Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 5

CZYTASZ=KOMENTUJESZ :3

TOM

Wyszedłem z pokoju i zeszłem po schodach do salonu. Tam zobaczyłem Maxa i Jaya robiacego z Sivy naleśnika. Mulat leżał na dywanie, a ci go zwijali.
- Tom! Kochanie! - krzyknął Max. - Przynieś nam sosu, proszę. - zrobił maslane oczka.
- Przyniosę tylko ze wzeględu na to, że też chcę zrobić z Sivy naleśnika. - powiedziałem wyciągając z szafki sos. Po chwili Seev był cały w sosie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nawet Siva.
- Teraz ja! - krzyknął Jay unosząc rękę ku górze.
- To przynieś dywan. - powiedzielismy równo z Maxem. Loczek od razu pobiegł na górę.
- Ej, a co z Nathem? Gadałeś z nim? - zapytał nasz naleśnik.
- Tak. - odpowiedzialem.
- I co? - dopytywał się.
- Prawie nic mi nie powiedział. - wzruszyłem ramionami.
- Może nie powinniśmy poruszać przy nim tego tematu? - zaproponował Max. My przytakneliamy glowami. W tym czasie do salonu wbiegł Jay z dywanem. Rozłożył go na wolnym miejscu i położył się. Podbiegłem do niego. Niedługo po tym był już z niego naleśnik.
- Sosu? - zapytałem go pokazując na małą buteleczkę. Pokiwał głową, a po chwili był cały w sosie.
- Teraz my! - krzylnelismy równo z Maxem.
Kiedy bylismy już wszyscy naleśnikami, do domu wparował Nathan. Spojrzał się na nas i zaczął się śmiać.
- Wiedzę, że nudziło wam się. - powiedział przez śmiech.
- Tak. - odpowiedzielismy równo.
- Mógłbyś mnie i Toma polać sosem? - poprosił go Max pokazując głową na sos. Młody wziął butelkę i oblał nas. Znów zaczął się śmiać.
- Zrobię wam zdjęcie. - oznajmił i znikł na chwilę.
Pstryk! xD No i mamy piękne zdjęcie.
- A teraz możesz nas odtegocić. - powiedziałem.
- Nie. - pokrecił głową. - Sami możecie.
- Nie do końca. - usłyszałem głos Jaya. - Sos się skleił i... Potrzeba nożyczek, albo czegoś innego. - Nathan znów zaczął się śmiać.
- No to macie problem.
- Jak cię zaraz dorwę! - krzyknąłem i wstałem z podlogi. Owinięty dywanem, zacząłem go gonić. Nathan wybiegł na zewnątrz, do ogrodu. Kazałem chlpakom wstać i pomóc mi go gonić. Wstali. Po chwili byliśmy już na dworzu. Nathan schował się za naszym drzewem, a my skacząc zaczęliśmy go gonić.

MADDIE

Usłyszałam jak mama woła mnie z dołu. Wyszłam z pokoju, a po chwili byłam już na dole.
- Co jest? - zapytałam.
- Idź wyrzuć śmieci. - poprosiła mnie mama. Westchnełam i wzięłam do ręki worek. Wyszłam i wyrzuciłam je. Kiedy miałam wracać, usłyszałam jakieś krzyki. Podeszłam więc w ich stronę, aby stwierdzić, że to moi sąsiedzi tak hałasują. Położyłam ręce na biodrach i zaczęłam im się przyglądać. Zaczęłam się śmiać, a Nath zwrócił się w moją stronę.
- Maddie, pomoż! - krzyknał uciekając za czteroma naleśnikami.
- Nie! Nie pomagaj mu! - odezwał się łysy.
- Nie mam zamiaru! - zasmialam się.
- No czemu ty mi to robisz?! - podbiegł do mnie i przeskoczył przez płot. - Teraz mnie nie dorwiecie. - wypiął im język.
- A skąd ta pewność? - odezwał się lokowaty. - Mamy furtkę żeby przejść.
- O tym nie pomyślałem. - zaczął się zastanawiać.
- To wy sobie tu rozmawiajcie, a ja idę do domu, bo mi zimno. - poinformowałam ich i zaczęłam od nich odchodzić. Kontem oka zobaczyłam jak Nathan ściąga swoją bluzę i podaje mi ją.
- Zostań. Proszę. Potrzebuje pomocy. - zrobił oczy kota ze Shreka.
- A co? Nie poradzisz sobie z czteroma nalesnikami? - zaśmiałam się.
- Czteroma walecznymi nalesnikami. - poprawili mnie łysy.
Wywróciłam oczami i zapytałam ich się jak to wszystko się stało. Zaczęli mi opowiadać, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- I potrzebujemy, aby ktoś nas uratował. - zakończyli powieść.
- Poczekajcie. - powiedzialam i oddaliłam się na chwilę.
Przyszłam z wiadrem wody. Chłopaki spojrzeli się na mnie pytająco.
- Woda zmyje ten wasz sos. - powiedzialam i wylałam ją na chłopaka z lokami. Niedlugo po tym nie miał na sobie dywanu. Zaczął się cieszyć jak dziecko. Tak samo było z pozostałymi. Nagle zatrzymali się i spojrzeli na Natha, wzrokiem który zabijał na każdym kroku.
- Teraz nam nie ucieknisz. - powiedził Łysy i przeskoczyli przez płot. Nathan schował się za mną, lekko ciągnąc mnie w swoją stronę. Niestety nie udało mi się utrzymać równowagi i jak długa poleciałam na chłopaka chowajacego się za mną. Przygniotłam go. Tylko najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wolądowaliśmy twarzą w twarz, jak stałam do niego tyłem.
- Przepraszam. - wydukałam i wstałam z niego. On zrobił to samo.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. Czułam, że moje policzki nabierają rumieńców.
- Uu.. - reszta zaczęła buczeć. Ja trzepnelam ich po głowach, a oni umilkil.
- Nawet się nie znamy, a ty już bijesz nas po glowach. - oznajmił ten najwyższy. - Jestem Siva. - podał mi rękę. Reszta chłopaków poszła w jego ślady.
- No to skoro już się znamy to mogę was bić po głowach. - zasmialam się.
- Tylko w wyjątkowych sytuacjach. - powiedział Tom. Chłopcy spojrzeli na niego z zabijajacym wzrokiem. - No co? - wzruszył ramionami.
Nagle nad nami usłyszałam głos Meg. Spojrzelismy wszyscy w górę, a ona patrzyła się na nas jak zamurowana. Hm, cóż... Strzelam, że to obecność chłopców ją zamurowała ^^
- Wy... Maddie... Mama... - zaczęła się jakąć.
- Ej, ona ma jakąś wadę wymowy? Jeszcze wczoraj normalnie mówiła. - szpnął mi na ucho Tom, a za to mu się oberwalo od Maxa.
- Ty myśl! - krzylnął na niego.
- Sam nie myśli, a mnie się czepia. - pokrecił głową i znów dostał od Maxa.
- Czemu wy tu jesteście? Czemu wy jesteście mokrzy? I czemu na waszym ogródku leżą dywany? - zapytała się moja siostra, jak odzyskała język. Chwila ciszy i zaczelismy się śmiać. - Eh, Mad! Mama pyta się ile będziesz wyrzucać te śmieci! - krzyknęła  z okna. Przestałam się śmiać.
- Zaraz wrócę! - odpowiedziałam jej. Megan schowała się do domu.
Kolejne 15 minut spędziłam z chłopakami na dworzu. Z tego powodu, iż jutro sobota, chłopaki zaprosili mnie do siebie. Powiedzieli, że mogę zabrać Meg.
Pożegnałam się i udałam się do domu. Mama na wejściu spytała się mnie z kim rozmawiałam. Wszytsko jej powiedziałam. Zgodziła się na to, żebyśmy poszły jutro do chłopaków.
Z uśmiechem na twarzy pobiegłam do Meg. Bez pukania weszłam do jej pokoju. Przysiadlam obok niej na łóżku i zabrałam się za przekazywanie jej inofrmacji. Ona, tak samo jak ja, ucieszyła się. Rozmawiałyśmy długo. To dziwne, bo nigdy ze sobą nie gadamy, nie zwierzamy się sobie... Ale może tu, w Londynie, wszytsko się zmieni? Może tu będzie nam lepiej niż w Polsce czy Nowym Yorku ( na początku wspominalam, że przeprowadzali się 2 razy ;) NY -- > Polska -- > Londyn ) ? Tego nie wiem, ale wiem, że w Londynie lepiej się odnajduje. Jak narazie.

Obudziły mnie krzyki. Wystraszylam się. Był środek nocy. Niepewnie wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę krzyków. Dobiegłay one z salonu. Mama i tata. Kłucili się. O co?
- Ufałam ci! - usmyszałam z ust mamy. - Kochałam! A ty co?!
- Ale ja przestałem! - krzyknął mój tata i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Mama opadła na kanapę. Nie wierzę w to co się stało. Tata nie kochał mamy?
- Mamo... - szpenęłam i wyszłam z ukrycia. Jej wzrok utkwił na mnie.
- Maddie? Co ty tu robisz? - zapytała podchodząc do mnie.
- Obudziły mnie krzyki. - opowiedziałam. - Mamo, co się stało?
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. - westchneła.
- Pokluciliscie się? O co? - nie dawałam za wygraną.
- Jutro pogadamy. - pocałowała mnie w czoło. - Idź spać.
- Nie zasne dopóki nie będę wiedzieć co się stało. - powiedziałam stanowczo.
Mama westchneła. Znów usiadła na kanapie.
- Twój tata... On nie znalazł tu pracy. - zaczęła. - Ściągnął nas tu po to żeby przyjeżdżać do swojej kochanki. Kiedy wychodził do pracy, tak naprawdę szedł do niej. Dowiedziałam się o tym jak zostawił swój telefon, a sam gdzieś wyszedł. Dostał smsa od niej. - mówiła przez łzy. - Wyprowadził się. - skończyła i rozplakała się. Podeszłam do niej. Przytuliłam, a sama zaczęłam płakać. Jak on tak mógł? Nie wierzę!
- Nie wróci tu? - zapytałam nie odrywajac się od niej.
- Tylko po resztę rzeczy. Idź już spać. - spojrzałam nią. Wstałam i powiedziałam
- Kocham cię, mamo.
- Ja ciebie też, Maddie. - usmiechnela się do mnie. Wrociłam do pokoju. Położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Co za kretyn! Jak on tak mógł?! Przecież miał wszystko! Znudziła mu się mama?! Nienawidzę go! Nienawidzę! Tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę... Ale on musiał coś spieprzyć! Nie wybacze mu tego. Jak on mógł udawać tą miłość?! Oszukał mamę, oszukał nas! Tak jak Nathana Ann. Też udawała miłość. Tworzyliby zgraną parę!
Zaczęłam płakać. A myślałam, że Londyn wszytstko zmieni. A tu co?! Gówno a nie zmienił! No, cóż. Wszytsko wyjaśnia, dlaczego ojciec często wyjeżdżał. Phi, wyjeżdżał! Do tej swojej kochanki. Faceci są okropni. Po co oni nam?!
Otarłam łzy. Wstałam z łóżka i skierowałam się do okna. Odsłoniłam firanki. Usiadłam na parapecie. Moją uwagę znów przykuł stary, opuszczony dom, który znajdował się naprzeciwko naszego. Wpatrywałam się w niego długo, jakbym czekała na coś. Przymknęłam oczy i zaczęłam wymyślać nie stworzone historię. Mam bujną wyobraźnię. Aż za bardzo.

Obudziłam się na parapecie. Hm, zasnęłam? Tu? Wygodne.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy. Czarne rurki, bluzka z logo SuperMena, czarna bejsbolówka z białymi rękawami, niebieskie converse z rysunkami a do tego fullcap również z logiem SuperMena. Ubrałam to co przygotowałam i założyłam jeszcze czarny zegarek i kilka ozdóbek na rękę. Podwinelam rękawy i gotowa zeszłam na dół. Panowała tam cisza. Mama kręciła się w kuchni, Meg jadła sniadanie, a Paul oglądał bajki. Przywitałam się z nimi, a oni ze mną. Mama podała mi śniadanie, a w tym samym czasie Meg się odezwała.
- Wiesz co zrobił ojciec? - zapytała wściekła.
- Tak. - odpowiedzialam jej biorąc do buzi kanapkę.
- Nie wybaczę mu tego! - krzyknęła i schowała twarz w dłonie.
- O której idziecie do chłopców? -mama szybko zmieniła temat.
- Nie wiem czy wogóle chce mi się iść. - oznajmiła Meg.
- Corcia, pojdzcie. Szybciej zapomnicie.
- O tym nie da się zapomnieć. - zauważyła Meg.
- To chociaż na chwilę zapomnisz. - przytulila ją.
- Może... - burkneła Megan.
Dostałam smsa. Odczytałam go. Brzmiał tak:
" To jak? Wbijacie? ;) ". Był to Nathan. Mama zapytała się mnie kto napisał. Odpowiedziałam jej.
- Pisz, że już idziecie. - usmiechnela się do nas. Napisałam tak jak powiedziała.
- Nie! Nie pisz, że już idziemy! Jeszcze 30 minut! Muszę się ogarnąć! - obudziła się moja siostra. Zasmialam się.
- Równe 30 minut! - krzylnelam kiedy odchodziła, a w tym samym czasie pisałam do Nathana.
- Cieszę się, że znalazłaś tu znajomych. - zaczęła mama.
- Tak. Ja też. - usmiechnelam sie.
- Jak ich poznałas ? - zapytała ciekawa odpowiedzi.
- Długa historia.
- Mamy 30 minut. Opowiadaj. - usiadła naprzeciwo mnie. Westchnełam i zaczęłam opowiadać. Park, kawiarnia, no i te dywany. Moja mama na ostatnią historię zaczęła się śmiać.
- A pozatym to nasi sąsiedzi. Trzeba nawiązać jakiś kontakt. - zakończyłam.
- No tak. - z góry zbiegła Meg.
- Idziemy? - zapytała zakladajac na siebie kurtkę. Przytaknelam i zrobiłam to samo. Doszlysmy do.ich domu szybko. Kilka kroków i jest się na miejscu, więc...
Zapukałyśmy, a po chwili drzwi otworzyły się, a stanął w nich Siva.
- Hej! - powiedzialysmy równo.
- Maddie! - krzyknął i przytulił mnie.
- Seev... Dusisz. - wykrztysiłam.
- Oł, wybacz. - odkleil się, a po chwili wchodząc do salonu, krzyknął: - Przyszłyy!!! - nie minęło 10 sekund, a cała gromadka była już na dole. Przywitali się z nami.
- Widzę, że pozostałości po wczorajszym. - zaśmiałam się widząc resztki sosu na podłodze i położone przy wejściu dywany.
- Nie miał kto sprzątać. - odparł Max.
- Jest was pięciu. - zauważyła moja siostra, zataczajac palcem okrąg wokół nich.
- O właśnie! - zerwał się Jay. Podszedł do Meg i przedstawił się. Tak samo zrobiła reszta. - A to jest Na... Gdzie on? - przerwał nie widząc chłopaka. Reszta wzruszyła ramionami. Nastała cisza. Nagle usłyszeliśmy pianino.
- Oho. Jest u siebie. - oznajmił Jay.
- Cicho! - krzyknelam na niego.
- Wybacz. - podniusł ręce.
- Cicho! - powtórzyłam się. - Wow... - powiedziałam pod nosem.
- Świetnie gra. - Meg podeszła do mnie i powiedziała na ucho.
- O wiele lepiej niż świetnie. - odpowiedziałam jej.
- Chcecie coś do picia? - zapytał Seev z kuchni.
- Herbatę można? - Meg do niego podeszła.
- Można. A ty Maddie? - zwrócił się do mnie.
- Ym... Ee... Też może być. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę. Za dźwiękami doszłam do pokoju Nathana. Były uchylone. Stanęłam obok nich i wsłuchwałam się w cudowne dźwięki. Przestał grać. Niepewnie zapukałam do drzwi. W odpowiedzi usłyszałam " proszę ". Weszłam i przywitałam się z nim. On wstał od pianina, a potem podszedł do mnie.
- Nikt mnie nie poinformował, że już jesteście. - uśmiechnął się. - Tak to bym nie grał...
- Ale czemu? Grasz świetnie. Nawet lepiej niż świetnie. - kąciki moich ust unisły się. - Co to za piosenka? - zapytałam. - Spodobała mi się.
- Lie To Me. - odpowiedział i opadł na łóżko. Zaczął wpatrywać się w sufit, nie zważając na to, że tu stoję. - Znowu mi wróciło. - wypowiedział po cichu, przecierając dłońmi twarz.
- Ale co? - nie wiedziałam o co mu chodzi. On poderwał się i spojrzał na mnie.
- Ann. - odpowiedział jakby zaraz miał płakać. - Wczoraj jak się spotkaliśmy... Zapomniałem o wszystkim. Zapomniałem o niej. O tym, że kiedykolwiek żyła, że kiedykolwiek się znaliśmy, chodziliśmy. Zapomniałem całkowicie o niej. Jak wróciłem też nie myślałem. Byłem... Szczęśliwy?
- Śmiałes się. Można powiedzieć, że bawiłeś. Jakby nigdy nic. - przerwałam mu.
- Właśnie! A teraz? Teraz znów wróciło. - znów położył się. - Sniła mi się. - zamilkł na chwilę. - Byliśmy na łące. Sami. Wyglupialismy się i tak dalej. W pewnym momemcie przyszedł jakiś chłopak. Ona " odstawiła mnie w kąt ", a sama poszła do niego. Zaczeli się całować, ona zaczęła wyzywać mnie. Mówić jaki to ja jestem. - znów przerwał. Otarł samtną łzę, splywajacą po jego policzku. - Obudziłem się w środku nocy. Potem nie mogłem już zasnąć, bo cały czas o niej myslałem. - wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Przepraszam, że cię tym zanudzam.
- Wcale nie zanudzasz. Widzę, że zaufałeś mi, choć znamy się krótko i to bardzo krótko. - wypowiedziałam patrząc mu w oczy. Po jego poliku znów splynęła łza. Otarłam ją opuszkami palców. - Ja tobie też ufam. - powiedziałam to ciszej. - Moi rodzice się pokłucili. - zaczęłam mu opowiadać. Kiedy skończyłam on przytulił mnie i zaczął śpiewać I'll be your strenght. Czułam się, jakbym znała go od piaskownicy, jakby był mi bliski i to bardzo. Jednak jest inaczej. Ja i on to dwie odległe planety. Ale ufam mu. Nigdy w życiu nie zaufałam komuś tak szybko. Jest mi bliski, a jednak daleki...
Odklelilismy się od siebie, kiedy z dołu zawałał nas Siva, na herbatkę i ciasteczka. Tsa, herbatka i ciasteczka... Zeszlismy na dół i zobaczylismy tam siedzącą piątkę przy stole. Wow, rzeczywiscie herbatka i ciasteczka. Dosiedliśmy się do nich. Zaczeliśmy rozmawiać na różne tematy, ale głównym były wygłupy chloapkow. Trzeba przyznać. Fajne mają życie ;)
Po skończonym posiłku, Max zaproponował grę w chowanego.
- Chowanego? Serio? - Megan spojrzała na niego spode łba.
- Czemu nie! - odpowiedział. - Będzie fajnie! - wyskoczył jak proca z krzesła i stanął na środku salonu. - Kto szuka?
- Jaaa!!! - krzyknął Jay z pełną buzią.
- Ok. Liczysz do... - przerwał aby się zastanowić. - Jest nas 6 plus ty, ale ty się nie liczysz - zwrócił się do Jaya - więc, dla każdego po 10 sekund. To będzie... 6 razy 10... - zaczął się zastanawiać. - 600! - krzyknął.
- 60, głąbie! - poprawił go Tom.
- Byłem blisko. - odpowiedział Łysy.
- Taa, bardzo. - burknął pod nosem Tom.
- Ok, to do 60. Chowamy się tylko w domu. Start!
- 1,2,3... - zaczął liczyć Jay. Ja pobiegłam na górę. Weszłam do jakiegoś pokoju, wydawał się on być pokojem gościnnym. Znalazłam tam łóżko, a to ci niespodzianka, i wslizgnelam się pod nie. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Zobaczyłam tam moją siostrę.
- Wolna szafa? - zapytała. Pokiwalam głową i zasmialam się. Meg wskoczyła do mebla i zamknęła się.
- Ciasno. - usłyszałam i zobaczyłam Megan wychodząca z szafy. - Idę gdzie indziej. - wyszla z pokoju.

JAY

No, gdzie się podziały moje golabeczki? Hymy, hymy.
Wszedłem na górę po schodach i skierowałem się do pokoju goscinnego. Zacząłem się rozglądć, kiedy usłyszałem, że ktoś kicha. Dochodziło to spod łóżka.
- Akuku. - powiedziałem, widząc Maddie pod meblem.
- No hej. - zasmiała się.
- Wychodź. - powiedziałem, a ona wyszła spod łóżka. Wytrzepala się i poszliśmy dalej. W pokoju Maxa znaleźliśmy Toma przykryrego ubraniami. Natomiast u Toma był Siva pod biurkiem. W szafie w moim pokoju był Nath, a Max robił za lampę na korytarzu przy pokojach.
- No i jeszcze Meg. - powiedziałem i całą szóstką skierowaliśmy się do łazienki, bo tam jeszcze nie szukałem. W prysznicu była.
- Ja chcem jesce raz! - krzyknął radośnie Tom. - Teraz ja szukam.
Było jeszcze kilka rund. Po 36 skonczylismy. Tak. Kilka :D
Wszyscy poszliśmy do salonu. Tam rozwalilismy się na kanapie. Spojrzałem na zegarek. 14 dopiero.
- Ej, a może miasto? Na lody? - zapropnowała Megan.
- Ja jestem za.
- Ty Tom zawsze jesteś za. - zasmiał się Siva.
- Ej, ale to nie glupi pomysł. - rzuciła Maddie.
- Idziemy? - zapytały równo. Wzruszylismy ramionami, a niedługo po tym byliśmy już w lodziarni.
- Rozchoruję się. - oznajmiła Meg.
- Czemu? - zapytałem.
- Ona zawsze tak ma. Jak zje wcześniej lody to znaczy przed czerwcem, to się rozkłada. A mamy kwiecień. - odpowiedziała Maddie.
- Jak to? - tym razem Tom.
- Normalnie. - wzruszyły ramionami.
- Współczuję. - Max zaczął jeść swoją porcję. Każdy z nas zamówił inny smak, a potem wszyscy od siebie próbowali.
- Przejadłem się. - Tom oparł się o krzesło i złapał się za brzuch.
- Zjadłeś tylko jedną porcję. - poinformował go Nath.
- Ale jaką! - odparł Tom.
Nagle w telewizji zaczął lecieć nasz teledysk do Chasing The Sun. Jakoże byliśmy w odosobnionym pomieszczeniu, bo były takie fajne ściany xd, Tom wstał i zaczął śpiewać i tańczyć. Tuż za nim ja i Max. Reszta siedziała i patrzyła się na nas jak na idiotów.
- WantedWednesday! - krzyknął Seev i zaczął nas nagrywać. Kiedy skierował kamerkę w stronę siedzących przy stoliku, Tom oburzył się i zaczął udawać focha, bo " zrzucili gwiazdę z ekranu ".
Po wygłupach wróciliśmy do domu. Dziewczyny posiedziały jeszcze trochę, a potem zmyły się.

*****
hłe :3 jest rozdzialik ^^ tak jakoś mnie naszło i dlatego dziwny :D
dziękuje za 24 obserwatorów i rosnącą ilość wyswietlen *-* no, nie wierze w to co się dzije ;)
Dedykt dla wszystkich co zostawili komenatrz pod ostatnim rozdziałem <3

A z okazji nowego roku, chciałam wam życzyć, wszytskiego co najlepsze, spełnienia marzeń, wumarzonego chłopaka ^^ i czego tam jeszcze sobie zapragniecie :3
Najlepszego! <3

I jak zwykle przepraszam za błędy xD

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 4.

TOM

Nathan przyszedł do domu pod wieczór. Jestem pewnien, że cały dzień siedział w parku, nad jeziorem. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dziwne, jeszcze rano był smutny.
- Idę do siebie. - oznajmił Młody.
- Czekaj! - krzyknalem za nim.
- Coś się stało? - spojrzał się na mnie z dziwną miną.
- Tak. Musimy pogadać. - powiedzialem i ciągnąc go za rękaw, poszlismy do pokoju. Usiadlem na łóżku, a on zrobił to samo.
- Więc... O czym chcesz rozmawiać?
- O tobie i Ann. - nagle jego mina zmieniła się. Kąciki jego ust opadły.
- Jak wiesz, nic już mnie z nią nie łączy. Ona nie żyje. Oklamala mnie i... - zatrzymał się na chwilę. W jego oczach zobaczyłem smutek.
- Kochasz ją nadal? - zapytałem przerywając ciszę.
- Nie wiem. - odpowiedzial bez zastanowienia. - Jak mam kochać kogoś, kto tak się zachowywał i już dawno nie... - znów zamilkł.
- Wiem, że ci ciężko. Z czasem o niej zapomnisz. - polozylem rękę na jego ramieniu.
- Ja już chcę o niej zapomnieć. - wbił swój wzrok w zdjęcie swoje i Ann. Po chwili podszedl do niego i wziął. Spojrzał na nie i wrzucił do szuflady. Nie zmieniając swojego miejaca, powiedział:
- Zostaw mnie samego. - westchnalem i skierowałem się w stronę drzwi.
- Jak będziesz chciał porozmawiać, to wal śmiało. - wyszedłem z pokoju.
Zeszedlem na dół po schodach, a moim oczom ukazała się reszta zespolu, obijajacego się w salonie przed telewizorem. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka. Nikt z nich nie ruszył swoich szanownych czterech liter, więc to ja musiałem podejść do drzwi i otworzyć je.
Uchylilem je. W drzwiach stała śliczna brunetka ze szkalnką.
- Część. - przywitalem się.
- Ym, hej. - powiedziała nieśmiało.
- Coś się stało? - zapytałem i pokazałem jej jeden z moich usmiechow.
- Mieszkam tuż obok was - powiedziała pokazując na dom obok - i tak jakby cukru nam zabrakło. Mama mnie wysłała, po cukier do sąsiadów, a że nie było nikogo po drugiej stronie, to poszłam do was. - wyjaśniła zawstydzona.
- I powiadasz, że przyszłas po cukier? - usmiechnalem się. Dziewczyna kiwneła głową. - Wchodz! - zaprosiłem ją do środka. Wziąłem od niej szkalnke i skierowałem się do kuchni. Dziewczyna zatrzymała się w przed pokoju.
- Wchodz dalej! - zachecilem ją.
- Nie. - odpowiedziała i usmiechnela się.
- A tak właściwie, to jestem... - niedokonczylem, bo szanowny Pan Max mi przerwał.
- Toom!!! - krzyknął na cały dom.
- No właśnie, Tom. - skierowałem te słowa do dziewczyny. - Czego chesz?! - krzyknalem w stronę Łysola.
- Przynieś mi jedzeniaa!
- Nie! Sam rusz tyłek! - odkrzyknalem. - Proszę. - powiedziałem do dziewczyny i podałem jej, już napełniona, szklankę.
- Jestem Megan. - usmiechnela się. - I dziękuje. - dodała biorąc ode mnie szklankę. W tym momencie do kuchni szedł Max. Kiedy podchodził tam, zobaczył nas.
- Tom? - zapytał, a ja obrocilem się. - Czemu nie powiedziałeś, że mamy gościa? - podszedl do nas.
- Właściwie, to ja już idę. - Megan chciała już wchodzić, ale mój towarzysz ją zatrzymał.
- Nie zostaniesz? - za bardzo mu to nie wyszło, bo dziewczyna mu odmówiła. - Ale wbijesz jeszcze do nas?
- Mieszkam obok. - no i w tym momencie z góry zszedł Nathan. Kiedy zobaczył Megan, zdzwiwił się.
- Megan? - zapytał.
- Znacie się? - zapytałem zdziwiony.
- Dziś się poznaliśmy. - oznajmiła dziewczyna, pełna radości.
- A gdzie Maddie?
- Jaka Maddie? - tym razem zapytał Max.
- Moja siostra. - odpowiedziała. - Jest w domu. Przecież poradzę sobie przenieść cukier. - pokazała mu szklankę. Nathan zaczął się rozglądać. Nagle podbiegł do pułki i złapał kartkę wraz z dlugopisem. Napisał coś na niej i podał Meg.
- Daj to Maddie. - powiedział i uśmiechnął się. - Niech zadzwoni lub napisze. - dodał.
Młody dziwnie się zachowuje. Rano: smutny. Wychodzi: smutny. Wraca: szczęśliwy. Rozmawiam z nim: znów smutny. Przychodzi Meg, a ten daje jej swój numer i prosi, żeby dała swojej siostrze. Wiem! Musiał je dziś poznać. Tak, to wyjaśnia jego zachowanie.
Z myślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi. Dopiero teraz, uświadomiłem sobie, że Megan opuściła nasz dom.

MEGAN

Wyszłam z domu The Wanted, spoglądając na karteczkę, którą wręczył mi Nathan. Dać czy nie? Oto jest pytanie. Jakbym nie dała, to bym była glupia siostrą, ale jakbym dała to byłabym glupia nie zapisisujać sobie jego numeru. Hm? Zapiszę i dam. Jam dobra siostra :D
Zanim weszlam do domu, postawilam szklankę na murku i wyjelam telefon. Zapisałam numer, a potem biarac najpierw szklankę, weszlam do domu. Ściągnęłam z siebie kurtkę oraz buty i weszlam w głąb domu. Cukier podałam mamie. - Dzięki, slonko. - podziękowała mi.
- Nie ma sprawy. - odpowiedzialam.i udalam się na górę.
Po drodze zajrzałam do pokoju Maddie. Dałam jej karteczkę, a ona spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem.
- Po co mi to? - zapytała patrząc na białą kartkę.
- Nathan dał. Powiedział żebyś zadzwoniła lub napisała. - oparłam się o biurko stojące w jej pokoju. - Jak nie chcesz to ja mogę wziasc za ciebie. - zasmialam się.
- Nie trzeba. - odparła.
- Ym, idę. - poinformowalam ją i wyszłam. Poszłam do swojego pokoju. Odpalilam laptopa i zaczelam przeglądać internet.

MADDIE

On do reszty oszalał. Przecież wie, że nie napisze a tym bardziej nie zadzwonie! A poztym, myślałam, że nie szuka wrażeń po ostatnich wydarzeniach. A może... Nie. Nie będę nigdzie dzwonić!
Podeszlam do szafki nocnej i wzięłam telefon. Spojrzałam na niego, a potem na kartkę.
- Tylko zapiszę. - powiedzialam do siebie i zrobiłam tak jak chciałam. Położyłam telefon na łóżku, a karteczkę schowałam do jakiegoś zeszytu.
Jutro do szkoły. Nie poradzę sobie. Napewno nie. To zbyt wiele. Ale nie myslmy negatywnie. Myśl pozytywnie. To wyjdzie na dobre.
Starając się nie myśleć o tym Położyłam się spać, że sluchawkami.

Następnego dnia, ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Zaspana wyciagnelam rękę i wyłączyłam go. Wzięłam telefon i spojrzałam na zegarek. 6:30.
Niezadowolona wstałam z łóżka i podeszlam do szafy. Wyciągnęłam z niej pierwsze, lepsze ciuchy i udałam się do łazienki. Ubralam się i zabrałam się za wlosy. Spielam je w luznego koka. Umylam twarz i zęby. Gotowa wyszłam. Poscielilam łóżko, zapakowalam się i zeszlam na dół. Na schodach spotkałam Meg. Razem udalysmy się do kuchni.
Przywitalismy się i zaczelismy jeść.
- Zaprowadzicie dziś Paula do przedszkola. - oznajmiła mama. - Tata idzie do pracy, a ja muszę załatwić kilka spraw.
- Dobrze. - zgodzilysmy się bez żadnego " ale "
- Jakie sprawy? - zaczęła dopytywać się Megan.
- Ważne. - usmiechnela się moja mama.
- Dzięki, za informację. - powiedziała i wstała od stołu.
Szybko zjadłam swoje śniadanie i zanioslam je do kuchni.
- Idziemy? - zapytała się mnie Meg. Odpowiedziałam jej kiwnieciem głowy. Ubralysmy się, a mama Paula. Tata, natomaist wyszedł wcześniej niż my.
- Uważajcie na siebie. - pożegnała się mama. - Pa. - ucałowała mnie i moje rodzeństwo w czoło. Megan wywróciła oczami.
- Pa. - złapałam torbę i przezucilam ją sobie przez ramię. Wyszliśmy z domu. Po niecałych 15 minutach byłyśmy w przedszkolu. Zaprowadzilysmy Paula i poszlysmy do szkoły. Z tamtad było blisko. Raz, dwa i byłyśmy na miejscu. Megan poszła w swoją stronę, a w swoją. Poszłam do szatni i ściągnęłam kurtkę oraz buty. Zmieniłam je na czerwone converse. Kiedy wychodzilam, do szatni wszedł chlopak. Niby nic wielkiego, ale...
- Hej! - przywitał się.
- Ym, czesc. - odpowiedzialam i usmiechnelam się.
- Ty jesteś ta nowa, tak? - zapytał ściągając kurtkę.
- Tak. - złapałam torbę i chciałam już wychodzić, ale chlopak mnie zatrzymał.
- Będziemy chodzic razem do klasy. - powiedział, a ja usmiechnelam się. - Jestem Avan. - przedstawił się.
- Maddie.
- Fajnie. Idziesz? - zapytał wychodząc z szatni.
- Tak. - ruszyłam za nim.
- Ta szkoła wcale nie jest taka zła ją się wydaje. - zaczął wykład xD - Musisz tylko uważać na jedną osobę i jej elitę. - dodał i zatrzymał się pod salą. Podejrzewam, że tam mamy lekcje.
- Na kogo?
- Na nią. - pokazał dziewczynę, która przechodziła obok nas.
- Matko...
- Właśnie. - zadzwonił dzwonek. Przyszła pani i wpuściła nas do sali. Zaczęła się lekcja. Ja siedziałam ma samym końcu od okna. Pani Tecka, swoją drogą beka z naswiska xD, mówiła coś o jakimś prawie. Nie wiedziałam o co chodzi, bo była to fizyka. No, cóż mam czas na przemyslenia.
Podsumuwujac początek dnia w szkole. Mam już kumpla, wiem na kogo uważać i tyle. Eh, dalej nie jestem przekonana czy dam sobie radę.
Aby nie myśleć o tym, postanowilam jednak napisać do Nathana. Wyciągnęłam telefon i znalazłam go w kontaktach. Tylko co teraz napisać?
" No witaj ^^ Co tam? ;D " - wystukalam na klawiaturze pierwsze co wpadło mi do głowy. Schowałam telefon do piornika i czekałam na odpowiedź. Nie zajęło to dużo czasu.
" Wiedziałem, że napiszesz :P Jakoś leci, a u ciebie? :D "
JA: Jesteś zbyt pewny siebie ;P Siedzę w szkole :/
NATHAN: I piszesz na lekcji? Nie ładnie ;D
JA: Oj tam, oj tam :D
NATHAN: Masz ochotę na kawę? ^^
JA: Hm, no nie wiem. :o
NATHAN: Ale ja wiem, że masz :D
I takim oto sposobem zleciala mi lekcja. Umowilam się z Nathanem, że przyjdzie po mnie po lekcjach. Tylko muszę jeszcze mamę poinformować.

Lekcje minęły mi szybko. Często rozmawiałam z Avanem. Przedstwił mi także swoich przyjaciół. Świetnie się z nimi dogadywalam. Nie było aż tak źle. Jednak to co dobre, szybko się kończy.
Wychodząc z klasy wpadlam na tą dziewczynę, przed którą ostrzegał mnie Avan. Miała ze sobą otwartą butelkę z piciem i wszystko się na nią wylało. Zaczęłam ją przepraszać, ale ona dalej robiła wielkie halo. Przecież każdemu może się to.zadzyc.
- Zrobiłas to specjalnie! - krzyczała.
- Tak, wiesz. Specjalnie na ciebie wpadlam. - wkurzylam się. Ona spokrzala się na mnie z miną " Lepiej zejdź mi z oczu, jeśli chcesz żyć ". W pewnej chwili podbiegł do nas Avan. Ona zaczęła mu opowiadać jak to nie było ._.
- Ja szlam spokojnie, a ta się na mnie rzuciła i wylała na mnie picie.
- Dobrze wiem, że tak nie było. - na słowa Avana usmiechnelam się. - Nie jestes z cukru, nie rozpuscisz się. - dodał. - Chodź. - powiedział do mnie i razem poszlismy do szatni.
- Teraz widzisz jaka ona jest.
- Wiem. I dziękuje, że mi pomogleś.
- Drobiazg. - uśmiechnął się.
- Ja będę już szła, bo kolega na mnie czeka. - oznajmiłam i wychodzilam już z szatni, ale on znów mnie zatrzymał.
- Kolega? - usniusł brew.
- Tak, kolega. - zasmialam się. - Do zobaczenia.
- Pa.
Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam opierajacego się o mutek, Natha. Podeszlam do niego i przywitalam.
- Hej! - odpowiedzial mi. - Idziemy? - odpowiedzialam mu kiwnieciem głową. Ruszyliśmy w stronę kawiarnii. Rozmawialismy ze sobą, jakbyśmy znali się od małego. Nath więcej opowiedział mi o Ann i jego życiu. Ja również przedstawilam swoją historię. Może nie była taka ciekawa jak jego, ale ważne, że podtrzymywalismy rozmowę.
Doszlismy do kawiarnii. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Kelnerka podała nam karty i odeszła.
- Bierz co chcesz, ja stawiam. - powiedział, nie odrywajac wzroku od karty.
- O, nie. Co to, to nie. - wypalilam po polsku, z przyzwyczajenia. Chłopak spojrzał się na mnie, ze zdziwioną miną. - To znaczy, ja zapłacę za siebie.
- Ale to ja cię zaprosiłem.
- Bo sobie stąd pójdę. - zamilkł Siedzielismy jeszcze tam długo. Po powrocie do domu wzięłam się za lekcje, wspominając dzisiejszy dzień. Mogę go zaliczyć do tabeli z napisem " Dobre " ***** Udało się xD

niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt! :3

Kochani!
Z okzaji Świąt, chciałam Wam życzyć spełnienia marzeń, zdrowia, bogatego Mikołaja i wszystkiego czego sobie zażyczycie! Wszystkiego najlepszego! ♥


piątek, 21 grudnia 2012

rozdział 3 ♥

MADDIE

Następnego dnia obudziłam się długo po 10. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Dalej nie wierze w to wszystko. Już trzeci raz zmianiam kraj, ale czuje, że tu, w Londynie, cos się wydarzy, co zmieni wywróci moje życie do góry nogami. Co zmieni je o 180 stopni.

Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do okna. Odsłoniłam rolety i wyjrzałam przez okno. Słońce oświetlało moją zaspana twarz. Przetarłam oczy i skierowalam wzrok w strone drzwi, w których niedawno pojawiła sie Megan. Obruciłam się do niej i zobaczyłam jej uśmiechniętą twarz. Spytałam się jej o co chodzi. Ta kazala mi wyjrzeć przez okno. Tak też zrobiłam.
Moim oczom ukazali się chłopacy.
- No co? Piątka chłopakow. - powiedziałam.
- Ale jakich! - również wyjrzała przez okno.
- No, nie powiem. Przystojni są. - usmiechnęłam się, a mój wzrok utkwił na chłopaku w full capie.
- To ty nie wiesz, kto to?! - krzyknęła oburzona.
- A mam wiedzieć? - zapytałam nie odrywając wzroku od chłopaka.
- Powinnaś! To - chłoapki znikli w drzwich domu. - To The Wanted! - krzyknęła w moją stronę i zaczęła się cieszyć, piszczeć i skakac po całym domu. Zaczełam udawac, że też się cieszę i poszłam w jej slady.
- Nie. - powiedziałam przerywając ten wybuch radości, mówiąc i kiwając przy tym głową na "Nie".
- Nie cieszysz się? - mina jej posmutniała.
- Może i są sławni, ale to normali ludzie. - oznajmiłam.
- A ić ty! - machła reka i wyszła z pokoju. Ja odwróciłam się w stronę okna i zrobiłam dokładnie to samo co ona przed chwilą. Jednym słowem, przedrzeźniałam ją ;D
Kiedy wyjrzałam przez okno, nie zobaczyłam już nikogo. Postanowiłam, więc wziąść się za siebie i ogarnąć.
Zanurkowałam w szafie i wyciągnęłam z niej czarne rurki, białą, luźną bluzkę i kamizelkę, poszarpaną na końcach. Z ciuchami udałam się do łazienki. Gotowa wyszłam po 30 minutach.
Zbiegłam na dół na śniadanie. Moja mama w kuchni, a reszta jadła. Włączony telwizor na jakiejś stacji muzycznej.
- Hej! - przywitałam się z rodziną.
- Cześć, córcia. - powiedziała moja mama - Siadaj i jedz. - dodała i podała mi talerz z jajecznicą. Zaczełam jeśc, rozmawiając ze wszystkimi.
- Za dwa dni idziecie do szkoły. - poinformował nas tata.
- A ja do przedskola. - powiedział z pełną buzią mój brat.
- Tato, on nie zna angielskiego. Przecież wychował się w Polsce. - oznajmiła Meg.
- Poradzi sobie. Dzieci zawsze sobie radzą.
- No widzisz, Megan. To ty sobie napewno poradzisz. - zaśmiałam się.
- Madeline! - upomniała mnie mama.
- Przepraszam.
Resztę poranka spędziliśmy przed telewizorem. Oczywiście Megan próbowała mnie uświadomić kto to The Wanted i takie tam. Jednak nic jej z tego nie wychodziło, bo nie słuchalam. Zapamiętałam tylko imiona: Max, Jay, Tom, Siva i Nathan. Niesty nie ogarniam, który to który xD
Po południu, mama wysłała mnie i Meg razem z Paulem na plac. Naszczęście park, w tym też plac, był blisko.
Ubraliśmy sie i wyszliśmy. Skierowalismy się w strone parku. Był on duży i piękny. Wszędzie były drzewa i ławki. Nad jeziorem było molo ( czy jak to sie tam zwie xD ). Od razu tam sie skierowałam.
Meg i Paul poszli na plac.
Usiadłam na końcu molo i przyglądałam się tafli wody. Płynęła spokojnie, nie zważając na nic.
W pewnym momencie zaczęło mnie cos dręczyć. A co jeśli nie odnajde się w niowej szkole? Co jeśli wszyscy będą mnie olewać? Nie znajdę przyjaciół, będę sama jak... Będę wyrzutkiem...
Nie, nie będzie tak! Napewnoe! Chyba...
Usłysząłam za sobą kroki. Odwróciłam się i zobaczyłam chlopaka w full capie. To był on!
Zatrzymał się tuż nade mną. Spojrzał na mnie i usmiechnął się. Zrobiłam to samo.
- Mogę się dosiąść? - zapytał pokazując na wolne miejsce obok mnie.
- Oczywiście. - powiedziałam i przesunełam się trochę. Chłopak zają miejsce.
- Jestem Nathan, ale mówią na mnie Nath lub inaczej. - przedstawił się i podał dłoń.
- Madeline, ale mówią na mnie Maddie lub inaczej. - zaśmiałam się i ucisnęłam jego dłoń.
- ładnie.
- Dziękuje. - zasłoiłam rękoma policzki, bo czułam, że nabierają kolorów.
- Często tu przychodzisz? - zapytała z nienacka.
- Nie, pierwszy raz. - chłopak spojrzał się na mnie. - Dopiero wczoraj się tu wprowadziłam. - szybko wyjaśniłam. - A ty?
- Jak mnie cos dręczy. - odpowiedział wbijając swój wzrok w czubki butów.
- Coś się stało? - spojrząłam na niego. Zastanawiał się. - Nie musisz mówić.
- Czasem zwierzamy się obcym osobą, poznanym zaledwie 5 minut temu, z tego co nas dręczy, bo widzą w nas osoby takimi jakimi jesteśmy teraz, niż takkimi jakimi jestesmy naprawdę. - wypowiedział. - Mogę ci powiedzieć. - spojrzał na mnie.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechnełam się.
Nathan zaczął mi opowiadać o wszystkim od początku. Miał trudne dzieciństwo, potem gdy dołączył do zespołu, wszytsko się zmieniło. Zyskał przyjaciół, zaczynał być doceniany, tylko szkoda, że tak późno...
Opowiedział mi o Ann, swojej byłej dziewczynie. Jak ona mogła mu to zrobić? Udawać miłość, kiedy on ja kocha? ( napisała to w liście, ale niesty ta część mi się usunęła ._. xd )A ona oszukała go! Popełniła samobójstwo i napisał to wszytsko w liście, zamiast powiedzieć to w twarz.
Z każdym słowem, widziałam, ze było mu cięzko. Bardzo ciężko. Chciało mu się płakać, ale widzać, że nie chciał tego zrobić teraz.
Kiedy to mówił cały czas patrzył przed siebie, jakby czegoś szukał. Natomiast ja, patrzyłam sie na niego.
Skończył. Miałam już coś powiedzieć, ale usłysząłm za sobą głoś Megan. Zignorował to.
- Tak mi przykro, Nathan. Pomogłabym ci, ale nie wiem jak. - wydusiłam z siebie.
- I tak mi dużo pomogłaś. - powiedział. - Wysłuchałaś mnie. - spojrzał w moją stronę.
W tym momencie poczułam jak ktoś, a raczej Meg wlai mnie w głowę.
- Aua! - krzyknąłam.
- Wołałam cię!
- To co? spojrzałam na nią. - Przepraszam. - to skierowałam do Natha.
- Eee, hej. - Meg zauważyła Nathana.
- Hej! - przywitał się.
- Jestem Megan. - powiedziała, usmiechając się przy tym. Wywróciłam oczami i wstałam z miejsca, ktore po chwili zajęła Meg. Podeszłam do Paula i udałam się z nim na ławkę stojącą niedaleko jeziora. Widziałam jak moja siostra rozmawia z Nathanem.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon razem ze słuchwkami. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Spojrzałam na siedzącą Meg i Natha. W tym samym momencie chłopak spojrzał na mnie.
" Teraz ja ci przerwę rozmowę! " - pomyślałam i wstałam z miejsca. Poszłam w ich kierunku. Z uszu wyciągnełam słuchawki i wraz z telefonem wylądowały na molo obok Nathana. On się uśmiechnął kiedy spojrzał na wyślwietlacz. No, tak. Aukurat słuchałam TW - Chasing The Sun.
Podesząłm do Meg i trzepnęłam ją w głowę. Ona złapała się za boloące miejsce i przklnęła.
- Idziemy. - powiedziałam. Wstała i pożegnała się z Nathanem. Znów wywróciłam oczami i zrobiłam to samo.
Kiedy odchodziłam ktoś pociągnął mnie za rekę. Był to Nath.
- Komórka. - powiedział, podając mi urządzenie.
- Ups! - wykrzywilam się. - Dziękuje.
- Może się spotkamy? - zapytał. Nie zdazyłam odpowiedzieć, bo Meg mnie zawołała.
- Muszę iść. - poinformowałam go.
- Ale spotkamy się? - dalej się dopytywał idąc za mną.
- Mieszkamy obok siebie. - uświadomiłam go.
- Tak?
- Tak. - uśmiechnęłam się.
- To do zobaczenia. - zatrzymał się.
- Do zobaczenia! - pomachałam mu i pobiegłam za rodzeństwem.

*****
Jestem z siebie dumna ^^
Dzięiuje wam za 5 komentarzy pod ostatnim rodziałem <3
Myslę, że pod tym też tyle bedzie, albo i więcej :3
Dedyczki dla tych co czytają ;*

sobota, 8 grudnia 2012

rozdzial 2 ♥

<i>NATHAN</i>

Znów cały dzień w studiu. Dzisiaj nagrywamy kolejną piosenkę. Podoba mi się ona, no bo ja ją napisałem ^^
Kiedy skończyliśmy zapoznawać naszego menadżera z piosenką, śpiewać ją, zrobiliśmy sobie małą przerwę. Każdy rozszedł się w swoją stronę. Tom i Max poszli się przewietrzyć, Jay zadzwonił do Kate - swojej kuzynki, a Siva dosiadł się do Nar, która razem z nami była w studiu. Ja natomaist poszedłem do kawiarenki po coś do picia. Kiedy doszedłem, usiadłem przy blacie i zacząłem zastanawiać się co wziąśc. Postawiłem na puszkę coli. Dostałem to co chciałem i z powrotem udałem się do sali, w której nagrywaliśmy. Usiadłem na jednym z krzeseł i zacząłem popijać napój.
Chwile potem usłysząłme dźwięk mojego telefonu. Zacząłem go szukać po kieszeniach, ale go tam nie było. Poderwałem się z miejsca i zacząłem pszeszukiwać całe pomieszczenie.
- Gdzie in jest?! - mówiłem sam do siebie.
- Masz go w kieszeni, idioto. - poinformował mnie Siva.
- Ołł ... Dzięki. - odpowiedziałem i wyciągnąłem telefon. Mama? Co ona chce? Nigdy do mnie nie dzwoni w ciągu dnia. - Halo? - odebrałem i wyszełem z sali.
- Nathan ... - powiedziała z załamanym głosem. Płakała.
- Mamo, co się stało?
- Ann ... - zamilkła na chwilę. Teraz moge się spodziewać tylko najgorszego. - Ona, ona nie żyje. - rozpłakała się. Ja opadłem na podłogę opierając się przy tym o scianę. Wszystko się zawaliło. Ann była moją dziewczyną od roku. Może i nie widzielismy się za często, ale kochałem ją i wiedziałem, że ona również mnie kocha.
- Mamo? - sprawdziłem, czy moja mama jeszcze jest.
- Tak?
- Jak to się stało? - zapytałem.
- Popełniła samobójstwo. - do moich oczu zaczęły napływać łzy. Czemu ona to zrobiła?! - Kiedy dowiedziała się, że ma raka, postanowiła to zrobić. Jessica chciała ją powstrzymać, ale nie udało jej się ... - moja mama znów zaczęła płakać. Ann była dal niej jak druga córka.
- Ona miała raka? - zapytałem. - Czemu mi nie powiedziała?
- Nie chciała cię martwić. - mama szlochała przez telefon.
Nagle usłyszałe z oddali głos. Był to Jay. Wołał mnie, bo mieliśmy dalej nagrywać. Pożegnałem się z mamą i powiedziałem jej, że przyjadę jak najszybciej.
Kiedy spiewałem, nie mogłem się skupić. Moje myśli krązyły wokół wspomnień związanych z Ann.
" kochaj mnie za moja wrednosc, za moje humorki za moje nerwy za to że bywam chamski za to ze nie umiem być już ani trochę lepszy za to że jestem i kocham cię czystą miłością bardziej czysta niż wódka. kochaj poprostu za wady i zalety. po prostu bądź tu, i wciąż mów że kochasz. " kiedy śpiewałem swój tekst do mojej głowy wracały wspomnienia zwiazane z Ann. Teraz już nigdy jej nie zobacze, jej oczu, uśmiechu, całej jej. Tak bardzo mi jej brakuje ... Czemu to musiało przytrafić się akurat mi?! Życie wcale nie jest takie kolorowe jak się wydaje ... 

Po skończeniu nagrywania od razu pojechałem do rodzinnego miasta. Tam również mieszkała Ann. Tam się poznaliśmy, tam się w sobie zakochalismy, tam była nasza pierwsza klutnia, tam spedzalismy razem czas.
Po długiej drodze dostarłem na miejsce. Wbiegłem do domu i zobaczyłem, że nie ma nikogo w salonie. Rozejrzałem się i dostrzegłem na blacie kuchennym kartkę. Rozpoznałem to pismo. Napisała to Ann. Szybko złapałem kartkę i przeczytałem:
" Nathan,
Nie chcę, żebuyś mnie widział, dtalego podjęłam taką decyzję. Jeszczę raz cię przepraszam.
Ann. "
Nie wierze, jak ona mogła mnie tak podle oszukiwać?! Czemu?! W moej głowie rodziło sie tysiące pytań. Nagle usłyszałem za sobą ciepły głos mamy.
- Nathan, chodź na górę. Położysz się. - powiedziała. Ja posłuchałem się jej. Zmeczony dniem, szybko zasnąłem.

NASTĘPNEGO DNIA.

Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Podniosłem się do pozycji siedzącej i złapałem za głowę. Rozejrzałem się po pokoju i wstałem. Podszedłem do okna i zacząłem rozmyślać. Już nigdy nikogo nie pokocham tak samo jak Ann. Nigdy. Nikogo.

Zszedłem na dół i przywitałem się z rodziną. Zająłem miejsce na taborecie i zająłem się jedzeniem.
- Jak się czujesz? - zapytała się mnie Jessica.
- Dobrze. - odpowiedziałem.
- Za dwa dni jest pogrzeb Ann. - poinformowała mnie moja mama.
- Nie przyjdę. - nie dałem jej dokończyć.
- Czemu? - Jess spojrzała się na mnie z pytającym wzrokiem.
- Nie mam ochoty. - odpowiedziałem. - Wracam dziś do Londynu. - poinforomowałem ich.
- My cię nie zatrzymujemy. - powiedziała mama podając nam herbatę.

Po skończonym posiłku pożegnałem się z rodziną i wsiadłem do samochodu. Do domu dojechałem szybko. Po drodze jeszcze skoczyłem do sklepu. Tam kupiłem najpotrzebniejsze rzeczy.
Gdy byłem w domu, chłopaki zaczęli się mnie wypytywac o to co się stało. Opowiedziałem im wszystko i pokazałem list od Ann. Oni strasznie się tym przejeli.

TOM

Nathan wrócił dziś do domu. Kiedy przyjechał, my zaczęlismy się go wypytywac co się stało. Opowiedział nam, a potem podał kartkę. Jay na głos ją przeczytał. W pewnej chwili spojrzałem się na Natha i widziałem, że jest mu z tym ciężko, ale nie chce tegho po sobie pokazywać. On ją kochał, a ona co? Udawała tą miłość.
Oby się teraz w sobie nie zamnknął. Piewszy raz skrzywidziła go aż tak dziewczyna, która kochał. Wiem, co on musi teraz przeżywać. Znam to uczucie ...
Kiedy skończył nam opowiadać, poszedł do siebie.
- Szkoda mi go. - powiedział Siva.
- Mi też. - powiedziałem.
- Może któryś z nas powinien z nim pogadać? - zaproponował Jay.
- Ty idź Tom. - wskazał na mnie Max. - Z tobą się najlepiej dogaduje. - dodał.
- Porozmawaim z nim, ale za chwilę. Niech trochę odpocznie po drodze. - powiedziałem i wstałem z kanapy. Poszedłem w stronę swojego pokoju. Po chwili już siedziałem przy biurku z laptopem.


*****
Jezu Chryste! Co to jest? ._. Gorszego to nie było ... Mogę się już zapadać pod ziemię? Mogę ...
Ja was przepraszam, że pisze takie byle co, ale nie mam pomysłow. Czasem myślę nas usumięciem bloga ...
Sama już nie wiem. Obiecuje, ze nastepny bd o wiele lepszy c;
PS: Wracamy do zasady z poczatku c: Mam 21 obserwatorów, apod rozdziałem około 2 - 3 komentarzy :c Postanowilam, że jak pod tym rozdzialem będą chociaż 4 kom, to dodam nowy c;

niedziela, 2 grudnia 2012

sobota, 1 grudnia 2012

rozdział 1 ♥

Polska 14:00 - piątek.

Nazywam się Madeline Curtis, ale wszyscy na mnie mówią Maddie. Mam 15 lat i mieszkałam w Polsce, ale z pochodzenia jestem Amerykanką. Mieszkałam w Polsce dopóki mój tata nie znalazł sobie lepszej pracy - pracy w Londynie. Uwielbiam Londyn i zawsze chciałam tam pojechać, ale nie zamieszkać! Jednak nie mam innego wyjścia ...

Teraz właśnie siedzę z rodziną na lotnisku i czekam na samolot. Moi rodzice bardzo przeżywają ten wyjazd, a szczególnie tata. "Nowa praca, nowe miejsce, nowe życie" - tak nam mówił. Megan - moja starsza siostra, strasza o rok nie przejmuje się niczym. Siedzi i rozmawia ze swoją przyjaciółką. Natomist mój 4 letni brat - Paul - bawi się swoimi samochodamI ( xD ). Szkoda mi go. Dopiero co poznał nowych kolegów, a już musi się z nimi pożegnać.
- Dzieciaki, chodźcie. Jest już samolot. - powiedziała moja mama i weszliśmy do rękawa. Po chwili byliśmy już w samolocie. Ja zajęłam miejsce przy oknie. Wyjrzałam przez nie i ostatni raz spojrzałam na Polskie ziemie.
- No, to żeganj. Może do zaobaczenia kiedyś. - i w tym momencie samolot wzbił się w górę. Będzie mi barkować wszystkiego co tu mam, a raczej miałam. Przyjaciół, różnych miejsc, z którymi wiąże tyle wspomnień ... Zostaną mi już tylko zdjęcia, a i tak nie oddadzą tego.

Żeby zapomnieć, zasnęłam. Tuż przed londowaniem obudziła mnie Megan.
- Wstawaj, młoda. Jesteśmy już. - powiedziała usmiechając się. Wyjrzałam przez okno, a moim oczom ukazało sie lotnisko w Londynie. Zarzuciłam na siebie bluze i wstałam z miejsca. Po chwili stałam już na ziemi. Rozejrzałam się dookoła i uśmiechnęłam.
- Zaczynamy nowe życie. - mruknęłam pod nosem. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie.

Po 30 minutach byliśmy w nowym domu. Był on ogromy! Od razu poszlam do swojego POKOJU. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. Rzciłam wszystko i znalazłam się na łóżku. Zaczęłam się śmiać. Nagle usłyszałam z dołu wołanie mamy. Zbiegłam na dół i zaczęłam się wsłuchiwać w to co mówi.
- My z tatą pojedziemy teraz do sklepu. Wy rozpakujcie się, ale nigdzie nie wychodzcie! - powiedziała.
- Spoko, mamo. Ja ich przypilnuje. - powiedziała Meg.
- Chyba chciałaś powiedzieć, że to my ciebie przypilnujemy. - pokazałam język mojej siostrze.
- Niech każdy pilnuje siebie. - wtroącił się tata. - Jedziemy? - zapytał się mamy. Ona pokiwała głową i już ich nie było.
- Ja wzme Paula do siebie, a ty idz do siebie. - zarządziła Megan.
- Okej. - zgodziłam się bez żadnego "ale".

Gdy byłam w pokoju, podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Moim oczom ukazł się w oddali stary, jak przypuszam opuszczony dom. Zaciekawił mnie. Z czasem się do niego wybiorę, ale teraz czas się rozpakować. Zajęło mi to o wiele mniej czasu niz przypuszczałam.
Po skończonej pracy, założyłam słuchawki i zaczęłam czytać ksiązkę.


*****
Matko! Moja wena mnie opusciła ;c Pisałam ten rozdział z dobre 3 godziny! :o
No, ale jest ;D I jestem z siebie dumna ^^
Teraz tylko czekać na drugi rozdział :D
Tak jak mówiłam, to jest nowe opowiadanie - 3 na tym blogu. Tamto 2 co zaczęłam pisać - już go nie skończe. Nie mam weny jak to napisac. Ale maam nadzieje, że to nowe opo mi się uda, a wam bedzie sie podobac :3