CZYTASZ=KOMENTUJESZ :3
TOM
Wyszedłem z pokoju i zeszłem po schodach do salonu. Tam zobaczyłem Maxa i Jaya robiacego z Sivy naleśnika. Mulat leżał na dywanie, a ci go zwijali.
- Tom! Kochanie! - krzyknął Max. - Przynieś nam sosu, proszę. - zrobił maslane oczka.
- Przyniosę tylko ze wzeględu na to, że też chcę zrobić z Sivy naleśnika. - powiedziałem wyciągając z szafki sos. Po chwili Seev był cały w sosie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nawet Siva.
- Teraz ja! - krzyknął Jay unosząc rękę ku górze.
- To przynieś dywan. - powiedzielismy równo z Maxem. Loczek od razu pobiegł na górę.
- Ej, a co z Nathem? Gadałeś z nim? - zapytał nasz naleśnik.
- Tak. - odpowiedzialem.
- I co? - dopytywał się.
- Prawie nic mi nie powiedział. - wzruszyłem ramionami.
- Może nie powinniśmy poruszać przy nim tego tematu? - zaproponował Max. My przytakneliamy glowami. W tym czasie do salonu wbiegł Jay z dywanem. Rozłożył go na wolnym miejscu i położył się. Podbiegłem do niego. Niedługo po tym był już z niego naleśnik.
- Sosu? - zapytałem go pokazując na małą buteleczkę. Pokiwał głową, a po chwili był cały w sosie.
- Teraz my! - krzylnelismy równo z Maxem.
Kiedy bylismy już wszyscy naleśnikami, do domu wparował Nathan. Spojrzał się na nas i zaczął się śmiać.
- Wiedzę, że nudziło wam się. - powiedział przez śmiech.
- Tak. - odpowiedzielismy równo.
- Mógłbyś mnie i Toma polać sosem? - poprosił go Max pokazując głową na sos. Młody wziął butelkę i oblał nas. Znów zaczął się śmiać.
- Zrobię wam zdjęcie. - oznajmił i znikł na chwilę.
Pstryk! xD No i mamy piękne zdjęcie.
- A teraz możesz nas odtegocić. - powiedziałem.
- Nie. - pokrecił głową. - Sami możecie.
- Nie do końca. - usłyszałem głos Jaya. - Sos się skleił i... Potrzeba nożyczek, albo czegoś innego. - Nathan znów zaczął się śmiać.
- No to macie problem.
- Jak cię zaraz dorwę! - krzyknąłem i wstałem z podlogi. Owinięty dywanem, zacząłem go gonić. Nathan wybiegł na zewnątrz, do ogrodu. Kazałem chlpakom wstać i pomóc mi go gonić. Wstali. Po chwili byliśmy już na dworzu. Nathan schował się za naszym drzewem, a my skacząc zaczęliśmy go gonić.
MADDIE
Usłyszałam jak mama woła mnie z dołu. Wyszłam z pokoju, a po chwili byłam już na dole.
- Co jest? - zapytałam.
- Idź wyrzuć śmieci. - poprosiła mnie mama. Westchnełam i wzięłam do ręki worek. Wyszłam i wyrzuciłam je. Kiedy miałam wracać, usłyszałam jakieś krzyki. Podeszłam więc w ich stronę, aby stwierdzić, że to moi sąsiedzi tak hałasują. Położyłam ręce na biodrach i zaczęłam im się przyglądać. Zaczęłam się śmiać, a Nath zwrócił się w moją stronę.
- Maddie, pomoż! - krzyknał uciekając za czteroma naleśnikami.
- Nie! Nie pomagaj mu! - odezwał się łysy.
- Nie mam zamiaru! - zasmialam się.
- No czemu ty mi to robisz?! - podbiegł do mnie i przeskoczył przez płot. - Teraz mnie nie dorwiecie. - wypiął im język.
- A skąd ta pewność? - odezwał się lokowaty. - Mamy furtkę żeby przejść.
- O tym nie pomyślałem. - zaczął się zastanawiać.
- To wy sobie tu rozmawiajcie, a ja idę do domu, bo mi zimno. - poinformowałam ich i zaczęłam od nich odchodzić. Kontem oka zobaczyłam jak Nathan ściąga swoją bluzę i podaje mi ją.
- Zostań. Proszę. Potrzebuje pomocy. - zrobił oczy kota ze Shreka.
- A co? Nie poradzisz sobie z czteroma nalesnikami? - zaśmiałam się.
- Czteroma walecznymi nalesnikami. - poprawili mnie łysy.
Wywróciłam oczami i zapytałam ich się jak to wszystko się stało. Zaczęli mi opowiadać, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- I potrzebujemy, aby ktoś nas uratował. - zakończyli powieść.
- Poczekajcie. - powiedzialam i oddaliłam się na chwilę.
Przyszłam z wiadrem wody. Chłopaki spojrzeli się na mnie pytająco.
- Woda zmyje ten wasz sos. - powiedzialam i wylałam ją na chłopaka z lokami. Niedlugo po tym nie miał na sobie dywanu. Zaczął się cieszyć jak dziecko. Tak samo było z pozostałymi. Nagle zatrzymali się i spojrzeli na Natha, wzrokiem który zabijał na każdym kroku.
- Teraz nam nie ucieknisz. - powiedził Łysy i przeskoczyli przez płot. Nathan schował się za mną, lekko ciągnąc mnie w swoją stronę. Niestety nie udało mi się utrzymać równowagi i jak długa poleciałam na chłopaka chowajacego się za mną. Przygniotłam go. Tylko najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że wolądowaliśmy twarzą w twarz, jak stałam do niego tyłem.
- Przepraszam. - wydukałam i wstałam z niego. On zrobił to samo.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. Czułam, że moje policzki nabierają rumieńców.
- Uu.. - reszta zaczęła buczeć. Ja trzepnelam ich po głowach, a oni umilkil.
- Nawet się nie znamy, a ty już bijesz nas po glowach. - oznajmił ten najwyższy. - Jestem Siva. - podał mi rękę. Reszta chłopaków poszła w jego ślady.
- No to skoro już się znamy to mogę was bić po głowach. - zasmialam się.
- Tylko w wyjątkowych sytuacjach. - powiedział Tom. Chłopcy spojrzeli na niego z zabijajacym wzrokiem. - No co? - wzruszył ramionami.
Nagle nad nami usłyszałam głos Meg. Spojrzelismy wszyscy w górę, a ona patrzyła się na nas jak zamurowana. Hm, cóż... Strzelam, że to obecność chłopców ją zamurowała ^^
- Wy... Maddie... Mama... - zaczęła się jakąć.
- Ej, ona ma jakąś wadę wymowy? Jeszcze wczoraj normalnie mówiła. - szpnął mi na ucho Tom, a za to mu się oberwalo od Maxa.
- Ty myśl! - krzylnął na niego.
- Sam nie myśli, a mnie się czepia. - pokrecił głową i znów dostał od Maxa.
- Czemu wy tu jesteście? Czemu wy jesteście mokrzy? I czemu na waszym ogródku leżą dywany? - zapytała się moja siostra, jak odzyskała język. Chwila ciszy i zaczelismy się śmiać. - Eh, Mad! Mama pyta się ile będziesz wyrzucać te śmieci! - krzyknęła z okna. Przestałam się śmiać.
- Zaraz wrócę! - odpowiedziałam jej. Megan schowała się do domu.
Kolejne 15 minut spędziłam z chłopakami na dworzu. Z tego powodu, iż jutro sobota, chłopaki zaprosili mnie do siebie. Powiedzieli, że mogę zabrać Meg.
Pożegnałam się i udałam się do domu. Mama na wejściu spytała się mnie z kim rozmawiałam. Wszytsko jej powiedziałam. Zgodziła się na to, żebyśmy poszły jutro do chłopaków.
Z uśmiechem na twarzy pobiegłam do Meg. Bez pukania weszłam do jej pokoju. Przysiadlam obok niej na łóżku i zabrałam się za przekazywanie jej inofrmacji. Ona, tak samo jak ja, ucieszyła się. Rozmawiałyśmy długo. To dziwne, bo nigdy ze sobą nie gadamy, nie zwierzamy się sobie... Ale może tu, w Londynie, wszytsko się zmieni? Może tu będzie nam lepiej niż w Polsce czy Nowym Yorku ( na początku wspominalam, że przeprowadzali się 2 razy ;) NY -- > Polska -- > Londyn ) ? Tego nie wiem, ale wiem, że w Londynie lepiej się odnajduje. Jak narazie.
Obudziły mnie krzyki. Wystraszylam się. Był środek nocy. Niepewnie wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę krzyków. Dobiegłay one z salonu. Mama i tata. Kłucili się. O co?
- Ufałam ci! - usmyszałam z ust mamy. - Kochałam! A ty co?!
- Ale ja przestałem! - krzyknął mój tata i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Mama opadła na kanapę. Nie wierzę w to co się stało. Tata nie kochał mamy?
- Mamo... - szpenęłam i wyszłam z ukrycia. Jej wzrok utkwił na mnie.
- Maddie? Co ty tu robisz? - zapytała podchodząc do mnie.
- Obudziły mnie krzyki. - opowiedziałam. - Mamo, co się stało?
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. - westchneła.
- Pokluciliscie się? O co? - nie dawałam za wygraną.
- Jutro pogadamy. - pocałowała mnie w czoło. - Idź spać.
- Nie zasne dopóki nie będę wiedzieć co się stało. - powiedziałam stanowczo.
Mama westchneła. Znów usiadła na kanapie.
- Twój tata... On nie znalazł tu pracy. - zaczęła. - Ściągnął nas tu po to żeby przyjeżdżać do swojej kochanki. Kiedy wychodził do pracy, tak naprawdę szedł do niej. Dowiedziałam się o tym jak zostawił swój telefon, a sam gdzieś wyszedł. Dostał smsa od niej. - mówiła przez łzy. - Wyprowadził się. - skończyła i rozplakała się. Podeszłam do niej. Przytuliłam, a sama zaczęłam płakać. Jak on tak mógł? Nie wierzę!
- Nie wróci tu? - zapytałam nie odrywajac się od niej.
- Tylko po resztę rzeczy. Idź już spać. - spojrzałam nią. Wstałam i powiedziałam
- Kocham cię, mamo.
- Ja ciebie też, Maddie. - usmiechnela się do mnie. Wrociłam do pokoju. Położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Co za kretyn! Jak on tak mógł?! Przecież miał wszystko! Znudziła mu się mama?! Nienawidzę go! Nienawidzę! Tworzyliśmy szczęśliwą rodzinę... Ale on musiał coś spieprzyć! Nie wybacze mu tego. Jak on mógł udawać tą miłość?! Oszukał mamę, oszukał nas! Tak jak Nathana Ann. Też udawała miłość. Tworzyliby zgraną parę!
Zaczęłam płakać. A myślałam, że Londyn wszytstko zmieni. A tu co?! Gówno a nie zmienił! No, cóż. Wszytsko wyjaśnia, dlaczego ojciec często wyjeżdżał. Phi, wyjeżdżał! Do tej swojej kochanki. Faceci są okropni. Po co oni nam?!
Otarłam łzy. Wstałam z łóżka i skierowałam się do okna. Odsłoniłam firanki. Usiadłam na parapecie. Moją uwagę znów przykuł stary, opuszczony dom, który znajdował się naprzeciwko naszego. Wpatrywałam się w niego długo, jakbym czekała na coś. Przymknęłam oczy i zaczęłam wymyślać nie stworzone historię. Mam bujną wyobraźnię. Aż za bardzo.
Obudziłam się na parapecie. Hm, zasnęłam? Tu? Wygodne.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ciuchy. Czarne rurki, bluzka z logo SuperMena, czarna bejsbolówka z białymi rękawami, niebieskie converse z rysunkami a do tego fullcap również z logiem SuperMena. Ubrałam to co przygotowałam i założyłam jeszcze czarny zegarek i kilka ozdóbek na rękę. Podwinelam rękawy i gotowa zeszłam na dół. Panowała tam cisza. Mama kręciła się w kuchni, Meg jadła sniadanie, a Paul oglądał bajki. Przywitałam się z nimi, a oni ze mną. Mama podała mi śniadanie, a w tym samym czasie Meg się odezwała.
- Wiesz co zrobił ojciec? - zapytała wściekła.
- Tak. - odpowiedzialam jej biorąc do buzi kanapkę.
- Nie wybaczę mu tego! - krzyknęła i schowała twarz w dłonie.
- O której idziecie do chłopców? -mama szybko zmieniła temat.
- Nie wiem czy wogóle chce mi się iść. - oznajmiła Meg.
- Corcia, pojdzcie. Szybciej zapomnicie.
- O tym nie da się zapomnieć. - zauważyła Meg.
- To chociaż na chwilę zapomnisz. - przytulila ją.
- Może... - burkneła Megan.
Dostałam smsa. Odczytałam go. Brzmiał tak:
" To jak? Wbijacie? ;) ". Był to Nathan. Mama zapytała się mnie kto napisał. Odpowiedziałam jej.
- Pisz, że już idziecie. - usmiechnela się do nas. Napisałam tak jak powiedziała.
- Nie! Nie pisz, że już idziemy! Jeszcze 30 minut! Muszę się ogarnąć! - obudziła się moja siostra. Zasmialam się.
- Równe 30 minut! - krzylnelam kiedy odchodziła, a w tym samym czasie pisałam do Nathana.
- Cieszę się, że znalazłaś tu znajomych. - zaczęła mama.
- Tak. Ja też. - usmiechnelam sie.
- Jak ich poznałas ? - zapytała ciekawa odpowiedzi.
- Długa historia.
- Mamy 30 minut. Opowiadaj. - usiadła naprzeciwo mnie. Westchnełam i zaczęłam opowiadać. Park, kawiarnia, no i te dywany. Moja mama na ostatnią historię zaczęła się śmiać.
- A pozatym to nasi sąsiedzi. Trzeba nawiązać jakiś kontakt. - zakończyłam.
- No tak. - z góry zbiegła Meg.
- Idziemy? - zapytała zakladajac na siebie kurtkę. Przytaknelam i zrobiłam to samo. Doszlysmy do.ich domu szybko. Kilka kroków i jest się na miejscu, więc...
Zapukałyśmy, a po chwili drzwi otworzyły się, a stanął w nich Siva.
- Hej! - powiedzialysmy równo.
- Maddie! - krzyknął i przytulił mnie.
- Seev... Dusisz. - wykrztysiłam.
- Oł, wybacz. - odkleil się, a po chwili wchodząc do salonu, krzyknął: - Przyszłyy!!! - nie minęło 10 sekund, a cała gromadka była już na dole. Przywitali się z nami.
- Widzę, że pozostałości po wczorajszym. - zaśmiałam się widząc resztki sosu na podłodze i położone przy wejściu dywany.
- Nie miał kto sprzątać. - odparł Max.
- Jest was pięciu. - zauważyła moja siostra, zataczajac palcem okrąg wokół nich.
- O właśnie! - zerwał się Jay. Podszedł do Meg i przedstawił się. Tak samo zrobiła reszta. - A to jest Na... Gdzie on? - przerwał nie widząc chłopaka. Reszta wzruszyła ramionami. Nastała cisza. Nagle usłyszeliśmy pianino.
- Oho. Jest u siebie. - oznajmił Jay.
- Cicho! - krzyknelam na niego.
- Wybacz. - podniusł ręce.
- Cicho! - powtórzyłam się. - Wow... - powiedziałam pod nosem.
- Świetnie gra. - Meg podeszła do mnie i powiedziała na ucho.
- O wiele lepiej niż świetnie. - odpowiedziałam jej.
- Chcecie coś do picia? - zapytał Seev z kuchni.
- Herbatę można? - Meg do niego podeszła.
- Można. A ty Maddie? - zwrócił się do mnie.
- Ym... Ee... Też może być. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę. Za dźwiękami doszłam do pokoju Nathana. Były uchylone. Stanęłam obok nich i wsłuchwałam się w cudowne dźwięki. Przestał grać. Niepewnie zapukałam do drzwi. W odpowiedzi usłyszałam " proszę ". Weszłam i przywitałam się z nim. On wstał od pianina, a potem podszedł do mnie.
- Nikt mnie nie poinformował, że już jesteście. - uśmiechnął się. - Tak to bym nie grał...
- Ale czemu? Grasz świetnie. Nawet lepiej niż świetnie. - kąciki moich ust unisły się. - Co to za piosenka? - zapytałam. - Spodobała mi się.
- Lie To Me. - odpowiedział i opadł na łóżko. Zaczął wpatrywać się w sufit, nie zważając na to, że tu stoję. - Znowu mi wróciło. - wypowiedział po cichu, przecierając dłońmi twarz.
- Ale co? - nie wiedziałam o co mu chodzi. On poderwał się i spojrzał na mnie.
- Ann. - odpowiedział jakby zaraz miał płakać. - Wczoraj jak się spotkaliśmy... Zapomniałem o wszystkim. Zapomniałem o niej. O tym, że kiedykolwiek żyła, że kiedykolwiek się znaliśmy, chodziliśmy. Zapomniałem całkowicie o niej. Jak wróciłem też nie myślałem. Byłem... Szczęśliwy?
- Śmiałes się. Można powiedzieć, że bawiłeś. Jakby nigdy nic. - przerwałam mu.
- Właśnie! A teraz? Teraz znów wróciło. - znów położył się. - Sniła mi się. - zamilkł na chwilę. - Byliśmy na łące. Sami. Wyglupialismy się i tak dalej. W pewnym momemcie przyszedł jakiś chłopak. Ona " odstawiła mnie w kąt ", a sama poszła do niego. Zaczeli się całować, ona zaczęła wyzywać mnie. Mówić jaki to ja jestem. - znów przerwał. Otarł samtną łzę, splywajacą po jego policzku. - Obudziłem się w środku nocy. Potem nie mogłem już zasnąć, bo cały czas o niej myslałem. - wstał z łóżka i podszedł do mnie. - Przepraszam, że cię tym zanudzam.
- Wcale nie zanudzasz. Widzę, że zaufałeś mi, choć znamy się krótko i to bardzo krótko. - wypowiedziałam patrząc mu w oczy. Po jego poliku znów splynęła łza. Otarłam ją opuszkami palców. - Ja tobie też ufam. - powiedziałam to ciszej. - Moi rodzice się pokłucili. - zaczęłam mu opowiadać. Kiedy skończyłam on przytulił mnie i zaczął śpiewać I'll be your strenght. Czułam się, jakbym znała go od piaskownicy, jakby był mi bliski i to bardzo. Jednak jest inaczej. Ja i on to dwie odległe planety. Ale ufam mu. Nigdy w życiu nie zaufałam komuś tak szybko. Jest mi bliski, a jednak daleki...
Odklelilismy się od siebie, kiedy z dołu zawałał nas Siva, na herbatkę i ciasteczka. Tsa, herbatka i ciasteczka... Zeszlismy na dół i zobaczylismy tam siedzącą piątkę przy stole. Wow, rzeczywiscie herbatka i ciasteczka. Dosiedliśmy się do nich. Zaczeliśmy rozmawiać na różne tematy, ale głównym były wygłupy chloapkow. Trzeba przyznać. Fajne mają życie ;)
Po skończonym posiłku, Max zaproponował grę w chowanego.
- Chowanego? Serio? - Megan spojrzała na niego spode łba.
- Czemu nie! - odpowiedział. - Będzie fajnie! - wyskoczył jak proca z krzesła i stanął na środku salonu. - Kto szuka?
- Jaaa!!! - krzyknął Jay z pełną buzią.
- Ok. Liczysz do... - przerwał aby się zastanowić. - Jest nas 6 plus ty, ale ty się nie liczysz - zwrócił się do Jaya - więc, dla każdego po 10 sekund. To będzie... 6 razy 10... - zaczął się zastanawiać. - 600! - krzyknął.
- 60, głąbie! - poprawił go Tom.
- Byłem blisko. - odpowiedział Łysy.
- Taa, bardzo. - burknął pod nosem Tom.
- Ok, to do 60. Chowamy się tylko w domu. Start!
- 1,2,3... - zaczął liczyć Jay. Ja pobiegłam na górę. Weszłam do jakiegoś pokoju, wydawał się on być pokojem gościnnym. Znalazłam tam łóżko, a to ci niespodzianka, i wslizgnelam się pod nie. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Zobaczyłam tam moją siostrę.
- Wolna szafa? - zapytała. Pokiwalam głową i zasmialam się. Meg wskoczyła do mebla i zamknęła się.
- Ciasno. - usłyszałam i zobaczyłam Megan wychodząca z szafy. - Idę gdzie indziej. - wyszla z pokoju.
JAY
No, gdzie się podziały moje golabeczki? Hymy, hymy.
Wszedłem na górę po schodach i skierowałem się do pokoju goscinnego. Zacząłem się rozglądć, kiedy usłyszałem, że ktoś kicha. Dochodziło to spod łóżka.
- Akuku. - powiedziałem, widząc Maddie pod meblem.
- No hej. - zasmiała się.
- Wychodź. - powiedziałem, a ona wyszła spod łóżka. Wytrzepala się i poszliśmy dalej. W pokoju Maxa znaleźliśmy Toma przykryrego ubraniami. Natomiast u Toma był Siva pod biurkiem. W szafie w moim pokoju był Nath, a Max robił za lampę na korytarzu przy pokojach.
- No i jeszcze Meg. - powiedziałem i całą szóstką skierowaliśmy się do łazienki, bo tam jeszcze nie szukałem. W prysznicu była.
- Ja chcem jesce raz! - krzyknął radośnie Tom. - Teraz ja szukam.
Było jeszcze kilka rund. Po 36 skonczylismy. Tak. Kilka :D
Wszyscy poszliśmy do salonu. Tam rozwalilismy się na kanapie. Spojrzałem na zegarek. 14 dopiero.
- Ej, a może miasto? Na lody? - zapropnowała Megan.
- Ja jestem za.
- Ty Tom zawsze jesteś za. - zasmiał się Siva.
- Ej, ale to nie glupi pomysł. - rzuciła Maddie.
- Idziemy? - zapytały równo. Wzruszylismy ramionami, a niedługo po tym byliśmy już w lodziarni.
- Rozchoruję się. - oznajmiła Meg.
- Czemu? - zapytałem.
- Ona zawsze tak ma. Jak zje wcześniej lody to znaczy przed czerwcem, to się rozkłada. A mamy kwiecień. - odpowiedziała Maddie.
- Jak to? - tym razem Tom.
- Normalnie. - wzruszyły ramionami.
- Współczuję. - Max zaczął jeść swoją porcję. Każdy z nas zamówił inny smak, a potem wszyscy od siebie próbowali.
- Przejadłem się. - Tom oparł się o krzesło i złapał się za brzuch.
- Zjadłeś tylko jedną porcję. - poinformował go Nath.
- Ale jaką! - odparł Tom.
Nagle w telewizji zaczął lecieć nasz teledysk do Chasing The Sun. Jakoże byliśmy w odosobnionym pomieszczeniu, bo były takie fajne ściany xd, Tom wstał i zaczął śpiewać i tańczyć. Tuż za nim ja i Max. Reszta siedziała i patrzyła się na nas jak na idiotów.
- WantedWednesday! - krzyknął Seev i zaczął nas nagrywać. Kiedy skierował kamerkę w stronę siedzących przy stoliku, Tom oburzył się i zaczął udawać focha, bo " zrzucili gwiazdę z ekranu ".
Po wygłupach wróciliśmy do domu. Dziewczyny posiedziały jeszcze trochę, a potem zmyły się.
*****
hłe :3 jest rozdzialik ^^ tak jakoś mnie naszło i dlatego dziwny :D
dziękuje za 24 obserwatorów i rosnącą ilość wyswietlen *-* no, nie wierze w to co się dzije ;)
Dedykt dla wszystkich co zostawili komenatrz pod ostatnim rozdziałem <3
A z okazji nowego roku, chciałam wam życzyć, wszytskiego co najlepsze, spełnienia marzeń, wumarzonego chłopaka ^^ i czego tam jeszcze sobie zapragniecie :3
Najlepszego! <3
I jak zwykle przepraszam za błędy xD
Zdjęcie. hahahaha!
OdpowiedzUsuńRozdział super!!!!;D
Zajebisty ;D
OdpowiedzUsuńŚmiałem się do monitora jak głupi XD
Czekam na nexta i weny ;p
ahahahhahaa, no nie wierzę, naleśników im się zachciało. :D kochanie chłopcy. xd
OdpowiedzUsuńNo i szkoda mi się zrobiła Maddie i Nathana. :c oni tacy smutni..ALE NIE MOGĄ. NIE MOGĄ BYĆ SMUTNI, KONIEC KROPKA PRZECINEK. :D
no.
to weny na nn. <3
Ooo, jaki długi! Coś dla mnie, uwielbiam takie! Tylko jest z nimi ten problem, że nigdy nie wiem, którą rzecz skomentować, bo streszczanie całego nie miałoby sensu... Cóż, Siva mnie rozwalił w tym odcinku, taki uroczy był, haha. Akcja z dywanami i z grą w chowanego super.
OdpowiedzUsuń"- Jest nas 6 plus ty, ale ty się nie liczysz - zwrócił się do Jaya - więc, dla każdego po 10 sekund. To będzie... 6 razy 10... - zaczął się zastanawiać. - 600! - krzyknął.
- 60, głąbie! - poprawił go Tom.
- Byłem blisko. - odpowiedział Łysy.
- Taa, bardzo. - burknął pod nosem Tom."
haha, leżę
No ale było też smutno... Zdrada? Kto by się spodziewał? Czekam na ciąg dalszy :)
super rozdzial
OdpowiedzUsuńtrafiłam przypadkiem na bloga
ale zostanę na dłużej bo opowiadanie jest super
nadrobilam
czekam na kolejny z niecierpliwością
bedzie mi miło jezeli zajrzysz do mnie i bdz komentowac moje opowiadanie o the wanted
http://warzone-opowiadanieothewanted.blogspot.com/
Hahahahahahaha. O lol. Hahahahahaha. Boski rozdział. Śmiałam się jak nie wiem. Jedynie co, to szkoda mamy Maddie ;c
OdpowiedzUsuń