Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 4.

TOM

Nathan przyszedł do domu pod wieczór. Jestem pewnien, że cały dzień siedział w parku, nad jeziorem. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Dziwne, jeszcze rano był smutny.
- Idę do siebie. - oznajmił Młody.
- Czekaj! - krzyknalem za nim.
- Coś się stało? - spojrzał się na mnie z dziwną miną.
- Tak. Musimy pogadać. - powiedzialem i ciągnąc go za rękaw, poszlismy do pokoju. Usiadlem na łóżku, a on zrobił to samo.
- Więc... O czym chcesz rozmawiać?
- O tobie i Ann. - nagle jego mina zmieniła się. Kąciki jego ust opadły.
- Jak wiesz, nic już mnie z nią nie łączy. Ona nie żyje. Oklamala mnie i... - zatrzymał się na chwilę. W jego oczach zobaczyłem smutek.
- Kochasz ją nadal? - zapytałem przerywając ciszę.
- Nie wiem. - odpowiedzial bez zastanowienia. - Jak mam kochać kogoś, kto tak się zachowywał i już dawno nie... - znów zamilkł.
- Wiem, że ci ciężko. Z czasem o niej zapomnisz. - polozylem rękę na jego ramieniu.
- Ja już chcę o niej zapomnieć. - wbił swój wzrok w zdjęcie swoje i Ann. Po chwili podszedl do niego i wziął. Spojrzał na nie i wrzucił do szuflady. Nie zmieniając swojego miejaca, powiedział:
- Zostaw mnie samego. - westchnalem i skierowałem się w stronę drzwi.
- Jak będziesz chciał porozmawiać, to wal śmiało. - wyszedłem z pokoju.
Zeszedlem na dół po schodach, a moim oczom ukazała się reszta zespolu, obijajacego się w salonie przed telewizorem. Nagle usłyszałem dźwięk dzwonka. Nikt z nich nie ruszył swoich szanownych czterech liter, więc to ja musiałem podejść do drzwi i otworzyć je.
Uchylilem je. W drzwiach stała śliczna brunetka ze szkalnką.
- Część. - przywitalem się.
- Ym, hej. - powiedziała nieśmiało.
- Coś się stało? - zapytałem i pokazałem jej jeden z moich usmiechow.
- Mieszkam tuż obok was - powiedziała pokazując na dom obok - i tak jakby cukru nam zabrakło. Mama mnie wysłała, po cukier do sąsiadów, a że nie było nikogo po drugiej stronie, to poszłam do was. - wyjaśniła zawstydzona.
- I powiadasz, że przyszłas po cukier? - usmiechnalem się. Dziewczyna kiwneła głową. - Wchodz! - zaprosiłem ją do środka. Wziąłem od niej szkalnke i skierowałem się do kuchni. Dziewczyna zatrzymała się w przed pokoju.
- Wchodz dalej! - zachecilem ją.
- Nie. - odpowiedziała i usmiechnela się.
- A tak właściwie, to jestem... - niedokonczylem, bo szanowny Pan Max mi przerwał.
- Toom!!! - krzyknął na cały dom.
- No właśnie, Tom. - skierowałem te słowa do dziewczyny. - Czego chesz?! - krzyknalem w stronę Łysola.
- Przynieś mi jedzeniaa!
- Nie! Sam rusz tyłek! - odkrzyknalem. - Proszę. - powiedziałem do dziewczyny i podałem jej, już napełniona, szklankę.
- Jestem Megan. - usmiechnela się. - I dziękuje. - dodała biorąc ode mnie szklankę. W tym momencie do kuchni szedł Max. Kiedy podchodził tam, zobaczył nas.
- Tom? - zapytał, a ja obrocilem się. - Czemu nie powiedziałeś, że mamy gościa? - podszedl do nas.
- Właściwie, to ja już idę. - Megan chciała już wchodzić, ale mój towarzysz ją zatrzymał.
- Nie zostaniesz? - za bardzo mu to nie wyszło, bo dziewczyna mu odmówiła. - Ale wbijesz jeszcze do nas?
- Mieszkam obok. - no i w tym momencie z góry zszedł Nathan. Kiedy zobaczył Megan, zdzwiwił się.
- Megan? - zapytał.
- Znacie się? - zapytałem zdziwiony.
- Dziś się poznaliśmy. - oznajmiła dziewczyna, pełna radości.
- A gdzie Maddie?
- Jaka Maddie? - tym razem zapytał Max.
- Moja siostra. - odpowiedziała. - Jest w domu. Przecież poradzę sobie przenieść cukier. - pokazała mu szklankę. Nathan zaczął się rozglądać. Nagle podbiegł do pułki i złapał kartkę wraz z dlugopisem. Napisał coś na niej i podał Meg.
- Daj to Maddie. - powiedział i uśmiechnął się. - Niech zadzwoni lub napisze. - dodał.
Młody dziwnie się zachowuje. Rano: smutny. Wychodzi: smutny. Wraca: szczęśliwy. Rozmawiam z nim: znów smutny. Przychodzi Meg, a ten daje jej swój numer i prosi, żeby dała swojej siostrze. Wiem! Musiał je dziś poznać. Tak, to wyjaśnia jego zachowanie.
Z myślenia wyrwał mnie dźwięk zamykanych drzwi. Dopiero teraz, uświadomiłem sobie, że Megan opuściła nasz dom.

MEGAN

Wyszłam z domu The Wanted, spoglądając na karteczkę, którą wręczył mi Nathan. Dać czy nie? Oto jest pytanie. Jakbym nie dała, to bym była glupia siostrą, ale jakbym dała to byłabym glupia nie zapisisujać sobie jego numeru. Hm? Zapiszę i dam. Jam dobra siostra :D
Zanim weszlam do domu, postawilam szklankę na murku i wyjelam telefon. Zapisałam numer, a potem biarac najpierw szklankę, weszlam do domu. Ściągnęłam z siebie kurtkę oraz buty i weszlam w głąb domu. Cukier podałam mamie. - Dzięki, slonko. - podziękowała mi.
- Nie ma sprawy. - odpowiedzialam.i udalam się na górę.
Po drodze zajrzałam do pokoju Maddie. Dałam jej karteczkę, a ona spojrzała na mnie z pytającym wzrokiem.
- Po co mi to? - zapytała patrząc na białą kartkę.
- Nathan dał. Powiedział żebyś zadzwoniła lub napisała. - oparłam się o biurko stojące w jej pokoju. - Jak nie chcesz to ja mogę wziasc za ciebie. - zasmialam się.
- Nie trzeba. - odparła.
- Ym, idę. - poinformowalam ją i wyszłam. Poszłam do swojego pokoju. Odpalilam laptopa i zaczelam przeglądać internet.

MADDIE

On do reszty oszalał. Przecież wie, że nie napisze a tym bardziej nie zadzwonie! A poztym, myślałam, że nie szuka wrażeń po ostatnich wydarzeniach. A może... Nie. Nie będę nigdzie dzwonić!
Podeszlam do szafki nocnej i wzięłam telefon. Spojrzałam na niego, a potem na kartkę.
- Tylko zapiszę. - powiedzialam do siebie i zrobiłam tak jak chciałam. Położyłam telefon na łóżku, a karteczkę schowałam do jakiegoś zeszytu.
Jutro do szkoły. Nie poradzę sobie. Napewno nie. To zbyt wiele. Ale nie myslmy negatywnie. Myśl pozytywnie. To wyjdzie na dobre.
Starając się nie myśleć o tym Położyłam się spać, że sluchawkami.

Następnego dnia, ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Zaspana wyciagnelam rękę i wyłączyłam go. Wzięłam telefon i spojrzałam na zegarek. 6:30.
Niezadowolona wstałam z łóżka i podeszlam do szafy. Wyciągnęłam z niej pierwsze, lepsze ciuchy i udałam się do łazienki. Ubralam się i zabrałam się za wlosy. Spielam je w luznego koka. Umylam twarz i zęby. Gotowa wyszłam. Poscielilam łóżko, zapakowalam się i zeszlam na dół. Na schodach spotkałam Meg. Razem udalysmy się do kuchni.
Przywitalismy się i zaczelismy jeść.
- Zaprowadzicie dziś Paula do przedszkola. - oznajmiła mama. - Tata idzie do pracy, a ja muszę załatwić kilka spraw.
- Dobrze. - zgodzilysmy się bez żadnego " ale "
- Jakie sprawy? - zaczęła dopytywać się Megan.
- Ważne. - usmiechnela się moja mama.
- Dzięki, za informację. - powiedziała i wstała od stołu.
Szybko zjadłam swoje śniadanie i zanioslam je do kuchni.
- Idziemy? - zapytała się mnie Meg. Odpowiedziałam jej kiwnieciem głowy. Ubralysmy się, a mama Paula. Tata, natomaist wyszedł wcześniej niż my.
- Uważajcie na siebie. - pożegnała się mama. - Pa. - ucałowała mnie i moje rodzeństwo w czoło. Megan wywróciła oczami.
- Pa. - złapałam torbę i przezucilam ją sobie przez ramię. Wyszliśmy z domu. Po niecałych 15 minutach byłyśmy w przedszkolu. Zaprowadzilysmy Paula i poszlysmy do szkoły. Z tamtad było blisko. Raz, dwa i byłyśmy na miejscu. Megan poszła w swoją stronę, a w swoją. Poszłam do szatni i ściągnęłam kurtkę oraz buty. Zmieniłam je na czerwone converse. Kiedy wychodzilam, do szatni wszedł chlopak. Niby nic wielkiego, ale...
- Hej! - przywitał się.
- Ym, czesc. - odpowiedzialam i usmiechnelam się.
- Ty jesteś ta nowa, tak? - zapytał ściągając kurtkę.
- Tak. - złapałam torbę i chciałam już wychodzić, ale chlopak mnie zatrzymał.
- Będziemy chodzic razem do klasy. - powiedział, a ja usmiechnelam się. - Jestem Avan. - przedstawił się.
- Maddie.
- Fajnie. Idziesz? - zapytał wychodząc z szatni.
- Tak. - ruszyłam za nim.
- Ta szkoła wcale nie jest taka zła ją się wydaje. - zaczął wykład xD - Musisz tylko uważać na jedną osobę i jej elitę. - dodał i zatrzymał się pod salą. Podejrzewam, że tam mamy lekcje.
- Na kogo?
- Na nią. - pokazał dziewczynę, która przechodziła obok nas.
- Matko...
- Właśnie. - zadzwonił dzwonek. Przyszła pani i wpuściła nas do sali. Zaczęła się lekcja. Ja siedziałam ma samym końcu od okna. Pani Tecka, swoją drogą beka z naswiska xD, mówiła coś o jakimś prawie. Nie wiedziałam o co chodzi, bo była to fizyka. No, cóż mam czas na przemyslenia.
Podsumuwujac początek dnia w szkole. Mam już kumpla, wiem na kogo uważać i tyle. Eh, dalej nie jestem przekonana czy dam sobie radę.
Aby nie myśleć o tym, postanowilam jednak napisać do Nathana. Wyciągnęłam telefon i znalazłam go w kontaktach. Tylko co teraz napisać?
" No witaj ^^ Co tam? ;D " - wystukalam na klawiaturze pierwsze co wpadło mi do głowy. Schowałam telefon do piornika i czekałam na odpowiedź. Nie zajęło to dużo czasu.
" Wiedziałem, że napiszesz :P Jakoś leci, a u ciebie? :D "
JA: Jesteś zbyt pewny siebie ;P Siedzę w szkole :/
NATHAN: I piszesz na lekcji? Nie ładnie ;D
JA: Oj tam, oj tam :D
NATHAN: Masz ochotę na kawę? ^^
JA: Hm, no nie wiem. :o
NATHAN: Ale ja wiem, że masz :D
I takim oto sposobem zleciala mi lekcja. Umowilam się z Nathanem, że przyjdzie po mnie po lekcjach. Tylko muszę jeszcze mamę poinformować.

Lekcje minęły mi szybko. Często rozmawiałam z Avanem. Przedstwił mi także swoich przyjaciół. Świetnie się z nimi dogadywalam. Nie było aż tak źle. Jednak to co dobre, szybko się kończy.
Wychodząc z klasy wpadlam na tą dziewczynę, przed którą ostrzegał mnie Avan. Miała ze sobą otwartą butelkę z piciem i wszystko się na nią wylało. Zaczęłam ją przepraszać, ale ona dalej robiła wielkie halo. Przecież każdemu może się to.zadzyc.
- Zrobiłas to specjalnie! - krzyczała.
- Tak, wiesz. Specjalnie na ciebie wpadlam. - wkurzylam się. Ona spokrzala się na mnie z miną " Lepiej zejdź mi z oczu, jeśli chcesz żyć ". W pewnej chwili podbiegł do nas Avan. Ona zaczęła mu opowiadać jak to nie było ._.
- Ja szlam spokojnie, a ta się na mnie rzuciła i wylała na mnie picie.
- Dobrze wiem, że tak nie było. - na słowa Avana usmiechnelam się. - Nie jestes z cukru, nie rozpuscisz się. - dodał. - Chodź. - powiedział do mnie i razem poszlismy do szatni.
- Teraz widzisz jaka ona jest.
- Wiem. I dziękuje, że mi pomogleś.
- Drobiazg. - uśmiechnął się.
- Ja będę już szła, bo kolega na mnie czeka. - oznajmiłam i wychodzilam już z szatni, ale on znów mnie zatrzymał.
- Kolega? - usniusł brew.
- Tak, kolega. - zasmialam się. - Do zobaczenia.
- Pa.
Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam opierajacego się o mutek, Natha. Podeszlam do niego i przywitalam.
- Hej! - odpowiedzial mi. - Idziemy? - odpowiedzialam mu kiwnieciem głową. Ruszyliśmy w stronę kawiarnii. Rozmawialismy ze sobą, jakbyśmy znali się od małego. Nath więcej opowiedział mi o Ann i jego życiu. Ja również przedstawilam swoją historię. Może nie była taka ciekawa jak jego, ale ważne, że podtrzymywalismy rozmowę.
Doszlismy do kawiarnii. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca. Kelnerka podała nam karty i odeszła.
- Bierz co chcesz, ja stawiam. - powiedział, nie odrywajac wzroku od karty.
- O, nie. Co to, to nie. - wypalilam po polsku, z przyzwyczajenia. Chłopak spojrzał się na mnie, ze zdziwioną miną. - To znaczy, ja zapłacę za siebie.
- Ale to ja cię zaprosiłem.
- Bo sobie stąd pójdę. - zamilkł Siedzielismy jeszcze tam długo. Po powrocie do domu wzięłam się za lekcje, wspominając dzisiejszy dzień. Mogę go zaliczyć do tabeli z napisem " Dobre " ***** Udało się xD

5 komentarzy:

  1. awww, udało się umówili się. ^^
    next next.
    świetny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. boski, boski i jeszcze raz boskiii! ;)
    Jak już mówiłam to jest mój ukochany blog o TW ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuuu....kawiarnia .uuuuuu...^^
    Pisz szybko nexta.

    zapraszam do mnie :
    http://opowiadanietw.blogspot.com/
    http://nazawszestoryoftw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe opowiadanie! Czytałam jednym tchem. Masz bardzo ładny, książkowy styl, przez co bardzo przyjemnie się czytało. Pomysł bardzo fajny, podoba mi się, jak wykreowałaś postacie chłopaków, są tacy... prawdziwi. No i rozdziały są zabawne i błyskotliwe, a to bardzo lubię. Beka z nazwiska? Rozwaliło mnie to. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za wyrażenie, ale rozdział był zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń