Maddie
- Mad, jesteśmy przyjaciółmi. Mogłaś mi powiedzieć. - Spojrzał na mnie.
- Ale tego nie zrobiłam. - Znów od niego odeszłam. - Nathan...
- Tak?
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz. - odwróciłam się w jego stronę. Westchnął.
- Dobrze. Skoro chcesz... - Powiedział po chwili. - Ale masz mi mówić o wszystkim! -odał.
- O wszystkim to może nie. - wypiełam mu język. On podbiegł do mnie. Złapał w tali, biorąc mnie przy tym na ręce. Zaczął kręcić się dookoła. Słychać było jego śmiech i mój krzyk.
- Puść mnie! - krzyczałam, a potem miałam napad śmiechu.
- Puszczę jeśli powiesz, że będziesz mi mówić o wszystkim. - zaśmiał się.
- Dobra, tylko mnie puść!
- Nie przekonało mnie to. - jednak pos
tawił mnie na ziemię. Kręciło mi się w głowie. Chwiałam się. Gdyby nie Nath, wywaliłam bym się.
- Łoo, siadaj lepiej. - zrobiłam jak kazał. Po chwili chłopak usiadł obok mnie. Było mi nie wygodnie siedząc, dlatego się położyłam. Nath zrobił tak samo.
Było ciepło. Bardzo ciepło. Wyprostowałam się. Następnie przeturlałam i wstałam. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Przestał się śmiać. Podeszłam do niego i usiadłam na nim, bokiem.
- Masz miękki brzuch. - zaśmiałam się.
- Jaki miękki. Tam jest kaloryfer! Nie widzisz tego? - zrzucił mnie z siebie. Potem z leżącego stał się siedzącym Nathanem. A na końcu podciągnał swoją koszulkę i pokazał mi swój " kaloryfer ".
- Kaloryfer, widzisz. - poklepał się po brzuchu.
- Taak, wielki. - zaśmiałam się.
- Ej! - krzyknął. - Obrażam się. - odwrócił się do mnie tyłem.
- Ojejciu, a może masz ochotę na shake? - nachyliałam się nad nim.
- Ale ty stawiasz. - wypiął mi język.
- Nie mam kasy. - oburzyłam się.
- Przecież żartuje. - wstał i cmoknął mnie w policzek. Potem ruszył w stronę samochodu.
- Mam nadzieję, że żartujesz. - poszłam za nim.
Doszliśmy do miejsca gdzie stał samochód. Jednak nie było go tam. Spojrzelismy na siebie.
- Zostawiłem otwarty samochód. - Nath uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Brawo! I co teraz?
- Jak to co? Idziemy na piechotę. - oznajmił i ruszył.
- Poczekaj na mnie. - dogoniłam go.
Szliśmy ulicą dobrą godzinę, kiedy doszliśmy do restauracji, w której były shake. Weszliśmy do niej. Zamówiliśmy to co trzeba i zajęliśmy miejsce.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Zaraz wracam. - wstałam od stoliku i weszłam do łazienki.
- Hallo? - odebrałam.
- Córcia, gdzie jesteś? - usłyszałam głos mamy.
- Na mieście. - odpowiedziałam.
- Sama?!
- Nie, z Nathanem.
- Dobrze, wracajcie już. Musisz się spakować.
- Spakować?! Gdzie?! - krzyknęła, a babka, która właśnie weszła, spojrzała się na mnie dziwnie.
- Jutro przeprowadzamy się do cioci.
- Yhm, okej. Niedługo będę. - rozłączyłam się. Wróciłam do Natha. Akurat przynieśli nasze zamówienie.
- Idziemy? - zapytałam się go
- Tak. - odpowiedział i wstał. Po kilku minutach byliśmy już w domu. Po drodze powiedziałam mu o tym, że się przeprowadzam. Ani ja ani on nie byliśmy z tego zadowoleni. Naszczęście ciocia nie mieszka aż tak daleko od naszego poprzedniego domu. Ale zawsze jest ta odległość. Zresztą mogłam się tego spodziewać, że kiedyś mój bliski kontakt z chłopakami może urwać się na dalszy przez przeprowadzkę. Chodzi mi o kontakt mieszkaniowy xd Pożegnaliśmy się. Każdy udał się do swojego domu. Kiedy weszłam, w drzwiach od razu powitał mnie Paul. Powiedział, że mam się pakować, i że mama wróci późno. Ciekawe gdzie ona tak ostatnio znika na wieczór. Przecież nie poszła szukać pracy... A może kogoś sobie znalazła :o Albo po prostu załatwia sprawy. Tak też może być. Chyba... Wbiegłam na górę po schodach. Na nieszczęście po drodze złapał mnie mały skurcz nogi. Jednak weszłam na górę. Powoli, ale weszłam. Tam od razu wzięłam leki, bo już pora na nie. Potem zaczęłam się pakować. Powoli, wyszło mi 3 walizki, kilka pudeł i toreb. Tak jak zawsze. Jeszcze trzeba schować gdzieś leki. Najlepiej do torby, którą będę mieć cały czas przy sobie. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Rozejrzałam się po pokoju. To ostatnia noc tutaj. Nie chce się znów przeprowadzać. Jest mi tu dobrze. Polubiłam ten dom. No i naszych sąsiadów. Uśmiechnęłam się, kiedy przypomniałam sobie o naszym pierwszym wspólnym spotkaniu. O tym jak ratowałam Natha, przed chłopakami. O wygłapach w pizzerii. Najlepsze chwile w życiu. Gdyby nie ten wypadek i choroba, powiedziałbym, że mieszkanie tu to najlepszy wybór. Ba, co ja gadam! Walić wypadek i chorobę! Z nimi czy bez i tak tu jest najlepiej. Wyszłam z pokoju. W salonie zastałam moją siostrę. Oglądała jakiś film. Dosiadłam się do niej. Następnego dnia Z samego rana przyjechała ciocia wielką ciężarówką. No dobra, może i nie była to ciężarówka, ale coś wielkiego. Wsadzilismy do niego swoje rzeczy. Kiedy mieliśmy odjeżdżać, zobaczyliśmy samochód taty. Wyszedł z niego i szybkim krokiem podszedł do mamy. Zaczął ją przepraszać. Wywróciłam oczami. Nie chciałam tego słuchać, dlatego poszłam na chwilę do chłopaków. Zapukałam. Otworzył mi Max. -Maddie! Wchodź! - krzyknął i wpuścił mnie do środka. Tam przywitał się ze mną uściskiem. - Jak tam? Już jedziecie do domu twojej cioci? - zapytał po chwili. - Tak, zaraz będziemy jechać. - Odwiedźmy cię i zrobimy parapetówke u ciebie w pokoju. - zaśmiałam się, a on razem ze mną.- Gdzie reszta? - zaczęłam rozglądać się. - śpią. - odpowiedział. - Budzimy ich? - Ee, mi się nie chce. Ty ich obudź. - Leń. - wypięłam mu język i poszłam na górę. Nawet nie wiedziałam, który pokój jest kogo. Idziemy po kolei. Weszłam do pierwszego pokoju. Był to pokój Toma. Jaki bałagan. Cóż... W końcu to chłopak xd Podeszłam do jego łóżka. Spał jakoś dziwnie... Głowę miał tam gdzie powinny być nogi. Natomiast nogi miał na ścianie. Ręce miał złożone na krzyż na piersi. A jego usta były wykrzywione w uśmiech. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Nachylialam się nad nim i krzyknęłam: - POBUDKA! - Tom jak oszalały poderwał się z łóżka. Kiedy mnie zobaczył, zakrył się kołdrą. Zawstydzil się. Jednak po chwili przywitał się ze mną. Resztę obudziłam podobnie. Tak śmiesznie wyglądają jak są zaspani i nieogarnięci :D Wszyscy spotkaliśmy się na dole w salonie. Rozmawialiśmy krótko, bo musiałam już iść. - Do zobaczenia. - powiedziałam na pożegnanie i przytuliłam każdego po kolei. Kiedy wchodziłam, usłyszałam za sobą głos Avy. - Znowu ty? Mam cię już dość. Ile będziesz jeszcze tu przychodzić? - Tak, znowu ja. I znowu ty. Oh, naprawdę? To takie słodkie, też mam cię dość. Tyle ile będzie trzeba. - odpowiedziałam jej na każde zdanie. A ona? Zamknęła się. - Pa, chłopaki. - wyszłam z ich domu. Boże, jak ja nienawidzę tej Avy. Po co oni trzymają ją pod dachem? Na ich miejscu już dawno bym ją wywaliła. - Idziesz? - usłyszałam głos Meg. - Już idę, no. Nie widać? - podeszłam do nich o wsiadłam do samochodu. Droga nie zajęła nam długo. Okazało się, że zamiast chłopaków, to będziemy mieć blisko szkołę, do której chodzi syn i córka cioci. Lubię ich. Są naprawdę świetni! Niby są rodzeństwem, ale nie kłócą się. Przecież to jest niemożliwe! Dojechalismy na miejsce. Od razu przywitali nas Ross i Camila. Ross jest starszy od Meg o 2 lata, a Camila jest w moim wieku. To dziwne, że nie widziałam ich w szkole. Albo po prostu ich nie rozpoznałam, a oni mnie. Tak, mogło tak być. Weszliśmy do środka. Dom cioci był duży, pomimo, że miał tylko parter. Camila od razu zaprowdziła mnie do pokoju. Okazało się, że będę go dzielić razem z nią. Będzie się działo. Kuzykna pomogła mi się rozpakowć. Potem poszłyśmy do kuchni, aby zjeść małe co nieco. Tam siedział też Megan. A mama i ciocia rozmawiały w salonie. Nage przypomniałam sobie, że pod domem był tata. Z kanpką w buzi podeszłam do mamy i spytałam się co on chciał. - Chciał wrócić, bo ta cała jego Danielle zdradziła go. I to nie raz. Teraz jest sam. Stracił rodzinę i kochankę. - skończła mówić. - I dobrze mu tak. - podsumowałam. - Jutro już idziesz do szkoły, nie ma już laby. - Yhm, dobra. - westchnęłam. Wstałm i wróciłam do kuchnii. ______________________________________________ Tadam ^^ Jest rozdział :D Głupi, ale jaki[ś tam jest ;) pod oststnim było 9 komentarzy, a miało być 10 ;c No, cóż...I TAK WAS KOCHAM <3 Możliwe, że nie zrobił mi się podział na dialogi, gdyż coś mi się z bloggerem stało i nie chce mi odtegocić tego wszystkego -,- Także wszytsko może będzie jednym ciągiem .__. Bardzo was za to przepraszam ;c Jak zwykle też przepraszam za błędy, keżeli jakieś są. A tereaz to jest możliwe, bo piszę na tablecie. Nie będę was tu zamęczać, wiec już kończę ' przemowę ' ;d Proszę was o zostawienie po sobe śladu. Wystarczy nawet kropka ;) Do napisania <3
- Mad, jesteśmy przyjaciółmi. Mogłaś mi powiedzieć. - Spojrzał na mnie.
- Ale tego nie zrobiłam. - Znów od niego odeszłam. - Nathan...
- Tak?
- Obiecaj, że nikomu nie powiesz. - odwróciłam się w jego stronę. Westchnął.
- Dobrze. Skoro chcesz... - Powiedział po chwili. - Ale masz mi mówić o wszystkim! -odał.
- O wszystkim to może nie. - wypiełam mu język. On podbiegł do mnie. Złapał w tali, biorąc mnie przy tym na ręce. Zaczął kręcić się dookoła. Słychać było jego śmiech i mój krzyk.
- Puść mnie! - krzyczałam, a potem miałam napad śmiechu.
- Puszczę jeśli powiesz, że będziesz mi mówić o wszystkim. - zaśmiał się.
- Dobra, tylko mnie puść!
- Nie przekonało mnie to. - jednak pos
tawił mnie na ziemię. Kręciło mi się w głowie. Chwiałam się. Gdyby nie Nath, wywaliłam bym się.
- Łoo, siadaj lepiej. - zrobiłam jak kazał. Po chwili chłopak usiadł obok mnie. Było mi nie wygodnie siedząc, dlatego się położyłam. Nath zrobił tak samo.
Było ciepło. Bardzo ciepło. Wyprostowałam się. Następnie przeturlałam i wstałam. Chłopak zaczął się ze mnie śmiać. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Przestał się śmiać. Podeszłam do niego i usiadłam na nim, bokiem.
- Masz miękki brzuch. - zaśmiałam się.
- Jaki miękki. Tam jest kaloryfer! Nie widzisz tego? - zrzucił mnie z siebie. Potem z leżącego stał się siedzącym Nathanem. A na końcu podciągnał swoją koszulkę i pokazał mi swój " kaloryfer ".
- Kaloryfer, widzisz. - poklepał się po brzuchu.
- Taak, wielki. - zaśmiałam się.
- Ej! - krzyknął. - Obrażam się. - odwrócił się do mnie tyłem.
- Ojejciu, a może masz ochotę na shake? - nachyliałam się nad nim.
- Ale ty stawiasz. - wypiął mi język.
- Nie mam kasy. - oburzyłam się.
- Przecież żartuje. - wstał i cmoknął mnie w policzek. Potem ruszył w stronę samochodu.
- Mam nadzieję, że żartujesz. - poszłam za nim.
Doszliśmy do miejsca gdzie stał samochód. Jednak nie było go tam. Spojrzelismy na siebie.
- Zostawiłem otwarty samochód. - Nath uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Brawo! I co teraz?
- Jak to co? Idziemy na piechotę. - oznajmił i ruszył.
- Poczekaj na mnie. - dogoniłam go.
Szliśmy ulicą dobrą godzinę, kiedy doszliśmy do restauracji, w której były shake. Weszliśmy do niej. Zamówiliśmy to co trzeba i zajęliśmy miejsce.
Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
- Zaraz wracam. - wstałam od stoliku i weszłam do łazienki.
- Hallo? - odebrałam.
- Córcia, gdzie jesteś? - usłyszałam głos mamy.
- Na mieście. - odpowiedziałam.
- Sama?!
- Nie, z Nathanem.
- Dobrze, wracajcie już. Musisz się spakować.
- Spakować?! Gdzie?! - krzyknęła, a babka, która właśnie weszła, spojrzała się na mnie dziwnie.
- Jutro przeprowadzamy się do cioci.
- Yhm, okej. Niedługo będę. - rozłączyłam się. Wróciłam do Natha. Akurat przynieśli nasze zamówienie.
- Idziemy? - zapytałam się go
- Tak. - odpowiedział i wstał. Po kilku minutach byliśmy już w domu. Po drodze powiedziałam mu o tym, że się przeprowadzam. Ani ja ani on nie byliśmy z tego zadowoleni. Naszczęście ciocia nie mieszka aż tak daleko od naszego poprzedniego domu. Ale zawsze jest ta odległość. Zresztą mogłam się tego spodziewać, że kiedyś mój bliski kontakt z chłopakami może urwać się na dalszy przez przeprowadzkę. Chodzi mi o kontakt mieszkaniowy xd Pożegnaliśmy się. Każdy udał się do swojego domu. Kiedy weszłam, w drzwiach od razu powitał mnie Paul. Powiedział, że mam się pakować, i że mama wróci późno. Ciekawe gdzie ona tak ostatnio znika na wieczór. Przecież nie poszła szukać pracy... A może kogoś sobie znalazła :o Albo po prostu załatwia sprawy. Tak też może być. Chyba... Wbiegłam na górę po schodach. Na nieszczęście po drodze złapał mnie mały skurcz nogi. Jednak weszłam na górę. Powoli, ale weszłam. Tam od razu wzięłam leki, bo już pora na nie. Potem zaczęłam się pakować. Powoli, wyszło mi 3 walizki, kilka pudeł i toreb. Tak jak zawsze. Jeszcze trzeba schować gdzieś leki. Najlepiej do torby, którą będę mieć cały czas przy sobie. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Rozejrzałam się po pokoju. To ostatnia noc tutaj. Nie chce się znów przeprowadzać. Jest mi tu dobrze. Polubiłam ten dom. No i naszych sąsiadów. Uśmiechnęłam się, kiedy przypomniałam sobie o naszym pierwszym wspólnym spotkaniu. O tym jak ratowałam Natha, przed chłopakami. O wygłapach w pizzerii. Najlepsze chwile w życiu. Gdyby nie ten wypadek i choroba, powiedziałbym, że mieszkanie tu to najlepszy wybór. Ba, co ja gadam! Walić wypadek i chorobę! Z nimi czy bez i tak tu jest najlepiej. Wyszłam z pokoju. W salonie zastałam moją siostrę. Oglądała jakiś film. Dosiadłam się do niej. Następnego dnia Z samego rana przyjechała ciocia wielką ciężarówką. No dobra, może i nie była to ciężarówka, ale coś wielkiego. Wsadzilismy do niego swoje rzeczy. Kiedy mieliśmy odjeżdżać, zobaczyliśmy samochód taty. Wyszedł z niego i szybkim krokiem podszedł do mamy. Zaczął ją przepraszać. Wywróciłam oczami. Nie chciałam tego słuchać, dlatego poszłam na chwilę do chłopaków. Zapukałam. Otworzył mi Max. -Maddie! Wchodź! - krzyknął i wpuścił mnie do środka. Tam przywitał się ze mną uściskiem. - Jak tam? Już jedziecie do domu twojej cioci? - zapytał po chwili. - Tak, zaraz będziemy jechać. - Odwiedźmy cię i zrobimy parapetówke u ciebie w pokoju. - zaśmiałam się, a on razem ze mną.- Gdzie reszta? - zaczęłam rozglądać się. - śpią. - odpowiedział. - Budzimy ich? - Ee, mi się nie chce. Ty ich obudź. - Leń. - wypięłam mu język i poszłam na górę. Nawet nie wiedziałam, który pokój jest kogo. Idziemy po kolei. Weszłam do pierwszego pokoju. Był to pokój Toma. Jaki bałagan. Cóż... W końcu to chłopak xd Podeszłam do jego łóżka. Spał jakoś dziwnie... Głowę miał tam gdzie powinny być nogi. Natomiast nogi miał na ścianie. Ręce miał złożone na krzyż na piersi. A jego usta były wykrzywione w uśmiech. Zaśmiałam się cicho pod nosem. Nachylialam się nad nim i krzyknęłam: - POBUDKA! - Tom jak oszalały poderwał się z łóżka. Kiedy mnie zobaczył, zakrył się kołdrą. Zawstydzil się. Jednak po chwili przywitał się ze mną. Resztę obudziłam podobnie. Tak śmiesznie wyglądają jak są zaspani i nieogarnięci :D Wszyscy spotkaliśmy się na dole w salonie. Rozmawialiśmy krótko, bo musiałam już iść. - Do zobaczenia. - powiedziałam na pożegnanie i przytuliłam każdego po kolei. Kiedy wchodziłam, usłyszałam za sobą głos Avy. - Znowu ty? Mam cię już dość. Ile będziesz jeszcze tu przychodzić? - Tak, znowu ja. I znowu ty. Oh, naprawdę? To takie słodkie, też mam cię dość. Tyle ile będzie trzeba. - odpowiedziałam jej na każde zdanie. A ona? Zamknęła się. - Pa, chłopaki. - wyszłam z ich domu. Boże, jak ja nienawidzę tej Avy. Po co oni trzymają ją pod dachem? Na ich miejscu już dawno bym ją wywaliła. - Idziesz? - usłyszałam głos Meg. - Już idę, no. Nie widać? - podeszłam do nich o wsiadłam do samochodu. Droga nie zajęła nam długo. Okazało się, że zamiast chłopaków, to będziemy mieć blisko szkołę, do której chodzi syn i córka cioci. Lubię ich. Są naprawdę świetni! Niby są rodzeństwem, ale nie kłócą się. Przecież to jest niemożliwe! Dojechalismy na miejsce. Od razu przywitali nas Ross i Camila. Ross jest starszy od Meg o 2 lata, a Camila jest w moim wieku. To dziwne, że nie widziałam ich w szkole. Albo po prostu ich nie rozpoznałam, a oni mnie. Tak, mogło tak być. Weszliśmy do środka. Dom cioci był duży, pomimo, że miał tylko parter. Camila od razu zaprowdziła mnie do pokoju. Okazało się, że będę go dzielić razem z nią. Będzie się działo. Kuzykna pomogła mi się rozpakowć. Potem poszłyśmy do kuchni, aby zjeść małe co nieco. Tam siedział też Megan. A mama i ciocia rozmawiały w salonie. Nage przypomniałam sobie, że pod domem był tata. Z kanpką w buzi podeszłam do mamy i spytałam się co on chciał. - Chciał wrócić, bo ta cała jego Danielle zdradziła go. I to nie raz. Teraz jest sam. Stracił rodzinę i kochankę. - skończła mówić. - I dobrze mu tak. - podsumowałam. - Jutro już idziesz do szkoły, nie ma już laby. - Yhm, dobra. - westchnęłam. Wstałm i wróciłam do kuchnii. ______________________________________________ Tadam ^^ Jest rozdział :D Głupi, ale jaki[ś tam jest ;) pod oststnim było 9 komentarzy, a miało być 10 ;c No, cóż...I TAK WAS KOCHAM <3 Możliwe, że nie zrobił mi się podział na dialogi, gdyż coś mi się z bloggerem stało i nie chce mi odtegocić tego wszystkego -,- Także wszytsko może będzie jednym ciągiem .__. Bardzo was za to przepraszam ;c Jak zwykle też przepraszam za błędy, keżeli jakieś są. A tereaz to jest możliwe, bo piszę na tablecie. Nie będę was tu zamęczać, wiec już kończę ' przemowę ' ;d Proszę was o zostawienie po sobe śladu. Wystarczy nawet kropka ;) Do napisania <3
.
OdpowiedzUsuńNie no, ja tak nie mogę. Chciałam zrobić taki wczesny żart na pierwszego kwietnia, ale muszę po sobie choćby kilka zdań zostawić pomiędzy świątecznymi porządkami a świątecznym kucharzeniem z mamą :P
UsuńNo więc rozdział świetny. Oczywiście najbardziej podobał mi się dialog o kaloryferze Natha, na miejscu Maddie bym go wyśmiała i prychnęła: "to jest raczej bojler", haha xD
Też nie wiem, dlaczego oni jeszcze pozwalają Avie zatruwać powietrze, ale przynajmniej jest na kogo swój jad przekładać.
Przeprowadzka mnie zasmuciła, rzeczywiście wypadek i choroba nie są w stanie konkurować ze wspaniałymi wspomnieniami... Cholera, dawaj ciąg dalszy, szybko! Taki prezent od Zająca/Królika Wielkanocnego :D
Rozdział jak zwykle świetny <3
UsuńNie przechwalaj się, że masz tableta! :D
Dawno mnie nie było niestety, ale w końcu dotarłam =D
OdpowiedzUsuńRozdziały pisane Twoją ręką są boskie! <3
Co tu więcej dodać... :D
Może Ty następny rozdział... :D
Czekam! ♥
Świetny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńNadal liczę na happy end, jakieś cudne leki i w ogóle, ten teges, wiesz o co mi chodzi ;)
No to ja kończę i czekam na next :)
Super ^^ No cóż mam powiedzieć ? Czekam z niecierpliwością na nexta i życzę wieeeeelkiej weeeeny ;)
OdpowiedzUsuńJeny no dlaczego ta choroba ? :< Szkoda ;( No ale nic, rozdział świetny i w ogóle caaaały blog :D Czekam na nexta ! Tylko proszę szybko ;) A no i życzę weny ;P /Andżelika
OdpowiedzUsuńHahaha też chciałam zostawić tylko kropkę a potem dopisać resztę ale mnie ubiegła osoba wyżej ;)
OdpowiedzUsuńJa tu już myślałam że on ją pocałuje czy coś a tu lipa xD
Czekam na nn ;3
Ps. Ja mam nadzieję , że ta Ave na zbity pysk wywala bo ja jej tu nie toleruję ;o
rozdzał jak zwykle super życzę miłego pisania:):):):)
OdpowiedzUsuńRozdział super :D
OdpowiedzUsuń