przeprosiłem za nasze zachowanie i również opuściłem salę. Usiadłem na krześle, które było na korytarzu. Rękawem bluzy, wytarłem krew lecącą z rozciętej wargi. Zacząłem wyklinać na Avan'a w myślach. Pieprzony gówniarz.

Maddie

Obudziłam się. Mało pamiętałam co wydarzyło się tamtego wieczoru, ale byłam szczęśliwa, że wróciłam do świata żywych. Kiedy wyszedł lekarz, zobaczyłam przy drzwiach Nathan'a. Patrzył się na mnie. W jego oczach dostrzegłam łzy. Ale czy one są szczęśliwe?
Podszedł do mnie. Usiadł na łóżku. Chwycił moją dłoń, a drugą pogładził po policzku.
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Cały czas byłem przy tobie... - Powiedział. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Teraz mogłam bliżej się przyjżeć jego oczom, które błyszczały z powodu łez. - Nie opuściłem cię nawet na krok... - Dodał, a ja znów się do niego uśmiechnęłam. Byłam szczęśliwa, że jest przy mnie, że mnie nie opuścił pomimo kłótni. Nagle do sali wszedł Avan. Zaczął krzyczeć na Nathan'a, a on na spokojnie mu tłumaczył.
- Nie ty, a karetka. - Prychnął Nathan, a Avan rzucił się na niego z pięściami. Wystraszyłam się. Chłopaki zaczęli się bić i wcale, a wcale nie mieli zamiaru przestać.
- Uspokójcie się! - Krzyknęłam, ale byłam słaba, więc nie mogłam wydobyć z siebie głośnych dźwięków. Przy łóżku dostrzegłam przycisk. Bez namysłu go wcisnęłam. Był to "przycisk alarmowy". Po kilku sekundach do sali wbiegła pielęgniarka. Chciała podejść do mnie, ale pokazałam jej na chłopaków. Ona rozdzieliła ich i kazała wyjść. Avan od razu to zrobił, a Nathan przeprosił i wyszedł. Nie widziałam czy coś się stało Avan'owi po bójce, ale zobaczyłam, że z wargi Nathan'a leci krew, a jego łuk brwiowy był lekko rozwalony. Chciałam wyjść za nim, ale nie miałam siły. Byłam wkurzona na Avan'a za to, że pobił Nathan'a, ale również na Sykes'a, który nie chciał zaprzestać bójce, tylko sam wpadł w "trans".
Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Chciałam, aby ktokolwiek przyszedł do mnie. Nudziłam się. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, bo co można robić w szpitalu? W pewnej chwili przyszedł lekarz, który zabrał mnie na badania. Wszystko trwało niecałą godzinę, a potem wróciłam do sali. Przed nią, dalej nie było nikogo. Byłam smutna, że nikt nie przyszedł do...
- Maddie!!! - Usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam moją siostrę, która biegła do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ta nie patrząc na to czy ktoś przy mnie stoi, pielęgniarka, przytuliła mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Ja ją zaprowadzę. - Megan wyrwała wózek pielęgniarce i pojechała ze mną do sali, ale nie mojej...
- Gdzie ty mnie wieziesz?! - Zdenerwowałam się.
- Zobaczysz. - Powiedziała. - Słyszałam, że Avan i Nathan się pobili. - Dodała, a ja jej przytaknęłam. - I dobrze tak im. - Zaśmiała się.
- Dlaczego? - Spytałam. Ta nic mi nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami. Podjechałyśmy pod salę zabiegową. Spojrzałam się wystraszona na Megan, a ta się do mnie szeroko uśmiechnęła.
- Spokojnie, siostra. Nic ci nie zrobię. - Zaśmiała się. Siedziałyśmy przed tą salą i czekałyśmy nie wiadomo na co. Nie... To ja nie wiem na co czekamy. Powoli zaczynało mi się to nudzić, kiedy nagle otworzyły się drzwi, a z sali wyszedł Nathan.
- Tylko po to tu czekałyśmy? - Spojrzałam się na Megan, trochę zła.
- Eh, myślałam, że inaczej zareagujesz... - Posmutniała. - Ale dobra. Nathan'owi już wszystko opatrzyli, więc możemy wracać do sali. - Uśmiechnęła się szeroko, a my z Nathan'em spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni. Dalej nie wiedziałam o co chodzi Megan. Czy ona chce, abym pogodziła się z Nathan'em? O nie! Co to, to nie!
 Wróciliśmy do sali. Z pomocą Meg położyłam się na łóżku. Ona i Nathan usiedli na krzesłach, które znajdowały się w sali. Nastała cisza. Jak ja nie lubię tego! Tej ciszy...
- Tom ci dziękuje. - Odezwał się Nathan. Zaczęłam się zastanawiać za co mi dziękuje Tom, ale w końcu przypomniałam sobie, że chodzi o to co przygotowaliśmy dla niego i Kelsey. Czyżby to znaczyło, że jej się podobało? Jeśli tak, to mogę już pomagać mężczyzną w potrzebie. Nic nie odpowiedziałam Nathan'owi, tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Teraz na głowie miałam zupełnie inny "problem".
- Gdzie jest Avan? - Spytałam moich towarzyszy. - Widzieliście go?
 - Po jego wyjściu z sali? Nie. - Odpowiedział, bez żadnych emocji, Nathan.
- A ty Megan?
- Kobieto, ja go dziś widziałam z rana. Potem poszłam do domu się przebrać, ale go nie widziałam jak wróciłam. - Powiedziała, a ja przeklnęłam pod nosem.
- Skąd wiedziałaś o bójce chłopaków? - Znów zadałam pytanie Meg.
- Kiedy przyszłam, Nathan mi powiedział. Wtedy zabrałam go do zabiegowego, żeby opatrzyli mu rany. Wyszłam do ciebie, a raczej po ciebie, i razem z tobą poszłam pod salę. - Wzruszyła ramionami.
- Yhym. - Przytaknęłam. - Po co mnie zabrałaś pod salę, aby czekać na Nath'a? - Pytań nie było końca.
- Myślałam, że się martwiłaś, a tu tymczasem martwisz się o Avan'a.
- O Nathan'a też się martwiłam. Nawet jeśli jesteśmy skłóceni to...
- O właśnie! - Megan przerwała mi. - Jesteście skłóceni. Musicie się pogodzić!
- Eee, nie? - Spojrzałam na nią dziwnie.
- Czemu?
 - Przez zazdrość Nath'a.
- Przez moją zazdrość. - Powiedzieliśmy równo z Nathan'em.
- Głupoty gadacie. Przecież to nie prawda, że on jest zazdrosny.
- Tak, widać to było dziś. - Złożyłam ręce na piersiach.
- Avan go sprowokował. - Tłumaczyła Nathan'a.
- Już tak go nie broń.
- Megan, nie każ nam się godzić na siłę. - Wtrącił Nath.
- Czemu? Byliście wspaniałymi przyjaciółmi, a kto wie... Mogło z tego wyniknąć coś więcej. - Uniosła brew ku górze. Nathan patrzył na nią jak na przygłupa, a ja zaczęłam się śmiać. Moja siostra ma poczucie humoru. Ja i Nathan? Razem? Dobry żart... Jakby już coś między nami miało być to tylko przyjaźń, która już zniknęła. Nie miłość. Przecież to niedorzeczne... Dla mnie liczy się Avan. Od naszego pocałunku, nie mogę przestać myśleć o tej chwili. Cały czas do niej wracam i chcę, aby się powtórzyła. Avan... Avan to cudowny chłopak. Dba o każdy szczegół, potrafi rozweselić i pocieszyć. Kiedy trzeba, płacze razem z tobą. Zawsze jest tam gdzie ty chcesz być. Nigdy niczego nie odmawia. Tak, Avan to mój ideał. Tak, zakochałam się w nim...
 - Przestańcie! Naprawdę byłaby z was piękna para. - Megan na siłę próbowała nas przekonać.
- Masz zbyt bujną wyobraźnie, siostra. - Poklepałam ją po ramieniu.
- Zobaczcie, że kiedyś okaże się, że miałam rację! Jeszcze będziecie razem.
- Aby być razem, musimy się najpierw pogodzić. - Prychnęłam i spojrzałam na Nathan'a.
- A w naszym przypadku, będzie trudno... - Dodał Nath.
- Choć w jednym się... Aaaa! - Megan wstała z krzesła. Chwyciła je i podeszła do drzwi. - Macie się pogodzić. Jeśli to zrobicie, wypuszczę was, a jeżeli nie to... Będziecie tu siedzieć tak długo ile się da. - Jak niby chcesz nas zamknąć? - Nathan nie wiedział o co chodzi. - Normalnie. - Wzruszyła ramionami. Wyszła z krzesłem z sali, zostawiając nas w niej samych. Nie miałam ochoty rozmawiać z Nath'em, więc tego nie robiłam. On też się nie odzywał. I dobrze... Była cisza. Znów cisza. Niezręczna... Mówiłam już, że jej nie lubię? Tak, chyba mówiłam. Ale jeżeli nie, to mówię to jeszcze raz. Nie cierpię niezręcznej ciszy. Nie wiem co mam wtedy robić. Czy odezwać się pierwsza, czy dać jakieś znaki, aby ta osoba się odezwała?
- Meg, ma rację. Powinniśmy się pogodzić. - Odezwał się Nathan. - A raczej ja powinienem przeprosić ciebie. - Spojrzałam się na niego.
- To, że mnie przeprosisz, nie zmieni tego, że jesteś zazdrosny o Avan'a.
- Wiem, ale...
- Dlaczego właściwie tak jest? Ta zazdrość? - Przerwałam mu i zadałam pytania, na które długo nie usłyszałam odpowiedzi.
- Bo się boję. Boję się, że jeśli bardziej skupisz się na przyjaźni z Avan'em, opuścisz mnie. Zapomnisz o mnie i... Maddie, to dzięki tobie zapomniałem o Ann. To ty podniosłaś mnie na duchu. Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą w życiu... - Spuścił wzrok, a ja nie odzywałam się.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś zazdrosny.
- Tak, jestem, ale co z tego? Staram się to zmienić.
- Nie udaje ci się to.
- Ale staram się, Maddie. - Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. - Przepraszam...

Megan

Mój plan był w pełni idealny! Będą siedzieć tam tak długo aż się nie pogodzą. Muszą się pogodzić! Innego wyjścia nie mają. Ale proszę was... Przyznajcie mi rację. Maddie i Nathan są wspaniałymi przyjaciółmi, a byliby jeszcze wspanialszą parą. Tak... Już to widzę! Te nagłówki w gazetach o nich! To będzie co... Chwila... Czy ja przypadkiem nie zaczynam swatać ludzi? Fakt, ciekawe to zajęcie, ale... Zeswatam najpierw Ronnie z Noah, znów. Ale wcześniej muszę znaleźć chłopaka dla Camili... Hm... Jay będzie chętny, choć... Nie! Avan? Też nie... Czemu znam tak mało chłopaków w tym przeklętym Londynie?! Chwila, chwila... A któż to tam idzie? Ee... Nie. Za stary... Może najpierw zajmiemy się Ronnie i Noah. Muszę wymyślić coś, tylko co? Nic nie przychodziło mi do głowy, ale wiedziałam, że muszę zrobić coś, aby byli razem. To jest mój cel na najbliższy czas.
Usiadłam na krześle, którym zatorowałam drzwi od sali Maddie. Nasłuchiwałam co mówią Nathan i moja siostra, ale nic nie słyszałam, bo na korytarzu był hałas. Pomimo, że był mały, to i tak nic, a nic nie usłyszałam. Zaczęłam się rozglądać po korytarzu i czekałam aż usłyszę, że Maddie i Nath się pogdzili. To jednak nie nastąpiło. Postanowiłam, że sprawdzę co u nich słychać. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Maddie leżącą na łóżku plecami do Nathan'a, a jego siedzącego ze spuszczoną głową. Kiedy chciałam coś powiedzieć, Nathan wstał i wyminął mnie, aby wyjść z sali. Nie powiedział nic, ale wiedziałam, że mój plan odszedł w zapomnienie. Pamiętać na przyszłość! Nie zamykać skłóconych ludzi w jednym pomieszczeniu, bo nic z tego nie wychodzi.
Podeszłam do łóżka Maddie i usiadłam na krześle, które wcześniej zajmował Nathan. Chciałam się spytać mojej siostry o coś, jakoś pocieszyć, ale ta... wygoniła mnie z sali.
Stanęłam pod drzwiami i myślałam nad... Ee... Nie, ja nie myślałam. Po prostu stałam i czekałam na zbawienie. W pewnej chwili zobaczyłam Avan'a idącego w moją stronę. Podeszłam do niego. Widziałam, że nie był zbyt szczęśliwy. Ale... Kto by był?
- Gdzie Sykes? - Podszedł do mnie.
- N... Nie ma go... A co?
On nic mi nie odpowiedział, tylko wszedł do sali Maddie. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Co w niego wstąpiło? To przez tą bójkę? Przecież... Nie... Oby on nie zrobił nic złego Nathan'owi! Ale nie może. On nie jest do tego zdolny. A może jednak...?

____________________________

Po ciężkim pisaniu udało się! Efekty nie są wspaniałe, ale cieszę się, że udało mi się dodać. :)
Dziękuję za wszystkie komentarze! <3
Zrobiłam nagłówek na bloga. Jest on moim pierwszym, więc dlatego jest taki dupny. :)
Do następnego! <3 
I pamiętajcie! 8 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ  :)