Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 28

Maddie

Wróciłam do domu, myśląc o Tom'ie i Kelsey. Jestem pewna, że jej się spodoba. W końcu jakiej dziewczynie by się to nie spodobało?
Weszłam do pokoju, w którym siedziała Camila, a z nią Megan. Rozmawiały o czymś, ale kiedy weszłam zmieniły temat. Zbytnio nie interesowało mnie to o czym mówią, ale moja ciekawość dała za wygraną.
- O czym gadałyście? - Spytałam, siadając na swoim łóżku.
- O niczym. - Odpowiedziała mi Cam, ale za chwilę odezwała się Megan.
- Powiedz Camili, że nie może iść z Noah na ten bal. To Ronnie ma z nim iść! - Krzyknęła.
- Megan, uspokój się. Może Noah nie chce iść z Ronnie tylko z Cam. Nawet gdybyś chciała, to byś nic nie zrobiła, aby zmienił zdanie. - Wzruszyłam ramionami.
- Ale Ronnie i Noah byli taką wspaniałą parą!
- Właśnie. Byli. - Wtrąciła się Camila, która została zmierzona przez Megan wzrokiem.
- Nie powinnaś się wtrącać. Cała trójka powinna sama to ułożyć, a tak naprawdę sam Noah. - Znów wzruszyłam ramionami, a Megan rzuciła we mnie poduszką. Na moje szczęście poduszka nie trafiła mnie, bo schyliłam się, aby podnieść słuchawki, które właśnie spadły mi na podłogę. Zaczęłam się śmiać z mojej siostry, ale widząc jej minę, uspokoiłam się. - Bal już niedługo. W co się ubieracie? - Podeszłam do szafy, w której były moje i Camili sukienki.
- Jeszcze nie wiem. - Wzruszyła ramionami Megan, a Camila podeszła do mnie i wyciągnęła z szafy sukienkę. Razem z Meg stwierdziłyśmy, że sukienka Camili jest śliczna i ślicznie będzie w niej wyglądać, ale Megan, jak to Megan, musiała wtrącić swoje trzy grosze, na temat Noah, który nie może zobaczyć Camili w takiej sukience, bo jeszcze bardziej się w niej zadurzy. Camila jednak nie zwracała na nią uwagi.
- A ty w czym idziesz? - Kuzynka zwróciła się do mnie.
- Nie wiem. - "Zanurkowałam" w szafie. - Chyba będę musiała iść na zakupy. - Westchnęłam. Na samą myśl o zakupach, wstępował we mnie leń.
- Możesz wziąć coś ode mnie. Na przykład to. - Pokazała mi zieloną sukienkę, która od razu mi się nie spodobała. Wyglądała jakby miała ją po swojej babci! - Ona jest po mojej babci, ale jest ładna. - Jestem jasnowidzem!
- Em, nie dzięki. Kupię coś sobie. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Było już kilka minut po 18, więc postanowiłam, że pójdę do kuchni i zrobię sobie kolację. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam.
W lodówce nie było zbytnio z czego wybierać, ale w końcu udało mi się coś wygrzebać, żeby zrobić sobie kanapkę, a do tego herbatę.
Kiedy woda na herbatę się gotowała, zajęłam się kanapkami. Akurat jak woda była już gotowa, zrobiłam ostatnią kanapkę i jedząc ją, poszłam przygotować herbatę. Dwie łyżeczki cukru, cytrynka i herbatka jest gotowa.
Usiadłam na krześle i zajęłam się kolacją. W czasie tej czynności cały czas pisałam z Avan'em.

3 dni później ~ dzień balu.

Nadszedł dzień balu. Przez całe trzy dni czułam się okropnie. Cały czas kręciło mi się w głowie, czułam jakby wszytko było snem. Miałam słabe dni, chciałam w końcu umrzeć, bo myślałam, że za kilka dni tak się stanie, ale moje "marzenia" legły w gruzach. Musiałam dalej męczyć się z chorobą, z tą przeklętą chorobą!
Dochodziła 17 i musiałam zacząć się szykować na bal, bo wszystko rozpoczynało się o 18:30, a Avan miał po mnie przyjść o 18. Z szafy wyciągnęłam moją sukienkę. Razem z nią poszłam do łazienki. Tam zaczęłam od fryzury ( była ona taka sama jak na zdjęciu ). Długo nie zajęła mi ta czynność. Następny etap - makijaż. Nie chciałam z nim przesadzać, więc nie nakładałam zbyt wiele tak zwanej "tapety". Nie przepadam za malowaniem się. Z reguły u mnie makijaż polega tylko na tuszu do rzęs i ewentualnie błyszczyku.
Kiedy byłam już ogarnięta, mogłam zakładać sukienkę. Trochę męczyłam się z założeniem jej, bo rzadko noszę tego typu ciuchy, ale jakoś udało mi się w nią wcisnąć i byłam gotowa na wyjście z łazienki. Zebrałam swoje poprzednie ciuchy i wyszłam. Spojrzałam na godzinę. Była 17:46 co oznaczało, że mam jeszcze 14 minut na wybranie biżuterii i butów. Jak zawsze z wyborem dodatków czekam na ostatnią chwilę, ale zazwyczaj szybko wybieram, co mi wcale, a wcale nie przeszkadza.
Jako naszyjnik wybrałam małą kuleczkę, a na ręce założyłam kilka zwykłych branzoletek, do tego małe kolczyki, także kulki. Kiedy biżuterię miałam już za sobą, podeszłam do szafy z butami i zaczęłam ją przeszukiwać. Buty na obcasie? Nie za bardzo. Trampki? Tym bardziej! Klapki? Sandały? Nie mam butów! Oj nie dobrze...
Pobiegłam do pokoju Megan, która też właśnie szukała butów.
- Widzę, że już gotowa jesteś. - Zobaczyła mnie w drzwiach i powiedziała do mnie.
- Nie do końca. - Pokazałam na moje nogi. - Brak butów sprawił, że muszę się uśmiechnąć do ciebie o jedną parę.
- Jakie chcesz? - Megan się do mnie uśmiechnęła, a ja wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Takie, żeby pasowały.
Meg spojrzała się na mnie. Przyglądała się mi z dobre 5 minut, co trochę mnie wystraszyło. Miałam wrażenie, że zastygła w miejscu, ale w końcu się ocknęła, a ja odetchnęłam z ulgą.
Podeszła do swojej szafy z butami i wyciągnęła z niej baleriny.
- Powinny być dobre. - Podała mi je, a ja od razu założyłam.
- W sam raz. Dzięki! - Uśmiechnęłam się i wyszłam z jej pokoju. Poszłam do salonu, aby tam jeszcze się napić. Akurat, kiedy skończyłam, po domu rozbiegł się dźwięk dzwonka. Odstawiłam sok i podeszłam do drzwi. Stał w nich Avan z różą. Był on ubrany w garnitur i wyglądał w nim bosko, co sprawiło, że uginały się pode mną nogi.
- Ślicznie wyglądasz. - Powiedział w końcu.
- Dziękuję. Ty też. - Uśmiechnęłam się, a moje policzki nabrały rumieńców.
Odstawiłam różę do dzbanka i postawiłam ją u siebie w pokoju. Potem wróciłam do Avan'a i razem poszliśmy w stronę szkoły.
Droga do szkoły minęła nam szybko, co mnie bardzo ucieszyło, bo moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a głowa zaczęła strasznie boleć, jednak po chwili przestała.
Kiedy tylko weszliśmy na salę, od razu usiadłam na krześle, nie ważne gdzie, nie ważne przy kim, musiałam usiąść! Moje nogi od razu stały się lepsze i zaczęły normalnie funkcjonować.
- Wszystko w porządku? - Spytał się mnie Avan.
- Tak. - Uśmiechnęłam się.
Na sam początek balu, jak to zawsze na każdym balu, musiała dyrektorka wygłosić swoją przemowę, która trwała dłużej niż cały bal.Podczas jej przemowy dowiedzieliśmy się, że mają dla nas jakąś niespodziankę. Łuhu, będzie... Chwila, chwila... Zespół?! Znany brytyjsko-irlandzki zespół?! Proszę, oby to nie byli chłopaki. Nie mam ochoty oglądać Nathan'a, choć w głębi duszy chciałabym z nim wszytko wyjaśnić, ale nie zrobię tego, bo wszystko jest z jego winy!
Kiedy w końcu skończyła, mogliśmy zacząć się bawić. Avan od razu wyrwał mnie do tańca. Bawiłam się przy nim świetnie. Puszczali wiele piosenek. Niektórzy nawet dedykowali sobie.
Usiedliśmy z Avan'em na swoje miejsca, aby trochę odpocząć. Napiliśmy się i patrzyliśmy jak inni tańczą. Każdy "wywijał" w swoją stronę. Z niektórych mieliśmy niezły ubaw, ponieważ nie umieli tańczyć, a chcieli wypaść jak najlepiej przed innymi. Z reguły byli to chłopacy...
Zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu Megan i reszty. Niestety nigdzie ich nie widziałam. Jedyną osobą jaką dostrzegłam była Ronnie, która siedziała smutna i bawiła się szklanką. Było mi jej szkoda za to co się teraz dzieje z nią i Noah, ale nie powinnam się w to wtrącać. Wybór przecież należy do Noah...
Nagle muzyka przestała grać, a na scenę weszła piątka ludzi. Strzelam, że jest to ten zespół. Zaczęłam się modlić, żeby nie było to The Wanted, ale moje marzenie legły w gruzach, kiedy na scenę powędrowały wszystkie światła, a naszym oczom ukazali się chłopaki ubrani w garnitury. Przywitali się i zaczęli śpiewać Glad You Came. Wszyscy wyrwali na środek sceny, ale niektórzy zostali. Wśród nich byłam ja i Avan. Nawet nauczyciele ruszyli, aby tańczyć.
Kiedy Glad You Came dobiegło końca, chłopaki zaczęli śpiewać inne ich hity. Zagrali ich kilka.
- Czas zwolnic tępo. Heart Vacancy ze specjalną dedykacją dla Ronnie i Noah. Zapraszamy na środek. - Usłyszałam jak Tom przemawia. Spojrzałam się na Ronnie. Ta poderwała się z miejsca i spojrzała na Noah, który właśnie wchodził do sali.
- Megan... - Wymamrotałam.
- Co? - Avan się na mnie spojrzał. Ja mu nie odpowiedziałam. Chłopaki zaczęli śpiewać. Kilka osób zostało, aby zacząć tańczyć przytulańca, a reszta zeszła.
- Mógłbym panią prosić. - Avan podał mi rękę. Złapałam ją i razem poszliśmy zatańczyć. Kontem oka zobaczyłam, że Ronnie usiadła na swoje poprzednie miejsce, a Noah zaczął tańczyć w Camilą.
Wtuliłam się w Avan'a i w ruch muzyki tańczyliśmy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jesteśmy na wielkiej sali sami. Tylko ja i on... Uśmiechałam się do siebie. Nagle straciłam przytomność...

Avan

Tańczyłem z Maddie do piosenki, którą śpiewali The Wanted. Czułem się cudownie, kiedy miałem ją w swoich ramionach. Czułem, że jeste tylko moja i wiedziałem, że nie mogę jej nikomu oddać, a w szczególności Nathan'owi, który mierzył nas wzrokiem.
- Maddie... - Szepnąłem dziewczynie do ucha, ale ta nie odzywała się. Powtórzyłem czynność, ale ona znów nie reagowała. Oderwałem sie od niej, nie puszczając jej jednak. Zobaczyłem, że ma zamknięte oczy i nie może ustać. Przestraszyłem się. Na samym początku pomyślałem, że może zwyczajnie zasnęła, ale to nie było to. Od kilku dni czuła się źle. Ciągle narzekała... Boże, ona zemdlała!
- Niech ktoś dzwoni po karetkę! - Krzyknąłem. Muzyka przestała grać. Dwójka nauczycieli podbiegła do mnie. Położyliśmy Maddie na podłodze. Inna nauczycielka dzwoniła po karetkę. Kontem oka zobaczyłem jak Megan, Camila i chłopaki chcą się przedrzeć przez tłum, który otaczał Maddie. Boże, spraw, aby ona się obudziła!
Przyjechała karetka i zabrali Maddie. Chciałem pojechać z nią, ale mi nie pozwolili, więc zamówiłem taksówkę. Przyjechała ona po 7 minutach. Wsiadłem w nią. Zatrzymała mnie Megan, która chciała jechać ze mną. Zaprosiłem ją do środka i pojechaliśmy. Dziewczyna cały czas poganiała taksówkarza, a ja modliłem się, aby Maddie wyszła z tego.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Megan od razu wybiegła z taksówki, a ja zapłaciłem i także mogłem pójść, aby dowiedzieć się do z Maddie. Poszedłem do recepcji, przy której stała Megan.
- Przepraszam, ale jest pani nie pełnoletnia i pomimo, że jest pani z rodziny, nie mogę udzielić informacji. - Powiedziała spokojnie pani na recepcji.
- Ale to jest moja siostra! Ja muszę wiedzieć!
- Megan, uspokój się. - Położyłem dłoń na ramieniu dziewczyny.
- Nie będę spokojna!
- Proszę zadzwonić po rodzica, albo prawnego opiekuna. Wtedy będę mogła cokolwiek powiedzieć. - Oznajmiła kobieta.
Megan załamana odeszła od recepcji i usiadła na krześle. Z torebki wyciągnęła telefon i zadzwoniła z niego do swojej cioci. Kiedy skończyła rozmowę, wstała i zaczęła się przechadzać po korytarzu, natomiast ja strsznie się denerwowałem. Co jeśli oni jej nie uratują? Co jeśli... Nie! Nie mów tak, nawet tak nie myśl. Powinieniem myśleć pozytywnie...

25 minut później

W końcu przyjechała ciocia Maddie. Podeszła do nas, kiedy z sali, w której leżała Maddie, wyszedł lekarz. Bez słowa ruszyła w jego stronę. Chciałem usłyeszeć o czym rozmawiają, chciałem jak najszybciej wiedzieć co z Maddie, ale nie było mi to dane. Rozmawiali za cicho...
W końcu skończyła rozmawiać i wróciła do nas.
- I co z nią? - Spytałem od razu.
- Śpi. - Powiedziała spokojnie. - Kolejne omdlenie spowodowane jej chorobą. Lekarz mówi, że jeżeli będą one zbyt często się pojawiać, organizm Maddie może się wykończyć i... - Przełknęła ślinę. - Ale tak nie będzie. Bynajmniej mam taką nadzieję. - Spojrzała się w stronę drzwi.
- Można do niej wejść? - Spytałem.
- Można, ale nie ma po co. Maddie tak szybko się nie obudzi. - Nie słyszałem reszty słów po tym jak jej ciocia powiedziała "można". Od razu podeszedłem do drzwi i otworzyłem je niepewnie. Moim oczom ukazała się leżąca bez ruchu Maddie, która była podłączona do różnych sprzętów. Usiadłem na skraju jej łóżka. Chwyciłem jej dłoń. Była ona chłodna. Ścisnąłem ją mocno i nie chciałem puścić.

Nathan

Nie mogłem znieść widoku Maddie i Avan'a. On jej przyjacielem? Przecież to jakiś skandal! Dlaczego to właśnie on? Dlaczego wogóle ktoś?
- Niech ktoś dzwoni po karetkę! - Usłyszałem głos. Muzyka natychmiast ucichła, a wokół Avan'a i Maddie zrobiło się kłóko. Nie wiedziałem co się dzieje. Próbowałem z chłopakami przecisnąć się przez tłum, ale nie było nam to dane. Każdy chciał być jak najbliżej i obserwować co się dzieje z Maddie. W pewnej chwili zobaczyłem, że na salę wchodzi dwóch mężczyzn z łóżkiem, na które ją położyli i wywieźli. Chciałem za nią pobiec, ale nie mogłem. Występ musiał trwać...
Z każdą piosenką byliśmy coraz bliżej końca. Kiedy już to nastąpiło, od razu zeskoczyłem ze sceny, nie dziękując nawet za cały wieczór. Chłopaki poszli tuż za mną. Wybiegłem ze szkoły, ale nie wiedziałem gdzie mam iść.
- Nathan, co ty chcesz teraz zrobić? Przecież nie pojedziesz tam do niej. - Usłyszałem głos Jay'a.
- Dlaczego? - Spytałem zdziwiony.
- Nie pojedziesz w takim stanie...
- Jakim stanie? - Zaśmiałem się ze zdziwienia.
- Taki. - Złapał mnie za ramię i poprowadził do samochodu.
- Ale ja chcę do niej pojechać! - Krzyknąłem, kiedy siedziałem już na miejscu.
Chłopaki nic mi nie odpowiedzieli, tylko Max odpalił samochód i ruszył. Wcale nie jechaliśmy w stronę szpitala. Wręcz przeciwnie! Jechaliśmy do domu. Miałem ochotę wyskoczyć z samochodu, ale nie było mi to dane. Byłem wkurzony, cholernie wkurzony na chłopaków. Czemu nie pozwalają mi jechać do Maddie?
Dojechaliśmy w końcu do domu. Poszedłem na górę, aby tam zamknąć się w pokoju i w spokoju zasnąć, aby nie myśleć o Maddie. W duszy jednak modliłem się, aby wszytko było dobrze. Aby nic jej nie było. Aby to omdlenie było zakończeniem choroby...
Następnego dnia, wstałem dość wcześnie. Wywiad o 8? Kto to wymyślił?! Wywlokłem się z łóżka i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem to. Szybko wszedłem do łazienki, tak samo jak szybko z niej wyszedłem. Odłożyłem wszytko do pokoju, z którego także wziąłem telefon i słuchwki. Ostatnimi czasy nie rozstaje się z nimi.
Zszedłem na dół, a tam czekała już cała zgarja.
- Wiecie co z Maddie? Dzwoniliście do Megan? - Spytałem od razu na wejściu. Chłopaki spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem. - O co chodzi?
- O nic. - Odpowiedział Max.
- Aha. - Powiedziałem równie zdziwiony. - Wiecie co z Maddie? - Powtórzyłem pytanie, choć wiedziałem, że nie uzyskam żadnej odpowiedzi.
- Nie. - Oznajmił Tom bez żadnych emocji. - Zwijaj się. - Dodał.
- Mogę jechać z wami? - Do salonu weszła Ava.
- Nie. - Cała czwórka powiedziała równo.
- Tak. - Mówiąc spojrzałem się na Avę i uśmiechnąłem się do niej.
- Nie, nie może.
- Owszem, może! - Zacząłem kłócić się z chłopakami. Mieli większą przewagę, więc Ava musiała zostać w domu. Czemu oni tak jej nie lubią?
Całą piątką wpakowaliśmy się do vana, aby ruszyć do studia na wywiad. Nie miałem ochoty siedzieć tam i udawać, że jestem szczęśliwy. Nie jestem. Ani trochę. Byłbym szczęśliwy, gdyby Maddie ze mną była i jakby było z nią wszystko dobrze. Jakby nie miała problemów zdrowotnych i rodzinnych...
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Z wielką niechęcią wyszedłem z samochodu i razem z chłopakami poszedłem do studia. Tam przygotowali nas do wywiadu i mogliśmy wchodzić na antenę. Na szczęście nie trawało to zbyt długo. Przez cały czas myślałem tylko o tym, czy z Maddie wszsytko dobrze. Bałem się o nią pomimo tego, że ona mnie nienawidziła. Ja ją dalej kocham jak siostrę. Dalej jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu, ale jak zwykle wszystko muszę zepsuć. Nathan, weź się w końcu ogarnij!
Po skończeniu wywiadu, od razu zadzwoniłem po taksówkę. Chciałem jechać do Maddie, do szpitala, a wiedziałem, że chłopaki mi nie pozwolą...
- Młody, jedziesz z nami do Maddie? - Usłyszałem głos Max'a. Zdziwiłem się tymi słowami, ale dlaczego?
- Właśnie miałem to zrobić. - Pokazałem na telefon, sam nie wiem po co. Razem z chłopakami i Kevinem, naszym ochorniarzem, wsiedliśmy do vana i ruszyliśmy do szpitala, w którym leżała Maddie. Z każdą minutą, sekundą bałem się coraz bardziej naszego pierszego spotkania, w cztery oczy, po kłótni. Co jeśli nie będzie chciała mnie widzieć? Ma do tego prawo...
Po kilku minutach byliśmy na miejscu w szpitalu. Jako pierwszy wybiegłem z vana i skierowałem się do szpitala. Podszedłem do recepcji, ale nie musiałem pytać o salę, w której leży Maddie, ponieważ w oddali dostrzegłem Avan'a, który szedł korytarzem, jak podejrzewam, w kierunku sali Maddie. Był w garniutrze, więc podejrzewam, że był przy niej całą noc. Z niechęcią podszedłem do niego.
- Gdzie leży Maddie? - Spytałem od razu.
- Daleko. - Odpowiedział nie patrząc na mnie.
W tej chwili skręcił. Postanowiłem, że pójdę za nim, bo na pewno doprowadzi mnie do właściwej sali. Niestety tak się nie stało. Avan zaczął krążyć po całym szpitalu.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie ona leży?!
- 123, ale nie możesz do niej wejść, bo śpi.
- To co? I tak... Jak to śpi? - Wystraszyłem się.
- Normalnie. Od wczoraj się jeszcze nie obudziła...
- Ale wszystko z nią w porządku? - Dalej się pytałem, choć nie wiedziałem, czy chcę wiedzieć co się z nią dzieje.
- Śpi, ale wszystko dobrze. - Westchnął. Nic mu nie odpowiedziałem, tylko pędem ruszyłem w stronę sali, której numer podał mi Avan. Po kilku zakrętach, byłem na miejscu. Wziąłem głęboki wdech i lekko otworzyłem drzwi. Przez małą szparkę, dostrzegłem leżącą Maddie. Znów ten sam widok, co po wypadku. Znów ona podłączona do tych wszystkich kabli. Leży nieruchoma. Śpi... Śpi i śni... Śni o życiu. Takim jakim chciała, aby był.
Otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem do środka. Chwilę stałem i patrzyłem na Maddie. Zacząłem żałować tego co jej powiedziałem. Tej mojej zazdrości o Avan'a. Czemu ja jestem zazdorosny o niego? Dlatego, że on jest lepszy ode mnie? W czym lepszy? W niczym. Ale czy na pewno? Podszedłem do jej łóżka. Usiadłem na jednym w krzeseł, które tam stały. Spoglądałem na Maddie. Dlaczego to właśnie jej musiało się to stać? Dlaczego Bóg wybrał ją, a nie mnie? Dlaczego? Jedno pytanie, a ani jednego sensownego wyjaśnienia... Życie to jedna, wielka zagadka, którą można rozwiązać, ale po wielu latach "główkowania". Ha, takie coś to nie dla mnie...
- Obudź się, proszę... - Szptałem, mając nadzieję, że Maddie w końcu się obudzi, ale to nie następowało. Jednak nie traciłem nadziei! Dalej ją miałem. Była ona wielka, choć miałem wrażenie, że z czasem mnie opuści. Nie chciałem do tego dopuścić. Modliłem się w duszy, aby obudziła się, aby otworzyła swoje śliczne oczy, aby pokazała swój uśmiech, którego kiedy widzisz, sam się uśmiechasz, powiedziała jedno słowo swoim ciepłym głosem...
Minęła godzina, a ja dalej siedziałem z Maddie. Nie chciałem jej opuścić. Nie przejmowałem się, że chłopaki możliwe, że mnie szukają. Zresztą... Gdyby to robili to już dawno by mnie znaleźli.
- Hej. - Do sali weszła Megan, a za nią Avan. Ucieszyłem się z widoku Meg, ale nie z widoku Avan'a. Chyba nigdy go nie polubię...
- Cześć. - Odpowiedziałem cicho. Wstałem i podsunąłem krzesło Megan, aby usiadła, a sam usiadłem na innym łóżku. Avan siedział na skraju łóżka Maddie i trzymał jej rękę. Cały czas mierzyłem go wzrokiem. Chciałem, aby stąd wyszedł, ale tak się nie stało.
Każda godzina, minuta, sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Dochodziła godzina 13, a nasza trójka dalej siedziała w sali i czekała na wybudzenie Maddie. Postanowiłem wysłać smsa do chłopaków z informacją, że nie wrócę na noc, bo chcę zostać z Maddie. Jak się okazało, oni byli w szpitalu, pod salą, ale nie wchodzili, bo pielęgniarka im nie pozwoliła, twierdząc, że będzie za dużo osób w sali. Postanowiłem do nich wyjść na chwilę, aby powiedzieć im dokładniej o moich planach, choć chyba nie ma co. Jeszcze raz poiformowałem ich, że zostaje na noc. Oni z niechęcią się zgodzili. Myślę, że wiedzieli jak wiele dla mnie to znaczy. Chłopaki sami chcieli, abym się pogodził z Maddie, a "koczowanie" przy niej mogło sprawić, że będę mógł się z nią pogodzić, choć wiedziałem, że tak szybko może to nie nastąpić.
- Jak Maddie się obudzi, podziękuj jej za to co dla mnie zrobiła. Ja na razie nie miałem okazji... - Powiedział Tom.
- Za co? - Spytałem zdziwiony.
- Ona już wie za co. - Uśmiechnął się do mnie. - Idziemy chłopaki? - Dodał. Reszta zgodnie pokiwała głową na "tak" i skierowali się w stronę wyjścia. Ja postanowiłem pójść po coś do picia, a potem wrócić do sali. Kiedy zszedłem do sklepu po picie, zadzownił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, który ukazywał zdjęcie i imię Avy. Nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, więc odrzuciłem połączenie i napisałem jej smsa o treści: Jestem w szpitalu, nie wracam na noc do domu. Chłopaki powiedzą ci resztę. x
Razem z puszką Coli wróciłem do sali. Zająłem swoje poprzednie miejsce i upiłem łyk Coli, nie spuszczając wzroku z Maddie. Avan z Megan rozmawiali o czymś, a ja "zatopiłem" się w swoich myślach.

______________________
O kurrrczaczki! Jestem z siebie dumna! :D
Dziękuję wam za te komentarze! :3 Jak zawsze poprawiacie mi humor! <3
Rozdział jak każdy mój rozdział. :D Obiecuję wam, że już nigdy nie będę mówić, że nie umiem pisać itp, bo zaczynam się was bać. #strach XD
Dziękuję za dwie nominacje. Postaram się je ogarnąć w najbliższym czasie. :)
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba i będzie znów miał taką dobrą "czytalność". :D Pamiętajcie! 8 komentarzy = nowy rozdział :) Nie obraże się, jak będzie więcej. :P <3
Rozdział dedykuję wszystkim, którzy są ze mną. :)
Do następnego <3

10 komentarzy:

  1. Dłuższego się nie dało ?! XD
    Ale jak zwykle rozdział cudowny! *.*
    Avan dobrze robi, jestem z niego dumna ( moja krew ) :') XD

    OdpowiedzUsuń
  2. oni muszą się pogodzić niech maddie odzyska przytomność:) do następnego<3 zyczę weny:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze: rozdział świetny, jak zawsze.
    Po drugie: Nathan ma się pogodzić z Maddie, Avan ma zniknąć, a przyjaźń Nathan'a i Maddie ma się przerodzić w miłość i w ogóle, i w szczególe, ten teges :D
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ♥
    nieźle się rozpisałaś xD i tak trzymać ;)
    czekam na kolejny ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny :D Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No kurde Avan!
    Spadaj na drzewo prostować banany, a nie bd denerwować Nathana XD
    W końcu ci przywali i tyle, że nos połamany bd miał :P
    Czego z całego serca ci życzę >.<
    Taka tam zła ja XD
    Nathan nie pozwól sb walcz !
    A Ave zostaw w spokoju znajdzie sb lepszego przyjaciele niż ty ^^
    Hahaha no taka prawda nie jesteś na jej poziomie :P
    Za wysokie progi na jej zacne nogi
    Nie czuje kiedy rymuje znowu xd
    Rozdział świetny i czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwww... :3 Ubóstwiam twoje rozdziały :D
    Niech Nathan pogodzi się z Maddie, wywali Avan'a na zbity ryj, a Maddie niech wypierdzieli Ave i będzie gites majonez lans i luz :D
    No to ten teges czekam na nn i zapraszam do siebie :D
    "Gabrielle Collins. Dziewczyna o płomienno rudych włosach, niebieskich oczach, zwariowana, szalona i uparta. Jest siostrą jednego z członków zespołu Big Time Rush. Mieszka wraz z nimi i dwoma członkami zespołu One Direction który został zawieszony w swojej działalności. Ponadto jej chłopakiem jest Nathan Parker który już wkrótce odkryje mroczne tajemnice swojej rodziny.....jeśli masz ochotę dowiedzieć się trochę więcej wpadnij: gabrielle-colins-i-btr.blogspot.com "
    Przepraszam za spam ;*
    Pzdr :3

    OdpowiedzUsuń
  8. supcio! oby tak dalej:)nathan+maddie=<3,avan+maddie=D:,nathan+ava=D:.:Ddo następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  9. o patrz! jest więcej niż 8 komentarzy :D iecierpliwie czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziesiąta, haha! Teraz to już będziesz musiała coś wstawić :P
    Rozdział świetny, jeden z moich ulubionych. Sporą rolę odgrywa tu oczywiście długość, ale i akcja. Co się działo, dziewczyno! Przeszłaś samą siebie. Świetnie opisałaś bal, choć oczywiście marzyło mi się, by Maddie poszła na niego z Nathem. Avan jest w porządku, podobała mi się jego perspektywa. Ale to członek The Wanted jest stworzony dla Maddie. Kiedy wyskoczyli na scenę zabiło mi mocniej serce, ale najbardziej jestem w szoku z tego omdlenia i trafienia do szpitala. Cholera, co teraz? Dawaj ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń