Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

niedziela, 24 listopada 2013

Pożegnanie

Nie łatwo mi jest opuszczać tego bloga. Był on moim pierwszym i jest mi ciężko. Ale, tak jak obiecałam, założyłam nowego bloga z nowym opowiadaniem. Tym razem wiem wszystko od A do Z co się w nim wydarzy i mam nadzieję, że wam się spodoba :) ZAPRASZAM: http://storyaboutthe-wanted.blogspot.com/
Tego bloga opuszczam z łączną liczną wyświetleń 43 018 oraz 69 obserwującymi. Liczbą komentarzy 478. Teraz jedyne co mogę zrobić to podziękować wam za wszystko :) Jesteście niesamowici! Mam nadzieję, że nowy blog osiągnie podoby sukces jak ten :)
Magda ♥

środa, 20 listopada 2013

!!!

Dzisaj w szkole doszlam do pewnego wniosku. Jakiego? A takiego: ten blog to jedna wielka porazka :) Postanowilam go dalej nie kontynuwac, tylko od razu zalozyc, a raczej udostepnic wam, nowego bloga. Mam pewien pomysl na niego u mam nadzieje, ze wypali, a wam sie spodoba. Dlatego tez w weekend zaczne go. Bedziecie go czytac? Jesli tak to prosze o komentarz. Chcialabym zobaczyc czy warto go pisac :) Jest to dla mnie wazne, poniewaz nie chcialabym, aby byl pisany od tak - tylko po to, zebym pisala.
Tego bloga zostawie w swietym spokoju. Wiem, ze osiagnal on bardzie wielki sukces za co wam bardzo dziekuje! Nawet nie wiecie jak mi sie mordka cieszy, kiedy to wszystko widze. Jest mi z jednej strony smutno go zostawiac, ale... musze. Po prostu wiem, ze nie uda mi sie go dalej ciagnac. Nie wiem, moze ktos z was by go chcial? ;) Wiem, ze nie, bo to jedna wielka porazaka, jak juz mowilam.
Podsumuwujac!
1. Nowy blog zaczne w weekend. Musze go jeszcze troche dokonczyc.
2. Ten blog zostaje w weekend oficjalnie skonczony, choc nie bedzie mial zakonczenia. ;)
3. Prosilabym o komentarz czy bedziecie czytac nowego bloga! To jest bardzo wazne dla mnie :)
4. Chcialabym wam jeszcze powiedziec, ze blog (My Little Big World) zostal chwilowo zawieszony. Musze nad nim popracowac troche. Obiecuje, ze go przywroce. :)

A co do waszych blogow... Nadrobie wszystko w najblizszym czasie. Znaczy... Skomentuje, poniewaz czytam je regularnie, ale na telefonie, a tam nie zawsze da sie skomentowac :( Nie jestescie zli?

To bylby na tyle. Mam nadzieje, ze nie obrazicie sie na mnie za takie plany i nie zostawicie mnie samej.

Dziekuje za uwage,
Magda xx

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 37

Avan

Szedłem z Avą ulicami Nowego Jorku. Dziewczyna cały czas opowiadała mi różne historię, od momentu, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Ja jej tylko przytakiwałem i słuchałem ją z uwagą. Czasem się śmiałem. W moich myślach siedziała Maddie, którą okłamałem i do której tak długo się nie odzywałem. Dopiero dziś znalazłem dla niej czas... Kiedy wrócę, będę musiał ją za wszystko przeprosić.
- Słuchasz mnie? - Z rozmyśleń wyrwał mnie lekko podniesiony głos blondynki, która szła obok mnie.
- Tak, tak - przytaknąłem.
- Nie, nie słuchasz - zatrzymała się, a ja tuż za nią.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Powtórz co mówiłam. - Rozkazała i założyła ręce na krzyż, na piersi. Zacząłem się zastanawiać, ale nic mi z tego nie wychodziło. Poddałem się i wzruszyłem ramionami na znak, że nie wiem. Ava spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, ale po chwili się uśmiechnęła. Złapała mnie za rękę i poszliśmy razem w kierunku parku. Przez całą drogę nie puszczałem jej zimnej dłoni.
Doszliśmy na miejsce i usiedliśmy na trawie. Tym razem postanowiłem słuchać Avy. Muszę przyznać, że wiele się u niej wydarzyło, nie to co u mnie. Ona zawsze miała ciekawsze życie niż ja.
Wsłuchiwałem się w każde jej słowo. Miała taki ciepły głos, w którym się dosłownie zawsze rozpływałem. Z jednej strony trochę żałuję naszego rozstania. Teraz, kiedy znów nasze drogi się splotły, coś we mnie pękło i pragnąłem do niej wrócić. Zupełnie zapomniałem o Maddie, ale tak nie powinno być, prawda?
- Kiedy wracasz do Londynu? - Spytała się mnie blondynka.
- Jutro - powiedziałam, trochę wyrwany z rozmyśleń. - A ty?
- Też. - Odpowiedziała i się uśmiechnęła. - O 10 mam wylot i z tego co się orientuję to ty też masz.
- Skąd wiesz? - Nie powiem, zdziwiło mnie to trochę. Czy ona jest jakimś detektywem?
- Moja babci mi powiedziała, bo rozmawiała z twoją mamą. - Wyjaśniła, a ja się tylko uśmiechnąłem i przytaknąłem na znak, że rozumiem.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w parku. Odprowadziłem Avę pod dom jej babci, a sam potem wróciłem. Postanowiłem zadzwonić do Maddie i powiedzieć jej o której godzinie będę mieć samolot. Ona jednak nie odbierała. Zadzwoniłem jeszcze raz i znów to samo. Poddałem się. Wysłałem jej smsa.
Kiedy tylko doszedłem do domu, wziąłem szybki prysznic, a następnie wraz z laptopem położyłem się na łóżku. Nie mogłem wcale spać. Odłożyłem laptopa i otworzyłem okno na roścież. Był już środek nocy, więc ulice były puste, a oświetlały je latarnie. Łokciami oparłem się na parapecie, a twarz schowałem w dłonie. Myślałem o jutrzejszym, a raczej już dzisiejszym, wylocie. Byłem niespokojny. Bałem się tego lotu, czułem, że coś się stanie, ale nie wiedziałem co...

~*~

- Wstawaj - usłyszałem głos mojej mamy nad sobą. - Avan, dziś wylatujemy. Wstawaj! - Powtórzyła i zamknęła moje okno, które najwidoczniej było otwarte całą noc. Podniosłem się z podłogi do pozycji siedzącej. - Co ty robiłeś w nocy? - Spytała się mnie widząc moją zdziwioną minę. 
- Spałem?
- Na podłodze? Wstawaj! - Powtórzyła jeszcze raz i wyszła z mojego pokoju. Podniosłem się i podszedłem do krzesła, na którym leżały ciuchy. Chwyciłem je i udałem się do łazienki, gdzie w szybkim tempie ubrałem się i ogarnąłem. Następnie wróciłem do pokoju i biorąc mój plecak wraz z walizką, zszedłem na dół do salonu, gdzie wszystko zostawiłem, a sam udałem się do kuchni na śniadanie. Tam siedziała już babcia i mama. Obie były w doskonałych nastrojach. Ja w sumie też. Mój strach co do dzisiejszego lotu przeminął. Chyba musiałem mieć jakiś... Sam nie wiem jak to nazwać, ale ważne, że już po tym, czyś nie?

Po 40 minutach przyjechała po nas taksówka. Pożegnaliśmy się z babcią i wsiedliśmy do żółtego samochodu, wcześniej wpakowując tam nasze bagaże. Mama zajęła przód, obok kierowcy, a ja poszedłem na tył. Od razu chwyciłem za mój telefon i sprawdziłem czy aby przypadkiem nie odezwała się Maddie. Myliłem się jednak. Tym razem to ona nie dawała po sobie znaku życia. Na pewno się niedługo odezwie, a jak nie to i tak za chwilę się spotkamy. Bez spiny Avan...
Dojechaliśmy na lotnisko, zdaliśmy bagaże i czekaliśmy na nasz samolot. Na szczęście nie czekaliśmy Bóg wie ile. Kiedy mieliśmy wsiadać do samolotu, zauważyłem Avę, która szybko do mnie podbiegła i przywitała się ze mną, tak jak z moją mamą, a ja z jej. Razem wsiedliśmy do samolotu.

Po kilku godzinach lotu, w końcu dolecieliśmy do UK. Lekko poddenerwowany wyszedłem z samolotu. Bałem się spotkania z Maddie, o ile w ogóle przyjdzie, choć nie wiedziałem czemu. Zaczynam być strasznym panikarzem.
Poszliśmy po odbiór bagaży. Mama Avy wraz ze swoją córką, od razu się z nami pożegnała, a potem obydwie ruszyły w stronę wyjścia. Ku mojemu zdziwieniu nie spuszczałem Avy z oczu. Ona na chwilę się odwróciła w moją stronę i pokazała przykładając rękę ułożoną w kształt słuchawki do ucha, abym do niej zadzwonił. Ja tylko jej przytaknąłem i pomachałem, a potem odwróciłem się. Wraz z mamą szedłem do wyjścia. Cały czas szukałem wzrokiem Maddie, aż w końcu ją ujrzałem. Nie była jednak sama... Była z Nath'em, który zapewne ją tu przywiózł. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i pobiegłem w jej stronę, tak jak ona w moją. Kiedy byliśmy już przy sobie, Maddie mocno się we mnie wtuliła. Trwaliśmy tak dość długo. Dziewczyna się ode mnie odsunęła, a ja złożyłem na jej ustach pocałunek. I ona i ja uśmiechaliśmy się przez pocałunek, ale kiedyś musiał nastąpić koniec. Oderwaliśmy się do siebie i jeszcze raz przytuliliśmy. Wtedy podeszła do nas moja mama i z uśmiechem przywitała się z Madeline, ktora odwzajemniła jej gest. Chwyciłem mój bagaż i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Dołączył do nas Sykes, który powiedział Maddie, że już pojedzie do domu. I dobrze. On wcale nie jest mi ani jej potrzebny do szczęścia. Może i jestem z nim jako tako pogodzony, ale i tak go nie lubię. Znoszę go tylko po to, aby Maddie była szczęśliwa.
Nathan udał się w swoją stronę, a my poszliśmy do taksówki, która jako jedyna stała na parkingu. Zapakowaliśmy swoje bagaże i wsiedliśmy do samochodu. Mama podała adres kierowcy i już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Wyciągając wcześniej bagaże, weszliśmy do domu. Ja i Maddie od razu poszliśmy na górę do mojego pokoju. W końcu tak dawno się nie widzieliśmy.
- Wiesz co jest pojutrze? - Spytała się mnie z uśmiechem na twarzy.
- A powinienem? - Usiadłem obok niej na łóżku, skradając jej buziaka.
- Tak, powinieneś - uśmiech znikł jej z twarzy.
- Ale nie wiem. Powiesz mi?
- Sam dojdź do tego. - Teraz była zła. To nie moja wina, że o czymś zapomniałem? Jestem tylko człowiekiem... Ale sądząc po jej zachowaniu, musiało to być cos bardzo ważnego. Tylko cholera co?!
- Maddie... - Chwyciłem jej dłoń. Dziewczyna westchnęła.
- Powinieneś pamiętać o tak ważnym dniu! - Lekko podniosła głos. Wstała z łóżka i podeszła do drzwi. - Odezwij się jak sobie przypomnisz. - Chwyciła za klamkę. Podszedłem do niej i również położyłem dłoń na klamce.
- Jakaś podpowiedź? - Spytałem z nadzieją w głosie.
- Nie - odpowiedziała i wyszła. Była wkurzona i to bardzo. Myślałem, że nasz spotkanie po moim powrocie będzie wygladac trochę inaczej. Cóż... Myliłem się. Maddie jest teraz na mnie wkurzona, a to źle znaczy.
Położyłem się na łóżku i próbowałem przypomnieć sobie, co jest pojutrze. Nic to jednak nie dawało. Nie miałem najmniejszego pomysłu co to mogłoby być? Jej urodziny? Na pewno nie. Nie mam pojęcia. Nic. Jedna wielka pustka w głowie.

Maddie

Zapomniał. Jak on mógł zapomnieć o tak ważnym dniu?! Jak?!
Wróciłam do domu zła i smutna. Już na samym wejściu, moja mama zauważyła, że coś jest nie tak. Powiedziałam jej, że źle się czuję i to nic takiego, aby jej to "udowodnić" lekko się uśmiechnęłam, a ona ciężko westchnęła. Kazała mi kłaść się spać. Posłuchałam się jej i tak zrobiłam. Pomimo, że była dopiero 19, ja byłam strasznie zmęczona. Chwyciłam piżamę i poszłam szybko się wykąpać. Kiedy to zrobiłam, od razu wskoczyłam do łóżka ze słuchawkami. Mam nadzieję, że Avan przypomni sobie o wszystkim i o tym, że za dwa dni mija rok odkąd jesteśmy razem.
- Oby sobie przypomniał - powiedziałam do siebie i odwróciłam się na drugi bok, a w tym samym czasie poczułam jak mój telefon wibruje. Dostałam smsa. Znów jakieś pieprzone reklamy. Usunęłam wiadomość i zablokowałam telefon. Poprawiłam poduszkę i zamknęłam oczy. Po pewnym czasie zasnęłam.

________________________

Bardzo was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Wiem, że obiecałam dodwac je co tydzień, ale jakoś nie ogarniam nic w tym roku. Na moich dwóch innych bloga ( opowiadanie i imaginy ), wszystko powinno pojawić się już za tydzień. Oby mi się udało. Jeśli to jednak nie wypali, to bardzo was przepraszam. :(
Magda. ♥

Ps: Jeśli macie Twittera, zapraszam do obserwowania mnie. ;) @Magdab_1998 
Ps2: Za wszelkie błędy w rozdziale oraz jego długość, przepraszam.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 36

Czas płynął mi strasznie powoli. Nie miałam co robić, zamknięta w domu chłopaków. Chodziłam z pomieszczenia do pomieszczenia. Z kąta do kątka i tak w kółko... Cały czas również czekałam na odpowiedź od Avan'a, ale tego również nie zastałam.
Kiedy zrezygnowana usiadłam na kanapie, z paluszkami i colą, usłyszałam jak w drzwiach przekręca się kluczyk. Uradowana podbiegłam do drzwi, a po drodze spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, który wskazywał godzinę 14. Tak jak myślałam. Chłopcy przekroczyli próg domu, a ja od razu zaczęłam na nich krzyczeć.
- A może ty się tu włamałaś i zwalasz teraz winę na nas? - Tom zaczął dziwnie mnie okrążać.
- Z pewnością, Thomas - wywróciłam oczami. - To wszystko wasza wina!
- Już się tak nie bulwersuj, bo buraczek się z ciebie zrobi - powiedział Max, za co oberwał ode mnie w tył głowy, i wyszczerzył się.
- Tylko nie buraczek!
- A co? Truskawka? - Zaśmiał się Tom, za co również dostał w głowę.
- Wy mnie nie lubicie - udałam smutną. - Idę do domu. Odwieziesz mnie, Nath? - Zwróciłam się do Nathan'a, który odpowiedział mi skinięciem głowy. Razem wyszliśmy z domu, prosto do samochodu. Po drodze opowiedziałam chłopakowi o tym, że Avan się do mnie nie odzywa. Ten pocieszał mnie strefą czasową.
- Strefa, strefą, ale ja się martwię. Mógłby chociaż odpisać na jednego smsa kilka godzin później, tak? Dać jakikolwiek znak życia, ale on nic. Bo po co? Lepiej skazać swoją dziewczynę na zawał. - Skończyłam swój monolog, a Nathan się zaśmiał. - To wcale nie jest śmieszne! Co ty byś zrobił na moim miejscu, co?
- Ja? Ja na twoim miejscu bym się odprężył - wzruszył ramionami. - Nie ma dziewczyny, w twoim wypadku chłopaka, nie ma problemu.
- Ależ ty mądry.
- Dzięki - wyprostował się dumnie.
- To był sarkazm - powiedziałam całkowicie poważna.
- Za karę nie odwiozę cię do domu. - Spojrzał na mnie, a po chwili skręcił w inną ulicę niż powinien.
- Co ty robisz? - Spytałam trochę przerażona.
- Nie bój się. Przecież cię nie zabiorę do ciemnego lasu i nie zgwałcę - znów się zaśmiał.
- Ale ty jesteś głupi! - Walnęłam go w ramię.
- To też był sarkazm?
- Nie - odpowiedziałam i zamilkłam. On tak samo. Jechał tylko z głupim uśmieszkiem, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy wielkim budynku.
- Gdzie ty mnie zabrałeś? - Spytałam lekko zdziwiona.
- Do Museum Madame Tussauds - uśmiechnął się. - Podejrzewam, że jeszcze nie miałaś okazji zwiedzić tego miejsca, więc...
- Dziękuję! - Rzuciłam mu się za szyję, nie dając mu skończyć. - Zawsze chciałam tu przyjechać - wyjaśniłam.
- Czyli trafiłem w sedno?
- Tak - uśmiechnęłam się. W tym samym czasie wysiedliśmy z samochodu i zamknęliśmy za sobą drzwi. Nathan kliknął przycisk na kluczach od samochodu. Następnie sprawdził czy samochód jest na pewno zamknięty, a potem podszedł do mnie i razem poszliśmy do środka muzeum. W środku było ono jeszcze większe niż na zewnątrz. Było jeszcze więcej ludzi niż myślałam. Stanęliśmy w kolejce po bilety. Ku mojemu zdziwieniu, długo to nie zajęło. Już po kilku minutach zaczęliśmy zwiedzanie.Chodziliśmy od sali do sali. Robiliśmy sobie zdjęcia a każdą figurą, doskonale się przy tym bawiąc. Przy sali sław postanowiliśmy chwilę odpocząć. Usiedliśmy na jednej z ławek znajdującej się w sali. Nathan otworzył w swoim telefonie galerię i zaczęliśmy oglądać zdjęcia. Mieliśmy już ich sporo, a to dopiero połowa wycieczki. Kiedy już skończyliśmy, ruszyliśmy dalej do sali strachu, aż w końcu wyszliśmy z uśmiechami na twarzy przed budynek. Usiedliśmy jeszcze na dziedzińcu przed muzeum i zaczęliśmy wymieniać między sobą  relacje. Najbardziej to ja mówiłam, ponieważ byłam tu pierwszy raz. Nathan słuchał mnie z wielką uwagą i uśmiechem na twarzy.
- Cieszę się, że ci się podobało - powiedział i objął mnie ramieniem, całując w czubek głowy.
- A ja się cieszę i dziękuję, że mnie tu zabrałeś - spojrzałam na niego z wielkim uśmiechem i mocno go przytuliłam.
- To jak? Wypadałoby coś zjeść, nie? - Wstał z ławki. - Głody jestem - powiedział i w tym samym czasie jego brzuch zaburczał. Zaśmiałam się i również wstałam z ławki, po czym ruszyłam do samochodu, a Nathan za mną. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w stronę miasta. Po drodze każde z nas podawało swoje propozycje restauracji. Ostatecznie poszliśmy na pizzę. Zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do pizzeri. Tam zamówiliśmy dużą pepperoni oraz dwie cole. Nigdy nie lubiłam tego czekania w restauracjach, ale teraz o dziwo wcale, w wcale nie zauważyłam tego czekania - o ile tak to mogę nazwać. Kiedy tylko pizza zagościła na naszym stole, zaczęliśmy się nią zajadać. Nathan mówił co jakiś czas coś z pełnymi ustami, a ja mu tylko przytakiwałam. Byłam cholernie głodna, więc nie miałam czasu na rozmowę. Zresztą... Tak jak Nath. Podobno też był głodny, a nawija jak łysy koń pod górkę.
- Ale się najadłem - powiedział łapiąc się za brzuch i opierając się o oparcie. - Jednak skuszę się jeszcze na jeden kawałek - szybkim ruchem chwycił ostatni kawałek pizzy.
- Żarłok - zaśmiałam się.
- A ty to niby nie - zaczął się plumkać.
- Zjadłam mniej niż ty.
- Ile?
- Cztery - wypięłam mu język. - Resztę ty zjadłeś.
- Będę gruby - odłożył pizzę i wrócił do poprzedniej pozycji.
Po skończonym posiłku, Nathan w końcu odwiózł mnie do domu. Jednak dalej byłam na niego skazana. Postanowił zwiedzić mój nowy dom. Mama i Michał nie mieli nic przeciwko temu. Megan to nawet nie miała nic do gadania, bo był z nią Ronnie, więc nawet nie zwróciłaby uwagi.
- Tylko nie za długo. Niedługo przychodzi ciocia! - Krzyknęła za mną mama. Pokazałam jej tylko gestem ręki, że rozumiem i weszłam z Nath'em do pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko, a chłopak stał na środku i rozglądał się po pomieszczeniu. 
- No no... Nieźle się urządziłaś - pochwalił w końcu. 
- To wszystko sprawka Michała i zapewne troszkę mamy. Ja nic nie wiedziałam. 
- Nie widziałaś gdzie się przeprowadzasz? Zdziwił się. Zaśmiałam się z jego miny, ten zaczął mnie łaskotać. 
W pewnej chwili dostałam smsa. Był on od Avan'a, abym weszła na Skype. 
- Nareszcie! - Powiedziałam od razu, kiedy tylko włączyłam rozmowę z Avanem. - Martwiłam się. 
- Przepraszam, ale miałem mało czasu na rozmowy. Mama ciągle mnie gdzieś ciągnęła - odpowiedział. Nathan słuchał naszej rozmowy z dość dziwną i wielką uwagą. Jakby chciał w głosie Avana, ewentualnie moim, wykryć jakieś kłamstwo. Spojrzałam na niego, a on na mnie. 
- Muszę kończyć - Avan spojrzał na swój zegarek. - Zaraz idę z mamą do jej koleżanki, więc wiesz... - Usmiechnął się. - Pa! - rzucił szybko i się rozłączył, nir czekając nawet na moją odpowiedź. 

Avan
Rozmowa z Maddie była dość krótka, ponieważ zaraz miałem wychodzić z Avą na miasto. Okłamałem Madeline mówiąc, że wraz z mamą idę do jej koleżanki. Czemu ja to robię? Czemu olewam swoją dziewczynę? Jesteśmy razem od dość niedawna, więc nawet z tego względu powinienem poświęcać jej czas. Będę musiał to wszystko naprawić. A co z Avą? To jest jak na razie dość skomplikowane. Ona... Ona sie do mnie doczepiła. 
- Idziesz? - usłyszałem dobrze znany mi głos Avy.
- Tak, chwila - odpowiedziałem. Wstalem z poprzedniego miejsca i chwyciłem telefon. Następnie udałem się do Avy, która rozmawiała z moją mamą w salonie. Przywitałem się z blondynką i wyszliśmy na miasto. 


___________________________________________________

Po dość długiej przerwie dodaję rozdział. Bardzo was przepraszam, ale to nie moja wina. Nie wiem co się stało z bloggerem,ale na sszczęście już iest dobrze :) Rozdział na 2 blogu dodam juz zna pewno za tydzień! Obiecuję :)
Na razie to bbędzie na tyle. Proszę was o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu.  To motywuje :) 
Magda.

wtorek, 17 września 2013

...

Nie mam pojęcia co się stało z bloggerem, ale od kilku dni nie mogę się na niego zalogowac (aktualnie piszę na telefonie, ponieważ tylko tu mi działa). To wszystko wiąże się z tym, że nie mogę napisać rozdziałów na blogach, jednak postaram się napisać (chociaż coś) na komórkowym bloggerze. :)
Postaram się również w najbliższym czasie naprawić bloggera, choć jeszcze nie wiem jak. Mam nadzieję, że mi się to uda.
Jeszcze raz przepraszam,
Magda.

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 35

Obudziłam się z głową na ramieniu Nathan'a. Podniosłam ją i spojrzałam na bruneta, który dalej spał. Uśmiechnęłam się do siebie, a następnie ostrożnie opuściłam łóżko, aby nie obudzić Nathan'a. Ten tylko ciężko westchnął i przewrócił się na drugi bok wydając przy tym dziwne dźwięki. Zaśmiałam się cicho pod nosem i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam zestaw. Razem z nim poszłam do łazienki. Rzeczy powiesiłam na jednym z wieszaków, a piżamę zdjęłam i weszłam pod prysznic, aby się odświeżyć. Zrobiłam to w szybkim tempie i już po chwili stałam owinięta w ręcznik przed lustrem, z turbanem na głowie i robiłam sobie makijaż, a usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem. Potem zajęłam się włosami, które rozczesałam, a potem wysuszyłam i wyprostowałam. Kiedy już to zrobiłam, postanowiłam się ubrać, dlatego chwyciłam moje ciuchy i w szybkim tempie je na siebie włożyłam. Ostatni raz spojrzałam w lustro i gotowa wyszłam z łazienki. Skierowałam się do pokoju, aby zanieść piżamę i sprawdzić czy Nathan dalej śpi. Przekroczyłam próg pokoju i ujrzałam jeszcze śpiącego bruneta. Nie chciałam go budzić. Tak słodko wyglądał, kiedy spał.
Chwyciłam mój telefon, który leżał na biurku. Spojrzałam na wyświetlacz. Miałam nadzieję, że Avan się odezwie, ale... myliłam się. Zero wiadomości od niego. A może coś się stało? Nie, to nie możliwe. Przecież jego mama by do mnie zadzwoniła, prawda? Albo i nie...
- Przestań - powiedziałam do siebie i pokręciłam głową, aby wyrzucić z siebie negatywne myśli. Avan się jeszcze odezwie, jeszcze zadzwoni. Nic mu się nie stało. Mam taką nadzieję...
Odłożyłam telefon na miejsce. Podeszłam do drzwi pokoju i wyszłam z niego. Skierowałam się po schodach do salonu, ale w nim nikogo nie było. No tak... Megan miała się spotkać z Ronnie, a mama wraz z Paulem do rodziców Michała. Nagle zaburczało mi w brzuchu. Postanowiłam zrobić śniadanie. Poszłam do kuchni i zajęłam się robieniem naleśników. Pod nosem podśpiewywałam sobie różne piosenki, więc robienie śniadania szybko mi zleciało. Kiedy było już gotowe, naleśniki położyłam na jednym z talerzy i postawiłam na stole w jadalni. Wzięłam jeszcze dwa talerze, sztućce i dwa kubki na herbatę, którą wcześnie przygotowałam i postawiłam na stole w dzbanku. Z lodówki wyjęłam jeszcze sos czekoladowy i inne dodatki do naleśników, po czym też je zaniosłam na stół. Kiedy wszystko było już gotowe, było grubo po 12. Z uśmiechem na twarzy poszłam obudzić Nathan'a, który dalej spał. Spojrzałam na niego, a potem podeszłam do łóżka i lekko zaczęłam budzić Nath'a.
- Jeszcze pięć minut, mamo - powiedział i przewrócił się na drugi bok. Zaśmiałam się i spróbowałam jeszcze raz. Po kilka minutach udało mi się go obudzić. Kiedy brunet znikł w drzwiach łazienki, zeszłam na dół, aby włączyć telewizję. Potem, nie czekając na Nath'a, zajęłam się naleśnikami. Po niedługim czasie przyszedł do mnie Nathan, który od razu chwycił dwa naleśniki i nałożył na talerz. Zaczął się zajadać, a ja z niego śmiać, ponieważ podczas tej czynności wybrudził się sosem czekoladowym. Podałam mu chusteczkę i zaczęłam się głośniej śmiać.
- Obrażam się - powiedział i obrócił się na krześle.
- W takim razie naleśniki są moje - uśmiechnęłam się szeroko i zanim się obejrzałam, Nathan chwycił talerz z naleśnikami i zaczął z nim uciekać. - Już nie jesteś obrażony? - Założyłam ręce na krzyż.
- Nie - odpowiedział wpychając do buzi kolejnego naleśnika.
- Z pełną buzią się nie mówi! - Upomniałam go. Ten spojrzał na mnie, przełkną jedzenie i przeprosił. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się pod nosem. Nathan wrócił do stołu. W spokoju dokończyliśmy śniadanie, a następnie wyszliśmy z domu do chłopców. W końcu Nathan musiał wrócić do domu, a ktoś musiał go odprowadzić, bo się biedactwo zgubi. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, chłopcy kazali Ntahan'owi iść się przebrać i ogarnąć, ponieważ za godzinę mają wywiad i muszą już na niego jechać. Brunet szybko wbiegł na górę, a po chwili wrócił. Dosłownie zajęło mu to... 15 minut. Chciałabym się tak szybko szykować. Chłopaki pożegnali się ze mną i wyszli z domu, zostawiając mnie w nim. Do tego zamknęli mnie tu! A ja nie mam kluczy, znaczy oni nie mają drugich kluczy (chyba), więc nie mam jak wyjść.
Opadłam na kanapę w salonie i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Było kilka minut po 13, więc chłopcy na 14 mają wywiad. Tam też im zejdzie trochę, a więc sumując około 15-16 będą w domu. I co ja będę tu u nich robić?!
Postanowiłam napisać do Avan'a. Tak też zrobiłam. Miałam nadzieję, że tym razem mi odpisze. Czekałam dobre 20 minut na odpowiedź, ale nic nie przychodziło na mój telefon. Żadnej nowej wiadomości od Avan'a. Zadzwoniłam więc do niego, jednak nie odbierał. Dzwoniłam jeszcze kilka razy, ale ciągle to samo. Boję się, że naprawdę mogło się mu coś stać. Nie, Maddie! Wyrzuć z siebie te myśli.

____________________________

Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć na temat tego. Znów krótki, ale mam nadzieję, że się na mnie nie obrazicie. Przepraszam was...
Dziękuję także za wszystkie komentarze :) Jesteście wspaniali ♥
Nową listę piosenek dodam możliwe, że za tydzien, ponieważ dziś już nie mam czasu. A! I obiecuję, już naprawdę, że za tydzień was nie zawiodę. Postaram się, aby następny rozdział był dłuższy i lepszy.
Magda. ♥


poniedziałek, 2 września 2013

Notka

Witaj 2 września! :D
Z tym dniem zaczynam porządnie brać się za naukę itp, itd. Dlatego chciałam ogarnąć wszystko co jest związane z moimi blogami.
1. Rozdziały będą pojawiać się co tydzień - w soboty lub niedzielę, ewentualnie w piątki.
2. Wasze blogi będę czytać zawsze, ale gorzej będzie z komentarzami, ponieważ większać czytane będzie na telefonie, a tam nie będę mogę komentować. Będę starać się to nadrabiać. :)
3. Nową playliste dodam niedługo. Dziękuję tym którzy pomogli z wyborem :)
Na razie to tyle. Do następnego :)

piątek, 30 sierpnia 2013

The Versatile Blogger Award

W końcu znalazłam czas, aby zabrać się za The Versatile Blogger Award. Naprawdę nie wiem, za co one, ale dziękuję wam z całego serca! A więc zaczynam :)

Uczestnik powinien:

1. Podziękować osobie za nominacje, dzięki której został włączony do gry.
A więc. Z całego mego serduszka dziękuję:

2. Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award.

Ta da! :)


3. Ujawnić 7 faktów dotyczącej swojej osoby.
W moim przypadku będzie to 49, ponieważ mam 7 nominacji. Ola Boga!

1. Nazywam się Magda i mam 14 lat.
2. Mieszkam w Warszawie.
3. Uwielbiam wyjeżdżać (wszędzie gdzie się da).
4. Moim ulubionym miejscem na spędzanie wakacji w Polsce są góry. 
5. A propos gór. W tamtym roku się zgubiłam. :D
6. Coraz bliżej końca wakacji. Nie jestem z tego zadowolona, ponieważ w tym roku kończę gimnazjum...
7. Jak już szkoła, to się wam pochwalę, że w przyszłości chcę zostać nauczycielką. :)
8. W domu mam zoo! Chomika, kota, rybki i papużki.
9. Ostatnio popsułam telefon. Spadł mi z biurka...
10. Mam młodszego brata, który mnie co chwila wkurza. -,-
11. Nienawidzę kiedy ludzie kłamią mi prosto w oczy, a ja i tak znam prawdę. 
12. Wczoraj byłam na filmie Dary Anioła: Miasto Kości. Polecam! Świetny film i świetni aktorzy. ;) Czekam na kolejne części i lecę do Empika kupić książkę!
13. Lily Collins i Jamie Campbell Bower są moimi ulubionymi aktorami (właśnie od wczoraj, kiedy ich poznałam :D) oraz znany na całym świecie Iron Man, czyli Robert Downey Jr.
14. Oprócz The Wanted mam również innych ulubionych wykonawców, m.in: Little Mix. Room94, Lawson oraz Conora Maynada. Lubię też Austina Mahone, ale nie jestem Mahomie. :D
15. Moją ulubioną polską piosenkarką jest Margaret i Ewelina Lisowska.
16. Byłam na nagraniu X-Factora, ale jakoś inaczej. Do tej pory nie ogarniam. XD
17. W tym roku szkolnym dostałam dyplom z wf za godne reprezentowanie szkoły w zawodach sportowych. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że ja nie ćwiczę na wf, mam 3 i nie byłam na żadnych zawodach. :)
18. Mam follow od The Wanted i Room94. :P
20. Pominęłam 19 punkt. 
21. Uwielbiam kolor czerwony, czarny, niebieski i biały orz fioletowy.
22. Na wakacjach w górach (w tym roku) zabiłabym się przez kota. #LongStory XD
23. Razem z tatą postanowiliśmy biegać w wakacje, ale... nam to nie wyszło, dlatego biegamy od pierwszego piątku/a/e, nie wiem jak to odmienić, września.
24. Mam przyjaciółkę, z którą znam się od piaskownicy. :')
25. A z drugą znam się z przedszkola. :')
26. Kocham was! ♥
27. Mój Twitter to @Magdab_1998 :) (Proszę o follow :D)
28. W prawym dolnym rogu komputera, mam takiego fajnego chomiczka z chomikuj.pl ^^
29. Najbardziej lubię płacić pięciozłotówkami oraz 20zł. To jest dziwne, wiem. XD
30. Kupuję każde Bravo.
31. Nie lubię liczny 31.
32. I 32 też...
33. A 33 lubię. :D
34. Moim ulubionym batonem jest Prince Polo.
35. Nigdy nie jadłam krewetek, ale wiem, że ich nie lubię.
36. Mam różowe słuchawki ._.
37. Lubię słuchać w Esce programu 'Ani tak, ani nie' :D
38. Sądzę, że Sykes to kradziej (zabrał mój pasek, kamizelkę i nawet szczoteczkę!) i korniszon! (#LongStory XD)
39. Moim ulubionym coverem chłopców jest Fill a heart oraz For the first time. :)
40. Uwielbiam Gwiazdkę!
41. Ale już mniej Wielkanoc. XD
42. Potrzebuję remontu pokoju...
43. Kiedyś byłam fanką Ich Troje. Do dziś pamiętam niektóre ich piosenki! 
44. Mam ponad 400 piosenek na telefonie i 5000 zdjęć. :)
45. Jestem praworęczna.
46. Kiedyś naskarżyłam tacie na mamę. :D
47. Noszę dwa pierścionki, z którymi nigdy się nie rozstaję.
48. Mam 3 dziurki w jednym uchu i planuję zrobić sobie czwartą.
49. W przyszłości chcę wyjechać za granicę i tam zamieszkać. :D

Skończyłam! :D I'm so happy right now :)

Ostatni punkt dotyczy nominowania innych blogów, ale niestety brak czasu nie pozwala mi już tego zrobić. Przepraszam was za to.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za nominacje. Jestem szczęśliwa, że podoba wam się mój blog i, mam nadzieję, z chęcią go czytacie. :)

Magda. ♥

Ps: Rozdział powinien pojawić się niedługo, a jutro postaram się dodać na drugiego bloga (http://my-little-big-world-story.blogspot.com/). Zapraszam do zaglądania na niego i komentowania, jak również na tego :)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 34

Maddie

Tom poszedł na górę się ubrać, a cała nasza zgraja zajęła miejsca w salonie. Siedzieliśmy w ciszy. Każdy patrzył się po sobie. Nie wiedzieliśmy co ze sobą zrobić. Dopiero, kiedy do salonu wrócił Tom, postanowiliśmy obejrzeć jakiś film. Postawiliśmy na Sinister. Wiem, że źle robię oglądając horror, ale chłopcy nic innego nie mieli... Cóż, obok mnie siedzi Jay i Nath, więc jakby co schowam się za nich.
Na moje szczęście była wczesna pora. Osiemnasta? Eh, nie ważne. Max włączył film, a Tom przygotował popcorn. Przyniósł także piwo dla każdego z chłopców, a mi wręczył sok pomarańczowy. Max z Tom'em zajęli miejsca na podłodze, Siva na fotelu, a ja z Jay'em i Nath'em na kanapie.
Film się zaczął, a ja już po kilku pierwszych scenach się bałam... Chwyciłam poduszkę, którą wcześniej trzymał Nathan i zasłoniłam nią oczy wtulając się w Jay'a. Chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać za co oberwali w tył głów.
- Nie śmieszne - powiedziałam.
- Śmieszne - zaprzeczył Tom, którego znów uderzyłam w tył głowy. Zamknął się i dalej oglądaliśmy film. Nie oddałam nikomu mojej poduszki, a sok rozlałam... Niechcący!
W końcu, po kilku godzinach męczarni, film się skończył i mogłam odetchnąć z ulgą. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 21, więc powinnam wracać do domu. Nie chciałam jednak iść sama, ponieważ się bałam. Jednak żadem z tych ciołków nie chciał mnie odwieźć ani odprowadzić. Postanowiłam podręczyć Nath'a. On zawsze ulega...
- Nathan - podeszłam do niego. - Wiesz, że jesteś taki kochany, uroczy, cudo...
- Dobra, chodź - powiedział łapiąc mnie za rękę i podprowadzając pod drzwi. Założył na siebie kurtkę i wyszliśmy.
- Hm, szybko poszło - wyszczerzyłam się. Podeszliśmy do samochodu Nathan'a i wsiedliśmy do niego. Chłopak odpalił silnik, a następnie ruszyliśmy w drogę. W tle grało cicho radio, a my siedzieliśmy w ciszy. To źle. Zawsze rozmawiamy, nawet na najgłupsze tematy, a teraz? Cisza...
- Ehm, Nath - zaczęłam - gdzie jest Ava? Wróciła do Gloucester? - Spytałam się go. Kiedy byłam u chłopców w domu, nie zauważyłam Avy. Byłam pewna, że wróciła.
- Nie - odpowiedział i skręcił. - Wyjechała do Nowego Jorku, bodajże do swojej babci? - Spojrzał na mnie i przymrużył oczy.
- Avan też tam jest. - Powiedziałam i się uśmiechnęłam na wspomnienie Avana. Nathan tylko przytaknął. Widziałam, że dalej go nie lubił, ale starał się tego nie okazywać. Chociaż tyle...
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Pożegnałam się z Nathan'em i wysiadłam z samochodu, ale coś mnie tknęło i zanim odjechał, wróciłam do niego. Spojrzałam na bruneta i szeroko się uśmiechnęłam.
- Wjedziesz? - Spytałam pokazując na dom. Nath znów przytaknął głową i zgasił samochód. Razem wyszliśmy z niego. Podeszliśmy do drzwi i... otworzyliśmy je! Zaskoczyłam was, nie? Po cichu, mijając siedzących w salonie mamę i Michała, poszliśmy na górę do mojego pokoju. W nim znajdował się Paul. Nie powiem, trochę mnie to wkurzyło. Paul jest u mnie w pokoju, tylko wtedy kiedy chce pograć na komputerze.
- Hej młody - Nathan przywitał się z moim bratem.
- Cześć Nath - odpowiedział mu, nie odrywając wzroku od komputera. Zaśmiałam się i klapsnęłam na łóżko, a obok mnie usiadł Nathan. Paul dalej nie chciał wyjść, więc my i Nath milczeliśmy i nie rozmawialiśmy. Nie lubię, kiedy ktoś 'podsłuchuje' moje rozmowy, a teraz wiem, że Paul ewidentnie chciał to zrobić. Co z tego, że jest młody? Na każdego trzeba uważać...
Miałam już dość tego milczenia, dlatego postanowiłam, że zamiast rozmawiać to popiszę z Nathan'em. Nie, nie smsy. Z szafki wyciągnęłam zeszyt i dwa długopisy. Wróciłam na swoje miejsce i napisałam na jednej z kartek: "Czas na twoją spowiedź :D" i podałam Nathan'owi. Ten się uśmiechnął od nosem i odpisał mi. Wiedział dokładnie o jaką "spowiedź" mi chodziło, o opowiedzenie mi co słychać u niego. Logiczne, nie? I tak zaczęliśmy pisać. Po godzinie Paul poszedł, a my mogliśmy już normalnie rozmawiać. Zajęło nam to długo. Tak długo, że zasnęliśmy...

__________________________

Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Ten rozdział jest nudny, głupi, beznadziejny, krótki... Do dupy.
Musieliście tak długo na niego czekać, a ja was zawiodłam. Przepraszam, naprawdę...
Mam dla was pewną propozycję. Nie wiem czy mogę tak to nazwać, ale nie ważne. Jak wiecie na moim blogu jest muzyka z piosenkami chłopców. Jednak co chwila wychodzi ich nowa piosenka, a mi się nie chce tego zmieniać, więc postanowiłam, że wspólnie wybierzemy 15 piosenek, które będą na liście. W komentarzu napiszcie swoje propozycje piosenek (co najmniej 5-6 piosenek), a potem wybiorę 15 z nich ;) Co wy na to? Pomożecie mi? :)
Do następnego!
Magda. ♥

niedziela, 25 sierpnia 2013

I'm back! :)

Wszem i wobec ogłaszam, iż w końcu wróciłam z gór! Cieszycie się? :) Ja bardzo! Tęskniłam, wiecie? Całe dwa tygodnie chodziłam po górach. Przeszłam... dość sporo. Około 100 km? :D Jeszcze nie liczyłam. :)
Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzali mojego bloga, kiedy mnie nie było. Dziękuję wszystkim, którzy zostawili po sobie ślad pod ostatnim postem. Przyznam się, że liczyłam na więcej, ale i tak jestem bardzo wdzięczna za te 10 komentarzy! Jesteście po prostu cudowni. ♥
Rozdział powinien pojawić się niedługo, to znaczy jutro - jeśli będę miała czas - albo we wtorek. To się jeszcze okaże. :) Na razie się z wami żegnam i życzę miłej nocy! 
Magda ♥

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 33

Maddie

Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce, w którym znajdował się dom Michała. Bardzo mi się spodobał. Był wielki z dużym ogrodem. Wyszliśmy z samochodu. Nie braliśmy na razie żadnych rzeczy, tylko weszliśmy do mieszkania. Od razu dostrzegłam salon. Był on skromny, ale świetnie urządzony. Kiedy spojrzałam w bok, zobaczyłam kuchnię połączoną z jadalnią. Też była niczego sobie. Michał oprowadził nas po reszcie domu, a potem zaprowadził nas do swoich pokoi. Mój był... nie taki jak sobie wyobrażałam. Był jeszcze lepszy! Z uśmiechem na twarzy, stałam wryta i rozglądałam się po pokoju. Z transu wyrwała mnie Megan, która właśnie weszła do pokoju. Razem z nią zeszłam na dół, do samochodu, aby zabrać swoje rzeczy. Całe rozpakowywanie pudeł, walizek itp. nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Już po południu, w moim pokoju zagościły wszystkie rzeczy, które zapakowałam.
Zmęczona położyłam się na łóżko. Niestety... Mój spokój nie trwał długo, przez telefon, który w jednej chwili dał o sobie znać. Chwyciłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Max, co on chce? Wcisnęłam zieloną słuchawkę i odezwałam się:
- Halo?
- Maddie! - Usłyszałam krzyk Max'a. Od razu oderwałam słuchawkę od ucha. Chwilę odczekałam, zanim Max przestał krzyczeć moje imię.
- Co jest? - Spytałam, kiedy przestał mi się wydzierać przez telefon do ucha. Czy on chce, abym ogłuchła?
- Idziemy dziś na kręgle? - W jego głosie wyczułam radość, na co się zaśmiałam. Byłam zmęczona, ale Max'owi się nie odmawia, prawda? Bez żadnego ale zgodziłam się. Chciałam, aby Megan i Camila poszły z nami, ale Max nie pozwolił, bo stwierdził, że mamy ten czas spędzić sami. Tak, właśnie w tej chwili robię wielkie oczy i zdziwioną minę. Czy ja mam się bać tego ogórka?
Po zakończeniu rozmowy z Max'em, postanowiłam zacząć się szykować, ponieważ miał po mnie przyjść za 30 minut. Powodzenia jak on tu trafi. To jest skomplikowana droga, więc... Ej, miałam się szykować, prawda?
Podeszłam do szafy, aby wyciągnąć z niej jeansy, jakąś bluzkę i bluzę. Razem z takim zestawem udałam się do łazienki, gdzie raz dwa się przebrałam. Uczesałam włosy w kucyk i wyszłam z pomieszczenia. Całe 15 minut zajęło mi wyszykowanie się, więc mam jeszcze drugie tyle. Wróciłam do pokoju. Poprzednie ciuchy ładnie złożyłam i włożyłam do szafy. Następnie, wcześniej biorąc telefon, zeszłam na dół, aby tam poczekać na Max'a. Ku mojemu zdziwieniu Max już był w domu, tylko jak on się tu znalazł? Oto jest pytanie! Nie słyszałam, żeby ktoś wchodził do domu i wołał mnie... Cóż, przynajmniej nie muszę na niego czekać.
Przywitałam się z Max'em, a potem razem z nim wyszłam z domu. Wsiedliśmy do jego samochodu, którym pojechaliśmy na kręgielnie. Nie była ono zbytnio daleko, więc szybko dojechaliśmy. Przez całą podróż śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Cóż... Przy Max'ie nie da się inaczej.
Weszliśmy do budynku, zwanym kręgielnią. Wypożyczyliśmy jeden tor na półtorej godziny.
- Powinno wystarczyć, abym wygrał - powiedział z uśmiechem Max, kiedy odeszliśmy od kasy.
- Zobaczymy kto wygra - odpowiedziałam mu i wypięłam język.
- Podobno nie umiesz grać - zrobił dziwną minę.
- Bo nie umiem. - Wzruszyłam ramionami i skierowałam się w stronę naszego toru. Tuż za mną szedł Max. Od razu po dojściu zaczęliśmy grę. Na samym początku, Max nauczył mnie zasad itp. W sumie... Nie było tak trudno. Już po 20 minutach zaczęliśmy grę. Przez pierwsze kilka minut to Maz wygrywał. Jak można się domyślić, skakał z radości przechwalał się tym. Jednak potem nie było mu już tak wesoło, ponieważ to ja zaczęłam prowadzić. Ostatecznie skończyło się remisem, ale dla Max'a to i tak była jego wygrana.
Zbieraliśmy się już do wyjścia, kiedy dostrzegłam, że coś, a raczej ktoś przykuł uwagę Max'a. Stanęłam tuż za nim. Przez jego ramię dostrzegłam wysoką brunetkę, o kręconych włosach na końcówkach. Była ona nie za wysoka, ale za to cholernie chuda. Przyznaję się, zazdrościłam jej tego. Z daleka wyglądała na miłą dziewczynę, a jej twarzy nie znikał uśmiech, a Max nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Idź do niej. - Zachęciłam go.
- Nie ma sensu - odwrócił się w moją stronę i biorąc swoją bluzę, ruszył do wyjścia.
- Nie ruszę się stąd, dopóki do niej nie pójdziesz! - Powiedziałam stanowczo, zakładając ręce na piersiach.
- Maddie... - Spojrzał na mnie z miną bitego pieska.
- Tak się właśnie nazywam. Ładnie, nie? - Zaśmiałam się. Na jego twarzy też zagościł uśmiech. Podeszłam do niego i położyłam ręce na jego ramionach. Spojrzałam na niego i zaczęłam swoją przemowę - Słuchaj, stary - powiedziałam, a Max zaśmiał się na moje słowa. - Jesteś Max George, tak? Jesteś odważny, tak? Jesteś śmiały, tak? Jesteś... Dobra nie mam pomysłu, ale wiem, że musisz do niej iść i do niej zagadać. - Skończyłam i wyszczerzyłam się.
- Mówię, to nie ma sensu.
- A chcesz dostać w łeb? - Spojrzałam na niego i znów założyłam ręce na piersiach.
- Nie, nie, nie! - Podniósł ręce w geście obrony.
- To idź do niej! - Nakazałam ze śmiechem. Max westchnął i po chwili podszedł do brunetki. Obserwowałam ich z daleka i uśmiechałam się do siebie. Jestem pewna, że oni będą razem!

Max

To dziwne... Zwykle jestem otwarty na nowe znajomości, szczególnie z kobietami. A teraz? Teraz tak po prostu bałem się do niej podejść. Tylko czemu? Tak, tak... Przyznaję się, podobała mi się, ale to chyba logiczne, nie? Jednak miałem przeczucie, że to nie wypali, że coś będzie stać na przeszkodzie i wcale się nie myliłem. Podszedłem do brunetki i z uśmiechem na twarzy przywitałem się z nią. Od razu odpowiedziała mi, ale nie widziałem po niej chęci do rozmowy. Jak zwykle, zaczął od prostych pytań typu "co u ciebie" itp. Kiedy już wiedziałem na czym stoję, postanowiłem się jej zapytać o spotkanie. Choć i tak wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ale warto spróbować, nie?
- Nie mogę - odpowiedziała na zadane przeze mnie pytanie.
- Bo? - Jakoś się tym nie przejąłem, ale smutno było. Oh, nie!
- Jesteś miłym chłopakiem, ale ja już jestem zajęta - odpowiedziała z uśmiechem, a potem odeszła. Zostawiła mnie... Poszła sobie... Oh, me serce pęka na kawałeczki! Ja, Max George dostałem kosza! Zaraz się rozpłaczę. Chwila... Czy ja sobie żartuję z tego? Ze mną jest coraz gorzej. Pokiwałem śmiesznie głową i zobaczyłem przed sobą Maddie. Wyrosła spod ziemi! Była zła. Nie, nie na mnie. Na tą dziewczynę, że mnie tak potraktowała. Śmiać mi się chciało, kiedy widziałem wściekłą Maddie. Nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem.
- A tobie co? - Spojrzała się na mnie z dziwną miną. Uspokoiłem się i odpowiedziałem na zadane wcześniej pytanie. Ta się tylko na mnie spojrzała, jakby chciała mnie zabić, a potem ruszyła w stronę wyjścia. Dogoniłem ją. Razem poszliśmy do samochodu. Postanowiłem nie odwozić Maddie do domu, tylko pojechać z nią do nas. Po drodze zatrzymaliśmy się w lodziarni, a tam kupiliśmy pod dwie gałki lodów. Kiedy zjedliśmy, znów ruszyliśmy w drogę. Szybko dojechaliśmy pod dom. Wiedziałem, że Maddie nie była do końca zadowolona z tego, że tu jest. I nie, nie chodzi o to, że nas nie lubi, bo przecież nas kocha, nie? Chodzi o to, że tuż obok nas, w jej starym domu, dalej mieszka jej ojciec. Znaczy... Z tego co wiem to miał wrócić do Polski z tą swoją kochanką. Ale się nie wtrącam. Maddie też nie chce o nim słyszeć, więc jej nawet nie mówiliśmy co u niego się dzieje. A uwierzcie, dzieje się... Jakaś sąsiadka mówiła, że popadł w nałóg, w sensie alkoholik.
- Jestem! - Krzyknąłem, kiedy wraz z Maddie przekroczyłem próg domu. Jak zwykle, każdy z chłopaków zajmował się sobą i siedzieli w swoich pokojach. Ale... Czasem nie wszyscy. Z kuchni wyszedł Tom. Może to nic nadzwyczajnego, ale mógłby się ubrać. Paradować w samych bokserkach i skarpetkach, to on może po swoim pokoju. Kiedy zobaczył Maddie, speszył się i złapał pierwszą lepszą poduszkę i zakrył się nią. My z Maddie patrzyliśmy na niego jak na idiotę. Nasze śmiechy zwołały resztę na dół. Wystraszeni stanęli w salonie za Tom'em i patrzyli na nas. Po chwili ja i Maddie się uspokoiliśmy.

_____________________

Dupny początek, dupny środek, dupne zakończenie i dupny rozdział. Bardzo was przepraszam, za to, że musieliście czekać na rozdział i wiem... Wiem, że was zawiodłam. 
Nie będę się rozpisywać, ponieważ mam mało czasu. W niedzielę wyjeżdżam, więc pakowanie czas zacząć. ;) A wracam 25 sierpnia. Obiecuję, że po moim powrocie rozdział będzie długi! :D
Tak samo na reszcie blogów nie pojawią się rozdziały. ;)
Drugą sprawą (ważną) jest to, czy ktoś z was wie gdzie mogłabym zamówić nagłowek na bloga. Jeśli wiecie to proszę napiszcie mi w komentarzu, gg (36644226 - nawet jeśli mnie nie będzie), na dm na Twitterze (@Magdab_1998) lub po prostu na maila (miu.tw.23@gmail.com). Jest to dla mnie ważne! :) Od razu z góry dziękuję za pomoc. ♥
Do następnego! :)

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 32

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie, ponieważ mieliśmy się dziś przeprowadzać do nowego partnera mamy - Michała. Z uśmiechem na twarzy wyskoczyłam z łóżka i podeszłam do krzesła na którym wcześniej zostawiłam ciuchy na dziś. Chwyciłam je, a potem ruszyłam do łazienki. W mgnieniu oka ubrałam się i ogarnęłam. Gotowa wyszłam. Wróciłam do pokoju, aby zabrać z niego mój telefon i inne rzeczy, które nie wymagały pakowania do pudeł czy też walizek. Kiedy już to zrobiłam, razem z Camilą poszłyśmy do salonu, w którym stała mama, ciocia, a z nimi Michał.
- Dzień dobry - przywitałam się, a tuż za mną Cam.
- Cześć - odpowiedzieli nam. Mama kazała mi znieść rzeczy, a z pomocą poszedł mi Michał. Szybko się uwinęliśmy, ale zostały jeszcze rzeczy Megan, a ona dalej spała... Postanowiłam ją obudzić. Wpadłam do jej pokoju jak torpeda i zaczęłam krzyczeć. Lubię jej dokuczać.
- Ciszej bądź! - Krzyknęła na mnie i rzuciła poduszką.
- Wstawaj. Wszyscy na ciebie czekamy - zabrałam jej kołdrę, a ta zaczęła się ze mną szarpać.
- Nigdzie nie idę - protestowała. Westchnęłam. Chwilę zastanawiałam się jak wyciągnąć ją z łóżka, ale w końcu postanowiłam, że woda powinna ją obudzić. Biegiem skierowałam się do łazienki. Do wiadra, małego wiadra, nalałam zimnej wody i razem z nim wróciłam do pokoju Megan.
- Wstawaj - powtórzyłam.
- Jest wcześnie, dajcie czło... - Nie dokończyła, ponieważ wylałam na nią wodę. Meg podskoczyła i zaczęła krzyczeć jak opętana, co spowodowało mój niepohamowany śmiech. Aż przypomniał mi się Max w zbiorniku... - Bardzo śmieszne. - Prychnęła i zabrała swoje ciuchy, po czym poszła do łazienki.
Wróciłam do salonu i poinformowałam wszystkich, że Megan jest już na nogach. Mama przytaknęła i poprosiła Michała, aby zabrał pudła z pokoju mojej siostry. Ten od razu poszedł, natomiast ja, żeby znów nie taszczyć, wymknęłam się z domu. Usiadłam na schodkach i wyciągnęłam telefon. Postanowiłam napisać do Avan'a. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. No tak... Strefa czasowa. Jak ja jej nie lubię!
Siedziałam i wpatrywałam się w oddal, kiedy nagle moim oczom ukazał się Max. Zachciało mi się śmiać, ale udało mi się powstrzymać. Z trudem, ale udało.
- Hej - przywitał się i usiadł obok mnie. - Co tu robisz? - Spytałam.
- Nie ma dziś koncertu. - Spojrzał się na mnie. - Więc masz wolny wieczór. - Wyszczerzył się.
- Czemu nie ma? - Zdziwiłam się.
- Em, małe usterki, ale to nie moja wina! - Podniósł ręce w geście obrony, a ja się zaśmiałam.
- No ja myślę - wypięłam mu język. On się uśmiechnął i nastała chwila ciszy. - A co teraz z wszystkimi fanami co mieli też być? - Spytałam po chwili.
- Wynagrodzimy to. - Uśmiechnął się.
- Jak?
- Zorganizujemy spotkanie. - Wzruszył ramionami.
- Z całym ponad dziesięciotysięcznym tłumem? - Zaśmiałam się.
- Nie, no... Wybierzemy kilka.
- Czyli nie wynagrodzicie tego wszystkim. Nie lepiej zorganizować drugi koncert dla tych co kupili tylko w innym terminie? - Podsunęłam mu pomysł, a ten od razu się wyprostował. - Bo ci co nie będą mogli się z wami spotkać, uznają was za... Głupich. - Wypięłam mu ponownie język. Max się oburzył. - Oj, przecież wiesz, że tak nie będzie.
- Nie obraziłem się dlatego. - Powiedział, a ja spojrzałam się na niego ze zdziwioną miną. - Dlatego, że jesteś mądrzejsza od nas wszystkich razem wziętych, bo to ty wpadłaś na pomysł ze zmiana daty. - Dodał, a ja nie wiem dlaczego, wpadłam w atak śmiechu. Max siedział i patrzył się na mnie jak na idiotkę, kiedy w końcu się ogarnęłam.
- Wybacz. - Powiedziałam i w tym samym czasie z domu wyszła moja rodzinka. - Będę się zbierać. - Wstałam, a Max razem ze mną. Chłopak przywitał się, a potem poszliśmy na chwilę na bok. Porozmawialiśmy jeszcze trochę. Max zaproponował, abyś jutro poszli na kręgle, jednak ja nie chciałam. Łysy obiecał mi, że mnie nauczy. Wypad na kręgle w towarzystwie chłopaków? Będzie ciekawie, ale na szczęście będzie ze mną Megan i Camila, o ile się zgodzą. Pożegnaliśmy się. Udałam się do samochodu, a Max poszedł w swoją stronę. Jedziemy do nowego domu...

Avan

Jestem w Nowym Jorku już od dwóch dni. Jeszcze trochę i wrócę do Londynu, aby znów ujrzeć Maddie. A wszystko zaczęło się tak niewinnie. Poznaliśmy się w szatni szkolnej. Pamiętam doskonale naszą pierwszą rozmowę. Zaprzyjaźniliśmy się, ale częste kłótnie popsuły nasze relacje... Jednak teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, ponieważ chodzę z najcudowniejszą dziewczyną na ziemi! Kocham ją, jest dla mnie całym światem.
Siedziałem w pokoju z mamą i babcią, był wczesny wieczór. Nie wiem po co tu przyjechaliśmy, skoro babcia jest w znakomitej formie! Podstęp mamy?
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Postanowiłem, że otworzę, jednak to był błąd. Wielki błąd! W drzwiach stała koleżanka babci, ale nie sama. Była ona ze swoją wnuczką, z którą kiedyś mnie coś wiązało. Nie chciałem wracać do tego, chciałem zerwać z nią kontakt, ale jak widać, nie jest mi to dane. Już wiem po co matka i babcia mnie tu ściągnęły To było uknute!
- Dzień dobry - kulturalnie się przywitałem.
- Witaj, Avan. Dawno cię nie widziałam. - Powiedziała starsza kobieta, a potem skierowała wzrok na swoją wnuczkę. - Pamiętasz Avę? - Blond dziewczyna spojrzała się na mnie, tak jak ja na nią.
- Tak, pamiętam. - Odpowiedziałem, a gestem ręki zaprosiłem je do mieszkania. Ściągnęły buty i weszły do środka., a ja za nimi. Byłem wkurzony na moją mamę i babcię. Czy one chciały, żebym wrócił do Avy? To jest nie dorzeczne! Matka wie, że jestem szczęśliwy z Maddie i nic tego nie zmieni. Wiedziałem, że ona za nią nie przepada, ale żeby od razu taki cyrki? Inaczej tego nazwać nie mogę...
Cała trójka rozmawiała ze sobą na każdy temat. Tylko ja i Ava siedzieliśmy cicho, kiedy mama zaproponowała, abyśmy gdzieś poszli. Była godzina 19, a ona chciała żebym gdzieś szedł z Avą. Chyba ją...
- No dobra chodź. - W końcu się poddałem i wstałem. Gestem ręki poprosiłem Avę, żeby wstała. Ona tak zrobiła i po chwili spacerowaliśmy ulicami Nowego Jorku. Jak zwykle miasto jeszcze żyło.
- Mieszkasz tu? - Spytałem się po chwili.
- Nie - odpowiedziała. - Mieszkam w Londynie, nie wiedziałeś?
- Skąd miałem wiedzieć? - Spojrzałem na nią, a Ava wzruszyła ramionami.
- Jak ci się układa z Maddie?
- Znasz ją?
- Można tak powiedzieć. Ona przyjaźni się z Nathan'em i w sumie... To wiem o niej co nieco. - Uśmiechnęła się.
- Chwila, chwila... Tego Nathan'a? Sykes'a? - Stanąłem w miejscu, a Ava przytaknęła. Również się zatrzymała. - Skąd ty go znasz?
- Mieszkam z nim. - Wyjaśniła.
- Jak to? Czy ty z nim... - zrobiłem dziwną minę, a dziewczyna się zaśmiała.
- Nie, przyjaźnimy się, choć w głębi duszy czuję coś do niego.
- Ale nic z nim cię nie łączy? - Dopytywałem się. Nie wiem czemu, ale nie chciałem, aby Ava z nim była. Nie, nie ze względu na Sykes'a, ale ze względu na... mnie. Kiedy teraz z nią byłem, ja... Ona się zmieniła. Jest jeszcze piękniejsza niż... Avan! Ogarnij dupsko! Masz dziewczynę, nie, oglądaj się za swoją byłą!
Razem z Avą poszliśmy do jednej z kawiarni. Złożyliśmy zamówienie i zajęliśmy miejsce przy stoliku. Zaczęliśmy rozmawiać jak za dawnych czasów. Przesiedzieliśmy tam chyba z półtorej godziny, a potem wróciliśmy do domu. Akurat koleżanka babci wychodziła, więc Ava nie miała wyjścia i musiała z nią iść. Pożegnaliśmy się, wcześniej wymieniając na nowo numerami. Obiecałem, że zadzwonię. W głębi duszy czułem, że robię błąd, zaczynając odbudowywać nasze relacje, ale z drugiej strony... Nic mnie nie trzyma, prawda? No, może Maddie, ale ona jest teraz w Londynie... A z Avą przecież mogę odbudować wszystko. Nie musimy od razu się schodzić. Co to, to nie. Ja jestem szczęśliwy z Maddie, a ona będzie szczęśliwa z... kimś innym. Ma pod ręką Sykes'a. Nigdy nic nie wiadomo, może jak zacznie robić małe kroczki w jego stronę, to... kto wie? Z drugiej jednak strony, Ava nie zasługuje na kogoś takiego jak on. Tak, dalej go nie lubię, nie ukrywam tego. Ale staram się okazywać mu trochę szacunku. Moja dziewczyna - jak to cudownie brzmi - się z nim przyjaźni, więc innego wyjścia nie mam.
Robiło się już późno, więc musiałem kłaść się spać. Przygotowałem się do spania, sprawdziłem telefon i... jedna wiadomość od Maddie. Westchnąłem i odczytałem. Nie miałem ochoty jej odpisywać, dlatego postanowiłem zrobić to jutro. Ułożyłem się na wygodnie i zamknąłem oczy, aby oddać się w błogi sen.

________________________

Tak, tak wiem, że miało być 9 komentarzy na następny rozdział, ale chyba nie macie mi za złe, że szybciej dodałam? :) Może i ten rozdział nie należy do najdłuższych, jak każdy, ale ważne, że jest, prawda? :) Jakoś... Tak mnie natchnęło na tą Avę. :D SUPRAJS!
Dziękuję wszystkich, którzy skomentowali! Nawet nie wiecie ile radości dla mnie to sprawia! ♥
Zbliżamy się do 30000 wyświetleń! Naprawdę... Naprawdę ktoś wchodzi na tego bloga? :o 
Tym razem rozdział pojawi się jak będzie te 9 komenatrzy! Nie odpuszczę. :P Wiecie ile te komentarze dla mnie znaczą? Są one naprawdę dla mnie ważne, ponieważ wiem co sądzicie o tym blogu, opowiadaniu i o tym jak piszę. :) Dla was to moment, a dla mnie radość na wieki wieków Amen! :D
Cały czas także zapraszam was na mojego nowego bloga: http://my-little-big-world-story.blogspot.com/ . Liczę, że go odwiedziecie. :)
Chciałam was też poinformować, że zmieniłam nazwę i od teraz jestem Magic. ♥ :D
Dziś wielki dzień, ponieważ nasz JayBird ma urodziny! Najlepszego! :)


A teraz trochę śmiechu. :D Od pewnego czasu, czytaj od wczoraj, zaczęłam nazywać Nathan'a korniszonem. To jest naprawdę długa historia. ;) Dziś postanowiłam go narysować! Panie i Panowie... Nathan Korniszon. :D


Mam do was jeszcze jedno pytanie... Znacie może kogoś, kto robi nagłówki? A może sami robicie? Jeżeli znacie, to proszę napiszcie mi w komentarzu namiary na niego, a jeżeli sami robicie to proszę pisać na maila: miu.tw.23@gmail.com :) Będę wam ogromnie wdzięczna, ponieważ samej... nie wychodzi mi to najlepiej, jak zresztą widać. Mam nadzieję, że mi pomożecie! Z góry dziękuję! :)
Do następnego, Magda. ♥

sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 31

Dwa miesiące później
Maddie

Nareszcie wakacje! Tego mi było trzeba. Moje życie jest z dnia na dzień coraz lepsze. Mam wróciła z Polski, nie jest już z tatą, za to poznała kogoś. Jutro się do niego przeprowadzamy. Nazywa się Michał. Również jest z Polski, a do Londynu miał się przeprowadzić już dawno, jednak kiedy spotkał mamę, został w kraju, dla niej. Czyż to nie jest słodkie?
Z Nathan'em jest już wszystko w porządku. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Spotykam się z nim często, tak jak z resztą chłopców. Świetnie się dogadujemy. Nath nie kłóci się już z Avan'em. Jest szczęśliwy, że ja jestem szczęśliwa z Avan'em. Tak, z Avan'em. Jesteśmy ze sobą od pewnego czasu. Kocham go, a on mnie.
Camila też znalazła miłość. Może Megan i Ronnie nie są do końca z tego zadowolone, ale ważne, że Camila jest.
Co do mojej choroby... Mój stan jest coraz lepszy! Coraz mniej mdleje i czuję się doskonale.
Dziś postanowiłam się spotkać z Max'em i Nathan'em. I ja i oni nie mieliśmy co robić, więc spędzimy ten czas razem. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam to. Skierowałam się do łazienki i ubrałam się oraz wyszykowałam. Potem wróciłam do pokoju, aby zabrać torebkę i okulary. Kiedy już to zrobiłam, poinformowałam mamę i ciocię, że wychodzę. Razem kończyły pakowanie rzeczy, ponieważ już jutro wyprowadzamy się do Michała.
Wyszłam i skierowałam się pod dom chłopaków. Jak zwykle to ja musiałam po nich iść, bo dla Max'a i Nathan'a było za daleko... Avan'a dziś nie było w Londynie. I nie będzie przez ok. tydzień, ponieważ pojechał do Nowego Jorku odwiedzić swoją chorą babcię. Ma ona już kilka lat za sobą. Miałam okazję ją poznać na urodzinach Avan'a. To naprawdę miła kobieta.
Uśmiechnięta doszłam do domu chłopaków. Zapukałam i otworzył mi Max. Przywitałam się z nim, a on zaprosił mnie do środka. Przekroczyłam próg domu, a Max poleciał na górę zostawiając mnie samą. Zauważyłam, że ani Jay'a, ani Tom'a i Sivy nie było w domu, a Nathan właśnie schodził z góry.
- Hej - przywitał się z uśmiechem na twarzy.
- Hej - odwzajemniłam gest. - A Max'owi co się stało? - Spytałam ze śmiechem.
- Pogoniło go. - Nathan się zaśmiał, a ja razem z nim. W tej chwili zszedł Max, który ze zdziwioną miną spojrzał na nas.
- Nie wnikaj. - Uspokoiłam się, a po mnie Nathan. - A więc? Idziemy? - Spytałam się chłopaków. Przytaknęli i wyszliśmy z domu. Ruszyliśmy w stronę centrum. Nie obyło się bez śmiechów i wygłupów. Najczęściej w wykonaniu Max'a, a my z Nath'em wpadaliśmy w atak śmiechu.
Przeszliśmy każdy sklep, kiedy Max zaciągnął nas do sklepu zoologicznego. Cała nasza trójka weszła. Był on ogromny. Nie wiem po co Max chciał do niego wejść...
Podeszliśmy do wielkiego zbiornika z rybami. Kucnęłam i zaczęłam się im przyglądać, natomiast chłopaki oglądali je z góry.
- Moja czapka! - Usłyszałam głos Nathan'a. Spojrzałam ku górze i zobaczyłam przestraszoną twarz Nathan'a. Wstałam. Chłopak zaczął wyławiać Full Capa ze zbiornika, ale nie udało mu się to. Ryby zajęły się jego czapką.
- Odsuńcie się! Ja się tym zajmę. - Max zrobił bojową pozę i zaczął wkładać rękę do zbiornika. Odsunęliśmy się z Nath'em i patrzyliśmy co robi Max, kiedy nagle...
- Max! - Podeszliśmy do zbiornika, w którym wylądował George. Od razu podeszła do nas ochrona, która pomogła wyjść łysemu. Był cały mokry, ale wyciągnął full capa Nath'a. Wygonili nas z zoologicznego. Usiedliśmy na ławce, na zewnątrz budynku. Max był cały przemoknięty, ale to już mówiłam, prawda? Śmiać mi się chciało. W głowie miałam obraz, kiedy Max wpada do zbiornika...
Nathan natomiast siedział i oglądał swoją czapkę. Na jego twarzy widać było niezadowolenie, ponieważ jego ukochana była lekko poszarpana. W końcu postanowiliśmy wrócić do domu. Szybkim krokiem przemierzaliśmy ulice Londynu, kiedy doszliśmy do wyznaczonego miejsca. Tam Max od razu poleciał na górę, aby się ogarnąć, a my z Nath'em zostaliśmy razem w salonie. Sykes zaproponował mi herbatę, więc się zgodziłam. Oboje ją uwielbiamy!
- Jak ci się układa z Avan'em? - Spytał się mnie brunet.
- Doskonale. - Uśmiechnęłam się do niego.
- Proszę - podał mi szklankę z herbatą i usiadł obok mnie. - Ile to już będzie? - Upił łyk.
- Za tydzień będzie miesiąc - szeroko się uśmiechnęłam, a on do mnie.
- Cieszę się z twojego szczęścia.
- Dziękuję. - Powiedziałam, a z mojej twarzy nie znikał uśmiech. Cieszę się, że między mną i Nathan'em jest wszystko tak jak powinno. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nathan jest dla mnie jak brat.
Do salonu wszedł Max. Był już ubrany w suche ciuchy. Przysiadł się do nas i włączył telewizor. Właśnie resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu programów, które wybrał Max. Potem wróciłam do domu. Porozmawiałam jeszcze chwilę z Avan'em, a następnie poszłam spać. Następnego dnia miałam iść z Camilą i Megan na koncert chłopców. Pierwszy raz usłyszę ich na żywo. To będzie coś!

_______________________________

Uhh, w końcu udało mi się napisać rozdział. :D Nie jest on taki jak powinien, ale mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. :) 
Dziękuję za 14 komentarzy pod 30 rozdziałem! <3 Liczę, że pod tym też będzie tyle, a nawet więcej :P 9 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ! :)
Zapraszam was na mojego nowego bloga, również o The Wanted ;) Oto link: http://my-little-big-world-story.blogspot.com/
Komentujcie, obserwujcie i czytajcie :D Może nie w takiej kolejności, ale róbcie to. ;)
Do następnego! <3 
Magda.

czwartek, 18 lipca 2013

Nowy blog!

Pamiętacie jak mówiłam wam, że po zakończeniu tego bloga założę nowego? A więc postanowiłam nie czekać i zrobiłam to już teraz! :D Mam pomysł na to opowiadanie, więc powinno być ciekawe, a mam nadzieję, że wy go polubicie. :)
Zapraszam na bloga! http://my-little-big-world-story.blogspot.com/
Co do rozdziału... Obiecuję, że już niedługo się pojawi! Mam mały zarys w głowie, co się wydarzy, więc podejrzewam, że w weekend go napiszę. :)
Magda.
Ps: Zmieniłam nazwę na bloggerze. :) Od teraz jestem "Magic. ♥" :)

niedziela, 14 lipca 2013

Ogłoszenie parafialne!

Bardzo was przepraszam za postój z rozdziałami, ale wena mnie opuściła... Wiem, że już dawno powinnam dodać. Postaram się zrobić to już w tym tygodniu! Nie wiem czy na początku, środku czy końcu, ale obiecuję, że dodam. :) Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe? 
Jeszcze raz przepraszam. 
Magda. :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 30

Tydzień później
Maddie

Dziś wychodzę ze szpitala. Dość długo zatrzymali mnie, ale czuję się już lepiej. Lekarz mówi, że z moim stanem zdrowia jest coraz lepiej, ale muszę na siebie uważać. Jeśli tylko źle się poczuję, mam od razu kłaść się i odpoczywać. I on myśli, że ja tak będę robić?
Tabletki dalej mam te same. Muszę je przyjmować regularnie, a nie tak jak dawniej. Przyznam się bez bicia, że czasem o nich zapominałam, ale przecież nic złego się nie stało, tak?
Z Nathan'em znów się nie widziałam, natomiast Avan był cały czas przy mnie. Cieszyłam się. Teraz widzę kto jest moim przyjacielem. Avan był wkurzony na Nathan'a za to, że mnie okłamał mówiąc, że to on siedział cały czas przy mnie, a nie Avan. Po co Nath to mówił? Myślał, że dzięki temu mu wybaczę?
- Hej. - Do sali wszedł Avan. - Jak się czujesz? - Podszedł do mnie i na przywitanie pocałował w policzek.
- Nie jest najgorzej. - Uśmiechnęłam się. - Idziemy już? Chcę stąd wyjść. - Dodałam.
- Pewnie. - Również się do mnie uśmiechnął. Wziął moją torbę i wyszyliśmy z sali. Na korytarzu czekała Megan, która przed chwilą skończyła rozmawiać z lekarzem. Podeszła do nas.
- Za dwa tygodnie masz przyjść na badania. - Powiedziała do mnie. Przytaknęłam jej.
Wyszliśmy ze szpitala. Przed budynkiem czekała na nas taksówka. Wsiedliśmy i podaliśmy kierowcy adres. Po kilku minutach byliśmy już pod domem cioci. Kiedy weszłam, od razu poczułam zapach domowych wypieków. Ciocia wyszła z kuchni i podeszła do nas. Przywitała się z Avan'em, a mi od razu kazała iść się położyć. Zaczęłam jej marudzić i tłumaczyć, że nie muszę, że mam normalnie funkcjonować, ale ona nie dawała za wygraną, więc razem z Avan'em poszłam na górę.
- Poczekaj, tylko się przebiorę. - Powiedziałam i biorąc ciuchy z szafy, weszłam di łazienki. Tam szybko się przebrałam, a włosy upięłam w koka. Poprzednie ciuchy wrzuciłam do kosza na pranie. Potem wyszłam i wróciłam do pokoju, w którym był Avan. Siedział on na łóżku i przyglądał się zdjęciom na szafce. Chyba się nie zorientował, że ta mała dziewczynka to nie ja. Oparłam się o framugę i zaczęłam śmiać. Ten spojrzał na mnie ze zdziwioną miną, a ja mu wyjaśniłam.
- To kto to? - Spytał.
- Moja kuzynka - Camila. - Usiadłam obok niego. - Mam z nią pokój. Nie mów, że nie widziałeś drugiego łóżka. - Znów się zaśmiałam.
- Oo... Aa... Tak, widziałem. - Zaczął się rozglądać po pokoju.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Wygłupialiśmy się. Zaczęliśmy się bić poduszkami. Nie obyło się bez śmiechów. Wstałam z łóżka i zaczęłam uciekać przed Avan'em. On mnie gonił. Dotknęłam ściany plecami, kiedy moja droga ucieczki się skończyła. Chłopak podszedł do mnie, patrząc się na mnie. Nie odrywał ode mnie wzroku, co mnie trochę peszyło.
- Muszę ci coś powiedzieć. - Złapał moją twarz w dłonie i spojrzał w oczy. Rozopłynęłam się... Jego piwne tęczówki patrzyły prosto w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego.
- Co takiego? - Spytałam z uśmiechem.
- Ja... - Zaczął, ale nie mógł dokończyć, bo do pokoju wpakowała się Megan. To jej wyczucie czasu...
- Chodźcie coś zjeść. Ciocia zrobiła ciasto. - Powiedziała i wyszła, kiedy pokiwałam jej głową.
- A więc? Co chciałeś mi powiedzieć? - Zwróciłam się do Avan'a.
- Już nic. - Odszedł ode mnie. Zauważyłam, że był smutny, ale nie wiedziałam czemu.
- Powiedz. - Nalegałam.
- Nie ma sensu.
- Dlaczego?
- Sam nie wiem. Rozmyśliłem się i... Może z czasem ci powiem. - Uśmiechnął się. Przytaknęłam mu choć chciałam teraz wiedzieć o co chodzi. Co on chciał mi powiedzieć? Z czym to jest związane? Chyba się tego nie dowiem...
Razem zeszliśmy na dół. Tam czekał już na nas sernik. Z szafki wyciągnęłam dwa talerze i usiadłam z Avan'em przy stole w jadalni, wcześniej biorąc cały talerz z ciastem. Zaczęliśmy się zajadać. Moja ciocia jest znakomitym kucharzem.
- Jak twoi rodzice? - Spytał Avan.
- Mama jest teraz w Polsce na dwa miesiące. Załatwia różne papiery związane z rozwodem, wiesz ile to trwa... A ojciec? Nie wiem. Pewnie siedzi z tą swoją Danielle.
- Przykro mi, że tak to wyszło.
- Dobrze, że teraz wyszło, a nie później. - Odpowiedziałam biorąc kolejny kawałek ciasta.
- Też prawda. - Powiedział, a ja mu przytaknęłam.
- Muszę dziś do niej zadzwonić. W końcu już dwa tygodnie mijają odkąd wyjechała.
- Zmieniając temat... Dlaczego Nathan mnie tak nie lubi? - Spojrzał się na mnie.
- Zazdrość. - Odpowiedziałam. - Nie mów, że ty go lubisz, bo w to nie uwierzę. - Zaśmiałam się.
- Nie, nie lubię go. - Odpowiedział. - Gwiazdorzyna. - Dodał.
- Z jednej strony, Nathan to naprawdę świetny chłopak. Nie jedna chciałaby mieć takiego przyjaciela jak on, a co dopiero chłopaka. - Uśmiechnęłam się pod nosem. Widziałam w oczach Avan'a złość, kiedy powiedziałam to o Nathan'ie, ale taka prawda, więc dlaczego mam kłamać mówiąc inaczej? Cieszę się, że poznałam Nathan'a, ale... wyszło jak wyszło...
- Nie wiem, nie znam go. - Powiedział bez emocji. Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi.
- Ja otworzę! - Krzyknęła Megan. Za bardzo nie przejęłam się tym kto to, ale nigdy bym nie spodziewała się, że on przyjdzie do mnie. Do tego z taką propozycją...

Nathan

Miałem już dość siedzenie bezczynnie na kanapie i wpatrywania się w telewizor. Brakowało mi Maddie. Mojej przyjaciółki... Musiałem coś z tym zrobić! Musiałem się z nią pogodzić!
Dziś wychodzi ze szpitala. Jestem pewien, że odebrał ją, więc nie ma sensu jechać tam, tylko od razu do domu Madeline.
Poszedłem na górę do pokoju, aby wziąć mojego iPhona i przebrać się. Kiedy już to zrobiłem, zbiegłem na dół. Poinformowałem Avę, która siedziała w salonie, że wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Ta zaczęła się mnie pytać gdzie i po co, ale ja jej odpowiadałem słowami "potem ci powiem".
Wyszedłem z domu. Szybkim krokiem poszedłem w stronę domu Maddie. Po drodze myślałem, co mam jej powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Postanowiłem, że pójdę na żywioł. Doszedłem do jej domu. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po chwili otworzyła mi Megan.
- Hej, jest Maddie? - Spytałem bez owijania w bawełnę.
- Tak jest, ale nie sama. - Odpowiedziała. Wiedziałem, że jest z nią Avan. Może to i lepiej? Od razu zakopię topór wojenny z Avan'em.
- Mogę z nią pogadać?
- Jak się zgodzi... - Powiedziała i weszła do domu. Tuż za nią ja. Megan poszła do jadalni. Ja na razie postanowiłem się nie ujawniać. - Mad, ktoś do ciebie. Chce z tobą rozmawiać. - Powiedziała do Maddie, a potem wyszła. W tej chwili wszedłem do jadalni. Maddie, kiedy mnie zobaczyła, zamilkła...
- Hej - powiedziałem nieśmiało. - Możemy porozmawiać?
- O czym? - Spytała, zakładając ręce na piersiach.
- O ostatnich wydarzeniach. Chciałem cię przeprosić...
- Nathan, ja... - Westchnęła. - Ja ciebie też. Głupio zareagowałam, ale... Byłam na ciebie wkurzona za to, że jesteś o niego zazdrosny. Przecież wiedziałeś, że jesteś dla mnie tak samo ważny. - Dodała.
- Tak, wiedziałem, ale okropne było patrzenie jak spędzasz z nim czas. - Podszedłem do niej i złapałem za ręce. - Przepraszam. - Kontem oka widziałem jak Avan mierzył nas wzrokiem. Maddie nic nie odpowiedziała tylko wtuliła się we mnie mocno. Zaczęła płakać.
- Tęskniłam... - Wydukała nie odrywając się ode mnie.
- Ja też. - Wyszeptałem jej do ucha. Trwaliśmy w uścisku, dopóki Avan nie przypomniał nam o swojej osobie. - A ciebie też przepraszam za to co zrobiłem w szpitalu. A! I obiecuję nie być już zazdrosny. - Ostatnie słowa skierowałem do Maddie. Ta się uśmiechnęła do mnie, a ja do niej. - Avan, nie chcę abyśmy byli na siebie wrogo nastawieni. - Powiedziałem do Avan'a, a on stał i się na mnie patrzył.
- Też nie chcę abyście cały czas toczyli wojnę...
- Yhm, zgoda. - Westchnął Avan. Podałem mu rękę, którą uścisnął.
- Chcesz sernik? - Spytała się mnie Maddie podsuwając mi talerz pod nos.
- Mmm, z miłą chęcią. - Cała nasza trójka usiadła przy stole. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Wiem, że przyjście tutaj to był dobry wybór.

Maddie

Tak się cieszyłam, kiedy zobaczyłam Nathan'a w drzwiach jadalni, ale nie umiałam tego okazać. Z jednej strony byłam zdziwiona tym, że tu przyszedł, a z drugiej cieszyłam się jak głupia.
Pogodziłam się z nim, a z Avan'em Nathan zakończył wojnę. Potem wszystko była idealnie! Ja, Nath i Avan siedzieliśmy i rozmawialiśmy z dobre 3h. No cóż... Mieliśmy co nadrabiać.
Kiedy chłopaki wyszli z domu, była 22. W Polsce jest teraz 21, więc postanowiłam, że zadzwonię do mamy. Poszłam na górę i wybrałam numer. Po czterech sygnałach usłyszałam ciepły głos mamy.
- Cześć, mamo. - Przywitałam się.
- Cześć, córcia. Jak się czujesz? - Skąd wiedziałam, że to pytanie padnie jako pierwsze?
- A bardzo dobrze. A jak u ciebie?
- Wszystko idzie tak jak chciałam. Jak dobrze pójdzie, to może wrócę wcześniej, ale nie jestem pewna. Znalazłam pracę, tu w Polsce na ten czas i dom w Londynie, do którego później się wyprowadzimy. - Mówiła, a ja słuchałam ją z wielką uwagą. Kochałam ją najmocniej na świecie. Jest dla mnie przykładem. Była ze mną zawsze w trudnych chwilach i mam nadzieję, że będzie.
Rozmawiałam z nią długo, ok. 1h. Nie widziałam się z nią dwa tygodnie, więc musiałam się odezwać. Po rozmowie, poszłam do łazienki, aby się wykąpać i przebrać w piżamę. Kąpiel... Tak, tego mi było trzeba. Włączyłam z telefonu muzykę i zamknęłam oczy. Odpłynęłam. Myślałam o tym co chciał mi powiedzieć Avan. Wtedy, kiedy spojrzał mi w oczy, poczułam jak moje serce szybciej bije. Cholera, ja go kocham. Tak bardzo go kocham... Dlaczego? Dlaczego się w nim zadurzyłam? Bo jest wspaniałym, kochanym i uroczym chłopakiem? Bo jest moim ideałem? Tak, właśnie dlatego.
Miałam już dość kąpieli, więc wyszłam z wanny. Przyszykowałam się do spania i wyszłam z łazienki. W pokoju siedziała już Camila. Uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie. Położyłam się do łóżka ze słuchawkami i, wcześniej żegnając się z Cam, zasnęłam.

__________________________________

Jejku, to już 30 rozdział! :) Małymi krokami zbliżamy się do końca opowiadania. :D Powiem wam z sekrecie, że już szykuję nowego bloga, który będzie również opowiadaniem o The Wanted. Swoją premierę będzie miał po zakończeniu tego. Mam nadzieję, że będzie on miał takie same sukcesy jak ten. Chyba, że wolicie, abym tu pisała nowe opowiadanie po tym? Hm? :) 
Dziękuje wam za 9 komentarzy! Czy zwiększamy teraz liczbę wymaganych komentarzy? :D 9 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ!  :) Zapraszam do komentowania. :)

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 29

Nathan

Obudziły mnie ciche odgłosy, dobiegające z korytarza. Otworzyłem jedno oko, aby zbadać sytację. Lekko podniosłem się z krzesła, na którym zasnąłem. Spojrzałem przed siebie. Nie byłem w sali Maddie. Byłem na korytarzu. Jak się tu znalazłem? Nie pamiętam, abym wychodził... Wstałem z krzesła i podszedłem do drzwi od sali. Uchyliłem je i zobaczyłem ponownie Maddie. Wszedłem do środka, kiedy nagle zobaczyłem, że Maddie się budzi. Na początku wystraszyłem się, ale po przetworzeniu informacji, wybiegłem z sali, po pierwszego lekarza, jaki stanął mi na drodze. Poprosiłem go o pomoc. On od razu, bez żadnego słowa, poszedł do sali Maddie, a mi kazał zostać na zewnątrz. Tuż za nim weszły dwie pielęgniarki. Zamknęły się drzwi, a ja stałem tam i patrzyłem się na nie. Maddie się budziła... Tylko to miałem teraz w głowie. Byłem taki szczęśliwy, kiedy zobaczyłem jak próbuje się obudzić. Jak się budzi!
Po kilku minutach, wyszła jedna z pielęgniarek i pozwoliła mi zobaczyć Maddie. Lekarz rozmawiał z nią. Chciał, aby nie usypiała znów. Mogę powiedzieć, że budził ją do końca. Patrzyłem na nią. Maddie jest silna. Tyle przeszła, ale dalej walczy. Miałem łzy w oczach widząc ją. Pomimo tego, że była w szpitalu i nadal w nim jest, uśmiechała się. Uśmiech nie znikał jej z twarzy, co sprawiało, że ja też promieniałem ze szczęścia.
- Za kilka minut weźmiemy panią na badania, dobrze? - Powiedział lekarz, a Maddie pokiwała mu głową na "tak". Potem wyszedł, razem z pielęgniarkami, a ja zostałem sam z Maddie.
- Hej. - Powiedziałem nie odchodząc z poprzedniego miejsca. - Jak się czujesz? - Dodałem. Dziewczyna patrzyła na mnie nic nie mówiąc. Widziałem, że jestt osłabiona...
- W porządku. - Powiedziała cichym głosem. Podszedłem do niej i usiadłem na skraju łóżka. Chwyciłem jej dłoń, a drugą ręką pogładziłem jej policzek.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Cały czas byłem przy tobie... - Mówiąc to, miałem łzy w oczach. Łzy szczęścia... Maddie uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej. - Nie opuściłem cię nawet na krok... - Dodałem, a na jej twarzy znów zagościł uśmiech. W tej samej chwili do sali wszedł Avan.
- Nie opuściłeś jej na krok?! Chyba raczej mówisz o mnie! - Rzucił słowa w moją stronę, a ja wstałem z miejsca i odwóciłem się do niego.
- Nie, mówię o sobie. Byłem przy niej cały czas.
- Pragnę ci przypomnieć, że przyjechałeś dopiero wczoraj, a to ja zawiozłem ją do szpitala!
- Nie ty, a karetka. - Prychnąłem. Ten rzucił się na mnie z łapami. Zaczął mnie bić, nie wiadomo z jakiego powodu. Nie byłem mu dłużny. Również zacząłem okładać go pięściami.
- Uspokójcie się! - Powiedziała, lekko słyszalnym głosem, Maddie. Nie zareagowaliśmy jednak na to. Po kilku sekundach do sali wbiegła pielęgniarka. Jak ona się tu znalazła?! Rozdzieliła nas i kazała wyjść. Avan wyszedł z wielkim hukiem, a ja przeprosiłem za nasze zachowanie i również opuściłem salę. Usiadłem na krześle, które było na korytarzu. Rękawem bluzy, wytarłem krew lecącą z rozciętej wargi. Zacząłem wyklinać na Avan'a w myślach. Pieprzony gówniarz.

Maddie

Obudziłam się. Mało pamiętałam co wydarzyło się tamtego wieczoru, ale byłam szczęśliwa, że wróciłam do świata żywych. Kiedy wyszedł lekarz, zobaczyłam przy drzwiach Nathan'a. Patrzył się na mnie. W jego oczach dostrzegłam łzy. Ale czy one są szczęśliwe?
Podszedł do mnie. Usiadł na łóżku. Chwycił moją dłoń, a drugą pogładził po policzku.
-Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem. Cały czas byłem przy tobie... - Powiedział. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Teraz mogłam bliżej się przyjżeć jego oczom, które błyszczały z powodu łez. - Nie opuściłem cię nawet na krok... - Dodał, a ja znów się do niego uśmiechnęłam. Byłam szczęśliwa, że jest przy mnie, że mnie nie opuścił pomimo kłótni. Nagle do sali wszedł Avan. Zaczął krzyczeć na Nathan'a, a on na spokojnie mu tłumaczył.
- Nie ty, a karetka. - Prychnął Nathan, a Avan rzucił się na niego z pięściami. Wystraszyłam się. Chłopaki zaczęli się bić i wcale, a wcale nie mieli zamiaru przestać.
- Uspokójcie się! - Krzyknęłam, ale byłam słaba, więc nie mogłam wydobyć z siebie głośnych dźwięków. Przy łóżku dostrzegłam przycisk. Bez namysłu go wcisnęłam. Był to "przycisk alarmowy". Po kilku sekundach do sali wbiegła pielęgniarka. Chciała podejść do mnie, ale pokazałam jej na chłopaków. Ona rozdzieliła ich i kazała wyjść. Avan od razu to zrobił, a Nathan przeprosił i wyszedł. Nie widziałam czy coś się stało Avan'owi po bójce, ale zobaczyłam, że z wargi Nathan'a leci krew, a jego łuk brwiowy był lekko rozwalony. Chciałam wyjść za nim, ale nie miałam siły. Byłam wkurzona na Avan'a za to, że pobił Nathan'a, ale również na Sykes'a, który nie chciał zaprzestać bójce, tylko sam wpadł w "trans".
Każda minuta dłużyła się niemiłosiernie. Chciałam, aby ktokolwiek przyszedł do mnie. Nudziłam się. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, bo co można robić w szpitalu? W pewnej chwili przyszedł lekarz, który zabrał mnie na badania. Wszystko trwało niecałą godzinę, a potem wróciłam do sali. Przed nią, dalej nie było nikogo. Byłam smutna, że nikt nie przyszedł do...
- Maddie!!! - Usłyszałam dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam moją siostrę, która biegła do mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ta nie patrząc na to czy ktoś przy mnie stoi, pielęgniarka, przytuliła mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
- Ja ją zaprowadzę. - Megan wyrwała wózek pielęgniarce i pojechała ze mną do sali, ale nie mojej...
- Gdzie ty mnie wieziesz?! - Zdenerwowałam się.
- Zobaczysz. - Powiedziała. - Słyszałam, że Avan i Nathan się pobili. - Dodała, a ja jej przytaknęłam. - I dobrze tak im. - Zaśmiała się.
- Dlaczego? - Spytałam. Ta nic mi nie odpowiedziała, tylko wzruszyła ramionami. Podjechałyśmy pod salę zabiegową. Spojrzałam się wystraszona na Megan, a ta się do mnie szeroko uśmiechnęła.
- Spokojnie, siostra. Nic ci nie zrobię. - Zaśmiała się. Siedziałyśmy przed tą salą i czekałyśmy nie wiadomo na co. Nie... To ja nie wiem na co czekamy. Powoli zaczynało mi się to nudzić, kiedy nagle otworzyły się drzwi, a z sali wyszedł Nathan.
- Tylko po to tu czekałyśmy? - Spojrzałam się na Megan, trochę zła.
- Eh, myślałam, że inaczej zareagujesz... - Posmutniała. - Ale dobra. Nathan'owi już wszystko opatrzyli, więc możemy wracać do sali. - Uśmiechnęła się szeroko, a my z Nathan'em spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni. Dalej nie wiedziałam o co chodzi Megan. Czy ona chce, abym pogodziła się z Nathan'em? O nie! Co to, to nie!
 Wróciliśmy do sali. Z pomocą Meg położyłam się na łóżku. Ona i Nathan usiedli na krzesłach, które znajdowały się w sali. Nastała cisza. Jak ja nie lubię tego! Tej ciszy...
- Tom ci dziękuje. - Odezwał się Nathan. Zaczęłam się zastanawiać za co mi dziękuje Tom, ale w końcu przypomniałam sobie, że chodzi o to co przygotowaliśmy dla niego i Kelsey. Czyżby to znaczyło, że jej się podobało? Jeśli tak, to mogę już pomagać mężczyzną w potrzebie. Nic nie odpowiedziałam Nathan'owi, tylko przytaknęłam i uśmiechnęłam się do niego. Teraz na głowie miałam zupełnie inny "problem".
- Gdzie jest Avan? - Spytałam moich towarzyszy. - Widzieliście go?
 - Po jego wyjściu z sali? Nie. - Odpowiedział, bez żadnych emocji, Nathan.
- A ty Megan?
- Kobieto, ja go dziś widziałam z rana. Potem poszłam do domu się przebrać, ale go nie widziałam jak wróciłam. - Powiedziała, a ja przeklnęłam pod nosem.
- Skąd wiedziałaś o bójce chłopaków? - Znów zadałam pytanie Meg.
- Kiedy przyszłam, Nathan mi powiedział. Wtedy zabrałam go do zabiegowego, żeby opatrzyli mu rany. Wyszłam do ciebie, a raczej po ciebie, i razem z tobą poszłam pod salę. - Wzruszyła ramionami.
- Yhym. - Przytaknęłam. - Po co mnie zabrałaś pod salę, aby czekać na Nath'a? - Pytań nie było końca.
- Myślałam, że się martwiłaś, a tu tymczasem martwisz się o Avan'a.
- O Nathan'a też się martwiłam. Nawet jeśli jesteśmy skłóceni to...
- O właśnie! - Megan przerwała mi. - Jesteście skłóceni. Musicie się pogodzić!
- Eee, nie? - Spojrzałam na nią dziwnie.
- Czemu?
 - Przez zazdrość Nath'a.
- Przez moją zazdrość. - Powiedzieliśmy równo z Nathan'em.
- Głupoty gadacie. Przecież to nie prawda, że on jest zazdrosny.
- Tak, widać to było dziś. - Złożyłam ręce na piersiach.
- Avan go sprowokował. - Tłumaczyła Nathan'a.
- Już tak go nie broń.
- Megan, nie każ nam się godzić na siłę. - Wtrącił Nath.
- Czemu? Byliście wspaniałymi przyjaciółmi, a kto wie... Mogło z tego wyniknąć coś więcej. - Uniosła brew ku górze. Nathan patrzył na nią jak na przygłupa, a ja zaczęłam się śmiać. Moja siostra ma poczucie humoru. Ja i Nathan? Razem? Dobry żart... Jakby już coś między nami miało być to tylko przyjaźń, która już zniknęła. Nie miłość. Przecież to niedorzeczne... Dla mnie liczy się Avan. Od naszego pocałunku, nie mogę przestać myśleć o tej chwili. Cały czas do niej wracam i chcę, aby się powtórzyła. Avan... Avan to cudowny chłopak. Dba o każdy szczegół, potrafi rozweselić i pocieszyć. Kiedy trzeba, płacze razem z tobą. Zawsze jest tam gdzie ty chcesz być. Nigdy niczego nie odmawia. Tak, Avan to mój ideał. Tak, zakochałam się w nim...
 - Przestańcie! Naprawdę byłaby z was piękna para. - Megan na siłę próbowała nas przekonać.
- Masz zbyt bujną wyobraźnie, siostra. - Poklepałam ją po ramieniu.
- Zobaczcie, że kiedyś okaże się, że miałam rację! Jeszcze będziecie razem.
- Aby być razem, musimy się najpierw pogodzić. - Prychnęłam i spojrzałam na Nathan'a.
- A w naszym przypadku, będzie trudno... - Dodał Nath.
- Choć w jednym się... Aaaa! - Megan wstała z krzesła. Chwyciła je i podeszła do drzwi. - Macie się pogodzić. Jeśli to zrobicie, wypuszczę was, a jeżeli nie to... Będziecie tu siedzieć tak długo ile się da. - Jak niby chcesz nas zamknąć? - Nathan nie wiedział o co chodzi. - Normalnie. - Wzruszyła ramionami. Wyszła z krzesłem z sali, zostawiając nas w niej samych. Nie miałam ochoty rozmawiać z Nath'em, więc tego nie robiłam. On też się nie odzywał. I dobrze... Była cisza. Znów cisza. Niezręczna... Mówiłam już, że jej nie lubię? Tak, chyba mówiłam. Ale jeżeli nie, to mówię to jeszcze raz. Nie cierpię niezręcznej ciszy. Nie wiem co mam wtedy robić. Czy odezwać się pierwsza, czy dać jakieś znaki, aby ta osoba się odezwała?
- Meg, ma rację. Powinniśmy się pogodzić. - Odezwał się Nathan. - A raczej ja powinienem przeprosić ciebie. - Spojrzałam się na niego.
- To, że mnie przeprosisz, nie zmieni tego, że jesteś zazdrosny o Avan'a.
- Wiem, ale...
- Dlaczego właściwie tak jest? Ta zazdrość? - Przerwałam mu i zadałam pytania, na które długo nie usłyszałam odpowiedzi.
- Bo się boję. Boję się, że jeśli bardziej skupisz się na przyjaźni z Avan'em, opuścisz mnie. Zapomnisz o mnie i... Maddie, to dzięki tobie zapomniałem o Ann. To ty podniosłaś mnie na duchu. Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą w życiu... - Spuścił wzrok, a ja nie odzywałam się.
- Ale to nie zmienia faktu, że jesteś zazdrosny.
- Tak, jestem, ale co z tego? Staram się to zmienić.
- Nie udaje ci się to.
- Ale staram się, Maddie. - Podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie. - Przepraszam...

Megan

Mój plan był w pełni idealny! Będą siedzieć tam tak długo aż się nie pogodzą. Muszą się pogodzić! Innego wyjścia nie mają. Ale proszę was... Przyznajcie mi rację. Maddie i Nathan są wspaniałymi przyjaciółmi, a byliby jeszcze wspanialszą parą. Tak... Już to widzę! Te nagłówki w gazetach o nich! To będzie co... Chwila... Czy ja przypadkiem nie zaczynam swatać ludzi? Fakt, ciekawe to zajęcie, ale... Zeswatam najpierw Ronnie z Noah, znów. Ale wcześniej muszę znaleźć chłopaka dla Camili... Hm... Jay będzie chętny, choć... Nie! Avan? Też nie... Czemu znam tak mało chłopaków w tym przeklętym Londynie?! Chwila, chwila... A któż to tam idzie? Ee... Nie. Za stary... Może najpierw zajmiemy się Ronnie i Noah. Muszę wymyślić coś, tylko co? Nic nie przychodziło mi do głowy, ale wiedziałam, że muszę zrobić coś, aby byli razem. To jest mój cel na najbliższy czas.
Usiadłam na krześle, którym zatorowałam drzwi od sali Maddie. Nasłuchiwałam co mówią Nathan i moja siostra, ale nic nie słyszałam, bo na korytarzu był hałas. Pomimo, że był mały, to i tak nic, a nic nie usłyszałam. Zaczęłam się rozglądać po korytarzu i czekałam aż usłyszę, że Maddie i Nath się pogdzili. To jednak nie nastąpiło. Postanowiłam, że sprawdzę co u nich słychać. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Maddie leżącą na łóżku plecami do Nathan'a, a jego siedzącego ze spuszczoną głową. Kiedy chciałam coś powiedzieć, Nathan wstał i wyminął mnie, aby wyjść z sali. Nie powiedział nic, ale wiedziałam, że mój plan odszedł w zapomnienie. Pamiętać na przyszłość! Nie zamykać skłóconych ludzi w jednym pomieszczeniu, bo nic z tego nie wychodzi.
Podeszłam do łóżka Maddie i usiadłam na krześle, które wcześniej zajmował Nathan. Chciałam się spytać mojej siostry o coś, jakoś pocieszyć, ale ta... wygoniła mnie z sali.
Stanęłam pod drzwiami i myślałam nad... Ee... Nie, ja nie myślałam. Po prostu stałam i czekałam na zbawienie. W pewnej chwili zobaczyłam Avan'a idącego w moją stronę. Podeszłam do niego. Widziałam, że nie był zbyt szczęśliwy. Ale... Kto by był?
- Gdzie Sykes? - Podszedł do mnie.
- N... Nie ma go... A co?
On nic mi nie odpowiedział, tylko wszedł do sali Maddie. Byłam zdziwiona jego zachowaniem. Co w niego wstąpiło? To przez tą bójkę? Przecież... Nie... Oby on nie zrobił nic złego Nathan'owi! Ale nie może. On nie jest do tego zdolny. A może jednak...?

____________________________

Po ciężkim pisaniu udało się! Efekty nie są wspaniałe, ale cieszę się, że udało mi się dodać. :)
Dziękuję za wszystkie komentarze! <3
Zrobiłam nagłówek na bloga. Jest on moim pierwszym, więc dlatego jest taki dupny. :)
Do następnego! <3 
I pamiętajcie! 8 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ  :)