Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 28

Maddie

Wróciłam do domu, myśląc o Tom'ie i Kelsey. Jestem pewna, że jej się spodoba. W końcu jakiej dziewczynie by się to nie spodobało?
Weszłam do pokoju, w którym siedziała Camila, a z nią Megan. Rozmawiały o czymś, ale kiedy weszłam zmieniły temat. Zbytnio nie interesowało mnie to o czym mówią, ale moja ciekawość dała za wygraną.
- O czym gadałyście? - Spytałam, siadając na swoim łóżku.
- O niczym. - Odpowiedziała mi Cam, ale za chwilę odezwała się Megan.
- Powiedz Camili, że nie może iść z Noah na ten bal. To Ronnie ma z nim iść! - Krzyknęła.
- Megan, uspokój się. Może Noah nie chce iść z Ronnie tylko z Cam. Nawet gdybyś chciała, to byś nic nie zrobiła, aby zmienił zdanie. - Wzruszyłam ramionami.
- Ale Ronnie i Noah byli taką wspaniałą parą!
- Właśnie. Byli. - Wtrąciła się Camila, która została zmierzona przez Megan wzrokiem.
- Nie powinnaś się wtrącać. Cała trójka powinna sama to ułożyć, a tak naprawdę sam Noah. - Znów wzruszyłam ramionami, a Megan rzuciła we mnie poduszką. Na moje szczęście poduszka nie trafiła mnie, bo schyliłam się, aby podnieść słuchawki, które właśnie spadły mi na podłogę. Zaczęłam się śmiać z mojej siostry, ale widząc jej minę, uspokoiłam się. - Bal już niedługo. W co się ubieracie? - Podeszłam do szafy, w której były moje i Camili sukienki.
- Jeszcze nie wiem. - Wzruszyła ramionami Megan, a Camila podeszła do mnie i wyciągnęła z szafy sukienkę. Razem z Meg stwierdziłyśmy, że sukienka Camili jest śliczna i ślicznie będzie w niej wyglądać, ale Megan, jak to Megan, musiała wtrącić swoje trzy grosze, na temat Noah, który nie może zobaczyć Camili w takiej sukience, bo jeszcze bardziej się w niej zadurzy. Camila jednak nie zwracała na nią uwagi.
- A ty w czym idziesz? - Kuzynka zwróciła się do mnie.
- Nie wiem. - "Zanurkowałam" w szafie. - Chyba będę musiała iść na zakupy. - Westchnęłam. Na samą myśl o zakupach, wstępował we mnie leń.
- Możesz wziąć coś ode mnie. Na przykład to. - Pokazała mi zieloną sukienkę, która od razu mi się nie spodobała. Wyglądała jakby miała ją po swojej babci! - Ona jest po mojej babci, ale jest ładna. - Jestem jasnowidzem!
- Em, nie dzięki. Kupię coś sobie. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Było już kilka minut po 18, więc postanowiłam, że pójdę do kuchni i zrobię sobie kolację. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam.
W lodówce nie było zbytnio z czego wybierać, ale w końcu udało mi się coś wygrzebać, żeby zrobić sobie kanapkę, a do tego herbatę.
Kiedy woda na herbatę się gotowała, zajęłam się kanapkami. Akurat jak woda była już gotowa, zrobiłam ostatnią kanapkę i jedząc ją, poszłam przygotować herbatę. Dwie łyżeczki cukru, cytrynka i herbatka jest gotowa.
Usiadłam na krześle i zajęłam się kolacją. W czasie tej czynności cały czas pisałam z Avan'em.

3 dni później ~ dzień balu.

Nadszedł dzień balu. Przez całe trzy dni czułam się okropnie. Cały czas kręciło mi się w głowie, czułam jakby wszytko było snem. Miałam słabe dni, chciałam w końcu umrzeć, bo myślałam, że za kilka dni tak się stanie, ale moje "marzenia" legły w gruzach. Musiałam dalej męczyć się z chorobą, z tą przeklętą chorobą!
Dochodziła 17 i musiałam zacząć się szykować na bal, bo wszystko rozpoczynało się o 18:30, a Avan miał po mnie przyjść o 18. Z szafy wyciągnęłam moją sukienkę. Razem z nią poszłam do łazienki. Tam zaczęłam od fryzury ( była ona taka sama jak na zdjęciu ). Długo nie zajęła mi ta czynność. Następny etap - makijaż. Nie chciałam z nim przesadzać, więc nie nakładałam zbyt wiele tak zwanej "tapety". Nie przepadam za malowaniem się. Z reguły u mnie makijaż polega tylko na tuszu do rzęs i ewentualnie błyszczyku.
Kiedy byłam już ogarnięta, mogłam zakładać sukienkę. Trochę męczyłam się z założeniem jej, bo rzadko noszę tego typu ciuchy, ale jakoś udało mi się w nią wcisnąć i byłam gotowa na wyjście z łazienki. Zebrałam swoje poprzednie ciuchy i wyszłam. Spojrzałam na godzinę. Była 17:46 co oznaczało, że mam jeszcze 14 minut na wybranie biżuterii i butów. Jak zawsze z wyborem dodatków czekam na ostatnią chwilę, ale zazwyczaj szybko wybieram, co mi wcale, a wcale nie przeszkadza.
Jako naszyjnik wybrałam małą kuleczkę, a na ręce założyłam kilka zwykłych branzoletek, do tego małe kolczyki, także kulki. Kiedy biżuterię miałam już za sobą, podeszłam do szafy z butami i zaczęłam ją przeszukiwać. Buty na obcasie? Nie za bardzo. Trampki? Tym bardziej! Klapki? Sandały? Nie mam butów! Oj nie dobrze...
Pobiegłam do pokoju Megan, która też właśnie szukała butów.
- Widzę, że już gotowa jesteś. - Zobaczyła mnie w drzwiach i powiedziała do mnie.
- Nie do końca. - Pokazałam na moje nogi. - Brak butów sprawił, że muszę się uśmiechnąć do ciebie o jedną parę.
- Jakie chcesz? - Megan się do mnie uśmiechnęła, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Takie, żeby pasowały.
Meg spojrzała się na mnie. Przyglądała się mi z dobre 5 minut, co trochę mnie wystraszyło. Miałam wrażenie, że zastygła w miejscu, ale w końcu się ocknęła, a ja odetchnęłam z ulgą.
Podeszła do swojej szafy z butami i wyciągnęła z niej baleriny.
- Powinny być dobre. - Podała mi je, a ja od razu założyłam.
- W sam raz. Dzięki! - Uśmiechnęłam się i wyszłam z jej pokoju. Poszłam do salonu, aby tam jeszcze się napić. Akurat, kiedy skończyłam, po domu rozbiegł się dźwięk dzwonka. Odstawiłam sok i podeszłam do drzwi. Stał w nich Avan z różą. Był on ubrany w garnitur i wyglądał w nim bosko, co sprawiło, że uginały się pode mną nogi.
- Ślicznie wyglądasz. - Powiedział w końcu.
- Dziękuję. Ty też. - Uśmiechnęłam się, a moje policzki nabrały rumieńców.
Odstawiłam różę do dzbanka i postawiłam ją u siebie w pokoju. Potem wróciłam do Avan'a i razem poszliśmy w stronę szkoły.
Droga do szkoły minęła nam szybko, co mnie bardzo ucieszyło, bo moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a głowa zaczęła strasznie boleć, jednak po chwili przestała.
Kiedy tylko weszliśmy na salę, od razu usiadłam na krześle, nie ważne gdzie, nie ważne przy kim, musiałam usiąść! Moje nogi od razu stały się lepsze i zaczęły normalnie funkcjonować.
- Wszystko w porządku? - Spytał się mnie Avan.
- Tak. - Uśmiechnęłam się.
Na sam początek balu, jak to zawsze na każdym balu, musiała dyrektorka wygłosić swoją przemowę, która trwała dłużej niż cały bal.Podczas jej przemowy dowiedzieliśmy się, że mają dla nas jakąś niespodziankę. Łuhu, będzie... Chwila, chwila... Zespół?! Znany brytyjsko-irlandzki zespół?! Proszę, oby to nie byli chłopaki. Nie mam ochoty oglądać Nathan'a, choć w głębi duszy chciałabym z nim wszytko wyjaśnić, ale nie zrobię tego, bo wszystko jest z jego winy!
Kiedy w końcu skończyła, mogliśmy zacząć się bawić. Avan od razu wyrwał mnie do tańca. Bawiłam się przy nim świetnie. Puszczali wiele piosenek. Niektórzy nawet dedykowali sobie.
Usiedliśmy z Avan'em na swoje miejsca, aby trochę odpocząć. Napiliśmy się i patrzyliśmy jak inni tańczą. Każdy "wywijał" w swoją stronę. Z niektórych mieliśmy niezły ubaw, ponieważ nie umieli tańczyć, a chcieli wypaść jak najlepiej przed innymi. Z reguły byli to chłopacy...
Zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu Megan i reszty. Niestety nigdzie ich nie widziałam. Jedyną osobą jaką dostrzegłam była Ronnie, która siedziała smutna i bawiła się szklanką. Było mi jej szkoda za to co się teraz dzieje z nią i Noah, ale nie powinnam się w to wtrącać. Wybór przecież należy do Noah...
Nagle muzyka przestała grać, a na scenę weszła piątka ludzi. Strzelam, że jest to ten zespół. Zaczęłam się modlić, żeby nie było to The Wanted, ale moje marzenie legły w gruzach, kiedy na scenę powędrowały wszystkie światła, a naszym oczom ukazali się chłopaki ubrani w garnitury. Przywitali się i zaczęli śpiewać Glad You Came. Wszyscy wyrwali na środek sceny, ale niektórzy zostali. Wśród nich byłam ja i Avan. Nawet nauczyciele ruszyli, aby tańczyć.
Kiedy Glad You Came dobiegło końca, chłopaki zaczęli śpiewać inne ich hity. Zagrali ich kilka.
- Czas zwolnic tępo. Heart Vacancy ze specjalną dedykacją dla Ronnie i Noah. Zapraszamy na środek. - Usłyszałam jak Tom przemawia. Spojrzałam się na Ronnie. Ta poderwała się z miejsca i spojrzała na Noah, który właśnie wchodził do sali.
- Megan... - Wymamrotałam.
- Co? - Avan się na mnie spojrzał. Ja mu nie odpowiedziałam. Chłopaki zaczęli śpiewać. Kilka osób zostało, aby zacząć tańczyć przytulańca, a reszta zeszła.
- Mógłbym panią prosić. - Avan podał mi rękę. Złapałam ją i razem poszliśmy zatańczyć. Kontem oka zobaczyłam, że Ronnie usiadła na swoje poprzednie miejsce, a Noah zaczął tańczyć w Camilą.
Wtuliłam się w Avan'a i w ruch muzyki tańczyliśmy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jesteśmy na wielkiej sali sami. Tylko ja i on... Uśmiechałam się do siebie. Nagle straciłam przytomność...

Avan

Tańczyłem z Maddie do piosenki, którą śpiewali The Wanted. Czułem się cudownie, kiedy miałem ją w swoich ramionach. Czułem, że jeste tylko moja i wiedziałem, że nie mogę jej nikomu oddać, a w szczególności Nathan'owi, który mierzył nas wzrokiem.
- Maddie... - Szepnąłem dziewczynie do ucha, ale ta nie odzywała się. Powtórzyłem czynność, ale ona znów nie reagowała. Oderwałem sie od niej, nie puszczając jej jednak. Zobaczyłem, że ma zamknięte oczy i nie może ustać. Przestraszyłem się. Na samym początku pomyślałem, że może zwyczajnie zasnęła, ale to nie było to. Od kilku dni czuła się źle. Ciągle narzekała... Boże, ona zemdlała!
- Niech ktoś dzwoni po karetkę! - Krzyknąłem. Muzyka przestała grać. Dwójka nauczycieli podbiegła do mnie. Położyliśmy Maddie na podłodze. Inna nauczycielka dzwoniła po karetkę. Kontem oka zobaczyłem jak Megan, Camila i chłopaki chcą się przedrzeć przez tłum, który otaczał Maddie. Boże, spraw, aby ona się obudziła!
Przyjechała karetka i zabrali Maddie. Chciałem pojechać z nią, ale mi nie pozwolili, więc zamówiłem taksówkę. Przyjechała ona po 7 minutach. Wsiadłem w nią. Zatrzymała mnie Megan, która chciała jechać ze mną. Zaprosiłem ją do środka i pojechaliśmy. Dziewczyna cały czas poganiała taksówkarza, a ja modliłem się, aby Maddie wyszła z tego.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Megan od razu wybiegła z taksówki, a ja zapłaciłem i także mogłem pójść, aby dowiedzieć się do z Maddie. Poszedłem do recepcji, przy której stała Megan.
- Przepraszam, ale jest pani nie pełnoletnia i pomimo, że jest pani z rodziny, nie mogę udzielić informacji. - Powiedziała spokojnie pani na recepcji.
- Ale to jest moja siostra! Ja muszę wiedzieć!
- Megan, uspokój się. - Położyłem dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Nie będę spokojna!
- Proszę zadzwonić po rodzica, albo prawnego opiekuna. Wtedy będę mogła cokolwiek powiedzieć. - Oznajmiła kobieta.
Megan załamana odeszła od recepcji i usiadła na krześle. Z torebki wyciągnęła telefon i zadzwoniła z niego do swojej cioci. Kiedy skończyła rozmowę, wstała i zaczęła się przechadzać po korytarzu, natomiast ja strsznie się denerwowałem. Co jeśli oni jej nie uratują? Co jeśli... Nie! Nie mów tak, nawet tak nie myśl. Powinieniem myśleć pozytywnie...

25 minut później

W końcu przyjechała ciocia Maddie. Podeszła do nas, kiedy z sali, w której leżała Maddie, wyszedł lekarz. Bez słowa ruszyła w jego stronę. Chciałem usłyeszeć o czym rozmawiają, chciałem jak najszybciej wiedzieć co z Maddie, ale nie było mi to dane. Rozmawiali za cicho...
W końcu skończyła rozmawiać i wróciła do nas.
- I co z nią? - Spytałem od razu.
- Śpi. - Powiedziała spokojnie. - Kolejne omdlenie spowodowane jej chorobą. Lekarz mówi, że jeżeli będą one zbyt często się pojawiać, organizm Maddie może się wykończyć i... - Przełknęła ślinę. - Ale tak nie będzie. Bynajmniej mam taką nadzieję. - Spojrzała się w stronę drzwi.
- Można do niej wejść? - Spytałem.
- Można, ale nie ma po co. Maddie tak szybko się nie obudzi. - Nie słyszałem reszty słów po tym jak jej ciocia powiedziała "można". Od razu podeszedłem do drzwi i otworzyłem je niepewnie. Moim oczom ukazała się leżąca bez ruchu Maddie, która była podłączona do różnych sprzętów. Usiadłem na skraju jej łóżka. Chwyciłem jej dłoń. Była ona chłodna. Ścisnąłem ją mocno i nie chciałem puścić.

Nathan

Nie mogłem znieść widoku Maddie i Avan'a. On jej przyjacielem? Przecież to jakiś skandal! Dlaczego to właśnie on? Dlaczego wogóle ktoś?
- Niech ktoś dzwoni po karetkę! - Usłyszałem głos. Muzyka natychmiast ucichła, a wokół Avan'a i Maddie zrobiło się kłóko. Nie wiedziałem co się dzieje. Próbowałem z chłopakami przecisnąć się przez tłum, ale nie było nam to dane. Każdy chciał być jak najbliżej i obserwować co się dzieje z Maddie. W pewnej chwili zobaczyłem, że na salę wchodzi dwóch mężczyzn z łóżkiem, na które ją położyli i wywieźli. Chciałem za nią pobiec, ale nie mogłem. Występ musiał trwać...
Z każdą piosenką byliśmy coraz bliżej końca. Kiedy już to nastąpiło, od razu zeskoczyłem ze sceny, nie dziękując nawet za cały wieczór. Chłopaki poszli tuż za mną. Wybiegłem ze szkoły, ale nie wiedziałem gdzie mam iść.
- Nathan, co ty chcesz teraz zrobić? Przecież nie pojedziesz tam do niej. - Usłyszałem głos Jay'a.
- Dlaczego? - Spytałem zdziwiony.
- Nie pojedziesz w takim stanie...
- Jakim stanie? - Zaśmiałem się ze zdziwienia.
- Taki. - Złapał mnie za ramię i poprowadził do samochodu.
- Ale ja chcę do niej pojechać! - Krzyknąłem, kiedy siedziałem już na miejscu.
Chłopaki nic mi nie odpowiedzieli, tylko Max odpalił samochód i ruszył. Wcale nie jechaliśmy w stronę szpitala. Wręcz przeciwnie! Jechaliśmy do domu. Miałem ochotę wyskoczyć z samochodu, ale nie było mi to dane. Byłem wkurzony, cholernie wkurzony na chłopaków. Czemu nie pozwalają mi jechać do Maddie?
Dojechaliśmy w końcu do domu. Poszedłem na górę, aby tam zamknąć się w pokoju i w spokoju zasnąć, aby nie myśleć o Maddie. W duszy jednak modliłem się, aby wszytko było dobrze. Aby nic jej nie było. Aby to omdlenie było zakończeniem choroby...
Następnego dnia, wstałem dość wcześnie. Wywiad o 8? Kto to wymyślił?! Wywlokłem się z łóżka i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem to. Szybko wszedłem do łazienki, tak samo jak szybko z niej wyszedłem. Odłożyłem wszytko do pokoju, z którego także wziąłem telefon i słuchwki. Ostatnimi czasy nie rozstaje się z nimi.
Zszedłem na dół, a tam czekała już cała zgarja.
- Wiecie co z Maddie? Dzwoniliście do Megan? - Spytałem od razu na wejściu. Chłopaki spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. - O co chodzi?
- O nic. - Odpowiedział Max.
- Aha. - Powiedziałem równie zdziwiony. - Wiecie co z Maddie? - Powtórzyłem pytanie, choć wiedziałem, że nie uzyskam żadnej odpowiedzi.
- Nie. - Oznajmił Tom bez żadnych emocji. - Zwijaj się. - Dodał.
- Mogę jechać z wami? - Do salonu weszła Ava.
- Nie. - Cała czwórka powiedziała równo.
- Tak. - Mówiąc spojrzałem się na Avę i uśmiechnąłem się do niej.
- Nie, nie może.
- Owszem, może! - Zacząłem kłócić się z chłopakami. Mieli większą przewagę, więc Ava musiała zostać w domu. Czemu oni tak jej nie lubią?
Całą piątką wpakowaliśmy się do vana, aby ruszyć do studia na wywiad. Nie miałem ochoty siedzieć tam i udawać, że jestem szczęśliwy. Nie jestem. Ani trochę. Byłbym szczęśliwy, gdyby Maddie ze mną była i jakby było z nią wszystko dobrze. Jakby nie miała problemów zdrowotnych i rodzinnych...
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Z wielką niechęcią wyszedłem z samochodu i razem z chłopakami poszedłem do studia. Tam przygotowali nas do wywiadu i mogliśmy wchodzić na antenę. Na szczęście nie trawało to zbyt długo. Przez cały czas myślałem tylko o tym, czy z Maddie wszsytko dobrze. Bałem się o nią pomimo tego, że ona mnie nienawidziła. Ja ją dalej kocham jak siostrę. Dalej jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu, ale jak zwykle wszystko muszę zepsuć. Nathan, weź się w końcu ogarnij!
Po skończeniu wywiadu, od razu zadzwoniłem po taksówkę. Chciałem jechać do Maddie, do szpitala, a wiedziałem, że chłopaki mi nie pozwolą...
- Młody, jedziesz z nami do Maddie? - Usłyszałem głos Max'a. Zdziwiłem się tymi słowami, ale dlaczego?
- Właśnie miałem to zrobić. - Pokazałem na telefon, sam nie wiem po co. Razem z chłopakami i Kevinem, naszym ochorniarzem, wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy do szpitala, w którym leżała Maddie. Z każdą minutą, sekundą bałem się coraz bardziej naszego pierszego spotkania, w cztery oczy, po kłótni. Co jeśli nie będzie chciała mnie widzieć? Ma do tego prawo...
Po kilku minutach byliśmy na miejscu w szpitalu. Jako pierwszy wybiegłem z vana i skierowałem się do szpitala. Podszedłem do recepcji, ale nie musiałem pytać o salę, w której leży Maddie, ponieważ w oddali dostrzegłem Avan'a, który szedł korytarzem, jak podejrzewam, w kierunku sali Maddie. Był w garniutrze, więc podejrzewam, że był przy niej całą noc. Z niechęcią podszedłem do niego.
- Gdzie leży Maddie? - Spytałem od razu.
- Daleko. - Odpowiedział nie patrząc na mnie.
W tej chwili skręcił. Postanowiłem, że pójdę za nim, bo na pewno doprowadzi mnie do właściwej sali. Niestety tak się nie stało. Avan zaczął krążyć po całym szpitalu.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie ona leży?!
- 123, ale nie możesz do niej wejść, bo śpi.
- To co? I tak... Jak to śpi? - Wystraszyłem się.
- Normalnie. Od wczoraj się jeszcze nie obudziła...
- Ale wszystko z nią w porządku? - Dalej się pytałem, choć nie wiedziałem, czy chcę wiedzieć co się z nią dzieje.
- Śpi, ale wszystko dobrze. - Westchnął. Nic mu nie odpowiedziałem, tylko pędem ruszyłem w stronę sali, której numer podał mi Avan. Po kilku zakrętach, byłem na miejscu. Wziąłem głęboki wdech i lekko otworzyłem drzwi. Przez małą szparkę, dostrzegłem leżącą Maddie. Znów ten sam widok, co po wypadku. Znów ona podłączona do tych wszystkich kabli. Leży nieruchoma. Śpi... Śpi i śni... Śni o życiu. Takim jakim chciała, aby był.
Otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem do środka. Chwilę stałem i patrzyłem na Maddie. Zacząłem żałować tego co jej powiedziałem. Tej mojej zazdrości o Avan'a. Czemu ja jestem zazdorosny o niego? Dlatego, że on jest lepszy ode mnie? W czym lepszy? W niczym. Ale czy na pewno? Podszedłem do jej łóżka. Usiadłem na jednym w krzeseł, które tam stały. Spoglądałem na Maddie. Dlaczego to właśnie jej musiało się to stać? Dlaczego Bóg wybrał ją, a nie mnie? Dlaczego? Jedno pytanie, a ani jednego sensownego wyjaśnienia... Życie to jedna, wielka zagadka, którą można rozwiązać, ale po wielu latach "główkowania". Ha, takie coś to nie dla mnie...
- Obudź się, proszę... - Szptałem, mając nadzieję, że Maddie w końcu się obudzi, ale to nie następowało. Jednak nie traciłem nadziei! Dalej ją miałem. Była ona wielka, choć miałem wrażenie, że z czasem mnie opuści. Nie chciałem do tego dopuścić. Modliłem się w duszy, aby obudziła się, aby otworzyła swoje śliczne oczy, aby pokazała swój uśmiech, którego kiedy widzisz, sam się uśmiechasz, powiedziała jedno słowo swoim ciepłym głosem...
Minęła godzina, a ja dalej siedziałem z Maddie. Nie chciałem jej opuścić. Nie przejmowałem się, że chłopaki możliwe, że mnie szukają. Zresztą... Gdyby to robili to już dawno by mnie znaleźli.
- Hej. - Do sali weszła Megan, a za nią Avan. Ucieszyłem się z widoku Meg, ale nie z widoku Avan'a. Chyba nigdy go nie polubię...
- Cześć. - Odpowiedziałem cicho. Wstałem i podsunąłem krzesło Megan, aby usiadła, a sam usiadłem na innym łóżku. Avan siedział na skraju łóżka Maddie i trzymał jej rękę. Cały czas mierzyłem go wzrokiem. Chciałem, aby stąd wyszedł, ale tak się nie stało.
Każda godzina, minuta, sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Dochodziła godzina 13, a nasza trójka dalej siedziała w sali i czekała na wybudzenie Maddie. Postanowiłem wysłać smsa do chłopaków z informacją, że nie wrócę na noc, bo chcę zostać z Maddie. Jak się okazało, oni byli w szpitalu, pod salą, ale nie wchodzili, bo pielęgniarka im nie pozwoliła, twierdząc, że będzie za dużo osób w sali. Postanowiłem do nich wyjść na chwilę, aby powiedzieć im dokładniej o moich planach, choć chyba nie ma co. Jeszcze raz poiformowałem ich, że zostaje na noc. Oni z niechęcią się zgodzili. Myślę, że wiedzieli jak wiele dla mnie to znaczy. Chłopaki sami chcieli, abym się pogodził z Maddie, a "koczowanie" przy niej mogło sprawić, że będę mógł się z nią pogodzić, choć wiedziałem, że tak szybko może to nie nastąpić.
- Jak Maddie się obudzi, podziękuj jej za to co dla mnie zrobiła. Ja na razie nie miałem okazji... - Powiedział Tom.
- Za co? - Spytałem zdziwiony.
- Ona już wie za co. - Uśmiechnął się do mnie. - Idziemy chłopaki? - Dodał. Reszta zgodnie pokiwała głową na "tak" i skierowali się w stronę wyjścia. Ja postanowiłem pójść po coś do picia, a potem wrócić do sali. Kiedy zszedłem do sklepu po picie, zadzownił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, który ukazywał zdjęcie i imię Avy. Nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, więc odrzuciłem połączenie i napisałem jej smsa o treści: Jestem w szpitalu, nie wracam na noc do domu. Chłopaki powiedzą ci resztę. x
Razem z puszką Coli wróciłem do sali. Zająłem swoje poprzednie miejsce i upiłem łyk Coli, nie spuszczając wzroku z Maddie. Avan z Megan rozmawiali o czymś, a ja "zatopiłem" się w swoich myślach.

______________________
O kurrrczaczki! Jestem z siebie dumna! :D
Dziękuję wam za te komentarze! :3 Jak zawsze poprawiacie mi humor! <3
Rozdział jak każdy mój rozdział. :D Obiecuję wam, że już nigdy nie będę mówić, że nie umiem pisać itp, bo zaczynam się was bać. #strach XD
Dziękuję za dwie nominacje. Postaram się je ogarnąć w najbliższym czasie. :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i będzie znów miał taką dobrą "czytalność". :D Pamiętajcie! 8 komentarzy = nowy rozdział :) Nie obraże się, jak będzie więcej. :P <3
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy są ze mną. :)
Do następnego <3

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 27

Cała lekcja zleciała na dekorowaniu sali na bal. Ani przez jedną minutę Avan mnie nie opuścił, tak jak ja jego. Lubię jego towarzystwo. I to bardzo. Czuję, że mogę się przy nim otworzyć, pomimo tego wszystkiego co się między nami działo.
Razem poszliśmy pod salę, gdzie miała się odbyć następna lekcja, ale nie chciało nam się "sterczeć" pod salą, dlatego poszliśmy się przejść po szkole. Chodziliśmy i przez całą przerwę śmialiśmy się ze wszytkiego i wszytkich.
Kilka minut przed dzwonkiem wróciliśmy pod salę. Usiedliśmy na ławce i dalej zaczęliśmy się śmiać. Kiedy już trochę się uspokoiliśmy, spojrzeliśmy na siebie, a potem znów wpadliśmy w atak śmiechu.
- Dość! - Przerwałam to w końcu.
- Wybacz. - Avan podniósł ręcę w geście poddania.
- Fajnie, że mam takiego przyjaciela. - Uśmiechnęłam się do niego. - Dziękuję ci.
- Świat jednak nie jest aż taki zły.
- Jakby podzielić na procenty, to by wyszło połowę dobra, a połowę zła. Lub więcej dobra...
- Dlaczego?
- Pierwsza połowa dobra: poznałam ciebie, przeprowadziłam się do Londynu, gdzie poznałam jeszcze chłopaków, ale z tego wychodzi już kawałek złej części świata. Poznałam Nath'a, a potem było... Jak było... Jestem chora, ale zdrowieje. Mogłabym wymieniać. - Skończyłam monolog, a Avan spojrzał się na mnie i powiedział:
- Nathan to skończony idiota. Nie powinnaś się nim przejmować.
Na te słowa spojrzałam na niego zdziwiona, a następnie zaczęłam się śmiać.
- I za to cię kocham. Potrafisz poprawić humor. - Dźgnęłam go w żebra.
Zadzwonił dzownek i po kilku minutach przyszła pani Edwards. Tak jak zawsze na muzyce, ja i Avan usiedliśmy z tyłu.

Nathan

Siedziałem z Jay'em i Avą na dole w salonie. Jay skakał po kanałach, a nasza dwójka siedziała i modliła sie, aby w końcu się na coś zdecydował. Od dobrych kilku minut nie mół wybrać jednego progarmu.
- Możesz w końcu coś wybrać?! - Usłyszałem jak Ava, która siedziała obok mnie, krzyknęła na Jay'a. Ten aż podskoczył. Spojrzał się na nią ze wściekłą miną i przełączył na kanał, który był pod numerem 200. Zaśmiałem się, kiedy zobaczyłem jaki program leciał na tym kanale. " Leniwe życie leniwców. "
- Ej, chło... - Do salonu wbiegł Max z kawałkiem papieru. - Nathan, co ty robisz w telewizji?! - Zaśmiał się, za co dostał ode mnie poduszką.
- Śpie. - Odpowiedziałem.
- Ee, dobra. Nie ważne. - Pomachał dziwnie głową.
- Co to za kartka? - Podszedł do niego Jay i zajrzał na biały papier, ale ten mu ją zabrał spod nosa.
- Nie czyta się cudzych kartek! - Pyknął go w nos.
- To nam powiedz co to. - Wtrąciła się Ava.
- Ciebie to nie powinno interesować. - Prychnął, na co znów oberwał ode mnie poduszką. - Za co to?!
- Ave to powinno interesować, bo jest moją przyjaciółką i może wiedzieć. - Powiedziałem, a chłopaków zamurowało. Ava natomiast szeroko się do mnie uśmiechnęła. - Więc co to jest?
- Tak nagle się stała twoją przyjaciółką?! Ty jesteś głupi i ślepy? Przecież ona chce tylko... - Zatrzymał się na chwile.
- No co ona chce?! - Poderwałem się z miejsca. - Dokończ.
- Nie powinnieneś się z nią przyjaźnić. Nie ufam jej. Może ty tak, ale nie ja. Ona jest fałszywa. Czy ty tego nie widzisz?! Nie widzisz jak ona się cieszyła, kiedy pokłóciłeś się z Madeline?!
- Nie mów tak o niej. Ava nie jest taka. Ava jest i będzie moją przyjaciółką, a moja przyjaźń z Maddie już się skończyła! Skończyła się przez moja zazdrość.
- Dobrze, że chociaż potrafisz przyznać się do winy. Masz rację! Kłótnia z Maddie to twoja wina.
- Amerykę odkryłeś.
- Powinieneś być teraz przy niej. Choroba, rozwód rodziców...
- Ma Avana! - Usiadłem na poprzednie miejsce, a Ava położyła rękę na moim ramieniu. - Nie zobaczę już jej i będzie to dobre dla mnie, tak jak dla niej.
- Chyba nic z tego nie wyjdzie... - Odezwał się Jay. Odwróciłem głowę w jego stronę. McGuiness trzymał w ręku kartkę i patrzył się na nią. - Za trzy dni mają bal i...
- I co z tego? - Przerwałem mu.
- I to z tego, że mamy na nim zagrać, ciołku. - Dodał Max. - A wiesz co to oznacza? Spotkasz się z nią, porozmawiacie sobie, pogodzicie się, ty jej powiesz, że byłeś głupi i nadal jesteś, będąc zazdrosny o Avan'a, ale zrozumiałeś to, że on też jest jej przyjacielem, dlatego go akceptujesz. Ona ci wybaczy i wszysko będzie cacy i stuk stuk, a wszyscy będą szczęśliwi. - Dokończył monolg. Spojrzałem się na niego jak na idiotę.
- A w tej bajce były smoki? Masz zbyt bujną wyobraźnie. - Podsumowałem jego wypowiedź. - Nigdzie nie idę, ani nie jadę. Zostaje w domu. - Wstałem z miejsca i skierowałem się w stronę schodów, które prowadziły na górę.
- Pójdziesz! - Krzyknął za mną Max, ale olałem go.
Wszedłem do pokoju, gdzie rzuciłem się na łóżko. Wziąłem poduszkę i przykryłem nią głowę. Zacząłem na siebie wyklinać w myślach. Jestem skończonym idiotą.

Tom

Kilka minut przed 14 byłem już pod szkołą Maddie. Mieliśmy przygotować romantyczną kolację dla mnie i Kelsey na rocznicę. Jestem bardzo wdzięczny Maddie, bo pomaga mi, a przygotowanie takich rzeczy nie za bardzo mi wychodzi.
Wczoraj kupiłem w cukierni babeczkę dla Kels z napisem, na którym były moje i jej inicjały. Romantyczne to to nie jest, ale podobało jej się.
Usłyszałem dzwonek, a za niespełna 5 minut, w drzwiach wejściowych czy wyjściowych, pojawiła się Maddie. Podeszła do mnie, a ja do niej i takim oto sposobem staliśmy w jedym miejscu.
- Idziemy? - Spytała się mnie z uśmiechem na twarzy.
- Pewnie.
Po drodze Maddie opowiedziała mi swoją wizję. Była ona... Niesamowita! Pierwszym naszym celem była wypożyczalnia rowerowa, a potem pójście po tort do domu Mad. Stwierdziliśmy, że aby było szybciej, ona pójdzie po tort, a ja po rower. Umówiliśmy się, że spotkamy się na miejscu.
Jak postanowiliśmy, tak też zrobiliśmy. Ruszyłem w stronę wypożyczali rowerowej. Na miejscu, facet doradził mi jaki rower mam wybrać i już po 30 minutach jechałem nim na miejsce spotkania, ale po drodze postanowiłem wstąpić do sklepu, aby kupić coś na przekąskę.
Zatrzymałem się więc przy jednym ze sklepów, rower zostawiłem przed wejściem i wszedłem do sklepu. Kupowanie jedzenia nie zajęło mi długo, bo jestem mistrzem kupowania słodyczy. Ah, ma się ten talent!
Z całym koszykiem różnych smakołyków podszełem do kasy. Zapłaciłem za wszytko, a następnie wyszedłem ze sklepu. Zakupy schowałem do koszyczka, który znajdował się na przodzie roweru, i ruszyłem w wyznaczone miejsce przez Maddie.
Kiedy dojechałem, zobaczyłem Maddie, która "walczyła", aby powiesić światełka. Podszedłem do niej, wcześniej schodząc z roweru, odstawiając go i wyciągając zakupy, i po odłożeniu wszytkiego, pomogłem jej.
Powiesiliśmy wszytkie światełka, które po włączeniu miały oświetlić cały plac, na którym się znajdowaliśmy.
- Masz tu dwa lampiony - pokazała palcem na rzeczy. - Masz je potem odpalić, bo jak nie to będzie źle. - Zaśmiała się, a ja zasalutowałem.
Następnym zadaniem było przygotowanie koca i jedzenia. Było tego mnóstwo, ale kiedy zobaczyłem tort... zgłodniałem.
Wszystko było skończone kilka minut po 17. Podziękowałem Maddie za wszytko, a ta odpowiedziała mi tylko szczerym uśmiechem.
- Jak się czujesz? - Zapytała nagle. Spojrzałem się na nią pytającym wzrokiem. - W sensie, czy myślisz, że spodoba to się twojej dziewczynie.
- Napewno! To co tu zrobiliśmy, a raczej ty, bo to twoja wyobraźnia stworzyła coś takiego, to na 100 procent jej się spodoba, a nawet i więcej.
- Zdradzić ci coś? - Jej wzrok powędrował na mnie. Przytaknąłem jej. - Wiesz jak wpadłam na ten pomysł? Chciałabym, aby mój chłopak zrobił coś takiego dla mnie, dlatego stąd ten pomysł.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko, bo nie wiedziałem co jej odpowiedzieć.
- Ale to tylko marzenia... Żaden chłopak nie wyśiliłby się tak dla mnie. Ha, od tego trzeba zacząć, że ja nigdy nie znajdę chłopaka. - Wzruszyła ramionami, udając, że nie obchodzi ją to, ale ja wiedziałem i widziałem, że jest inaczej.
- Ej, nie myśl i nie mów tak. To nie prawda. Na świecie napewno jest jakiś chłopak, który cię kocha, albo pokocha. Ja to wiem.
- Wątpie w to. - Spojrzała się na mnie.
- Ale ja nie. Każdy w swoim życiu znajdzie miłość. Niektórzy wolniej, a niektórzy szybciej. Tylko ci, którzy szybciej ją znajdują, szybciej ją tracą.
- Nie każdy znajdzie miłość, Tom... Ty możesz tak mówić, bo masz wspaniałą dziewczynę, z którą jesteś już kolejny rok, a ja?
- Ty czekasz na tego jedynego.
- To sobie poczekam aż do śmierci. - Wzruszyła ramionami.
- Na miłość możesz wpaść w każdej chwili. Może on już jest obok ciebie, tylko potrzebuje czasu, aby ci powiedzieć co czuje?
- Kto niby? - Zaśmiała się.
- Hm, no nie wiem. Może Avan? Myślę, że coś między wami iskrzy. - Lekko szturchnąłem ją w bok.
- Chyba sobie żartujesz. Ja i Avan jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej. - Szybko zaprzeczyła.
- To się jeszcze okaże. - Uśmiechnąłem się do niej. - Wiesz, że Tom Parker zawsze ma racje?
- W swoich snach ma. - Zaśmiała się. - Będę się zwijać, a ty powinieneś już jechać po Kelsey. - Wstała z miejsca.
- Oh, no tak. - Zrobiłem to samo co ona. - Podwieźć cię? Mam po drodze.
- Jeśli to nie kłopot, ale... Kto tu zostanie i tego przypilnuje? O tym nie pomyśleliśmy...
- Przecież nikt nie powinien tego znaleźć. - Wzruszyłem ramionami.
- Jesteś pewny?
- Tak, chyba tak.
- Jak chcesz...
Wsiedliśmy na rower i ruszyliśmy w stronę domu Maddie. Po drodze zaczęliśmy rozmawiać i zwierzać się sobie, a Maddie zdradziła mi, że kilka dni temu pocałowała się z Avan'em. Wiedziałem, że między nimi iskrzy! Maddie jednak temu zaprzecza, ale ja i tak wiem swoje...
Dojechaliśmy na miejsce. Dziewczyna od razu poszła do domu. Jeszcze raz jej podziękowałem, a potem ruszyłem w stronę domu Kelsey. Kiedy mnie zobaczyła na rowerze, zdziwiła się lekko. Pytała się mnie gdzie jedziemy, ale ja udawałem tajemniczego i całkiem dobrze mi to wychodziło, bo nie domyśliła się niczego.
- Chodź. - Złapałem jej rękę, kiedy dojechaliśmy. - Ale najpierw załóż to. - Pokazałem jej na apaszkę, która leżała w koszyczku w rowerze. Ona złapała ją i spojrzała na mnie dziwnie. Chwyciłem przedmiot i zawiązałem jej na oczy.
- Jak się wywrócę, to uwierz mi, że cię zabije. - Zaśmiała się, a ja ją ponownie złapałem za rękę i szpnąłem na ucho:
- Rób to co mówię.
Ruszyłem przed siebie, w stronę gdzie wszytko było przygotowane. Przez całą drogę prowadziłem Kelsey za rękę i mówiłem jej jak ma iść. Po kilku minutach doszliśmy w wyznaczone miejsce. Stanąłem za Kels i powiedziałem:
- Teraz możesz się na mnie rzucać. - Zaśmiałem się i zdjąłem jej apaszkę. Ona patrzyła przez chwilę na wszystko co się tam znajdowało, a potem spojrzała na mnie. Złapała mnie za rękę i pocałowała.
- Wszysrkiego najlepszego, kochanie! - Powiedziałem, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Najlepszego. - Znów mnie pocałowała.
Usiedliśmy na kocyku i wtuleni w siebie spędziliśmy ten czas razem. Kiedy robiło się już ciemno, światełka włączyły się same, a ja postanowiłem, że teraz możemy "odpalić" lampiony. Chwyciłem dwa z nich. Razem z Kelsey wstaliśmy i stalęliśmy na środku pola. Odpaliliśmy lampiony. W tym samym czasie puśiliśmy je ku górze i pocałowaliśmy się.
- Wiedziałam, że Tom Parker to dobry wybór. - Zaśmiała się.

________________________
 
Nie wyszła mi ta końcówka i cały rozdział też. Nie umiem pisać i nic tego nie zmieni :D
Kochani, powiedzcie mi dlaczego nie komentujecie mojego bloga? Przecież wam to zajmuje chwilę, a dla mnie znaczy to wiele. Oczywiście dziękuję tym, którzy są i komentują i, mam nadzieję, że mnie nie zostawią :)
Myślę, że wrócimy do starej zasady, czyli 8 komentarzy = nowy rozdział. Nie pogardzę jeżeli będzie więcej. Będę wręcz w siódmym niebie, jeśli będzie ich znacznie więcej!
Oczywiście z tą zasadą wiąże się  też to, że rozdziały będą pojawiać się ( możliwe ) rzadziej, ponieważ wiem, że komentarze tak szybko się nie pojawią, bo np. ktoś nie ma czau. :) A że teraz jest koniec roku i pewnie ktoś się jeszcze poprawia, to to też rozumiem :)
Chyba na tyle ze spraw organizacyjnych :)
Mam do was pewne pytanko... Co sądzicie o powrocie Nathan'a? :) Tęskniliście za nim, bo ja bardzo! Nareszcie cała piątka w komplecie. ;D
Wczoraj przyszła mi książka The Wanted ^^ "Our story, our way". Powinnam się wziąć za jej tłumaczenie, aby zrozumieć :D
Ekhem... Pochwalę się wam, że dostałam dziś dyplom za godne reprezentowanie szkoły w zawodach sportowych. Hm... Fajnie by było gdybym ja jeszcze brała udział w jakiś zawodach i ćwiczyła na wf :D Ale cóż... Dostałam dyplom! XD
Nie będę was już zanudzać :) Liczę na te 8 KOMENTARZY. Mam nadzieję, że jednak każdy kto przeczyta, zostawi po sobie ślad :)

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 26

NATHAN

Kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu, podbiegł do nas Scooter z reżyserem i zabrali nas do przyczepy, w której omawiali z nami teledysk, a w tym samym czasie nad naszą urodą i wyglądem pracowała Katherine wraz z Nicole. Cały ten "cyrk" zajął cholernie dużo czasu, ale muszę przyznać, że to co wymyślił reżyser było świetną wizją, o ile mogę to tak nazwać.
Pierwsze sceny poszły nam szybko. Cóż... Zgrana drużyna, to szybko idzie. Po kilku nagraniach mieliśmy czas dla siebie, czyli w wolnym tłumaczeniu, mieliśmy przerwę, której wyczekiwałem z niecierpliwością. Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Jay z Max'em rozmawiali z dziewczynami, które grały z nami w teledysku. Tom poszedł zadzwonić do Kelsey, bo dziś mają rocznicę, więc wypadałoby to zrobić. A Siva? Sam nie wiem gdzie on znikł. Pewnie jak to on usiadł w kącie i "siedział" na Twitterze pisząc jak to jest na planie.
Siva jest z nas wszystkich najspokojniejszy. Szara myszka, ale czasem umie dać w kość. Nareesha o tym wie najlepiej. Nareesha to jego dziewczyna. Są ze sobą bardzo długo. Cieszę się z ich szczęścia. W końcu są moimi przyjaciółmi i powinienem się cieszyć. Wiem, że zawsze mogę się zwierzyć Sivie, bo on jako jedyny nie wygada moich sekretów. Fakt, po śmierci Ann to Tom ze mną o tym rozmawiał, ale cały zespół wiedział o tym i tak naprawdę mógłbym porozmawiać z każdym... A co jeśli ich nie interesują moje problemu? Co jeśli są tylko po to, aby być? W dzieciństwie miałem małpo przyjaciół, więc teraz mam mały uraz co do ludzi. Uważam, że na każdego trzeba uważać, nie ważne kim on  dla ciebie jest. Czy przyjacielem, matką, ojcem, siostrą, bratem czy kimś kogo kochasz... Taki już jestem i nie umiem tego zmienić, choć się staram, Fakt, teraz ten uraz we mnie jest coraz mniejszy, ale nadal jest. Ufam już większości ludzi, ale nie wszystkim. Jednak w szczególności ufam chłopakom i Maddie. Cała ta piątka jest dla mnie najważniejsza, bo to moi najbliżsi przyjaciele. Eh, przepraszam... Cała ta czwórka to moi najbliżsi przyjaciele, a Maddie? Maddie jest moją przyjaciółką, ale przyjaciółką, z którą mam konflikt. Jest on trudny do rozwiązania, bo tak naprawdę chodzi tu o moją zazdrość co do Avan'a. Dlaczego los postawił go na jej drodze? Czy los chce abym z nim rywalizował? Ja nie widzę takiej potrzeby. Nie ma to najmniejszego sensu. Rywalizacja nic nie da, tylko wzbudzi jeszcze większą nienawiść pomiędzy mną a Avan'em i co gorsza pomiędzy Maddie. Bo co ona ma zrobić? Oboje jesteśmy jej przyjaciółmi. Maddie musiałaby wybrać. Albo ja, albo Avan. Z własnego doświadczenia wiem, że to nie jest takie łatwe. Wybrać pomiędzy dwoma przyjaciółmi...
- Hej, Nath. - Z rozmyśleń wyrwał mnie ciepły głos Chanel, która grała ze mną w teledysku.
- Hej - uśmiechnąłem się do niej ciepło, tak jak ona do mnie.
- Masz może ochotę na kawę?
- Ym, wiesz... Jakoś dziś nie mam na to ochoty, ale może kiedy indziej.
- Młody, nie romansuj tak! - Nagle podbiegł do nas Jay z kamerą. Dziewczyna lekko się speszyła, a ja wywróciłem oczami.
- Ty się lepiej zajmij Alex - zaśmiałem się, a Alex, która właśnie obok nas przechodziła, zatrzymała się, a potem uciekła.
- Nie, bo ja cię nie zdradzam! - Krzyknął w moją stronę i udał, że jest obrażony.
- A ja cię zdradzam?
- No nie widzisz?! - Pokazał palcem w moją stronę.
- Oh, Jayusiu mój najdroższy... - Podszedłem do niego. - Jaythan na zawsze będzie razem. - Zaśmiałem się, a Chanel razem ze mną. Jay spojrzał się na mnie, a następnie szeroko uśmiechnął i uniósł ku górze. Zaczął mnie kręcić w koło, a ja mu się wyrywać. Dziewczyna śmiała się z nas cały czas.
Kiedy w końcu znalazłem się na ziemi, Jay ominął mnie i podszedł do Chan.
- A teraz wybacz. Idę cię zdradzać. - Oboje się zaśmiali i ruszyli w stronę bufetu.
- Spotkamy się w sądzie na sprawie rozwodowej! - Krzyknąłem za nim ze śmiechem.
Nagle przypomniało mi się co kiedyś mówiła mi Maddie. Przecież jej rodzice się rozwodzą. Ona potrzebuje teraz wsparcia, a ja w takim momencie wyznałem jej prawdę... Ale ma Avan'a... Taa, Avan'a. Z niego taki przyjaciel jak ze mnie Św. Mikołaj. Jak on jej pomoże? On jej nie zna tak jak ja! A może ja jej też nie znam? Może mi się tylko wydaje, że wiem o niej sporo, a tak naprawdę nie wiem nic? Może mi nie powiedziała wszystkiego, bo... się bała? Albo nie powiedziała mi prawdy, tylko kłamała... Zaczynam już histeryzować! Maddie nie jest zdolna do tego, aby kogoś okłamać. Nie ona!
- Chłopaki! Streszczamy się! - Usłyszałem głos reżysera. Poszedłem tam gdzie teraz powinienem być. Mike, reżyser, wyjaśnił nam co dalej mamy robić. Kiedy już wiedzieliśmy, każdy z nas zajął swoje miejsce i zaczęliśmy kręcić. Tak jak poprzednie, ta poszła nam szybko.
Przyszedł czas na ostatnią, czyli "mini party". Ta nie była aż tak trudna do nagrania, bo mieliśmy się tylko bawić.

Megan

Wracałam z Ronnie do domu, a w głowie obmyślałam plan zeswatania ją z Noah. Jak ona mogła z nim zerwać?! Przecież to cudowny chłopak.
Nic nie mogłam wymyślić. Muszę głębiej nad tym pomyśleć i zacząć od... Sama nie wiem od kąd. Napewno jak najszybciej! Ronnie z Noah muszą być razem jeszcze przed balem!
- Idziesz na bal? - Zapytała się  Ronnie, która milczała do tej pory, tak jak ja.
- Sama nie wiem, ale chyba tak. - Wzruszyłam ramionami. - A ty?
- Jeżeli ktoś mnie zaprosi, to tak, ale jak nie to nie.
- Ja cię zaproszę - zaśmiałam się, a tuż za mną Ronnie.
- Jestem taka głupia. - Odezwała się, bo naszym "ataku" śmiechu.
- Dlaczego?
- Myślałam, że Noah nic dla mnie już nie znaczy, a tymczaem co? Ja go nagal kocham, Meg. - Czyli nici ze swatania?
- Pójdź z nim porozmawiaj.
- On mi nie wybaczy...
- Jeżeli kocha, to wybaczy. - Uśmiechnęłam się do niej.
- A co jeśli nie kocha?
- Kocha, kocha całym sercem. Jesteś dla niego wszytkim.
- Jakoś nie widzę przyszłości dla nas...
- Jeżeli będziesz tak mówić, to nie będzie tej przyszłości. Idź do niego.
- Czy ja wie...
- IDŹ! - Krzyknęłam na nią, zatrzymując się w miejscu. Ona szeroko się uśmiechnęła. Podbiegła do mnie i podziękowała, a potem przytuliła. - No już idź do niego - zaśmiałam się, a ona jeszcze raz mi podziękowała za to, że z nią jestem.
Ronnie poszła w stronę domu Noah, a ja wolnym krokiem, z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. Tam zajęłam się tym co trzeba, czyli nauką na jutrrzejszy sprawdzian z matematyki i fizyki. Dwa najgorsze przedmioty... Życie jest okrutne.

Maddie

Wróciłam do domu, cała zmęczona i obolała. Nie mogłam się na niczym skupić, bo ból dawał się we znaki. Cały czas kręciło mi się w głowie. Naszczęście leki choć trochę uspokoiły mój organizm.
Usiadłam na łóżku. Nie miałam siły na naukę, dlatego postanowiłam, że pomyślę nad rocznicą Tom'a i Kelsey. W końcu obiecałam mu, że pomogę.
Siedziałam i myślałam nad tym kilka godzin, ale w końcu wymyśliłam coś. Ma być szalenie i romantycznie, a więc Tom przyjedzie po Kelsey na dwuosobowym rowerze. Razem pojadą za las, za którym będzie polanka. Tam będzie wystko oświetlone lampionami i innymi światełkami, a na środku rozłożymy wielki koc, na którym będą czekać różne przysmaki. Oczywiście wśród nich będzie tort, za który mam zamiar się wziąć. Reszta należy do Tom'a. Myślę, że im się to spodoba.
Zeszłam na dół, aby zacząć robić tort. Ciocia, gdy zobaczyła co robię, postanowiła mi pomóc. Był to dobry pomysł, bo szybko zrobiłyśmy, a przy okazji porozmawiałam trochę z ciocią.
Kiedy tort był już gotowy, obie z ciocią usiadłyśmy przy blacie i dalej rozmawiałyśmy. Z nią mogę gadać godzinami! Ciocia jest jak nastolatka, pomimo tego, że na karku ma 37 lat. Zawsze dogadywałam się z nią świetnie.
Zrobiło się już późno, dlatego postanowiłam iść spać. Wykąpałam się i wróciłam do pokoju, w którym siedziała Camila i rozmawiała z kimś. Uśmiechnęłam się do niej i położyłam spać.

Następnego dnia obudził mnie budzik. Z niechęcią wywlokłam się z łóżka. Tak jak co razo podeszłam do szafy, aby wyciągnąć z niej to co trzeba i udać się do łazienki. Tam zrobiłam to co trzeba i wyszłam. Zeszłam na dół. Czekały już na mnie kanapki. Zajadając się nimi, wybierałam numer do Tom'a, który ma dziś do mnie przyjechać po szkole, abyśmy wszytko uzgodnili i żebym mu pomogła. Jakoże nie odbierał, wysłałam mu sms-a, na który już po chwili dostałam odpowiedź. Trochę wkurzyłam się na Parker'a, ale szybko mi przeszło i odpisałam mu.
Umówiliśmśy się, że będzie na mnie czekał pod szkołą, a potem pojedziemy do mojej cioci po tort. Następnym celem będzie miejsce gdzie wszytko się odbędzie.
Po zjedzonym śniadaniu, razem z Megan i Camilą poszłyśmy do szkoły. Ross, jak to Ross, poszedł ze swoim przyjacielem, który codziennie po niego przychodzi.
- Z kim ty wczoraj rozmawiałaś? Byłaś taka szczęśliwa. - Powiedziałam do Camili, która szła obok mnie.
- Ym, z nikim. - Odpowiedziała, lekko speszona.
- Ah, ten Niki to ma szczęście - zaśmiała się Megan. - A tak serio to z kim?
- Tylko nie mów, że z nikim. I tak wiemy, że z chłopakiem. - Lekko ją szturchnęłam w ramię. - Mów jak się nazywa. Mów wszystko!
- A więc... Nazywa się Noah i...
- Noah?! - Megan zatrzymała się.
- Tak, właśnie tak. - Odpowiedziała Cam i wzruszyła ramionami.
- O nie, nie, nie, nie... - Meg zaczęła kręcić głową z niedowierzenia.
- Ale... O co ci chodzi? - Spytałam się w końcu.
- O to, że Noah był kiedyś chłopakiem Ronnie, a stało się tak, że już nie są, a Ronnie chce aby znów byli i teraz już nie będą, bo znając Noah, to on już się zakochał w Cam, choć krótko ją zna. Jednak z drugiej strony, chodzicie do tej samej szkoły, więc znacie się długo, więc on już mógł dawno się w tobie zakochać, a Ronnie udwać... No, nie. Za dużo myśli na raz. - Wypaliła na jednym tchu i złapała się za głowę, a my z Cam zrobiłyśmy zdziwione miny, bo nic z wypowiedzi Meg nie zrozumiałyśmy.
- Ee... Możesz powtórzyć? - Obie spytałyśmy się w tym samym momencie.
- Nie, nie mogę. - Zaczęła głęboko oddychać, a my z niej śmiać. - Nie śmiać się!
- Wybacz - podniosłyśmy ręce w geście poddania.
W spokoju doszłyśmy do szkoły. Megan od razu pobiegła na górę, podejrzewam, że do Ronnie. Ewentualnie do Noah. Nie rozumiem jej... Skoro oni nie są już razem, to przecież Noah ma prawo się zakochać się w kimś innym, tak? Przecież to prosta filozofia... O ile można to nazwać filozofią.
- Madeline Curtis? - Usłyszałam za swoimi plecami i lekko się wystraszyłam. Odwórciłam się. Zobaczyłam tam Avan'a, który stał uśmiechnięty. Od razu się z nim przywitałam i razem poszliśmy pod salę. Pierwszy był wf, którego wręcz nie cierpię, ale na szczęscie dekorowaliśmy salę na bal, który miał być już niedługo. 7 lecie szkoły to dobry pomysł na zorganizowanie balu.
Kiedy wieszałam jedną z dekoracji, podszedł do mnie Avan. Pomógł mi zawiesić, a następnie wzięliśmy się za inne. Rozmawialiśmy przy tym, kiedy nastała cisza. Nie trwała ona długo, ponieważ przerwał ją Avan.
- Z kim idziesz na bal?
- Z nikim. - Mówiłam, wieszając dekoracje.
- A może masz ochotę pójść ze mną?
Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam, po czym odpowiedziałam:
- Pewnie, że tak.

______________________
 
BOOM :D Jest rozdzialik ^^ Oby wam się podobał :D Ja nie jestem z niego zachwycona, zresztą jak z każdego XD
Martwi mnie to, że tak mało osób komentuje :( Ostatnio coraz mniej jest komentarzy, choć mam kilkudziesięciu obserwatorów. Wiedziałam, że nie podoba wam się ten blog.
Przepraszam was, za mój brak talentu. Nie będę was już dłużej zanudzać :)
Jednak prosiłabym o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu. Wystarczy nawet mała kropka lub przecinek. :) Będę chociaż wiedzieć kto czyta, a kto nie.

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 25

Wróciłam do sali. Z niespokojem wyczekiwałam dzwonka, który jak na złość nie chciał zadzwonić. Wyciągnęłam z zeszytu pojedyńczą  kartkę i zaczęłam na niej mazać rozmaite rzeczy. Sama nie wiedziałam co to było, ale ważne, że chemia szybko mi minęła.
Zadzwonił dzwonek. Wyszłam jak najszybciej z sali, a za mną podążał Avan. <br>
- Ej, co się dzieje? - Podbiegł do mnie i złapał za rękę.
- Nic - wzruszyłam ramionami. Nagle poczułam jak kręci mi się w głowie. Usiadłam na ławce i zaczęłam głęboko oddychać.
- Wszystko w porządku? - Zmartwił się Avan. Nie odpowiedziałam mu, więc powtórzył pytanie, ale znów nie uzyskał odpowiedzi. - Chodź do pielęgniarki.
- Nie - wymamrotałam. Z torebki wyciągnęłam leki i szybko je połknęłam. Choroba mnie opuszcza, lekarz to mówił. Tylko ile ona będzie mnie opuszczać?!
Siedziałam jeszcze chwilę na ławce, kiedy już dobrze się  poczułam. Wstałam i udałam się pod sale, w której miała być  następna lekcja. Avan znów szedł za mną. Cieszę  się, że między nami wszystko dobrze. On jest wspaniałym przyjacielem, chłopakiem... Nie jedna chciała by mieć go u swego boku. A może to ja jestem tą dziewczyną? Tą dziewczyną, która chce aby Avan był jej jeszcze bardziej bliższy niż przyjaciel? Muszę przyznać, że wcale nie jest zły. Avan jest miły, kochany, opiekuńczy... Mogłabym wymieniać w nieskończoność.
Od naszego pocałunku nie mogę o nim przestać myśleć. Tylko czemu? Przecież on nic dla mnie nie znaczy. Jest tylko moim przyjacielem i nikim więcej. Ouch, przecież to nie możliwe, abym przez ten jeden głupi gest poczuła coś do Avan'a, tak? To jest niedorzeczne! Zresztą... Nawet gdyby tak było to nic z tego nie będzie... Idiotko, przestań o tym myśleć! Avan to twój przyjaciel i na zawsze nim zostanie!
Jednak ciągle zadaje sobie to samo pytanie: dlaczego on mnie pocałował?

NATHAN

Budzik zadzwonił punktualnie o 6. Wywlokłem się z łóżka i podszedłem do szafy, w której znajdowały się moje ciuchy. Wyciągnąłem z niej czarne spodnie, białą bluzkę bez żadnych wzorów i białe skaty. Z tym zestawem poszedłem do łazienki, w której zacząłem się szykować. Nie zajęło mi to długo. Nie musiałem układać włosów, ponieważ dziś nagrywamy teledysk i na miejscu "ogarną" mnie.
Ubrany wyszedłem z łazienki. Z pokoju wziąłem jeszcze mój zegarek, z którym się nie rozstaje, a z szafy wciągnąłem jeszcze Full Capa. Do kieszeni schowałem mojego iPhona wraz ze słuchawkami, które przydadzą mi się w samochodzie, jakoże nie mam ochoty słuchać ględzenia chłopaków.
Gotowy zszedłem na dół, kierując się w stronę kuchni, w której siedzieli już Tom z Jay'em.
- Nie przywitasz się? - Odezwał się Tom, który z samego rana miał jakiś problem.
- Cześć - powiedziałem bez żadnych emocji i zacząłem robić sobie herbatę. Nie miałem ochoty jeść, chociaż mój żołądek wołał o to.
- Ej, młody - Jay szturchnął mnie łokciem, przez co kubek, który trzymałem w ręku, wypadł mi z ręki, tłukąc się przy tym. Wkurzony zacząłem sprzątać kawałki szkła. - Wybacz - wymamrotał Jay, a ja machnąłem ręką.
- Coś zacząłeś mówić. O co chodzi? - Przypomniałem mu.
- Zapomniałem.
- To se przypomnij.
Jay zaczął się zastanawiać, ale nie wychodziło mu to. Do kuchni przyszła reszta wraz z Avą, którą obudził Siva. Tak, Siva ma takie zdolności budzenia ludzi bez wchodzenia do ich pokoi. Cała nasza szóstka usiadła przy stole. Każdy rozmawiał z każdym, tylko nie ja. Moje myśli cały czas krążyły wokół kłótni z Maddie. Nadal nie mogę uwierzyć w to co zrobiłem. Dlaczego jestem takim idiotą? Dlaczego Bóg mnie obdarował idiotyzmem, a nie na przykład Max'a?!
- Maddie będzie? - Spytał się Siva.
- Nie - wzruszyłem ramionami.
- Właśnie o to chciałem się ciebie spytać! - Jay poderwał się z miejsca. - Dlaczego jej nie będzie? - Nie odpowiedziałem mu na to, ponieważ nie wiedziałem co. Przecież nie będę im mówił, tak? Nie potrzebne im to do szczęścia.
- Ma szkołę - odezwał się Tom.
- A po?
- Też odpada. - Tom dalej kontynuował rozmowę z Jay'em.
- Dlaczego? Przecież jutro ma wolne z tego co się orientuje i nie musi się uczyć czy coś.
- Idzie do szkoły. A odpada, że przyjdzie, bo... - Zaciął się i spojrzał na mnie, a ja na niego. Reszta oczu powędrowała również na mnie.
- O co chodzi? - Kolejne pytanie padło z ust Jay'a.
- O nic - wstałem od stołu. Odniosłem swoje rzeczy do zlewu i wyszedłem z kuchni, krzycząc - Jedziemy już czy nie? Spóźnimy się! - Otworzyłem drzwi i wyszedłem z domu. Podszedłem do samochodu, ale nie wsiadłem do niego, bo nie był on otworzony. Kręciłem się przy samochodzie, nucąc pod nosem tekst Chasing The Sun, kiedy w końcu przyszła reszta. Wsiedliśmy do samochodu, a następnie ruszyliśmy w drogę. Ja odpaliłem swoje słuchawki i z głową opartą o szybę, patrzyłem się w okno, przez które widać było powoli budzący się Londyn. Chłopaki nagrywali coś kamerką. Podejrzewam, że będzie to koleiny odcinek WantedWednesday. Czasem mnie trochę wkurza to, że przez cały tydzień, dwadzieścia cztery godziny na dobę, otacza mnie ta mała kamerka i to tylko po to, aby nagrać jakiś filmik. Czy to ma sens? Zresztą... Ostatnio wszystko mnie denerwuje. Jeszcze kiedyś nie marudziłem, kiedy chłopaki latali z tą kamerką. A teraz?
- Spierdalaj ode mnie! - Krzyknąłem w stronę Tom'a, do którego dziś należała rola kamerzysty.
- Oo, nasz Baby Nath się wkurzył - przybliżył w moją stronę urządzenie, robiąc przy tym dziwne miny jak do małego dziecka.
- Przestań! - Machnąłem ręką tak, że kamerka wylądowała gdzieś w bagażniku. Max, który prowadził, automatycznie zatrzymał się na najbliższym poboczu. Jay wsidał, aby wziąć kamerkę. Kiedy przyszedł, jego mina nie była zbyt wesoła.
- I co żeś zrobił?! - Zaczął na mnie naskakiwać.
- Przynajmniej będzie spokój. - Odwróciłem wzrok.
- Nathan, co się z tobą dzieje?! Od kilku dni zachowujesz się jak nie ty! - Max krzyknął z przodu, odwracając się do mnie.
- Normalnie się zachowuje.
- Na moje oko to nie jest normalne zachowanie. Może zrozumielibyśmy to gdybyś powiedział nam o co chodzi, a nie gnieździł to w sobie. Jeżeli powiesz, to postaramy ci się jakoś pomóc. - Max uspokoił się trochę. Ja zamilkłem. Nie będę im mówił, że pokłóciłem się z Maddie. Nie ma sensu. Oni i tak nic z tym nie zrobią, bo nie mają co i jak.
- Nath pokłócił się z Maddie - wypalił Tom. Spojrzałem się na niego wściekłym wzrokiem. Miałem ochotę go rozszarpać.
Nastała cisza, ale po chwili cała 3 zaczęła się mnie pytać o szczegóły kłótni. Czy oni muszą wszystko wiedzieć?!
- Możemy już jechać? Nie mam ochoty o tym rozmawiać.
- Masz to naprawić, rozumiesz?
- Nie uda mi się - powiedziałem przez zęby.
- Już my ci w tym pomożemy - Siva chciał zażartować, ale mu się to nie udało. Spuścił wzrok i dalej siedział a ciszy tak jak reszta. Max odpalił samochód i pojechaliśmy na plan. Po kilku minutach byliśmy na miejscu.

_____________________________________

Dziś krótki i to bardzo, bo pisany na telefonie na życzenie Julii ^^
Zmartwiło mnie to, że tak mało osób skomentowało poprzedni rozdział... Chciałam, aby był troszkę inny, ale mi się to nie udało, wiem. W tamtym rozdziale umieściłam tą niespodziankę dla was :)
Mam wrażenie, że mnie opuszczacie :c XD Nie dziwię się, skoro ten blog jest najgorszym pod słońcem :c
Nie będę się dziś długo rozpisywać, bo nie ma o czym, ale muszę się wam czymś pochwalić ^^ Dnia 2 czerwca o godzinie 13:48 Nathan Sykes dał mi RT! *-* Jestem w niebie ;D A oto i zdjęcie z tymi magicznymi kilkoma słowami ^^
Ps: przepraszam jeśli w rozdziale jest coś nie ten teges, ale dziś za bardzo nie kontaktuje ;)

sobota, 1 czerwca 2013

Kochani, z okazji pierwszych urodzin bloga, chciałam was poprosić abyście napisali mi co wam się podoba w blogu, a co nie. Piszcie szczerze! Najszczerzej jak umiecie ;)
Na pewno to co powiecie wezmę sobie głęboko do serca i postaram się to zmienić.
Czekam na wasze opinie i komentarze pod urodzinowym rozdziałem ^^
Pozdrawiam, kocham i ściskam
Magda ;*