TOM
Byliśmy u Jayne, dowiedzieć się co z jutrzejszym wywiadem. ODWOŁANY! Babka, która miała z nami go przeprowadzić rozchorowała się.
- Wywiadu nie będzie, ale występ tak. - oznajmiła nasza menadżerka. - Razem z Johnem przyjedziemy po was o 10, bo o 12 macie być na miejscu. - dodała. John to nasz kierowca.
- Yhm, okej. To my już będziemy się zbierać. - Max pokazał rząd swoich, niekoniecznie, białych zębów xD
- Tylko powiedzcie Nathanowi. - powiedziała Jayne na wyjściu.
- O ile nie zapomnimy. - zaśmiał się Jay.
- A tak właściwie to czemu go nie ma? - zwróciła się do mnie.
- Nie wiem. - wzruszyłem ramionami.
- Oby nic się nie stało.
- To duży chłopiec. - powiedziałem i wszyscy wybuchlismy śmiechem. - Dobra. Do jutra! - pożegnałem się, a za mną cała reszta. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu. Tam zastaliśmy wielkie zamieszanie.
- Co jest? - zapytał Max, ale olaliśmy go. Zatrzymał się pod naszym domem i wysiedliśmy z samochodu. - Ja i Siva zapytamy się co się stało, a wy idźcie do domu i poszukajcie Nathana. - dodał. Rozdzieliliśmy się. Normalnie jak w Scooby Doo :o Dobra, to nie jest dobry moment na żarty...
Razem z Jayem weszliśmy do domu. Nikogo nie było. Nawet Avy.
- Ja pójdę na gorę ty poszukaj tu. - oznajmił Jay i wbiegł po schodach. Zacząłem się rozglądać. Pusto! Gdzie oni są? Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłem się i zobaczyłem Avę.
- Gdzie Nathan? - zapytałem, a ta wzruszyła ramionami.
- Wyszedł z domu, a potem nie wrócił.
- A co się tam stało? - dołączył do nas Jay.
- Dziewczyna z sąsiedniego domu wpadła pod samochód. - razem z Jayem spojrzeliśmy na siebie.
- Już wiem gdzie on jest! - krzyknąłem i ruszyłem w stronę drzwi.
Wybiegliśmy z domu. Po drodze wpadliśmy na Sivę i Maxa. Bez słowa wpakowaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy. Max nie zważając na znaki i inne samochody, pędził jak nie wiem co. Po kilku minutach byliśmy pod szpitalem. Wybiegliśmy z samochodu, a po chwili byliśmy już w budynku. Po schodach na górę, dobiegliśmy do recepcji. Tam podszedłem do kobiety siedzącej za biurkiem i powiedziałem:
- Czy w ostatnim czasie trafił ktoś do was o nazwisku Curtis? Ktoś z wypadku?
- Nie mogę udzielić panu takiej informacji. - odpowiedziała blondynka.
- Do jasnej cholery , to po co tu pani jest?! - zbyt szybko wybuchłem.
- Spokojnie. Kim pan jest?
- Tom Parker. - odpowiedziałem.
- Dużo mi to mówi. - prychnęła. - A kim pan jest dla tej osoby?
- Bratem. - odpowiedziałem bez zastanowienia.
- O innym nazwisku?
- Niech pani mi powie!
- Dobrze. Madeleine leży w sali 216 , ale nie można do niej wchodzić.
- Dziękuje. - odszedłem. Razem z chłopakami poszliśmy pod tą sale. Naszym oczom ukazał się Nath wpatrujący się w szybę, za którą leżała Maddie. Nigdzie jednak nie było Magan. Nagle usłysZałem głos. Głos Megan. Jednak tu jest.
- Co wy tu robicie? - zapytała. W tym samym czasie w naszą stronę odwrócił się Nath. Powtórzył pytanie Meg.
- Jutro nie ma wywiadu. - zaczął Max.
- To dobrze. - Nathan usiadł na krzesło.
- Ale i tak tam jedziemy. - dodał Jay po chwili.
- Po co? - wzrok Natha powędrował na mnie. Zacząłem mu mówić co i jak. Westchnął gdy skończyłem.
Po 20 byliśmy już w domu. W czasie naszego pobytu w szpitalu Maddie obudziła się. Megan płakała ze szczęścia, a my cieszyliśmy się jak głupki. Maddie nie była aż tak bardzo osłabiona. Humor jej dopisywał jak nigdy. Jedno mnie zastanawia, a jeszcze jedno dziwi. Czemu Maddie tak szybko się obudziła? Nie powiem, cieszę się, ale jest to dla mnie.dziwne. Myślałem, że będzie spać z dobre trzy dni, a tu kilka godzin po wypadku się budzi. Cud!
A zastanawiam się nad tym, czy lekarz przypadkiem czegoś nie ukrywa. Mam wrażenie, że coś jest nie tak. A może się mylę? Przecież nie może niczego ukrywać, tak? Uh, za dużo myślę. Hahahaha, jak ja myślę, to Max nie jest moją żoną -,-
Z rozmyśleń wyrwał mnie Siva, który rzucił we mnie popcornem.
- Mówi się coś! - krzyknął w moją stronę.
- Co?!
- Chcesz majoneza? - zaśmiał się.
- MAJONEZ!!! - rzuciłem się w stronę chleba. Wziąłem cztery kromki i posmarowałem je majonezem. Oczywiście musiałem się ubrudzic. Chłopaki zrobili mi zdjęcie, a po chwili było ono już na TT.
- Jaa sięę zbieeraam spaać. - powiedział przedłużając Jay.
- Okej. Kolorowych! - krzyknął Nath.
Zabalowliśmy do 3 w nocy :o A to dziwne :D
Rano wszyscy byliśmy nie przytomni. Wstaliśmy przed 10. Spotkaliśmy się w kuchni. W tym samym czasie sporzeliśmy na zegarek.
- Kurwa! - wszyscy nagle się orzywiliśmy. Mieliśmy niecałe 20 minut na wyszykowanie się. Szybko pobieglismy na górę i zaczęliśmy się szykować. Punktualnie o 10 byliśmy gotowi.
- Ej, a gdzie Ava? - zapytał Nath.
- A co? - Jay poruszył brwiami.
- A to, że jej nie ma matole!
- Ehe, tak się o nią martwisz?
- A w zęby chcesz?
Jay podniósł ręce w geście poddania.
- NAATHAAN !!! - usłyszeliśmy wołanie na górze.
- No i się twoja miłość znalazła. - dalej dogryzał mu Jay. Za co dostał ode mnie w tył głowy.
NATHAN
Niechętnie poszedłem na górę. Zapukałem do pokoju Avy. Usłyszałem " proszę " więc wszedłem.
- Co jest? - zapytałem wchodząc.
- Boli. - odpowiedziała.
- Co cię boli?
- Głowa, brzuch, gardło i...
- A jak mnie wolałaś to nie bolało? - zapytałem. - Chodź tu. - gestem ręki zawołałem ją. Przyłożyłem rękę do jej czoła. - Gorączka. - westchnąłem. - Czekaj. - udałem się do łazienki. Stamtąd wyciągnąłem termometr. Wróciłem do pokoju. Podałem Avie go, a sam usiadłem na łóżku. Dziewczyna zmierzyła sobie gorączkę. Usiadła obok mnie.
- I co z nią? - zapytała po chwili.
- Z kim? - spojrzałem na nią.
- Z tą co wpadła pod samochód.
- W porządku.
- Nie lubisz mnie?
- Skąd takie pytanie? Po czym tam sądzisz?
- Po twoim zachowaniu. - spojrzała na mnie.
- Nie prawda. - odpowiedziałem. - Termometr.
- 38.7 - westchnela. - Bywa. Więc... Czemu mnie nie lubisz?
- Lubię cię.
- Jakoś tego nie widzę! - krzyknęła.
- O co ci chodzi? - wstałem.
- O gówno!
- Słuchaj nie wiem co tak nagle zmieniłaś nastawienie i czemu cię przyjęliśmy pod dach! Tak naprawdę nie chcę cię tu.
- Ha! Skoro nie chcesz to czemu mnie nie wyrzucisz, hę ?!
Zamilkłem.
- Zgodziłem się, bo Jessica mnie prosiła. - walnąłem w szafę.
- Kim jest dla ciebie ta cała Maddie i ta druga?
- Ta druga ma imię!
- Nie interesuje mnie to! Powiedz mi kim dla ciebie są! - zbliżyła się do mnie. Staliśmy twarzą w twarz. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie twoja sprawa. - powiedziałem przez zęby.
- Właśnie, że moja.
- Nie twoja. - wyszedłem z pokoju. Zbiegłem na dół. Tam czekała już Jayne.
- Co jest, młody? - Max podszedł do mnie.
- Nic. - odpowiedziałem. - Jedziemy? - wszyscy równo pokiwali głowami. Weszliśmy do domu. Droga zajęła nam mniej niż 40 minut. Na miejscu przygotowali nas do występu. Mieliśmy wejść o 12:00. Rozpoczynamy program! Ten zaszczyt ^^
Przed wejściem na scenę poszedłem do bufetu coś zjeść. Kupiłem sobie batona. Zajadajac się wróciłem do reszty.
THE SUN GOES DOWN THE STARS COME OUT.
Max zaczął śpiewać. Potem ja :D W czasie refrenu i reszty piosenki lataliśmy po widowni. Nie obyło się bez kilku " tulimy " .
Po GYC nadszedł czas na CTS. I znowu to samo. Muszę przyznać, że ten występ poprawił mi humor. KOCHAM SWOICH FANÓW!
_____________________________________________________
Taki krótki 13 :D przepraszam, ale wena mnie opuściła -,- I jeszcze powrót do szkoły -,- RATUNKU!
No ale ten tego... Dziękuje za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem <3
Chyba tyle... :o
8 kom = nowy rozdział ;)
kocham was <3