Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 17

W kuchni zastałam Megan i Camilę, które rozmawiały o czymś. Jednak szybko zmieniły temat, kiedy pojawiłam się w pomieszczeniu. Nie zwróciłam zbytniej uwagi na to.
Zrobiłam sobie jeszcze jedną kanapkę i razem z nią poszłam do pokoju. Nogą zamknęłam drzwi, a potem zajęłam miejsce na łóżku. Rozglądałam się po pokoju, zajadając kanapkę. Kiedy znikła z talerza, zadzwonił mój telefon. Byłam przekonana, że dzwoni jeden z chłopaków, jednak myliłam się. Dzwonił Avan. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, dlatego nie odebrałam. " Dobijał " się kilka razy, ale za każdym odrzucałam połączenie.
Od czasu wypadku, a nawet i dłużej, nie widzieliśmy się, ani nie rozmawialiśmy. Cóż... Zobaczymy się jutro w szkole.
Kiedy telefon ucichł, podeszłam do półki, na której znajdowały się płyty. Zaczęłam je przeglądać. Nagle moim oczom ukazała się płyta The Wanted. Uśmiechnęłam się pod nosem. Postanowiłam jej posłuchać. Rozejrzałam się znów po pokoju. Tym razem w poszukiwaniu wieży. Jednak nie znalazłam jej.
Podeszłam do lapotopa, który stał na biurku i włączyłam go. Skoro nie ma wieży, to odsłucham na innym magicznym sprzęcie ^^
Kiedy lapotop się włączał, z opakowania płyty wyciągnęłam " książeczkę ", która była w niej umieszczona. Zaczęłam ją przeglądać.
I pomyśleć, że osobiście znam tych chłopaków. Że byli moimi sąsiadami, że są moimi przyjaciółmi, bo chyba mogę ich tak nazwać. Fakt, że troszkę więcej czasu spędzałam z Nathanem, ale to nie zmienia faktu, że kocham ich tak samo. Przeżyliśmy razem wiele i wiele przed nami...
Laptop się włączył. Włożyłam do niego płytę, a po chwili do moich uszu dobiegły pierwsze dźwięki Glad You Came. Zaczęłam podśpiewywać pod nosem. Nie mogłam nie zacząć tańczyć.
Kręciłam się wkoło i śpiewałam, dopóki do pokoju nie weszła Camila.
- Em, Maddie... - zaśmiała się po chwili.
- Po prostu uwielbiam tą piosenkę. - uśmiechnęłam się.
- Ja też. - weszła do pokoju i zamknęła drzwi. - Lubisz ich?
- Kogo? - zdziwiłam się.
- The Wanted. - uświadomiła mnie.
- Ym, tak.
- To piąteczka, siostro! - wystawiła w moją stronę rękę.
- Piąteczka. - zaśmiałam się. W tym samym czasie znów zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jaya i jego imię.
- Skąd masz jego numer?! - usłyszałam za sobą.
- Długa historia. - odpowiedziałam i odebrałam telefon. - Co jest, Jay?
- Nic. - odpowiedział, a ja walnelam się dłonią w czoło.
- To po co dzwonisz?
- Masz jutro czas? Tak po twoich lekcjach.
- Tak, a co?
- Idziesz z nami w jedno miejsce?
- Jakie? Pizzeria? - zaśmiałam się.
- Ee, skąd wiedziałaś?
- Jestem jasnowidzem. Dobra, o której? - dopytywałam się.
- Po twoich lekcjach?
- Okej, to o 14. Przyjdźcie pod szkole.
- Dobra. O i weź Meg! - krzyknął do słuchawki. - A i weźcie coś na basen. - zaśmiał się.
- Na basen?! Nie chce mi się...
- To co? Idziesz!
- Uh, dobra. Ej, a może iść z nami moją kuzynka? - zapytałam trochę niepewna.
- No pewnie! - krzyknął. - Do zobaczenia.
- Pa. - rozłączyłam się.
Odwróciłam się do Cam. Powiedziałam jej co i jak, a ta zaczęła skakać po całym pokoju. Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
Dochodziła 21. Poszłam się wykąpać, a potem idę spać. Jutro wracam do szkoły. Nie fajnie... Ale bliżej niż dalej końca. :D Chcę już wakacje... Teraz natychmiast! Na szczęście jest już maj ( jak zmieniłam porę roku, to przepraszam, bo nie pamiętam czy pisałam czy nie c: ) więc jeszcze niecałe 2 miesiące.
Umyta udała się do pokoju, w którym była już Camila. Chciało mi się już spać, więc nie wydawałam się w rozmowę. Pożegnałam się z kuzynką i poszłam spać.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk budzika. Z niechęcią wstałam i wyłączyłam go. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ciuchy, w które miałam się ubrać. Potem udałam się do łazienki. Raz dwa się ubrałam. Dość szybko jak na mnie. Gotowa wróciłam do pokoju. Stamtąd wzięłam torbę, a potem zbiegłam na dół. Nie byłam głodna. Poinformowałam o tym mamę, która krzątała się w kuchni. Założyłam buty. Razem ze mną wyszła Cam.
Szłyśmy powolnym krokiem. Kuzynka cały czas wypytywała mnie się o chłopaków, a ja z uśmiechem na twarzy, opowiadałam jej. Z każdym słowem pojawiał mi się coraz większy uśmiech na twarzy.
Doszłyśmy do szkoły. Tam rozdzieliłyśmy się do swoich sal. Pod moją nikogo nie było, oprócz mnie i Avana. Tylko tego brakowało, pomyślałam.
Chłopak przywitał się ze mną.
- Cześć. - odpowiedziałam mu. Usiadłam na podłodze, na wprost ławki, którą on zajmował.
- Jak się czujesz? - zagadał.
- Dobrze. - odpowiedziałam.
- To dobrze. - nie odezwałam się potem do niego.
Zadzwonił dzwonek. Pod sale zaczęli się zbierać wszyscy z mojej klasy.
Coś mnie szturchnęło. Była to Margaret. Podła jędza. Odkąd wylałam na nią to picie, jest dla mnie taka. Zresztą co ja się będę przejmować... Mam inne problemy.
Przyszła babka od matmy. Wpuściła nas do klasy. Każdy zajął swoje miejsca. Niestety... Ławki były na trzy osoby. Mi przypadło siedzenie z Avanem i Ann. Ann jest okej, ale nie chciałam być w towarzystwie Avana. Może najlepiej będzie jak zajmę się matematyką.
- Zapiszcie temat. - po sali rozbiegł się głos pani Dankan. Każdy wykonał jej polecenie.
Po kilku minutach lekcji, zostałam " zaproszona " do tablicy. Naszczęście zadanie było łatwe, więc poradziłam sobie.
Wróciłam do ławki. Na moim zeszycie leżała kartka.
" Jesteś na mnie obrażona? " , przeczytałam. Bez zastanowienia odpowiedziałam Avanowi, że nie, a kartkę wyrzuciłam.
- To czemu tak się zachowujesz? - powiedział, kiedy wróciłam.
- Możemy o tym teraz nie rozmawiać? A jakbyś nie pamiętał, to ja ci przypomnę, dlaczego jestem na ciebie obrażona. Nabijałeś się ze mnie, kiedy cała szkoła też. Kiedy Margaret wypuściła o mnie plotkę. Może i przeprosiłeś, ale ja tego nie zapomnę. Przyjaciel by tak nie zrobił. - skończyłam. Czułam jak w moich oczach zbierają się łzy.
- Przepraszam... Nie wiem co mi się wtedy stało...
- Nie interesuje mnie to. - mówiłam i przepisywalam z tabilcy przykłady. - Możemy się pogodzić, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - spojrzał się na mnie, a ja na niego.
- Nie zrobisz mi nigdy więcej czegoś takiego. - uśmiechnęłam się.
- Pewnie. - na jego twarzy też zagościł uśmiech.
- Umowcie się po lekcjach! Teraz słuchać! - pani Dankan zwróciła nam uwagę. Oboje w tym samym czasie przeprosiliśmy.
Lekcje minęły szybko. Cały dzień spędziłam z Avanem. Cieszę się, że się pogodziliśmy.
Zbiegłam po schodach na dół. Przed wejściem czekała już Camila, a kilka metrów dalej stał Jay w okularach. Zaśmiałam się jak go zobaczyłam. Nie wiem czemu to zrobiłam.
- Idziemy? - zapytałam się kuzynki. Ta pokiwała głową na " tak ". Podeszłyśmy do Jaya. On od razu się z nami przywitał.
- A gdzie Meg? - dopytywał się.
- Zaraz przyjdzie.
- Okej. A przy okazji to jestem Jay. - chłopak przedstawił się Camili. Ona też zrobiła to samo.
- Gdzie najpierw idziemy? - zapytałam.
- Basen. - odpowiedział Jay.
- O nie. - zaśmiałam się.
Na Megan nie musieliśmy czekać długo. Od razu, kiedy do nas dołączyła, poszliśmy do samochodu. Jay usiadł za kierownicę, Meg obok niego, a ja i Camila z tyłu.
- Gdzie chłopaki? - zapytała się Jaya Megan.
- Są już na miejscu. - odpowiedział. Dojchaliśmy na miejsce. Faktycznie chłopaki czekali już na zewnątrz na nas. Podeszliśmy do nich i przywitaliśmy. To znaczy ja i ma rodzinka xd
Weszliśmy do środka. Tam Max podszedł po bilety czy coś tam, a my zajęliśmy miejsca na ławkach. Chłopaki, ja to chłopaki, zaczęli się wygłupiać. A ja z dziewczynami śmiałyśmy się z nich. W końcu Tom tak przesadził, że ochrona zwróciła nam uwagę. Tom grzecznie przeprosił, a potem znów mieliśmy napad śmiechu.
Przyszedł Max. Całą grupą udaliśmy się do szatni.
- Panie na lewo, panowie na prawo. - odezwał się poważnym głosem Jay. Każdy udał się w swoją stronę.
Gotowi wyszliśmy z szatni. Max wraz z Tomem od razu wskoczyli do basenu. Siva udał się na leżak, a Jay i Nath zaczęli się nam przyglądać.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę. - powiedziała Camila i wskoczyła do chłopaków. Została nas czwórka. Wymieniłam spojrzenia z Megan. W tym samym czasie poczułam jak coś, a raczej ktoś. Zaczęłam się wyrywać, kiedy cała nasza czwórka wylądowała w basenie. Chłopaki zaczęli się śmiać, a my na nich krzyczeć.
Zaczęliśmy się wygłupiać. Tom zaczął podtapiać Jaya, a Jay jego. Max poszedł z Meg na zjeżdżalnie, a ja z Nathanem oblewaliśmy się wodą, a razem z nami Cam. Nagle znów poczułam skurcz. Tym razem w szyi. Złapałam się za bolące miejsce.
- Pójdę usiąść. - poinformowałam ich.
- Coś się stało? - spytała mnie kuzynka.
- Nie nic takiego. - odpowiedziałam i ruszyłam w stronę brzegu.
- Czekaj, idę z tobą. - usłyszałam głos Natha. - Przepraszam. - to skierował do Cam. Ta mu przytaknęła.
Kiedy wyszliśmy, od razu poszłam na leżak. Usiadłam na nim, a Nath obok mnie.
- Boli... - wyjąkałam.
- Brałaś dziś leki? - zapytał, dotykając mojej szyi.
- Zapomniałam. - ściągnęłam jego rękę.
- Powinnaś teraz wziąć. Masz je przy sobie? - przytaknęłam.
- Pójdę po nie. - wstałam z leżaka. Nath zrobił to samo. Razem poszliśmy do szatni. Tam z mojej torby wyciągnęłam leki. Nathan podał mi wodę. Połknęłam kilka tabletek.
- Poczekamy chwilę? - zapytałam się go. On odpowiedział mi kiwnięciem głowy. Uśmiechnęłam się. Rozejrzałam się za jakimś ręcznikiem lub czymś, żeby się zakryć. Znalazłam moją bluzę. Założyłam ją na siebie i spojrzałam z uśmiechem na Nathana.
- Nadal cię boli? - dopytywał się.
- Już mniej. - ręką poprawiłam moje mokre włosy.
- Może chcesz wrócić do domu?
- Nie trzeba. Nie przesadzajmy, Nath. - zaśmiałam się.
- Ja nie przesadzam.
- No niee. - dźgnęłam go.
- Aua, to bolało. Nie ładnie... - pokiwał głową.
- Myślałam, że jesteś twardy jak skała. - znów się zaśmiałam.
- Bo jestem. - wstał i przyjął pozę SuperMena.
- Nie przekonało mnie to. - wypięłam mu język, a on mnie dźgnął. - Dobra, wracamy już? - mówiłam przez śmiech.
- Nie chce mi się. - usiadł obok mnie.
- To ty tu zostań, a ja idę leniu. - powiedziałam i rzuciłam na niego moją bluzę.
- Nie jestem leniem! - krzyknął i zaczął mnie gonić. Krzyknęłam, a po chwili obydwoje wylądowaliśmy w basenie.
- Gdzie wyście byli? - usłyszałam głos Maxa, który wypłynął tuż za mną.
- W szatni. - odpowiedziałam.
- Po co? - Tom śmiesznie poruszył brwiami.
- To ich sprawa. - zaśmiała się Megan.
- I ty też?!
- Ej... Jestem głodny. Idziemy już? - podszedł do nas Siva.
- Dopiero co przyszliśmy! - dostał od Toma w tył głowy.
- To ja już idę. - odwrócił się i wyszedł z basenu.
- Fochnęła się dziecina. - zaśmiał się Tom. - Kto idzie ze mną na zjeżdżalnie?
- Ja! - wyrwałam się. Wskoczyłam Tomowi na plecy i poszliśmy. Na górze były dwie. Jedna prosta, druga kręta. Postanowiliśmy oboje zjechać z tej krętej. Usiadłam jako pierwsza, a Tom za mną. Razem zjechaliśmy. Nie obyło się bez moich krzyków i śmiechu chłopaka.
Kiedy byliśmy już na dole, postanowiliśmy zjechać jeszcze raz. I tak cały czas... Potem znudziło nam się to i wróciliśmy do pozostałych. Dziwne... Wszyscy siedzieli spokojnie. Usiadłam obok Megan na leżaku. Spojrzałam na każdego po kolei.
- Co robimy? - ciszę przerwała Camila. Wszyscy zgodnie wzruszyli ramionami.
- Szczerze? Nie chce mi się już tu siedzieć. - westchnął Jay.
- To co? Pizza? - wszyscy powiedzieliśmy równo, a potem zaczęliśmy się śmiać. - Idziemy? - i znów razem.
Jak postanowiliśmy tak tez zrobiliśmy. Każdy udał się do szatni. Tam się przebraliśmy i ogarneliśmy. Spotkaliśmy się na korytarzu przy recepcji.
Wyszliśmy z budynku. Skierowaliśmy się w stronę jednej z najlepszych pizzerii w mieście. Droga nie była długa, a przy chłopakach minęła jeszcze szybciej.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, poczułam znów skurcz w szyi. Ale tym razem bardziej. Wymknęłam się do łazienki. Tam ponownie wzięłam leki. Wyszłam z niej. Cała grupka siedziała już przy stoliku, więc podeszłam do nich. Zajęłam miejsce obok Natha i Sivy.
Kilka minut później ' przyszła ' pizza. Niestety nawet to nie poprawiło mojego humoru, gdyż cały czas czułam  skurcz. Nie wytrzymałam. Szturchnęłam Nathana i pokazałam, żeby poszedł ze mną. Odeszliśmy od wszystkich. Chłopak spojrzał się na mnie pytającym wzrokiem.
- Zawieź mnie do szpitala, proszę. - spojrzałam się na niego, już ze łzami w oczach.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Skurcz... Wzięłam leki, ale nie pomogły.
- Chodź. - złapał mnie za rękę. Podeszliśmy do stolika i powiedzieliśmy, że wychodzimy, bo źle się poczułam.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
- Chłopaki się wkurzą, że wziąłeś samochód. Nie będą mieli czym wrócić. - spojrzalam się na niego. On nic mi nie odpowiedział tylko jechał prosto do szpitala. Chłopak jechał szybko, a ja siedziałam i zwijałam się z bólu.
Dojechaliśmy na miejsce. Na nieszczęście zemdlałam tuż przy recepcji...

________________________________________________

Bum! Musiałam dwa razy pisać rozdział -,- Uh, ale jest ^^
Dziękuję wam za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem *-* Coś cudownego ... ♥
Co do rozdziału nie będę się wypowiadała, bo dupny wyszedł .____.  Miał mi wyjść inaczej, no ale dobra tam...
A co wy na to, żeby uśmiercić Maddie? :D Hyhy ^^ Taki suprajs xD Nie, no.. Nie zrobię tego :D
Wgl to jak coś to was przepraszam za to, że piszę głupstwa o tej chorobie xD Serio, nic o niej nie wiem i piszę, żeby tak jakoś było. Nie wiem czy to się leczy czy jak, ale okej ;D
Wpadłam na pomysła, że jak zemdleje to tak jakby ta choroba z niej wyjdzie, ale tego też nie zrobię... Pomęczę was jeszcze trochę ^^ Muahahaha :D
Co ja mam wam tu jeszcze powiedzieć? ;o A już wiem ^^ Dacie lajka dla stronki, którą prowadzę razem z moją kumpelą? ^^ Prosee :3 Tu macie linka : http://www.facebook.com/MoimSwiatemJestTheWantedINicCiDoTego3?ref=hl
Będziemy wam ogromnie wdzięczne ♥
I chciałabym was jeszcze raz przeprosic, że nie komentuję waszych blogów :C Wiedzcie jednak, że je czytam! Ale rzadko mogę komentować, gdyż czytam na telefonie ;C
Jeszcze raz was przepraszam. Postaram się to nadrobić C:
Więc... Do następnego , kochani! ♥

5 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetny :D Mój blog się nie rozwija :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosz kiedy ten Nath ogarnie dupę i powie jej że ja kocha bo ja wiem że tak jest! Teraz ja jestem jasnowidzem :D
    Rozdział jest świetny
    Do nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie gadaj, że rozdział dupny, bo jest zajebisty!!
    I ja myślę, że nie uśmiercisz Maddie, ona ma być z Nathanem, mają być szczęśliwi i mieć gromadkę dzieci ^^
    Dobra, fantazja mnie ponosi, ale gdyby tak było to bym się nie obraziła ;)
    Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze jestem ciekawa strasznie co dalej...!?
    Pisaj szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Skąd ja znam brak czasu, ech... No ale już dziś nie mogłam się doczekać i nadrabiam zaległości. Te komentarze to wyjdą dłuższe niż rozdziały, jeśli by je wszystkie połączyć. Sporo dzisiaj naklikałam.
    Rozdział oczywiście fenomenalny. Przestraszyłam się, kiedy przeczytałam, że chcesz uśmiercić Maddie, ale okazało się, że to żart. W sumie nie mam nic przeciwko uśmiercaniu głównych postaci, jeśli jest to należycie ładnie napisane i daje otwartą furtkę, aby pozostawieni po niej bliscy mogli być szczęśliwi. Ale happy endy są jednak moimi ulubionymi zakończeniami.
    Do rzeczy. Nie można zapominać o lekach! Maddie zapomniała i być może dlatego później złapał ją ten skurcz. Całe szczęście, że Nathan-Supermen był na miejscu i pognał z nią do szpitala, bo ze zdrowiem nie ma żartów. Oby wszystko dobrze się ułożyło!
    Rozdział cudowny, miał odpowiednią długość i mam tylko nadzieję, że kolejny będzie szybko :)

    OdpowiedzUsuń