----- perspektywa Emily -----
Wraz z Amy poszlysmy zrobic obiadek. Z poczatku nie odzywalysmy sie do siebie, ale ona wkoncu zaczela rozmowe.
- pamietasz jak bylysmy male i mieszkalysmy w sierocincu, jak bylysmy najlepszymi przyjacilkami? - usmiechnela sie do mnie.
- pamietam. Jak moglabym o tym zapomniec. Jednak nigdy nie lubilam tego miejsca.. - powiedzialam.
- czemu? - podeszla do mnie.
- po tym jak zostals adoptowana, to nie mialam nikogo. Nikt sie ze mna nie chcial przyjaznic.. Nikt.. - z moich oczu poplynela lza. Ona mnie przytulila i zaczela pocieszac. - ale to juz przeszlosc. - otarlam lze i dalej wzielam sie za gotowanie. Przez dluzsza chwile znow sie nie odzywalysmy. Ale Amy znow zaczela rozmowe.
- A pamietasz Davida? Oj on to byl.. - rozmarzyla sie. Ja zaczelam sie z niej smiac. - No co? - usmiechnela sie.
- nic nic..
- mhm.. A pamietasz Julie.. Ugh! Nigdy jej nie lubilam.. - i tak rozmawialysmy i wspominalysmy dopoki do kuchni nie wparowal Tom. Zaczal nazekac, ze Jay gada ze swoim brzuchem i zebysmy szybciej zrobily obiad, bo nie wytrzymaja dluzej z nim. My patrzylysmy sie to na niego to na Jaya siedzacego w salonie.
- blagam.. - powiedzial po czym kleknal przed nami i zlozyl rece jak do modlitwy. - blagam.. Zrobie wszystko... - powtorzyl.
- hmm... Jak chcesz miec szybciej jedzenie, to.. Pomoz nam.
- zrobie wszystko oprocz tego.. - wstal i sie wyszczerzyl.
- to my protesrujemy! - powiedzialysmy i wyszlysmy z kuchni.
- ale jak to?! Nie robcie nam tego! - krzyknrli wszyscy. Oprocz Jaya..
- idziemy na zakupy. Bedziemy o... Jutro - powiedzial Amy i zmylysmy sie. Po wyjsciu zaczelysmy sie jeszcze bardziej smiac.
Reszte dnia spedzilysmy poza domem.
----- perspektywa Toma -----
Zostawily nas! Jak one tak mogly! To sa diably! xD trzeba mlodego zagonic do pracy..
- Nie bede wam gotowal! Czy ja wygladam jak kucharka?! - oj sie wsciekl.
- Tak. Tak wlasnie wygladasz. - powiedzielismy i wszyscy sie wyazczerzylismy do Natha.
- Zabije! Rozszarpie! Zakopie! Odkopie! Pozszywam! Znow rozszarpie i zakopie! I tak wkolko i wkoko!
- oj to bedziesz miec duuzo roboty. -powiedzial Seev.
- A ty bedziesz pierwszy! - wskazal na mulata, a on podniosl rece w gescie obrony. - Nie mozecie czegos zamowic? - o uspokoil sie :D
- na to nie wpadlismy... - powiedzial Max. Szybko poszlismy po telefon i zamowilismy pizze. A Nath nie dostanie, za kare. Buahahahahahaha xD alez my zli ^^
*
- a dla mnie? - podszedl do nas.
- nie ma. - zaczelismy sie smiac.
- yhh.. Zjem na miescie. - mial juz wychodzic kiedy zadzwonil telefon. Jego mina nie zapowiadal niczego dobrego... Gdy skonczyl rozmowe, z jego oczu splynela lza. On nigdy nie placze. Musialo sie stac cos powaznego..
- Dziewczyny mialy wypadek. Amy nie zyje, a Emily lezy w szpitalu i walczy o zycie... - po tych slowach rozkleil sie na dobre. Od razu rzucilismy jedzenie i podeszlismy do niego. - po co pozwolilismy im wyjsc?! - zapytal.
- nikt nie mogl tego przewidziec, Nathan. - powiedzial Max. - Ale jak to sie stalo?
- szly i jakis palant w nie wjechal.. Ja musze tam jechac. - wstal a my za nim. W milczeniu pojechalismy do szpitala. Gdy tam bylismy Nath od razu podbiegl do lekarza. Po chwili zniknal wraz z nim.
----- perspektywa Emily -----
Zapowiadalo sie fajne popoludnie. Ale musialo sie to skonczyc inaczej..
Szlysmy i smialysmy sie. Gdy przechodzilysmy przez przejscie wszystkie samochody staly, oprocz jednego...
Nie wychamowal, albo nie chcial wychamowac i walnal w nas. Ostatnie co uslyszalm to krzyki...
Wiem, ze zostalam reanimowana, ale co z Amy to nie wiem.. Ona bardziej dostala niz ja, gdyz szla od strony z ktorej nadjechal samochod...
----- perspektywa Natha -----
Czemu?! Czemu one?! Czemu to ja nie moglem byc na ich miejscu?! Czemu mi to zrobiles?!
- Panie Sykes. - zaczal lekarz. - jak pan wie.. Pani Anthony nie zyje ( Amy ). Natomiast Pani Blue.. Jest w ciezkim stanie. Narzady wewnetrzne sa strasznie uszkodzone. Podejrzewamy, ze moze miec wsyrzas mozgu. ( nie jestem lekarzem wiec jakby co to sie mnie nie czepiajcie, ze takie cos wymyslilam po wypadku xD ) - do moich oczu naplywaly kolejne lzy. - ciagle walczy o zycie. Ale to silna dziewczyna. Na miejscu wypadku, musielismy ja reanimowac.. Dalej bedziemy robic, wszystko aby wszystko bylo dobrze. - skonczyl lekarz.
- dziekuje. Czy.. Czy moge z nia zostac? - zapytalem
- oczywiscie. - usmiechnal sie i wyszedl.
Podszedlem do jej lozka i patrzylem na nia. Czemu?! Ciagle zadawalem sobie to samo pytanie. Nie moglem w to uwierzyc. Mialem nadzieje, ze to kolejny koszmar. Jednak to nie byl sen...
- Emily.. - wyszeptalem i wziolem jej dlon. - kocham cie...
----- perspektywa Maxa -----
Siedzielismy tam i czekalismy na Nathana. On jednak sie nie zjawial.
Nagle podszedl do nas lekarz.
- Panowie do kogo? - zapytal
- Emily Blue. - powiedzialem.
- w takim razie, zapraszam za mna. - lekarz zaprowadzil nas do sali. Tam zobaczylismy ja i Nathana siedzacego przy niej. Plakal... Caly czas plakal...
*******
Okej. Ten wypadek wpadl mi do glowy nagle, bo nie mialam pomylsa xD ale jest ^^ przyznam, ze wcale nie glupi ... chyba xd
przypominam o ankiecie i zapraszam na drugiego bloga ^^
tuu ^^
dedykt dla osob ktore zostawily komy pod ostatnim rozdzialem ;3 dziekuje za 6 komentarzy <3
Wypadek ;c Biedna Emily i ... Amy :'( Na szczęście Emily przeżyła. Amm... Nathan ! Jak on musi teraz cierpieć ;c
OdpowiedzUsuńSmutne ... Ale tak czy owak czekam na następny, emocjonujący rozdział :D Weny ;*
Ale się działo... Smutnoo ;/ , ale jest genialny.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! ;)
wypadek. nienawidzę tego słowa. :c
OdpowiedzUsuńdobrze, że Emily przeżyła.
czekam na kolejny, świetny rozdział. :) xoxo
Aś wymyśliła...
OdpowiedzUsuńZawału dostałam!!
xD
Pomysł MEGA!!
Czekam na kolejne ;**
♥♥♥