Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 14

MEGAN
Od wypadku minął równy tydzień. Maddie trzyma się świetnie! Codziennie ją odwiedzałam. A jutro już wychodzi.
Dzisiaj jedząc śniadanie, zapytałam się mamy o powrót do Polski.
- Nie wracamy. Ciocia pozwoliła nam u siebie zamieszkać. - odpowiedziała mi.
- A co z rozwodem? Przecież musisz być.
- Tak wiem. Dlatego ja wylecę na kilka dni, a potem wrócę. - wzruszyła ramionami.
- Mamo, mamo, mamo! - Paul wpadł do kuchni z krzykiem.
- Co się stało? - wtulił się w mamę.
- Potwór jest w moim pokoju. - zasłonił twarz dłońmi. Wywróciłam oczami.
- Pójdę zobaczyć. Idziesz ze mną, Paul? - zaśmiałam się. Paul pokiwał głową na " nie ". - A powiesz mi gdzie jest ten potwór?
- Za szafą. - odpowiedział.
- Co ty robiłeś za szafą? - spytała się mama, a ja zaśmiałam.
- Szukałem mojego samochodu. - odpowiedział.
Poszłam na górę. Weszłam do pokoju brata. Rozejrzałam się. Zajrzałam za szafę. Nic tam nie było. " Wyszłam " z szafy. Spojrzałam na ścinę, a tam... Pająk :o Ogromny! Złapałam pierwszą lepszą rzeczy i zabiłam go. I'm SuperWoman ^^ Dumna wyszłam z pokoju.
- Juuż!!! - krzyknęłam i skierowałam się do swojego królestwa. Stamtąd wzięłam torbę. Przełożyłam ją przez ramię i zbiegłam po schodach. Z kuchni wzięłam jabłko. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Szłam wolnym krokiem. Wcale nie spieszyło mi się do szkoły. Wcale, a wcale.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałam.
- Halo?
- Megan, jesteś w domu? - usłyszałam w słuchawce głos Mad.
- Em, nie. A co? - zapytałam zdziwiona.
- Bo mnie właśnie wyganiają ze szpitala.
- Jak to? - zatrzymałam się.
- No tak to! Siedzę na korytarzu, bo już mnie wypisali.
- Ee, to czekaj. Skoczę po... Maxa? - zapytałam się siebie, kiedy zobaczyłam znany mi samochod, a w nim mojego sąsiada. - Czekaj na mnie! - rozłączyłam się i zaczęłam biec za samochodem. Po drodze dzwoniłam do Maxa. Odebrał.
- Maximilianie George, możesz się cofnąć? - zapytałam.
- Co?
- Jedziesz samochodem, cofnij się, bo nie mam siły cię gonić. - w tej chwili usłyszałam pisk opon. Po chwili Max był już koło mnie. - Szybki jesteś. - zaśmiałam się.
- A więc? Po co miałem się cofnąć? - uśmiechnął się.
- Jedziemy do szpitala. - oznajmiłam.
- Czemu?
- Maddie już wychodzi.
- Ale miała jutro zostać wypisana. - zdziwił się.
- Tak wiem, ale najwidoczniej wypuścili ją wcześniej.
- Czyli kierunek szpital?
- Tak. - zaśmiałam się.
Max ruszył. Jechaliśmy dość szybko, dopóki nie stanęliśmy w korku. Oparłam głowę o zagłówek.
- A czy ty nie powinnaś być w szkole? - zapytał po chwili Max.
- Ee, nie. - odpowiedziałam szybko.
- Ehe. Nie ładnie to tak na wagary chodzić.
- Teraz Maddie jest ważniejsza niż szkoła. - wypięłam mu język.
Dojechaliśmy do szpitala. Na korytarzu siedziała Mad. Podeszliśmy do niej. Max wyściskał ją jakby nie widział jej z 10 lat, a wczoraj przecież tu był.
- Jedziemy? Chcę już do domu. - Maddie zaczęła marudzić.
- Ej, co ty taka? - zatrzymałam ją, kiedy ruszała w stronę wyjścia.
- A jaka mam być? Puść mnie. - wyrwała mi się. Spojrzałam się na Maxa. On stał z otwartą buzią i nie wiedział co powiedzieć. Poszliśmy za nią. Wsiedliśmy do samochodu. Całą drogę do domu się nie odzywaliśmy, tylko ja z Maxem spoglądaliśmy na siebie.
Gdy dojechaliśmy, naszym oczom ukazał się Tom latający w samych bokserkach, a za nim Jay - ubrany - ze spodniami i koszulką Toma. Albo na odwrót xD Zaśmiałam się pod nosem. Kiedy odwróciłam się w stronę Mad, jej tam nie było. Pewnie poszła już do domu, pomyślałam. Zastanawiam się, co ją ugryzło, że tak się zachowuje. Ewidentnie widać, że nie ma humoru. Tylko dlaczego?
Pożegnałam się z Maxem i podziękowałam mu. Potem skierowałam się do domu. Zobaczyłam, że pod drzwiami siedzi Maddie.
- Nie ma nikogo. - powiedziała, kiedy podeszłam.
- To będziemy tu siedzieć. - oparłam się o ścianę.
- O nie, ja idę do chłopaków. A ty lepiej idź do szkoły. - Maddie wyszczerzyła się i poszła do chłopaków. Westchnęłam. Usiadłam na schodach. Głowę oparłam o ręce. Co tej dziewczynie odbiło?! Nigdy się tak nie zachowywała.
- Meg? Nie idziesz do szkoły? - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. To był Noah. Szedł razem z Ronnie.
- Nie mam ochoty. - odparłam i podeszłam do nich.
- Ej, co się stało? - dziewczyna puściła rękę Noah i podeszła do mnie.
- Eh, Maddie wyszła dziś ze szpitala. - powiedziałam wkońcu.
- To chyba dobrze. - zdziwił się Noah.
- Może byłoby dobrze, gdyby nie zachowywała się jak nie wiem co. - założyłam ręce na krzyż.
- To znaczy? - dopytywała się Ronnie.
- No a jak można się dziwnie zachowywać? Wiecie co? Chodźmy już. - ruszyłam, a oni za mną.
Szliśmy wolnym krokiem, nie rozmawiając. Kopałam jakiś kamyk. W pewnej chwili dostała nim jakaś babka.
- Przepraszam. - wymamrotałam. Nagle skojarzyłam kto to jest. This is moja babka od matmy -,- Tylko tego brakowało. Przeprosiłam jeszcze raz i uciekłam.
W szkole jak to w szkole. Nudy. Zarobiłam dziś dwie jedynki. Nie miałam ochoty wracać do domu. Wiedziałam, że będę musiała znosić humorki Maddie. Dlatego poszłam do Ronnie. A z nami Noah.
U niej nikogo nie było. Wlaczylismy telewizor. Razem z Ronnie poszłam do kuchni przygotować coś do jedzenia, s Noah został w salonie.
Podczas przygotowywania, nie rozmawialiśmy. Jednak kiedy Ronnie powiedziała mi coś, czego nie chciałabym usłyszeć, rozgadalysmy się.
- I nie wiem co mam zrobić. Nie kocham już go, ale nie chcę go skrzywdzić. - westchnęła.
- Czekaj, czekaj. Ile to już trwa? - zapytałam.
- Co trwa?
- To twoje " nie kochanie ".
- Miesiąc. - odpowiedziała.
- Co?! Na twoi  miejscu nie ukrywałabym tego, tylko powiedziala mu. Zostawię was. Pogadacie sobie. - wyszłam z kuchni. Pożegnałam się z Noah i wyszłam.
Nie wiedziałam gdzie mam iść. Poszłam więc do najbliższego centrum.

MADDIE

Dalej nie wierzę, że jestem chora. I nie chora, że kaszelek i katarek. Poważnie chora! Mogę umrzeć, a nie chcę tego. Przez tyle lat żyłam w nieświadomości, a teraz? Teraz kiedy dowiedziałam się, że jestem chora, moje życie nabrało szarych barw. Mogłam zginąć pod kołami tego samochodu. Ale Bóg chciał inaczej. Dał mi życie, a wraz z nim chorobę. Tężec. Kto to wymyślił?! Czemu to akurat mnie się przytrafiło? Życie jest do bani... Teraz będę korzystać z życia, dopóki nie opuszczę tego świata.
Moje rozmyślania przerwałam, kiedy doszłam do domu chłopaków. Zapukałam i czekałam aż ktoś mi otworzy. Tak się stało. W drzwiach zobaczyłam Avę. Tylko tego brakowało, pomyślałam.
- Już cię wypuścili z psychiatryka? - zaśmiała się.
- Możesz mnie wpuścić. - starałam się nie zwracac uwagi na docinki z jej strony.
- Po co?
- Bo chcę. - chciałam się przecisnąć, ale ta nie pozwoliła mi.
- To, że chcesz nie znaczy, że możesz. - w tym samym czasie, za jej plecami dostrzegłam, bardzo dobrze znane mi loczki. Uśmiechnęłam się i zawołałam Jaya. Od razu do nas podszedł. Opieprzył Avę, a mnie wpuścił do środka. Przywitaliśmy się. Potem chłopak zaczął się mnie wypytywać, czemu jestem tak wcześnie. Powiedziałam mu wszystko. Nie wspomniałam mu o chorobie. Nie mam zamiaru nikomu mówić.
- Maddie? - usłyszałam za sobą głos Nathana, a po chwili byłam już w jego ramionach. - Co ty tu robisz tak wcześnie? Myślałem, że jeszcze zostajesz.
- Ale się zmieniło. - uśmiechnęłam się i oderwałam od chłopaka.
- Dobra, to wy tu sobie gadu gadu, a ja lecę. - wtrącił się Jay.
- Gdzie idziesz? - zapytałam się go.
- Do kumpla. Musimy coś załatwić. - puścił mi oczko. - Do zobaczenia. - wyszedł z domu.
- Chcesz coś do picia? - zapytał Nath.
- Ym, chyba nie. - zaśmiałam się. Chłopak poszedł do kuchni, a ja za nim.
- Ja i tak ci zrobię. Herbata czy kawa?
- Herbata. - uśmiechnęłam się. Niedługo po nas w kuchni zjawiła się Ava. Mój uśmiech od razu znikł. Na szczęście długo w kuchni nie zabalowała, bo też musiała gdzieś iść. To i lepiej dla mnie. Nie przepadam za tą dziewczyną. Ona za mną też. Wydaje się być fałszywa. I zapewne taka jest. Ale co ja się będę nią przejmować? Mam inne problemy. Właśnie... Inne.
Mam ochotę powiedzieć Nathanowi o tym, ale z drugiej strony nie chcę go martwić. Nie chcę aby się mną przejmował. Może z czasem się dowie? Na razie zatrzymam to tylko dla siebie. Nie powiem nawet mamie. Nikomu.
Lekarz zgodził się, abym sama powiedziała o tym rodzinie.
Nagle coś zarwało mnie w szyi. Pisnęłam z bólu. Nathan natychmiast podbiegł do mnie.
- Co się dzieje? - zapytał przerażony.
- Nic takiego. Zwykły skurcz. - sztucznie się uśmiechnęłam. - Zawsze tak mam.
- Maddie, jak coś się dzieje to powiedz mi. - spojrzał na mnie tymi swoimi tęczówkami.
- Nic się nie dzieje, Nath.
- Yhm. Wiesz, że teraz musisz na siebie uważać?
- Nathan, nie jestem dzieckiem. - zaśmiałam się.
- Tak wiem. - spuścił głowę. - Nawet nie wiesz jak ja się o ciebie martwiłem jak byłaś w szpitalu. - dodał.
- Ale już mnie tam nie ma. Jestem teraz z wami. Z tobą. Wszystko już jest dobrze. - uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieję.
Nie chciałam go okłamywać, ale musiałam. Nie powinien przejmować się mną.

____________________________

Nie wypowiadam się ; x Gorszego nie było... A nie. Były. :D
Mały problem z wybraniem choroby xD Dzięki Julia za pomoc :D Nie wpadłabym na to ^^
Dziękuje wam za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem ♥ Nie wierzę, że czytacie te moje wypociny ;) I nie wierzę, że wam się podobają :P
Kolejną rzeczą jest zmiana wyglądu ^^ Będę musiała coś wymyślić, bo nie mam pojęcia jak blog ma wyglądać. :c Może jeszcze dzisiaj mi się to uda, ale nie wiem czy wyjdzie mi to na dobre. Może ktoś mi podpowie jak blog ma wyglądać? Byłabym wam ogromnie wdzięczna, bo jak wcześniej wspomniałam, ja nie mam pojęcia :c
Ale trzeba żyć dalej :D Wprowadzamy nową zasadę? 10 komentarzy = Nowy rozdział? ^^ Taka mi się wydaje lepsza :D
I tak jak zwykle... Jak są błędy to przepraszam. Część pisana była na telefonie, a część na komputerze ;)


Nie będę was już dłużej zanudzać :3 Do napisania ♥

12 komentarzy:

  1. Przeczytane. Jak zwykle fantastyczne, ale inaczej wyobrażałam sobie przebieg sytuacji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo myslalam ze rozwinie sie watek nathana i maddie a tu bum choroba
    zaskoczylas mnie i to bardzo .
    Rozdzial swietny wiec pisz szybko nexta ;)
    weny !
    /Kika

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)
    Błagam, powiedz mi, że Maddie jednak nic nie jest, błąd lekarzy czy coś w tym stylu ;)
    Ona musi być z Nathanem, tego się trzymajmy ;)
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja ta Ave zgniote i bd z niej Ava kwaśne jabłko ;P
    Ja ci mówię że Nejfan Sajks jest bogiem uświadom to sobie i ją uleczy zacnymi łapkami :D
    Hahaha dobra wali mi kapeczkę :)
    Ja chcę nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Mo, bardzo podoba mi się ten blog. Nie przepadam za Avą, jest strasznie wredna. Myślę, że Maddie powinna komuś powiedzieć o swojej chorobie.
    Zapraszam do mnie na rozdział 10 :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie rozdział! Doczekałam się!
    Ava wystarczyło że pojawiła się na chwilkę i już mi krew zepsuła. Dobrze, że Maddie wyszła ze szpitala, ale niepokoję się o nią. Mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
    Och, no i nie zabrakło humoru ze strony Toma i Jaya :D
    Szkoda, że tak krótko, ale czekam na ciąg dalszy, oby dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na kolejny obyś szybko nie skończyła pisać bo blog naprawdę ciekawy. Mam nadzieję że Maddie wyzdrowieje i będzie wszystko OK :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział życzę Maddie szybkiego powrotu do zdrowia :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny...tylko mnie martwi choroba Maddie :( :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. postanowiłam, że jednak będę dodawała komy, najlepsze jest to, że pierwszy rozdział zaczęłam czytać w szkole/Asia
    P.s. Ale raczej się wyleczy, bo ona ma mało drażliwą chorobę

    OdpowiedzUsuń