Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 7

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥

MEGAN

Weekend minął i znów do szkoły. Naszczęście dziś krótko. Mama pozwoliła nam wyjść na koncert chłopaków. Hłe ^^
Wstałam powoli i od niechcenia z łóżka. Zimno! Wzięłam kołdrę, a po chwili byłam już nią okryta. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarne rurki, białą koszulę, wzięłam ze sobą małą skrzyneczkę, w której miałam ozdoby. Weszłam z tym do łazienki. Szybko się ubrałam. Założyłam jeszcze zegrek, branzoletki i pierścionki. Rozczesałam włosy, a potem wyprostowałam. Gotowa wyszłam wlokąc za sobą kołdrę. Zapakowałam się, telefon włożyłam do kieszeni spodni i wyszłam. Na schodach spotkałam Maddie. Obie zeszłyśmy na dół. Tam czekało na nas śniadanie przygotowane przez mamę i mała, czerwona karteczka. Podeszłam do blatu, na którym leżała. Przeczytałam ją na głos.
" Poszłam odprowadzić Paula. Potem idę szukać pracy. Śniadanie macie zrobione. Nie spóźnijcie się do szkoły. Mama :) ".
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść. Jajecznica z rana, a dzień staje się lepszy.
- Wczoraj jak byłam w sklepie - Maddie mówiła z pełną buzią - widziałam tatę. - Dokończyła. - Z Danielle.
- Kto to Danielle? - zapytałam popijając.
- A jak myślisz?
- Skąd wiesz? - domyslilam się o co chodzi.
- Powiedzieli mi. Przedstawiła się. Phi, żebyś ty słyszała tą rozmowę. - rzuciła widelcem.
- To znaczy? - dopytywałam się. Maddie westchnęła. Po chwili opowiedziała mi wszystko. Kiedy skończyła, nie mogłam uwierzyć. Niech ja go tylko spotkam, to ukatrupię!
Z domu wyszłyśmy o 7.30 pm. Dość szybko doszłyśmy. Tam rozeszłyśmy się do swoich swoich klas. Pierwsza matma. Tylko tego brakowało.
Podeszłam pod salę równo z dzwonkiem. Okazało się, że mam na godzinę później. Pani się rozchprowała. Usiadłam na ławkę, naprzeciwko drzwi od sali. Wyciągnęłam telefon i słuchawki. Po chwili do moich uchu doszły pierwsze dźwięki piosenki Eda Sheerana " Give Me Love ". Zamknęłam oczy. Siedziałam tak niezbyt długo, bo usłyszałam jak ktoś mnie woła. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazała się postać Ronnie.
- Megan, jak dobrze, że cię widzę. - powiedziała zdyszana, siadając obok mnie.
- Coś się stało? - zapytałam wyciągając słychawki. Z Ronnie razem chodzimy do klasy. Od razu się zakumplowałyśmy.
- Tak. To znaczy nie. Uh, musisz zobaczyć. - pociągnęła mnie za rękę i wybiegłyśmy ze szkoły. Skierowałyśmy się w stonę małej łąki.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?! - nie odpowiedziała mi. - Ronnie! - zatrzymałyśmy się. - Po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Pamiętasz Noah? - zapytała.
- Tak. Przecież chodzi z nami do klasy, a ty chodzisz z nim. Tylko... Co on ma z tym wspólnego? - zapytałam, pokazując na łąkę. Ona podeszła do drzewa. Ręką " zawołała " żebym przyszła. Podeszłam do niej. Pokazała wyryty napis " R + N = ♥ ".
- Wczoraj tu bylismy. - uśmiechnęła się.
- I tylko po to mnie tu przyprowadziłaś? - oparłam się o drzewo. Dopiero potem zoriętowałam się, że mój ton nie był taki jak powinien.
- Chciałam ci pokazać, ale widzę, że ciebie to nie interesuje. - Powoli zaczęła ode mnie odchodzić.
- Interesuje. - Ruszyłam za nią.
- Jakoś tego nie widać.
- Ronnie... Poprostu nie mam dziś humoru. Oczywiście, że się cieszę ztwojego szczęścia, ale... Sama wiesz... - posmutniałam, bo przypomniał mi się ojciec.
- Rozumiem. - westchnęła. - Kierunek szkoła?
- Tak, a po drodzę wszystko mi opowiesz. - usmiechnęłam się.
Szłyśmy powoli, bo mamy jeszcze dużo czasu. Ronnie cały czas opowiadała mi o wczorajszym dniu spędzonym z Noah. Tworzą naprawdę świetną parę! Zazdroszczę jej takiego chłopaka.
Doszłyśmy kilka minut przed dzonkiem na przerwę. Od razu poszłyśmy pod sale gimnastyczną. Jak ja nie lubię wf ._. Jeszcze mamy łączoną grupę z dziewczynami z klasy mojej siostry, czyli w tym Maddie.
Usiadłyśmy na podłodze i znów rozmawiałyśmy na każdy temat. Nasza klasa powoli zaczęła się zbierać na wf. Wszyscy gdzieś się rozsiedli, tylko Noah do nas dołączył. Przywitał się ze mną, a Ronnie dostała buziaka :D Słodko :3 xD
Zadzwonił dzwonek. Poszliśmy się przebrać. Razem z dziewczynami wpadłyśmy na pomysł, wejścia do szatni chłopakow. Nie każda chciała. Ba! Prawie żadna. Ja, Ronnie, Maddie i Kate wcieliłyśmy nasz plan w życie. Przebrane wyszłyśmy z naszej szatni i skierowałyśmy się do chłopków.
- Mrr. - równo poruszyłysmy brwiami. Oni zdezorientowani patrzyli się na nas, a my zaczęłyśy się śmiać. W tym samym czasie, czwórka chłopaków podniosła nas ziemi i wynieśli z szatni. Postawili nas, a my znów zaczęłyśmy się śmiać. Nagle przyszła nasza pani.
- Co wam tak wesoło? - zapytała i wpusiciła nas na sale.
- Nie, nic. - odpowiedziała Kate.
Wf minął szybko, tak samo jak reszta lekcji. Razem z Ronnie wróciłam do domu.

MADDIE

Nareszcie w domu. Jestem padnięta! Cały dzień w tej głupiej szkole ._. Po co?!
Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżko. Ze stolika nocnego wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Jednak po chwili znudziło mi się to. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Nic się nie działo. Spojrzałam w stronę tego opuszczonego domu, co stał naprzeciw nas. Teraz paliły się w nim światla. Może nie był opuszczony? Nagle zgasły i znów się zapaliły. Widziałam, że ktoś się tam rusza i co chwila znika. Co jest? Zaciekawiło mnnie to. Zbiegłam na dół. Założyłam kurtkę i buty. Krzyknęłam, że wychodzę, a po chwili byłam już pod domem The Wanted. Zapukałam. Otworzył mi Nath. Zdziwił się, że tu jestem.
- Ubieraj się. - rozkazałam mu.
- Po co? - podeszłam do okna. Z niego też było widac ten dom. Zawołałam go. Podszedł.
- Spójrz. - Widział dokładnie to samo co ja kilka minut temu. - Chce tam pójść. - oznajmiłam. - A ty pójdziesz tam ze mną. - wykrzywiłam usta w uśmiechu.
- Oszalałaś?
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo.
- Maddie...
- Proszę.
- Dobra. - zgodził się. - Ale ostrzegam. Ten dom nie jest taki jak inne. - powiedział wchodząc na gorę po schodach.
- Domyślam się. - udałam się za nim. Weszliśmy do jego pokoju. Chłopak zanurkował w szafie i wyciągnął z niej bluzę. Zrzucił z sibie bluzkę, a zalożył wyciągniętą rzecz.
- Idziemy? Napewno? - dopytywał się.
- Tak.
- Nie boisz się?
- Nie. - odpowiedziałam, a chłopak założył ręce na klatce i oparł się o ścianę. - Naprawdę. - zapewniłam go.
- Napewno? - unusł brew. Pokiwałam głową. - Chodź. - zaśmiał się.
Wyszliśmy z jego domu. Powoli udawaliśmy się w stronę domu. Z każdym krokiem coraz bardziej się bałam. Uh, a myślałam, że nie będę się bać. Kiedy bylismy kilka kroków od domu, zatrzymaliśmy się. Przełknęłam ślinę i złapałam Nathana za rękę. Spojrzał się na mnie.
- Boisz się? - zapytałam i spojrzałam na niego. Wzruszył ramionami. Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam go w stronę domu. Po kilku krokach znów się zatrzymałam.
- A może jednak nie? - zapytałam sama siebie. - Boje się, Nathan. - wykrzywiłam usta i spojrzałam na niego.
- Słuchaj. Ten dom wcale nie jest taki straszny. Mieszka tam starsza pani, której mąż zmarł kilka lat temu. Nie chciała się stąd wyprowadzić, więc pozwolili jej tu zostać. Nie ma pieniędzy na zapłacenie rachunków. Dlatego gaśnie tam co chwila światło, a czasem go nie ma, ale to nie jest żaden " nawiedzony dom ". - skończył. Uśmiechnął się do mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
- Czyli, że... Mam zbyt bujną wyobraźnie. - zasmiałam się.
- Jest 16. Co myślisz o przejściu się na miasto, kawiarnii i tak dalej? - powiedział spoglądając na zegarek.
- Z miłą checią, ale nie mam ze sobą pieniędzy. - posmutniałam.
- Ja stawiam.
- Już drugi razm. Tym razem ci oddam. - uśmiechnęłam się. - Albo wiesz co? - klasnęłam w ręce.
- Co? - zadziwił się.
- Chodźmy do tej pani. Może być miła.
- Em, ona nie lubi spędzać czasu z ludźmi.
- Dlaczego? - zapytałam, a Nathan wzruszył ramionami.
- Nkit tego nie wie.
- Hm. To idziemy?
- Mhm. - ruszyliśmy w stronę miasta. Po drodze wpadliśmy do kilku sklepów. Ja nic sobie nie kupiłam, ale pomogłam Nathanowi wybrać full capa. On się uparł, że mi też kupi.
- Nie.
- Wczesny prezent urodzinowy.
- Urodziny miałam 2 miesiące temu.
- Nieważne. - uśmiechnął się.
- Nie! - i wyszłam ze sklepu.
Potem poszlismy do restauracji, czytaj : MacDonalda ^^ Tam zjedliśmy i rozmawialiśmy. W pewnej chwili weszła tam dziewczyna, która została przeze mnie oblana. Zauwazyła mnie. Przeklnęłam pod nosem. Nathan spytał się mnie co się stało. Poprosiłam go, żebyśmy już poszli. Zgodził się. Po drodze opowiedziałam mu o tym dlaczego chciałam wyjść.
Doszliśmy do mojego domu, ale co się stało pod nim... Tego nie zapomnę...

_____________________________

KABUM! ;D Nie krzyczcie ;D Nic poważnego się nie stało, chyba ^^
Rozdział był pisany z powodu braku zajęcia xD Tak to byłby dodoany później ;D
Jak są jakieś błędy to przepraszam :c
Do następnego <3

5 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ :3

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział ;)
    nie mogę się doczekać co sie stanie pod domem ;d
    Pisz szybko nexta i weny ! ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się tam stało?! Co się tam stało???!!!
    Dlaczego skończyłaś, akurat w tym momencie... :CCC
    Dobra, będę czekać. :D
    To dawaj szybko nexta i weny Ci życzę. ;):*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiesz co? Ten pomysł z urywaniem w takich momentach to świetny chwyt marketingowy. Obgryzłam paznokcia, próbując wykombinować, co tam było, ale do żadnych wniosków nie doszłam.
    Rozdział wspaniały, jak zresztą wszystkie. Nawiedzony dom, haha. Choćby i naprawdę był nawiedzony, to Nath bohater Maddie obroni :)
    Czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jak zawsze fajny ;)
    Pisz szybko nexta i weny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Cuuuudowny rozdział. Na prawdę :D

    OdpowiedzUsuń