Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 24 + 1 rok bloga!

Siedziałam na mostku, i wspominając chwilę, gdy usłyszałam mój telefon. Z początku nie chciałam odebrać, ale zmieniłam zdanie, klikając zieloną słuchawkę.
- Halo? - Powiedziałam pociągając nosem.
- Maaaaaaaaad! - Usłyszałam w słuchawce głos Tom'a, który krzyczy moje imię. - Nici z jutrzejszej niespodzianki - posmutniał.
- Dlaczego?
- Nagrywamy jutro teledysk i zajmie nam to dość długo - westchnął. - Więc postanowiłem zrobić to pojutrze. Pomożesz mi, prawda?
- Jasne.
- Dziękuje! - Krzyknął. - Em, coś się stało? Słyszę, że jesteś jakaś przygnębiona.
- Nie, na prawdę nic.
- Maddie, nie oszukuj.
Nastała chwila ciszy. W końcu postanowiłam i powiedziałam Tom'owi, że jak tu przyjedzie to mu powiem, ponieważ nie chcę tego mówić przez telefon. Tom zgodził się. Niedługo po rozmowie przyszedł.

Tom

Doszedłem do parku, w którym była Maddie. Od razu skierowałem się tam gdzie była i zobaczyłam ją, siedzącą na mostku ze spuszczoną głową.
- Hej - przywitałem się z nią. Spojrzała się na mnie zapłakanym wzrokiem. Zrobiło mi się jej cholernie szkoda.
- A więc mam ci opowiedzieć? - Pociągnęła nosem i wytarła jedną łzę.
- Jak nie chcesz to nie mów. - Uśmiechnąłem się do niej.
- Nie... - Wzięła wdech i wydech, a następnie zaczęła mi opowiadać. - I ot cała historia... - Skończyła, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Nathan zazdorsny? O Avan'a?
- Ej, nie płacz. Nie warto. Nathan jest nie dojrzały i robi jeszcze błędy, ale on zrozumie co zrobił. - Przytuliłem ją.
- A ty jesteś dojrzały? - Zaśmiała się. - Tom, nie. Dobrze się stało. Nath nie rozumie tego, że nie tylko w nim widzę przyjaciela od serca. Tak jak powiedział, jest zazdrosny, a z zazdorści nie da się wyleczyć...
- Napewno mu to przejdzie.
- A co jeśli nie?
- Maddie, przestań myśleć negatywnie. Patrz na świat w kolorowych barwach - otwartą dłonią zatoczyłem półkole w powietrzu.
- Teraz tak nie mogę. - Powiedziała, a ja ją mocno przytuliłem. Trwaliśmy tak długo. W końcu postanowiłem odciągnąć Maddie od tych myśli, więc spytałem się jej jak widzi moją i Kels kolację. Ta chwilę się zastanawiała, jednak odpowiedziała mi z uśmiechem na twarzy:
- A tego to ty się jutro dowiesz.
- Ale jutro nagrywamy teledysk.
- Oł... - Zaczęła się zastanawiać. - To pojutrze. - Szeroko się uśmiechnęła.
- A nie możesz teraz? - Zacząłem ją błagać. Ona również z uśmiechem odpowiedziała mi, że tego dowiem się później. No i jak tu z takim rozmawiać?!
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, kiedy Maddie musiała wracać do domu. Postanowiłem ją odprowadzić. Ona zgodziła się bez żadnego "ale".
- Dziękuję. - Powiedziała, kiedy podeszliśmy pod drzwi domu. - Za wszytsko. - Uśmiechnęła się.
- Pamiętaj, jak masz problem to udeżaj do mnie. Zawsze ci pomogę - również się uśmiechnąłem. Pożegnaliśmy się. Maddie weszła do domu, a ja ruszyłem w stronę domu. Po drodze złapał mnie deszcz, a kiedy doszedłem do domu zaczęło grzmieć. Postanowiłem, że ten wieczór spędzę na napisaniu piosenki na rocznicę moją i Kelsey. Ciekawe czy jej się spodoba?
Wziąłem się za pisanie piosenki. Nic nie mogłem wymyślić. Żadne nawet drobne słowo nie wchodziło mi do głowy, żadne rymy, żadna muzyka...
Tak bardzo chciałem napisać piosenkę dla Kelsey, ale nie udało mi się, dlatego postawiłem na to aby zaśpiewać jej piosenkę Fight For This Love. Kels lubi ją, więc chyba to będzie dobry wybór.

Too much of anything can make you sick
Even the good can be a curse
Makes it hard to know which road to go down
Knowing too much can get you hurt.
Is it better? Is it worse?
Are we sitting in reverse
It's just like we're going backwards.
I know where I want this to go
Driving fast but let's go slow
What I don't wanna do is crash nooo.
Just know you're not in this thing alone
There's always a place in me that you can call home
Whenever you feel like we're growing apart
Let's just go back, back, back, back, back to the start. oh
Anything that's worth having
Is sure enough worth fighting for
Quitting's out of the question
When it gets tough, gotta fight some more.
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
If it's' worth having, it's worth fighting for oh-oh-oh
Now everyday ain't gon' be no picnic
Love aint a walk in the park
All you can do is make the best of it now
Can't be afraid of the dark.
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
If it's worth having, it's worth fighting for
I don't know where I'm heading, ohh
I'm willing and ready to go.
We've been driving so fast
We just need to slow down
And just ro-o-o-o-o-oll.
Anything that's worth having
Is sure enough worth fighting for
Quitting's out of the question
When it gets tough, gotta fight some more.
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
If it's worth having, it's worth fighting for oh-oh-oh
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love
It's worth having, it's worth fighting for oh-oh-oh-oh-oh...

 
 
Ava

Nareszcie! Nathan pokłócił się z Maddie, co wiąże się z tym, że odsuną się od siebie, co wiąże się też z tym, że teraz ja mogę stać się przyjaciółką Nath'a, a z czasem kto wie? Muszę się tylko postarać, a moja cała praca nie pójdzie na marne. Odciągnę Nathan'a od niej i od całego jej życia. Dzięki mnie zapomni o Maddie, a zajmie się mną. Czyż ja nie jestem genialna?
Zeszłam na dół do salonu, w którym siedzieli wszyscy oprócz Tom'a. Każdy z nich robił co innego. Max czytał jakąś gazetę, Jay odpisywał fanom na Twitterze, Siva przeskakiwał z kanału na kanał w telewizorze, a Nathan siedział w jednej pozycji i patrzył się przed siebie. Postanowiłam zająć miejsce obok niego. Teraz muszę go wspierać i być przynim. Czas wcielić mój plan w życie.
- Nathan, może masz ochotę na pójscie do kina? - Spytałam się go. Byłam pewna siebie. Byłam pewna, że odpowie mi pozytywnie, ale myliłam się.
- Nie mam ochoty - usłyszałam z ust chłopaka.
- Oj no chodź! Musisz teraz przestać myśleć o Maddie.
- Jak to przestać myśleć o Maddie? - Odezwał się Jay, który siedział obok mnie. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, tak samo jak zapewne Nath. Siva i Max też nie wiedzieli o co chodzi.
- Noo... Normalnie - wydusiłam z siebie, wzruszając ramionami. - Chodź, Nath - zwróciłam się do Nathan'a.
- Rozumiesz, że nie chcę? - Wstał i odszedł kawałek.
- Musisz odciągnąć teraz myśli od niej. Nathan, no! Chce ci pomóc. - Zatrzymał się, a po chwili podszedł do mnie, złapał za rękę i razem wyszliśmy z domu. Wiedziałam, że w końcu pójdziemy do kina.
Na miejscu mieliśmy mały problem z wyborem filmu. Nie chcieliśmy iść na żadne romansidło, a w tym miesiącu było ich pełno w kinach. Komedia? Nie był to zły wybór gdyby nie to, że oboje już ją oglądaliśmy. Zostawał nam tylko horror. Postawiliśmy na Martwe zło. Kupiliśmy bilety. Mieliśmy jeszcze 40 minut na film, więc postanowiliśmy pochodzić trochę po centrum, w którym było kino. Weszliśmy do sklepu z Full Capami. Tam przesiedzieliśmy całe 40 minut. Nathan zaczął się uśmiechać, co mnie cieszyło, bo w końcu widzę jego uśmiech.
Kilka minut przed filmem, wyszliśmy ze sklepu, ale bez zakupów. Skierowaliśmy się na salę, a kiedy już na niej byliśmy, zajęliśmy miejsca.
W czasie filmu wcale, a wcale się nie bałam, ale udawałam tylko daltego aby Nathan mnie przytulił. Czułam się wtedy wspaniale! Już niedługo będę tak się czuć codziennie.
- Wcale nie było straszne - powiedziałam, kiedy wracaliśmy do domu.
- No nie wcale, tylko ot tak się we mnie wtulałaś - pstryknął palcami, jak czarodziej, który chce aby coś zniknęło.
Doszliśmy do domu. Było już grubo po 22, a chłopaki jeszcze nie spali, choć jutro mają wczesną pobudkę, a w ich przypadku wstawanie o 6 nie jest dobre. Ja i Nath poszliśmy do swoich pokoi. Kiedy miałam już wchodzić do swojego, Nathan mnie zatrzymał i powiedział:
- Dziękuję ci - szeroko się uśmiechnął. - Świetnie się bawiłem. - Znów się uśmiechnął.
- Nie ma za co - powiedziałam lekko zdziwiona. - Jak będziesz coś chciał, pogadać na przykład, to wiesz gdzie mnie szukać.
On nic nie odpowiedział tylko ponownie się uśmiechnął, po czym poczułam jego usta na moim policzku.
- Dobranoc - znikł w drziwach swojego pokoju. Przez chwilę stałam jak zamurowana, ale potem ocknęłam się i weszłam do pomieszczenia. Cała szczęśliwa poszłam wziąć długą kąpiel, a potem udałam się z powrotem do pokoju, aby z uśmiechem na twarzy i wspaniałymi wspomnieniami zasnąć.

Maddie

Kolejny jakże wspaniały dzień na tym okrutnym świecie. Nie mam siły, ani ochoty na nic. Najlepiej zostałabym dziś w łóżku i wypłakiwała kolejne łzy, tak że z pokoju zrobi się basen, a raczej morze słone.
Z niechęcią wywlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z któej wyciągnęłam TO. Z takim oto zestawem poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Kiedy spojrzałam w lusterko, nie poznałam siebie. Miałam straszne wory pod oczami i całe rozczohrane włosy. To są skutki nie przespanej nocy, do tego nocy pełnej łez. Choć je powstrzymywałam, one nie dawały za wygraną i "uciekały" z moich oczu litrami.
Musiałam jakoś "zakryć" swoją twarz, dlatego postanowiłam nałożyć dziś na siebie troszkę więcej makijażu. Kiedy już to zrobiłam, zaczęłam prostować włosy, których za cholere nie mogłam ułożyć. W końcu się poddałam i postanowiłam, że dziś moje włosy mają "samowolkę".
Chwyciłam ciuchy i zaczęłam się ubierać. Gotowa wyszłam z łazienki, a następnie poszłam do pokoju, aby odnieść moją piżamę. Następnie udałam się do jadalni, żeby przywitać się z rodziną i wyjść do szkoły. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Szłam sama i wolnym krokiem. Potrzebowałam teraz być sama, ale niestety, albo i stety, nie było mi to dane, kiedy doszłam do szkoły. Przy sali chemicznej siedział Avan, który co chwila się rozglądał. Nie chciałam do niego podchodzić, ale moje nogi zedecydowały same. Usiadłam obok niego i przywiatałam się z uśmiechem na twarzy. Kiedy Avan spojrzał na mnie, widziałam, że był lekko zdziwiony. Zastanawiałam się z jakiego powodu, ale nie mogłam się domyślić, dlatego postanowiłam się go zapytać.
- Em, Avan... Coś się stało?
- Nie nic, tylko... - Zaciął się.
- Tylko co? - Upomniałam go, machając przy tym ręką.
- Wyglądasz dziś... Inaczej?
- To źle?
- Nie! Właśnie, że nie! Wyglądasz ślicznie - uśmiechnął się do mnie, pokazując przy tym rząd swoich białych zębów.
- Dziękuję - poczułam jak moje policzki nabierają kolorów, ale nie wiedziałam z jakiego powodu. Czy to wina tego co powiedział Avan? Nie...
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jak zawsze. Avan poprawił mi humor i zapomniałam o Nathan'ie i naszej kłótni. Chciałam jednak powiedzieć Avan'owi, ale doszłam do wniosku, że będzie to zły pomysł.
Dochodziła 8. Wszyscy z naszej klasy zaczęli przychodzić pod salę, a szkoła napełniała się zarówno uczniami jak i nauczycielami. Zadzwonił dzwonek. Pod klasę przyszła pani Patric i wpuściła nas do sali. Każdy zajął swoje miejsca. Zaczęła się lekcja, na której nie mogłam się wogóle skupić. Starałam się, ale nie wychodziło mi to. Ciągle moje myśli krążyły wokół wczojaszych zdarzeń.

Jestem zazdrosny o tego pieprzonego dupka, który nie raz cię skrzywdził, ale ty mu dalej wybaczasz. Jestem zazdrosny o to, że spędzasz z nim czas, a ze mną nie. Jestem zazdrosny o to, że jego też nazywasz przyjacielem, tak samo jak mnie. Jestem cholernym zazdrośnikiem. Dobrze to ujęłaś, Curtis!
 
W pewnym momencie zachciało mi się płakać. Podeszłam do pani i spytałam się jej, czy mogę wyjść do toalety. Ona zgodziła się, a ja wyszłam z sali. Skierowałam się w stronę toalety i zamknęłam się w jednej z kabin. Zaczęłam płakać jak oszalała. Nie wiem co się w tym momencie ze mną stało. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi. Szybko się uspokoiłam. W telefonie sprawdziłam jak wyglądam. Eh, gorzej być nie mogło. Wzięłam kawałek papieru i troszkę ogarnęłam się. Kiedy było już lepiej, nadal smutna, wyszłam z kabiny. Okazało się, że do toalety weszła Megan. Starałam się, aby nie patrzeć na nią, bo gdybym tak zrobiła to na pewno zauważyłaby, że płakałam, a tego chciałam uniknąć. Niestety nie udało mi się to. Megan jest zbyt... Hm... Jak to nazwać? Za dobrze mnie zna.
- Co się stało? - Odwróciła się w moją stronę, opierając się o ścianę.
- Nic - odpowiedziała, wzruszając ramionami i udając, że wszytsko w porządku.
- Maddie, nie kłam.
- Oh, nic się nie stało! - Lekko podniosłam głos.
- To czemu płakałaś?
- Nie płakałam... - Ściszyłam głos i spuściłam wzrok.
- Tylko co? Oblałaś się wodą?
- Daj mi spokój. - Chciałam wyjść z toalety, ale łapiąc za rękę zatrzymała mnie Megan. - Pokłóciłam się z Nathan'em! Zadowolona? - Powiedziałam zanim ona otworzyła usta.
- Jak to?
- Normalnie. Zostaw mnie - wyrwałam się jej i wyszłam, kierując się w stronę sali.



________________________________
 
Nadszedł ten dzień, kiedy mój blog obchodzi 1 urodziny! To wspaniała chwila ;') Kiedy zakładałam go, nie myślałam, że tak daleko zajdę. Myślałam, że usunę go po miesiącu, bo nikt nie będzie chciał go czytać, ale się myliłam, jak zawsze zresztą :D
Dziękuję wam za ten rok! Za te wszystkie komentarze, za miłe słowa, za wyświetlenia, za to, że po prostu jesteście i poprawiacie mi humor! Za każdym razem, kiedy dodam rozdział, a pod nim widzę wasze komentarze, od razu się uśmiecham jak
głupi do sera. Nie raz rodzice się mnie pytali, co mi się stało, że uśmiech nie znika mi z twarzy. Dzięki wam, mój pochmurny i zły dzień, zamienia się w słoneczny i wesoły i nic nie może już go popsuć! ;)
Niespodziankę jaką dla was przygotowałam, jest filmik ze specjalną dedykacją dla was! :D

 
 

niedziela, 26 maja 2013

Już niedługo!

Wielkimi krokami zbliża się 1 czerwca! :D Jest to wspaniały dzień dla dzieci tych małych i tych dużych, ale dla mnie to jest jeszcze bardziej wyjątkowy dzień! Tego dnia założyłam bloga i będzie on obchodził swoje 1 urodziny! ;) Już nie mogę się doczekać ^^ Na ten dzień mam dla was małą niespodziankę. ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Będę miała też do was pewną próbę... ;D
Kocham was, Magda <3

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 23

- A więc? Co to za sprawa? - upomniałam Parker'a krzyżując ręce na pirsi.
- Mam dziewczynę, Kelsey. Chyba wiesz, tak? - zaczął, a ja pokiwałam głową na " tak ". - Jutro mamy rocznicę, a ja nie wiem co mam zrobić. Weź mi pomoż. - dodał na jednym tchu.
- Ale... Jak ja mam ci pomóc? - spytałam zdziwiona. Tom zaczął mi tłumaczyć czego nie wie, a co wie. Podsumowując... Nie wie nic. Kolacja przy świecach czy piknik pod gwiazdami? Oto jest pytanie!
- Piknik! - krzyknął w moją stronę, skacząc przy tym ku górze. - Jesteś geniuszem! - przytulił mnie mocno, tak że mnie mogłam złapać oddechu.
- No przecież wiem. - wyprostowałam się dumna z siebie, kiedy Tom mnie puścił.
- Ale wiesz... Ktoś musi mi pomóc to przygotować, bo ja nie wiem jak mam to zrobić. I czy ty...
- Pomogę ci. - przerwałam mu. - Jeszcze dziś coś wymyśle, a ty przyjedziesz jutro do mnie pod szkołę, po lekcjach oczywiście, i wszystko przygotujemy. - uśmiechnęłam się. - Ale nie myśl, że ja wszystko za ciebie wymyślę! - dźgnęłam go, tak że aż podskoczył,na co ja się zaśmiałam.
- Dziękuje ci. - znów mnie uścisnął. - Nie ma za co. - ciepło się uśmiechnęłam.
- Odwiozę cię.
Poszliśmy do samochodu, który stał niedaleko. Ruszyliśmy w stronę domu mojej cioci. W pewnym momencie przypomniało mi się, że Tom miał do mnie dwie sprawy, a powiedział tylko o jednej, dlatego spytałam się o tą drugą. Parker przez pewien czas nie odpowiadał. Może nie chce mówić? Ale gdyby nie chciał to by nie mówił o drugiej...
Miałam już dość jego milczenia, dlatego krzyknęłam na niego, aby w końcu powiedział o co chodzi.
- Dobrze, spokojnie! Już ci mówię. - wziął głęboki wdech i wydech. - Młody zaczął się jakoś dziwnie zachowywać. Od wczoraj, kiedy mówimy coś o tobie, to on nie chce tego słuchać. Nie chce nam powiedzieć co się stało. Każdy temat związany z tobą omija wielkim łukiem. To dziwne, bo on z reguły mówił o tobie wiele. Nic dziwnego skoro jesteście przyjaciółmi. Kolejnym powodem zdziwienia jest to, że Nathan zaczął spędzać czas z Avą.
- Ma prawo, więc może. - przerwałam mu.
- Ale ty nie rozumiesz! On za nią nie przepada. Znam Nath'a długo i widzę to, że kogoś nie lubi czy na odwrót. Sam nie wiem co mam myśleć o tym. Dziwne, co nie? - spojrzał na mnie. Ja milczałam, ale postanowiłam poprosić Tom'a abym pojechała z nim do ich domu i tam chcę porozmawiać z Nathan'em.
- Tom, mógłbyś mi powiedzieć od kiedy tak się zachowuje? Od wczoraj wiem. Ale chodzi mi o szczegóły.
- Nie wiem. Wrócił skądś i od tej pory taki jest. Nie wiem gdzie był. - wzruszył ramionami. - Ale wszystko wskazuje na to, że u ciebie. Przynajmniej mi tak się wydaje...
- Nie było go u mnie. - lekko się zdziwiłam.
- Jak to?
- Tak to! Zawieź mnie do was. Chce porozmawiać z nim.
Tom bez wahania skręcił w ulicę, która prowadziła do domu The Wanted. Przez resztę drogi próbowałam dowiezieć się od Tom'a trochę o Kelsey. W końcu mam mu pomóc, więc muszę znać choć trochę co lubi, a czego nie.
- Kelsey jest wybredna, ale kochana. - zaśmiał się. - Cokolwiek zrobię sam, jej się to podoba. Jednak nie wszystko. - zamyślił się.
- To znaczy?
- Nie lubi jak gotuje, bo twierdzi, że wszystko przypalam i dodaje za dużo przypraw. - podrapał się po głowie, a ja zaśmiałam się. - Więc jedzenie odpada.
- To co będziecie jeść?!
- Coś się zamówi, albo... - spojrzał się na mnie z chytrym uśmieszkiem.
- O nie! Nie będę ci gotować! - powiedziałam stanowczo.
- Dlaczego? - udał, że jest smutny.
- Bo nie umiem. Zostaje tylko coś zamówić.
- Albo sam ugotuje. - znów się zamyślił. - Nie. To jest głupi pomysł. - dodał, a ja po raz kolejny się zaśmiałam.
Dojechaliśmy na miejsce. Zanim wsiedliśmy z samochodu, Tom poinformował mnie, że nie ma nikogo oprócz Nathan'a i Avy. Powiedział też, że wpuści mnie do środka, a potem wyjdzie, bo musi jechać do jubilera, aby kupić coś dla Kelsey. Zgodziłam się na taki układ.
Weszliśmy do domu. Od razu po budynku rozbiegł się głos Tom'a:
- WRÓCIŁEM! - krzyknął. Usłyszeliśmy z góry głos Nath'a. Byliśmy już pewni, że jest u siebie. - Powodzenia. - te słowa skierował do mnie, a do tego ciepło się uśmiechnął, tak jak ja. Chwilę później stałam w salonie sama. Niepewnie weszłam powoli po schodach, aby skierować się do pokoju chłopaka. Kiedy stałam przed nimi, usłyszałam głośne śmiechy. Oznaczało to, że w pokoju jest jeszcze Ava. Postanowiłam zapukać. Niestety nikt mi nie otworzył, ale zamiast tego usłyszałam tylko głos Nathan'a, który krzyczał aby odejść spod drzwi.
- Otwórz. To ja. - powiedziałam z lekko podniesionym głosem, pukając przy tym w drzwi. Jednak dalej to samo. Zaczęłam walić mocniej, aż w końcu otworzyły się.
- Po co przyszłaś? - usłyszałam " na wejściu ".
- Ciebie też miło widzieć. Chciałam pogadać, ale jak widzę jesteś zajęty... - spojrzałam na rozanieloną Avę.
- Czym niby zajęty? - prychnął. Nie odpowiedziałam mu. - Choć do gościnnego. - ruszył, a ja tuż za nim. Kiedy byliśmy w środku, zamknął drzwi i oparł się o nie.
- Nathan, możesz mi powiedzieć co się dzieje? Tom powiedział mi o twoim " nowym " zachowaniu. - walnęłam prosto z mostu, nie czekając aż to on zacznie rozmowę. - Jakie nowe? Jest takie jakie było. Zresztą... Co cię to interesuje. Idź do Avan'a. - zbliżył się do mnie.
- Nigdzie nie pójdę, dopóki nie powiesz mi co się dzieje. - byłam stanowcza.
- O nic nie chodzi.
- Przecież widzę! Jestem twoją przyjaciółką. Chyba możesz mi powiedzieć!
- Nie wiem czy nią jesteś.
- Nie rozumiem cię!
- Ja siebie też. - opadł na łóżko, które znajdowało się w pokoju. Schował twarz w ręce. - Przepraszam, ja po prostu... - zaciął się. Podeszłam do niego i usiadłam na łóżku obok chłopaka. Milczeliśmy. Jednak moja ciekawość wygrała i musiałam się zapytać go o to czy był wczoraj u mnie. Odpowiedź na moje pytanie była pozytywna.
- Nie widziałam cię. Nie pukałeś. O której byłeś? - zdania z moich ust leciały jak z procy.
- Kiedy zobaczyłem, że jesteś z Avan'em pod domem, stwierdziłem, że pewnie wolałabyś spędzić z nim czas i poszedłem. W końcu niedawno się pogodziliście i... - przerwał, kiedy zobaczył moją minę.
- Nie lubisz Avan'a? - spytałam po chwili milczenia. Z niecierpliwością i ciekawością oczekiwałam odpowiedzi, której niestety nie otrzymałam. Upomniałam go. Ocknął się i udzielił odpowiedzi.
- Szczerze? - spytał, a ja pokiwałam głową na " tak ". - Nie przepadam za nim. Po tym jak i ile razy cię skrzywdził, nie mogę darzyć go sympatią. Wydaje się być... Fałszywy i... Przepraszam za to co mówię, ale takie jest moje zdanie i nie zamierzam go zmienić, Maddie.
- Nic już nie mów. - przerwałam mu. Nie chciałam już słuchać kolejnych głupstw o Avan'ie.
Wstałam i podeszłan do okna, w które zaczęłam się patrzeć. Widok, który znajdował się za nim, wydawał się być teraz najciekawszy.
I ja i Nath milczeliśmy. Nienawidzę tego. Milczenie jest jeszcze gorsze od kłótni. Milczenie krzywdzi jeszcze bardziej. Nie wiesz co druga osoba myśli i co chce powiedzieć, ale nie powie, bo się boi...
- Gniewasz się za to co powiedziałem? - odezwał się po chwili. Przecząco pokiwałam głową, choć w głębi duszy chciałam powiedzieć Nathan'owi, że myli się co do Avan'a. Ale czy to coś by dało? Nic! On dalej myślałby tak samo o nim. Nie ma sensu się starać...
- Sykes, ty jesteś po prostu zazdrosny! - krzyknęłam, przerywając przy tym ciszę, która tak bardzo mnie denerwowała.
Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że jestem zdolna aby powiedzieć do kogoś po nazwisku. Wychowano mnie przyzwoicie i wiem, że nie kulturalnie jest się tak wyrażać, ale teraz emocje dały się we znaki. Po drugie zaskoczyło mnie to, że posądzam Nath'a o zazdrość i bronię Avan'a. Fakt, oboje są moimi przyjaciółmi i uważam, że nie powinnam ich bronić wobec siebie, ale... Czasu już nie cofnę. Czemu ja najpierw robię a potem myślę?! Czemu posadziłam Nath'a o zazdrość?!
Nie tylko ja zdziwiłam się, kiedy usłyszałam swoje słowa. Nathan był równie zdziwiony. Stał z otwartą buzią, a ja spuściłam głowę i nie patrzyłam na niego.
- Tak! Masz rację! Jestem zazdrosny! - krzyknął. Podskoczyłam w miejscu. Wystraszyłam się. Jeszcze nigdy nie słyszałam jak krzyczy. Teraz już wiem... - Jestem zazdrosny o tego pieprzonego dupka, który nie raz cię skrzywdził, ale ty mu dalej wybaczasz. Jestem zazdrosny o to, że spędzasz z nim czas, a ze mną nie. Jestem zazdrosny o to, że jego też nazywasz przyjacielem, tak samo jak mnie. Jestem cholernym zazdrośnikiem. Dobrze to ujęłaś, Curtis!
- Skoro masz być zazdrosny to może skończymy przyjaźń?!
- To będzie najlepsze rozwiązenie. - powiedział bez żadnych emocji, natomiast do moich oczu zaczęły napływać łzy, a w gardle czułam wielką gulę. Nie chciałam kończyć tej przyjaźni. Kochałam go jak brata. Nie mogę ot tak zapomnieć o nim.
- Żegnaj, Sykes... - powiedziałam bez zastanowienia. W pewnej chwili zaczęłam żałować tych słów...
- Żegnaj, Curtis. - odpowiedział. Minęłam go najszybciej jak umiałam i wyszłam z pokoju, nie zamykając za sobą drzwi. Zbiegłam po schodach, nie patrząc na to czy z moich oczu lecą łzy czy nie. Wybiegłam z domu trzaskając drzwiami.
Biegłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie. Wiedziałam tylko, że chciałam być jak najdalej od tego miejsca. Chcę odizolować się od Nathan'a już na zawsze. Jest zazdrosny? O Avan'a? Avan to mój przyjaciel i Nath też... Co?! Przepraszam! Teraz mam już tylko jednego prawdziwego przyjaciela, nie licząc reszty zespołu. Avan'a...

Nathan

Ona mnie nie rozumie. Zresztą ja siebie też, ale to nie o to teraz chodzi. Nasza przyjaźń była wspaniała! Byliśmy bliscy sobie, aż tu nagle... Dlaczego to się stało? To wszystko moja wina. Nie powinienem być zazdrosny o Avan'a. A nawet jeśli, to nie powinienem mówić Maddie, że jest we mnie coś takiego... Gdybym nie powiedział prawdy, byłoby inaczej, ale musiałem powiedzieć! Nie potrafiłbym tego ukrywać. Byłem pewien, że Maddie zawsze będzie moją przyjaciółką, że nie będę musiał dzielić się nią z kimś innym. Za dużo myśli na raz...
Wyszedłem z pokoju i wróciłem do poprzedniego. W nim dalej siedziała Ava. Wszedłem do pomieszczenia. Od razu jej wzrok powędrował na mnie.
- Coś się stało? - spytała. Wstała z krzesła, które stało przy pianinie i podeszła do mnie.
- Nic. - odpowiedziałem oschle. Dziewczyna westchnęła i wyszła z pokoju.
- Nie będę ci teraz zawracać głowy. - oznajmiła, kiedy opuszczała pokój.
Rzuciłem się na łóżko. Poduszką przykryłem twarz. Zacząłem płakać. Minęło kilka minut od kłótni z Mad, a ja już nie mogę wytrzymać tego bólu, tego cierpienia, tej wiedzy, że przestaniemy rozmawiać, widywać się. Nie wytrzymam... Muszę to naprawić. Ale czy tego chcę? Czy Maddie tego chce?
Straciłem najwspanialszą przyjaciółkę na świecie. Straciłem kogoś wyjątkowego, wspaniałego, ważnego dla mnie. Jestem głupi. Przez moją zazdrość wszystko straciłem. Tak, Maddie była dla mnie wszystkim i zawsze będzie.
- Nathan - z rozmysłeń wyrwał mnie Jay, który właśnie przyszedł do mojego pokoju.
- Co? - odezwałem się niezbyt przyjemnie.
- Jutro jedziemy kręcić teledysk. Pamiętasz? - oparł się o ścianę.
- Jutro?
- Tak. - potwierdził, a ja podniosłem się z pozycji leżącej na siedzącą. - Zapomniałeś? Wiedziałem. - dodał i pokiwał głową.
- Daj mi spokój. - warknąłem.
- Co się stało? - nie dawał za wygraną. Dalej stał w drzwiach pokoju i nie chciał z nich wyjść.
- Nic się nie stało! Idź!
- Jutro wstajesz wcześnie, bo na 7 mamy być na planie. Nie zapomnij. - powiedział i wyszedł z pokoju. Wywróciłem oczami. Nie mam ochoty nagrywać. Nie mam nawet siły. Nie mogę skupić myśli, a co dopiero powiedzieć o nagrywaniu. Jak ja to wszystko wytrzymam?

Maddie

Dobiegłam do parku, w którym pierwszy raz spotkałam Nathan'a. Usiadłam na tym samym mostku. Przyciągnęłam kolana i oparłam o nie swoją głowę. Zaczęłam płakać jak nigdy. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Dlaczego...

_______________________________________________________

Hyhy, kłótnia ^^ Jestem geniuszem! :D
Rozdział powstał w czasie nauki, ale ciii :D Uczyłam się, a nie pisałam :D
Dziękuje za komentarze! Jak je widzę to od razu się uśmiecham! Poprawiacie mi humor ;3 Dziękuje <3
Do następnego ^^

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 22

Budzik. Po co komuu taki przedmiot? Wyrywa nas z pięknych snów. Więc definicja budzika powinna być przedstawiona w negatywnym świetle. Eh... Zresztą nie ważne!
Od niechcenia wstałam z łóżka. Tym razem Camila wstała wcześniej niż ja. Uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie wczorajszego CAŁEGO dnia. Czyżby to był najlepszy dzień?
Opatulona w kołdrę, podeszłam do szafy, aby wyciągnąć z niej <TO> beżowe spodnie, dżinsową koszulę na ramiączka i baleriny w kolorze spodni. Do tego wzięłam z pudełeczka na biżuterię, kilka bransoletek i zegarek. Z takim zestawem poszłam do łazienki, aby tam zrobić z siebie ładniejszego stworka. Czemu z rana zawsze muszę wyglądać tak. Tak... Źle?
Przyszykowanie nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Po 40 minutach wyszłam z łazienki. Kiedy to zrobiłam, odłożyłam wszystko na miejsce, a następnie zajęłam się pakowaniem torby do szkoły. Na szczęście miałam dziś prawie same zastępstwa co równa się z wolnymi lekcjami.
Chwyciłam zapakowaną torbę i poszłam do kuchni, aby razem z rodziną zjeść śniadanie. Jak zwykle naleśniki cioci powalały na kolana! Nikt nie robi takich jak ona. Ba! Nikt nie gotuje tak jak ona!
W trakcie naszego posiłku, jak zwykle mieliśmy dużo tematów. Głównie ja i Megan pytałyśmy się o mamę. Ciocia niestety na razie nic nie wiedziała. Pewnie z czasem się dowie... Paul jak to Paul musiał zadawać pytania. Niektóre były nie na miejscu, inne "za trudne na odpowiedź", a jeszcze inne po prostu śmieszne, na które nie dało się mądrze odpowiedzieć. Kiedy cała nasza czwórka - ja, Meg, Camila i Ross - miała tego dość, postanowiła udać się do szkoły. Pożegnaliśmy się z ciocią i wyszliśmy.
Dziś szłam tam z dziwnym zadowoleniem. Chciałam być tam jak najszybciej. Cały czas byłam uśmiechnięta. Czyżby to przez wczorajszy dzień? Zdziałałam wczoraj wiele. Aż za wiele... Cholera, jaka ja byłam głupia! Nie panikuj! Dopiero teraz do mnie doszło co stało się pod domem. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego mnie pocałował?! Jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele nie powinni się całować, tak? A co jeśli... Nie, nie, nie! Nie myśl o tym. To był pocałunek. Zwykły pocałunek... Z przyjacielem. Pocałunek, o którym nie możesz zapomnieć. Zwykły pocałunek z przyjacielem, o którym nie możesz zapomnieć... Zwykły... 
Doszliśmy do szkoły. Jak zwykle każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja i Ross akurat mieliśmy lekcje obok siebie, więc poszliśmy razem. W połowie drogi "złapali" nas jego koledzy, więc postanowiłam, że resztę drogi przejdę sama. Z każdym krokiem, coraz bardziej obawiałam się spotkania z Avan'em. Tylko dlaczego? To przez to co się stało pod domem?
- Hej. - usłyszałam głos za swoimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam tam Avan'a. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie przywitałam się z nim. Zaczęliśmy rozmawiać jakby nigdy nic, jednak pytanie, które ciągle chodziło mi po głowie, nie dawało mi spokoju. Musiałam się go zapytać dlaczego to zrobił.
- Yy... No wiesz... To był taki... Ee... - zaczął się jąkać. - Przepraszam, nie wiem co się stało.
- Zapomnijmy o tym. - odwróciłam wzrok.
Po szkole rozbiegł się dźwięk dzwonka. Niechętnie wstaliśmy i udaliśmy się do sali. Niedługo po nas do sali przyszła nauczycielka. Była to pani od wf. Razem z nią poszliśmy na salę gimnastyczną, ponieważ ona stwierdziła, że nie będzie nas uczyć matematyki. Fakt, lepszy wf niż matematyka.
Kiedy zeszliśmy już na salę, wszyscy poszli do szatni, aby się przebrać. Dziewczyny do swojej, a chłopaki do swojej. Nie chciało mi się ćwiczyć, dlatego nie przebierałam się tylko od razu poszłam na salę. Tam wzięłam jedną piłkę i zaczęłam odbijać o ścianę. Niestety moja zabawa nie trwała długo, ponieważ przyszła reszta i zaczął się wf. Usiadłam na jednej z ławek, a po chwili do moich uszu zaczęły dobiegać pierwsze dźwięki piosenki Ed'a Sheeran'a - The A Team. Lubiłam tą piosenkę i to bardzo. Uspokajała mnie.
Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w piosenkę. Wyłączyłam myśli. Świat znikł...

Po szkole

Wyszłam ze szkoły, kiedy zaczęło padać. Tylko tego brakowało! Zaczęłam iść szybkim krokiem, ale to nic nie dawało, bo i tak byłam już mokra. Dlatego też postanowiłam, że nie będę się już spieszyć. I tak już jest ze mnie mokra kura.
Po drodze zadzwonił mój telefon. Dzwonił Tom.
- Hal... - nie dokończyłam, bo przerwał mi Tom.
- Maddie, potrzebuje cię teraz natychmiast! - krzyknął w słuchawkę.
- Ee, a co się stało? - zatrzymałam się. Nie powiem. Przestraszyłam się trochę, ponieważ głos Tom'a nie był spokojny.
- Spotkajmy się w... - zatrzymał się na chwilę. - Parku! - dodał.
- Ale Tom, przecież...
- Pa. - znów nie dokończyłam mojej wcześniejszej wypowiedzi, bo Parker pożegnał się i automatycznie rozłączył. O co mu chodziło?
Szybkim już krokiem udałam się do parku. Tam czekał na mnie już Tom. Podeszłam do niego. Po jego minie mogłam zobaczyć, że coś mu się nie podoba albo... Albo nie wiem co.
- Co się stało? - powiedziałam, kiedy podeszłam do niego bliżej.
- Mam dwie sprawy. - pokazał na palcach liczbę 2.
- No to mów. - zaśmiałam się.
- Pierwsza jest taka, że - zaczął się zastanawiać.
- Coś mi się wydaje, że nie ma tej pierwszej. - znów się zaśmiałam.
- Nie! Jest! Tylko nie wiem jak ci to powiedzieć, a raczej zapytać.
- To może zacznij od tej drugiej? - zaproponowałam wzruszając ramionami.
- Tak, tak będzie łatwiej.

_______________________________

Jupikajej! Dodałam :D Krótki, bo krótki, ale jest ;)
Mam nadzieję, że wam się spodoba :D
Dziękuje wam za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem *-* Byłam w szoku, ponieważ pod 20 znalazło się tylko 4 :C
To już mój 100 post na tym blogu! Ten czas tak szybko leci... A 1 czerwca minie rok odkąd jestem tu! Na ten dzień planuje dla was małą wielką niespodziankę! ^^
Wielkimi krokami zbliżamy się do 20000 wyświetleń i 50 obserwatorów! :D Kiedy zakładałam tego bloga, nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie to czytać! W ogóle spodziewałam się, że po miesiącu usunę bloga, a tu taka niespodzianka! Dziękuje wam za wszystko! <3
Przy okazji polecam wam dwa blogi. Jeden z nich jest zwykłym opowiadaniem o nastolatkach, a drugi o TW. ;)

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 21

Piękny dzień spędzony z chłopakami minął szybko jak z bicza strzelił. Razem z Megan żegnałyśmy się z The Wanted, kiedy pod drzwi podeszła Ava. Również się z nami pożegnała i była dla nas taka... Miła? Przez cały dzisiejszy dzień zachowywała się jak nie ona. Fakt, znam ją mało i wiem o niej mało, ale po naszych krótkich " rozmowach " stwierdzam, że nie jest ona godna zaufania. Jednak może tylko ja tak myślę? Megan dogadywała się z nią dziś świetnie, co było kolejnym powodem do mojego zdziwienia. Może z czasem się do niej przekonam? Choć... W to bardzo wątpię. Może jest inna niż mi się wydaje? Może pod jej skórą kryje się ciepła osoba z dobrym sercem? Może pod tą toną nienawiści kryje się miła Ava? Właśnie... Może...
- Maddie - z rozmyśleń wyrwała mnie idąca obok mnie Meg. Odwróciłam głowę w jej stronę i wydusiłam z siebie ciche " tak ", aby pokazać siostrze, że tu jestem. - Czemu mi nie powiedziałaś? Czemu nam nie powiedziałaś? - spojrzała się na mnie wyczekując odpowiedzi.
- Bo nie chciałam. - spuściłam wzrok.
- Maddie, jesteśmy twoją rodziną! Powinniśmy wiedzieć, ale ty uważałaś inaczej. Na wiedzącego o twojej chorobie " bohatera " wybrałaś sobie Nathan'a. - zakreśliła cudzysłów w powietrzu.
- On się dowiedział przez przypadek! - zatrzymałam się.
- Przez przypadek?! - zrobiła to samo co ja.
- Nie chcę o tym rozmawiać. Dziękuje za spieprzenie humoru.
- Nie ma za co. - odpowiedziała i ruszyła w stronę domu, nie zważając na to czy idę czy nie.
Stałam jeszcze chwilę w miejscu, kiedy z moich oczu zniknęła Megan. Westchnęłam i odwróciłam się. Słońce było już coraz niżej. Z kieszeni wyciągnęłam telefon. Spojrzałam na godzinę, była 19:37. Schowałam urządzenie, wcześniej włączając muzykę i wkładając słuchawki. Potem wolnym krokiem ruszyłam w stronę domu.
Po drodze myślałam jak to będzie, kiedy do naszej rodziny już na dobre nie będzie należał tata. Będzie lepiej bez niego. Na pewno. Dalej nie wierzę w to, że tak nas oszukał. Zaciągnął nas do Londynu tylko po to aby być bliżej swojej kochanki. Nie życzę im szczęścia w życiu...
Rozmyślając doszłam do domu. Tam od razu i bez słowa poszłam do pokoju, w którym siedziała Camila. Usiadłam na łóżku, a z szuflady wyjęłam leki. Połknęłam je, a potem położyłam na łóżku.
- Jak się czujesz? - zapytała Cam.
- Dobrze. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Wiesz co? - powiedziała, a ja podniosłam się do pozycji siedzącej. - To niesamowite uczucie poznać swoich idoli i spędzić z nimi prawie cały dzień. Dzięki, Mad.
- Nie ma za co. Sądzę, że nie raz ich będziesz widzieć. I jeszcze może się z nimi zaprzyjaźnisz.
- Wątpię.
- Dlaczego? Często się z nimi spotykam, więc ty możesz razem ze mną. - uśmiechnęłam się.
- Nie wiem. Oni na pewno mnie nie polubili. Od tego trzeba zacząć. A poza tym... - nie dokończyła, bo zadzwonił mój telefon. Dzwonił jakiś nieznany numer. Nie pewnie odebrałam, ale nikt się nie odezwał. Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na miejsce.
- Pewnie ktoś się pomylił. - wzruszyłam ramionami. - Zresztą... Ja idę spać. - dodałam i chwyciłam moją pidżamę i poszłam do łazienki, aby przygotować się do spania. Kiedy już to zrobiłam, wróciłam do pokoju. Odłożyłam rzeczy, a potem położyłam się spać. Camila siedziała jeszcze z laptopem.
Położyłam się i włączyłam muzykę, która leciała w moich słuchawkach. Kilka minut po mnie, spać poszła Cam. Niestety ja nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o moich zachowaniu wobec Avan'a. Może powinnam go przeprosić? W końcu... Źle się zachowałam wobec niego. Tak, przeproszę go. Jutro. Mam już dość tych kłótni z nim. Jestem głupia zachowując się tak. Cholernie głupia... Przez moje zachowanie, można powiedzieć, że go traciłam. Avan jest dla mnie ważny. Cieszę się, że los postawił go na mojej drodze. Jednak on może nie cieszyć się z tego powodu po tym wszystkim... Nie! Już nie myślę o tym. Jutro wykonam zadanie. Przeprosić Avan'a i odbudować kontakt.

Rano obudziłam się strasznie zmęczona. Cóż, nie dziwię się skoro zasnęłam w środku nocy. Powoli wywlokłam się z łóżka. Nie chciało mi się nic. Najlepiej zostałabym w domu, ale nie mogę. Muszę pójść tam dla niego. Dla Avan'a. Muszę z nim porozmawiać.
Drugim powodem mojego muszenia pójścia do szkoły jest to, że długo w niej nie byłam. Boże, ratuj!
Podeszłam do szafy, aby wyciągnąć z niej TO. Razem z rzeczami poszłam do łazienki. Kiedy byłam już ubrana, wzięłam się za moją fryzurę. Nie cudowałam zbyt dużo, tylko wyprostowałam je. Kolejnym krokiem był makijaż, który u mnie składa się tylko z tuszu do rzęs i błyszczyka. Gotowa wyszłam z łazienki. Pościeliłam łóżko i spojrzałam się na Camilę, która jeszcze spała. Zaśmiałam się pod nosem, a po chwili wylądowała na niej woda, którą nabrałam wcześniej.
- Oszalałaś?! - poderwała się z łóżka i zaczęła się na mnie wydzierać.
- Nie, wcale nie oszalałam. Chciałam cię tylko obudzić. - powiedziałam przez śmiech, bowiem miała śmieszy wyraz twarzy.
- A nie łatwiej i suszej było normalnie?
- Hm... - zaczęłam się zastanawiać. - Nie! - krzyknęłam i znów zaczęłam się śmiać, za co dostałam poduszką od Cam.
- Jesteś głupia.
- Nie raz już to słyszałam. - wzruszyłam ramionami.
Chwyciłam torbę z książkami wraz z telefonem i wyszłam z pokoju, zostawiając w nim Camilę. W kuchni siedziała ciocia, która przygotowywała nam śniadanie, a przy stole Ross, Megan i Paul, który marudził, że nie chce jeść. Dosiadłam się do nich i razem z nimi zaczęłam jeść naleśniki, które zrobiła ciocia. Niedługo po tym, przyszła Camila, która udawała, że jest na mnie obrażona.
- A ty co taka nie w sosie? - spytał się jej Ross, który szykował się już do wyjścia, bo przyszedł po niego jego przyjaciel.
- A co mam być w sosie? - zaśmiała się Cam.
Po skończonym śniadaniu, ciocia odprowadziła Paul'a do przedszkola, a ja z dziewczynami poszłyśmy do szkoły. Droga nie zajęła nam długo. Nie obejrzałyśmy się, a już byłyśmy w szkole. Tam każda z nas skierowała się pod swoją salę. Kiedy doszłam na miejsce, zauważyłam Avan'a rozmawiającego z chłopakami. Postanowiłam, że porozmawiam z nim po lekcjach, dlatego teraz podejdę do niego, aby poprosić go o poświęcenie kilku minut dla mnie. Miał wątpliwości. Widziałam, że nie chciał ze mną rozmawiać teraz ani później, ale udało mi się go przekonać. Zgodził się. Tak mało zdziałałam, ale cieszyłam się, że coś robię w tę stronę.
Dzień w szkole minął mi szybko. Z każdą minutą, zbliżał się moment skończenia lekcji i rozmowy z Avan'em. Moje serce coraz szybciej biło, a ja coraz bardziej się denerwowałam, ale kiedy stanęłam twarzą twarz z Avan'em wszystko mnie opuściło. Stres uciekł ode mnie, serce wróciło do normalnego stanu, a mój wyraz twarzy zmienił się na normalny. Nie pokazywał już, że się denerwuję.
- O czym chciałaś porozmawiać? - spytał, wkładając ręce do kieszeni spodni.
- Chciałam... - nagle zabrakło mi słów. - Cię przeprosić za moje zachowanie wtedy w szpitalu. Nie wiem co mi odbiło. Lubię cię, mogę nazwać cię przyjacielem. Tak na prawdę w tej szkole nie mam nikogo z kim mogłabym szczerze porozmawiać. A kiedy się kłóciliśmy to było coś okropnego. Przepraszam cię, ja na prawdę nie chcę tego. - wydusiłam na jednym tchu. Avan długo nie odpowiadał tylko wpatrywał się w czubki swoich butów.
- W porządku. - podniósł głowę i spojrzał się na mnie. - Nic się nie stało - dodał, po czym chwycił moją dłoń - przyjaciółko. - uśmiechnął się, a ja do niego. - Co powiesz na wspólny wypad na miasto? Tak w ramach odbudowania naszej przyjaźni.
- Z miłą chęcią. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Razem z Avan'em poszliśmy na miasto. Zachowywaliśmy się jak za dawnych czasów. Czułam się świetnie w jego towarzystwie. Czułam, że znów żyję. Cieszę się, że się pogodziliśmy.
Przeszliśmy całe miasto opowiadając sobie na wzajem co wydarzyło się u nas w ciągu tych kilku dni. Oczywiście nie obyło się bez opowiedzenia mu o mojej chorobie. Z niechęcią to zrobiłam.
Dzień spędzony w towarzystwie Avan'a minął szybko. Za szybko. Chłopak odprowadził mnie pod dom.
- Dziękuję. - powiedziałam, kiedy doszliśmy do domu.
- Za co?
- Za to, że mi wybaczyłeś. - uśmiechnęłam się i on też. Nie odzywaliśmy się przez chwilę tylko patrzyliśmy sobie w oczy. W pewnym momencie nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie wiedziałam czemu, ale oddałam pocałunek. Nie chciałam aby ta chwila się skończyła. Chciałam aby trwała wiecznie. Niestety... W życiu tak się nie da.
- Ja... Już pójdę. - powiedział, kiedy oderwaliśmy się od siebie. Uśmiechnął się nie pewnie i odszedł. Stałam tam jeszcze chwilę zdezorientowana, kiedy zaczął padać deszcz. Weszłam do domu z uśmiechem na twarzy. Nie patrząc się czy ktoś jest i czy coś do mnie mówi, poszłam do pokoju, w którym na szczęście nie było Cam. Usiadłam przy biurku i z uśmiechem na twarzy zaczęłam odrabiać lekcje. Niestety nie było mi to dane, ponieważ cały czas myślałam o tamtej chwili. Chciałabym cofnąć czas...
Kiedy miałam kłaść się już spać, do pokoju wparowała Megan.
- Zerwali! - krzyknęła, trzaskając drzwiami.
- Kto z kim? - spytałam zdezorientowana.
- Ronnie i Noah. Nie wierzę. Fakt, Ronnie mówiła mi, że nie czuje już tego samego, ale myślałam, że żartuje, a tymczasem zerwali! Czy ty to rozumiesz?! - złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mną.
- Ee, no wiesz... Ludzie chodzą ze sobą i zrywają. To normalne. Może ni byli sobie pisani? - wzruszyłam ramionami.
- Jak nie byli jak byli?! Tworzyli świetną parę. Wiem co zrobię! - wskazała na mnie palcem. - Zeswatam ich! - znów krzyknęła i wybiegła z pokoju, do którego właśnie weszła Camila.
- A jej co się stało? - spytała pokazując palcem na odchodzącą Camilę.
- Długa historia. - machnęłam ręką. Położyłam się do łóżka, a po chwili zasnęłam z uśmiechem na twarzy.

______________________________________________

Tacy spokojni jak baranki. To do nich nie podobne ;D
KABUM! Zaskoczyłam was, czy nie ? :D 
Wielkie podziękowania dla Julii za stworzenie stylizacji :D Rozdział jest dla ciebie, koniu :3
Ja płaczę :c Pod ostatnim rozdziałem były tylko 4 komentarze :c Wiedziałam, że ten blog jest blee.
Pod ostatnim rozdziałem pytałam się was o narrację. Dziękuję za doradzenie, ale chyba macie rację. Zmiana narracji w tym momencie byłaby po prostu bez sensu. ;) Dlatego zostajemy przy narracji pierwszoosobowej.
Kolejny rozdział, nie wiem kiedy się pojawi. Pewnie tak jak zwykle, czyli w weekend, chyba, że mi się nie uda. Jednak postaram się napisać. Cóż, w moim magicznym zeszyciku zapisuję wszystko co mi wpadnie do głowy, a potem to przepisuję, więc rozdział na pewno pojawi się za tydzień :D
Więc... Do następnego ♥

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 20

Obudziłam się z samego rana. Z niechęcią wstałam i poszłam do łazienki, aby ubrać się. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Kiedy wyszłam, w sali czekał na mnie Nath wraz z moją siostrą. Spojrzałam się na nich zdziwiona. Przecież ze szpitala miałam wyjść dopiero po południu. Chyba, że to mi się coś pomyliło.
- Zbieraj się. - odezwała się Meg.
- Ale chyba miałam wyjść po południu? - usiadłam na brzegu łóżka.
- Chcesz tu siedzieć? - wstała i podeszła do mnie. Zaśmiałam się z jej miny.
- Nie dziękuje. - odeszłam. Podeszłam do szafki, przy której znajdowała się moja torba. W trójkę poszliśmy do samochodu. Tam Megan i Nath wpakowali się na przód, a ja musiałam siedzieć na tyle.
- Komu tym razem zabrałeś samochód? - zaśmiałam się zwracając wypowiedź w stronę kierującego Natha.
- Nikomu. To mój. - wzruszył ramionami. - Faceta, który ukradł tamten samochód, złapała policja. Jako że nie miał żadnych dokumentów samochodu to zabrali mu go. Potem dowiedziałem się i magicznym cudem go odzyskałem. - wzruszył ramionami.
- Jak bardzo magicznym cudem? - spytałam podejrzliwie.
- Zgłosiłem się do nich.
Nastała znów cisza. Cały czas bałam się, że Meg będzie się mnie pytać dlaczego nie powiedziałam o chorobie. Nie pytała się. Może nie wie jeszcze? Nie, mama na pewno jej powiedziała.
Pojechaliśmy do domu. Wysieliśmy z samochodu. Kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania, Nathan odezwał się:
- A teraz skoro rzeczy odstawione, kierunek nasz dom. - spojrzałyśmy się na niego ze zdziwieniem. Ten się zaśmiał.
- Jeżeli mam gdziekolwiek jechać, to najpierw muszę się przebrać. Nie ma innej opcji! - powiedziałam i pobiegłam do pokoju.
- Kobiety... - usłyszałam chłopaka i zaśmiałam się.
- Słyszałam! - krzyknęłam, a następnie weszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej TO. Skierowałam się do łazienki. Tam ubrałam się. Włosy wyprostowałam. Po 40 minutach wyszłam. Kiedy weszłam do salonu, Nathan zaczął marudzić, że " strasznie długo siedziałam w łazience ".
- Bywało gorzej. - zaśmiała się Megan.
- Lepsza nie jesteś. - oburzyłam się.
W trójkę wsiedliśmy po raz kolejny do samochodu. Wszyscy zajęli te same miejsca. Nikt nic nie mówił. Jechaliśmy w milczeniu. Patrzyłam przez okno, wsłuchując się w to co leci w radiu. Moje myśli zajmowała teraz sprawa rozwodowa rodziców. 2 miesiące bez mamy. Przyjedzie dopiero w wakacje. Muszę do niej zadzwonić. Tak, zrobię to wieczorem.
Dojechaliśmy do chłopaków. Wysiedliśmy, a potem skierowaliśmy się ku wejściu. W środku jednak nikogo nie było. Razem z Meg spojrzałyśmy się na Nathana. Ten palcem wskazał, że mamy wyjść na zewnątrz przez taras. Megan wywróciła oczami. Zaśmiałam się z niej. Moja siostra ruszyła pierwsza, a trochę dalej szłam ja z Nathanem. Nagle usłyszeliśmy jej pisk. Podbiegliśmy do niej. Okazało się, że została oblana wodą przez Toma i Maxa. Widok był komiczny. Siva i Jay " majstrują " przy grillu. Tom wraz z Maxem tarzają się po ziemi ze śmiechu, a Megan stoi i piszczy. Zaczęłam się śmiać widząc ten " krajobraz ".
- Zabije, potnę, pozszywam, rozerwę, znów zszyję, zakopię, odkopię i jeszcze raz potnę! - krzyknęła wściekła Meg.
- Ej, siostra... Spokojnie to tylko woda. - podeszłam do niej i powiedziałam przez śmiech. Rękę położyłam na jej ramieniu.
- Nie będę spokojna!
Odskoczyłam od niej, kiedy ta krzyknęła.
- Keep calm, siostra.
W tej chwili do domu wpadła Ava. Weszła na taras. Przypuszczam, że chciała coś powiedzieć chłopakom, bo zaczęła, ale nie dokończyła, kiedy nas zobaczyła.
- Ja pierdole, a wy znowu tu? Nie macie swojego domu? - wywróciła oczami, a potem weszła z powrotem do domu.
- Ona chyba nas nie lubi. - wypowiedziałyśmy słowa równo z Meg. Chłopaki wzruszyli ramionami.
- Ja bym się nią nie przejmował. - odezwał się Siva. - Też jej nie lubię. - uśmiechnął się tak, że ukazał się rząd jego białych zębów.
- A kto tu się nią przejmuje? - prychnęła Meg.
- Dobra. - odezwał się Jay. - Choć dam ci jakieś ciuchy. - podszedł do mojej siostry. Ona nie chciała nosić jego ciuchów, dlatego zaczęła się awanturować. Jay siłą zaciągnął ją na górę pod pretekstem, że się przeziębi.
- Mam jakieś deja vu. - zaczął się zastanawiać Tom.
- Czemu? - spytałam się go, zajadając się paluszkami, które stały na stole, przy którym siedzieliśmy.
- Już raz Megan była oblana. Wtedy to ja ją uratowałem od choroby. - uniósł głowę z dumy.
Rozmawiałam z Tomem aż do podania kiełbasek z grilla. Mniam. Uwielbiam to.
Zaczęliśmy zajadać się kiełbaskami, kiedy do towarzystwa wrócili Jay i Meg, a tuż po nich przyszła Ava. Na widok tej ostatniej osoby, od razu mina mi się zmieniła. Starałam się jednak tego nie pokazywać i zajęłam się rozmową z Maxem. Potem dołączył do nas Tom. Z nimi nie da się normalnie rozmawiać. Ani funkcjonować. Czemu ja ich wcześniej nie poznałam?
- Luuuuudzieee! - krzyknął Jay.
- Tak, jesteśmy ludźmi. - zaśmiała się Meg.
- Co wy na to żeby zrobić bitwę na wodę? - zrobił dziwną minę i czekał na odpowiedź.
- Bitwe na wodę? - spytał go Max, aby się upewnić.
- Tak. - odpowiedział mu Loczuś. - To co? - był pewny, że się zgodzimy. Miał rację. Kilka minut później szykowaliśmy się na " wojnę ". Każdy z nas miał po 10 balonów napęłnionych wodą. Do tego mieliśmy po jednym pistolecie na wodę. Kiedy broń była już gotowa, każdy poszedł na swoje miejsce. Jako że Siva nie bawił się z nami, bo bał się o swoje cudowne włoski i jak powiedział " Nie będę ich od nowa układał " , on miał rozpocząć zabawę, liczyć punkty i zakończyć ją. Nie wie na co się pisze.
- 3... - usłyszeliśmy odliczanie Sivy, który stał na środku pola bitwy. - 2... - rozejrzałam się. Wszyscy zaczęli się szykować. Zaśmiałam się, nawiązując kontakt z Tomem. - 1... - wszyscy wybiegli, a Siva piszcząc jak dziewczynka podbiegł do tablicy z punktami. My zaczęliśmy bitwę. Biegaliśmy po całym ogrodzie rzucając się balonami z wodą i oblewając. Nie obyło się bez kilogramów śmiechu.
Po kilku minutach zabawy, nadszedł czas aby ją zakończyć. Wszyscy posmutnieliśmy, ale kiedy zobaczyliśmy Jaya bez tej burzy loków, wpadliśmy w niepochamowany śmiech, a w szczególności ja i Megan.
- Spokój. - przemówił Seev. Kiedy się uspokoiliśmy. odkrząchnął. - Chciałbym ogłosić wyniki. A więc... Panie i panowie zwyciężcą jest Thomas Parker. Ilość punktów 12342. - skończył, a my spojrzeliśmy się na niego z dziwnymi minami.
- Kochanie... - podszedł do niego Jay i objął ramieniem.
- Oho, będzie akcja Jiva. Szykujcie się. - zaśmiał się Tom. Jay spojrzał się na niego, a ten podniósł ręce w geście poddania.
- Kochanie... - powtórzył spokojnie Loczek. - Jak ty naliczyłeś tyle punktów?! - dodał już nie spokojnie.
- Normalnie. Liczyłem. - zaczął tłumaczyć mulat.
- Co ty miałeś z matematyki? - odezwał się Nathan.
- Dwa. Chyba... - zaczął się zastanawiać, a my i Meg śmiałyśmy się po cichu.
- Nieważne! Ważne, że wygrałem. - Tom zaśmiał się złowieszczym śmiechem.
- Ej, to nie fair! - krzyknęłam równo razem z Meg i Avą.
- Owszem fair, zważając na to, że jestem najstarszy, a starszym się ustępuje. - zaczął się mądrzyć.
- A niech się cieszy. W końcu jak sam powiedział jest z nas wszystkich najstarszy, co wiąże się z tym, że jest już coraz bliżej grobu. - zaśmiał się George, za co dostał w tył głowy od naszego starca.
Chłopaki zaczęli się " kłócić " o to. który z nich powinien wygrać. Jedyny Nath siedział spokojnie, a drugim spokojnym był Siva, który zastanawiał się co miał z matematyki. Wywróciłam oczami, a następnie poszłam po chipsy, które stały na stole, oraz po sok. Megan i Ava schowały się do domu. To dziwne... Przecież się nie lubią. Chyba...
Wzięłam dwie szklanki z sokiem i miskę, w której były chipsy. Razem z tym poszłam do siedzącego na odległym leżaku, Natha. Zajęłam miejsce na drugim. Podałam chłopakowi sok.
- Dzięki. - uśmiechnął się.
- Widzisz jak ja o ciebie dbam. - zaśmiałam się.
- Bardzo. - wypiął mi język. - Co ja bym bez ciebie zrobił?
- Zginąłbyś. - powiedziałam pijąc sok. Nathan spojrzał się na mnie. - Co jest? Mam coś na twarzy? - zaczęłam się wycierać.
- Nie, tylko... - zaciął się.
- Tak? - chciałam aby dokończył, jednak to nie nastąpiło. Siedzieliśmy na leżakach i czekaliśmy aż słońce wysuszy nasze ubrania. Rozmawialiśmy przy tym na różne tematy. Nathan powiedział mi trochę więcej o Ann. Po jego słowach stwierdzam, że on ją naprawdę kochał. Jego uczucia do niej były szczere. Cholerni szczere. Ciężko jest mu mówić o tym co się stało. Widzę to. Widzę jak cierpi, kiedy nie ma jej u swojego boku. Szkoda mi go. Bardzo.
- Jeszcze znajdziesz miłość w życiu. - uśmiechnęłam się do niego. On zrobił to samo.
- Cieszę się, że mam taką przyjaciółkę.
- A ja, że mam takiego przyjaciela.
- I pomyśleć, że jeszcze niedawno się nie znaliśmy.
- To już było dawno i nie prawda. - zaśmiałam się, a on ze mną.
- Poznanie ciebie było najlepszym co mnie w życiu spotkało.
- Oj, już przestań! - znów się zaśmiałam i dźgnęłam Natha.
- Ale taka prawda.
- Od kiedy ty mówisz prawdę?
- Od kiedy cię poznałem. - wypiął mi język.
- Jesteś głupi.
- Wiem to.
- Cieszę się, że wiesz. Ty mało rzeczy wiesz.
- Wiem dużo rzeczy. - oburzył się.
- Na przykład? - uniosłam jedną brew, a ten się ze mnie zaśmiał.
- Na przykład, że śmiesznie, a zarazem uroczo, wyglądasz kiedy twoja brew wędruje ku górze. - kiedy to powiedział, zakrztusiłam się sokiem, który właśnie piłam.
- Nic innego nie wymyśliłeś?
- Nie. - dumny z siebie, wyprostował się. Pokiwałam głową.
- Z kim ja się przyjaźnie...
Wtem wszyscy krzyknęli równo:
- Ze mną!

 _______________________________________

 Udało mi się :D Po kilku dniach myślenia i szukania weny, napisałam rozdział! Jestem z siebie dumna :D
Rozdział jest ze specjalną dedykacją dla Patty Sykes, która tak chciała ten rozdział :P A teraz złotko ja czekam na rozdział u ciebie :3 
Jak zapewne widzieliście post niżej, zapraszałam was na mojego noewgo bloga :) Bloga z imaginami. LINK :) Zapraszam ;) Jeśli wam się podoba to komentujcie i obserujcie. Wiele to dla mnie znaczy <3
A pod tym rozdziałem was zaskoczę... Nie napiszę, że mi się rozdział nie podoba i jest głupi, tylko napiszę, że się nie wypowiadam ^^ Piszcie szczerze w komentarzach :D 
Jeszcze dziś stworzę zakładkę, w której będą znajdowały się linki do moich wszystkich blogów. Mam nadzieję, że tam zajżycie :)
 PS: Przepraszam za błędy ( jeżeli jakieś są ), ale piszę na z deczkastarej klawiaturze i nie trzfiam czasem w te literki co trzeba, a do tego cholernie trzęsie mi się to co jest pod biurkiem .__. Nie wiem jak to się nazywa, ale jest głupie :D
Mam jeszcze do was jedno pytanie... Co wy na to aby troszkę zmienić narratora? Chodzi o to czy lepiej jest jak opowiadanie jest napisane w 1 osobie czy w 3? Moim zdaniem lepiej chyab byłoby w 3 osobie, ale proszę abyście mi doradzili ;)
Do następnego <3

środa, 1 maja 2013

Zapraszam! ; ]

Chciałabym zaprosić was na mój blog z imaginami o TW. Powstało już kilka imaginów. Jeśli masz dobre serce to wejdź na tego bloga LINK i zostaw po sobie jakiś ślad :)
Na blogu możecie również zamawiać imaginy dla siebie. Zapraszam! ;)
http://imagine-othewanted.blogspot.com