Autorka:
- Magic
- "Papiery nigdy nie mówią całej prawdy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998
wtorek, 31 lipca 2012
Rozdział XIX !
- Po co przyszedłeś? - zapytała dalej na mnie nie patrząc.
- Chciałem pogadać. O czym nie chcesz mi powie... - nie dała mi dokończyć.
- Bo nie chce! - spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem łzy. Gdy zobaczyła, że się na nią patrze, od razu odwróciła wzrok w inną stronę. Złapałem ją za podbródek i spojrzałem głęboko w oczy.
- Proszę. - wyszeptałem.
- Nie chce ci mówić... Nie chce cię stracić. Nie rozmawiajmy już o tym, proszę cię Nath. - złapała mnie za rękę. - Zapoomnijmy o tym. - usmiechnęła się do mnie, a ja kiwnąłem do niej glową i również się uśmiechnąłem. Ona wstała i powiedziała - Idziemy? - wstałem i udaliśmy się w stronę domu. Całą drogę się wygłupialiśmy nawet nie wiem kiedy doszliśmy. Gdy weszliśmy wszystkie oczy skierowały się w naszą stronę. My byliśmy cali w skowronkach.
- Co wy tacy szczęśliwi? - powiedział Tom i zaczął nas oglądac z każdej strony ( xd. Natalio pamiętasz xdd ). Śmiać mi się z niego chciało.
- Tsaa.. Jesteście głodni? - dziewczyna, która stała do tej pory obok mnie weszła do kuchni i zaczeła patrzeć co jest w lodówce. Gdy chłopaki usłyszeli jej pytanie od razu pobiegli w jej stronę. Ja odszedłem od drzwi i usiadłem na kanpie obok loczka, ponieważ on siedział na miejscu. Nie odzywaliśmy się do siebie, gdy on mnie sie mnie spytał gdzie była Emily.
- W parku. - powiedziałem biorąc do buzi chipsa.
- Aa.. - powiedział i poszedł do reszty. Ja jednak zostałem w salonie. Odwróciłem się tylko i patrzylem na mooich lokatorów krzątających się w kuchni. Po mojej głowie krążyły słowa Em: 'Nie chce cię stracić...'
----- Perspektywa Emily -----
No i co ja miałam zrobić?! Powiedziec mu?! Nigdy w życiu! Już wole być jego przyjaciółką, niż go stracić i zerwać z nim kontakt... Wiem, że to byłoby nie możliwe, gdyż mieszkam z nimi, ale w każdej chwili moge się wyprowadzić. No dobra nie w każdej... Ale jak będę chciała to to zrobię...
Gdy weszliśmy do domu, chłopaki patrzyli na nas jak na zombi. Tom musiał zacząć 'poszukiwania' czegoś podejrzanego, iż byliśmy szczęśliwi. Zaczął nas oglądać z każdej strony. Kontem oka widziałam, że Jay nie był w humorze. Nie wiem czy mu to wybaczę, ale to z czasem przemyśle.
Miałam już dość tych przeszukiwań Toma, więc spytałam się ich czy są głodni i poszłam w strone lodówki. Od razu za mną pobiegła cała elita. Tylko Jay i Nath zostali.
- Dobra to co chcecie? - zapytałam, a oni zaczeli mi podawać składniki. I co ja mam z tego zrobić? Ehh.. Coś wymyśle. Uśmiechnęłam się do siebie. Gdy kroiłam ogórki ( xd ) podszedl do mnie Jay.
- Przepraszam. Głupio się zachowałem. - razem ze mną zaczął kroić warzywa. Z początku go ignorowałam, jednak potem pogadałam z nim.
- Przeprosiny przyjęte. - uśmiechęlam się do niego. On patrzył się na mnie ze zdziwioną miną.
- To znaczy, że wszystko dobrze?
- Tak...
- Jesteście razem? - teraz to miał o wiele bardziej zdziwoną mine niż wcześniej.
- Nie. - odeszałam od niego. Jednak on do mnie podbiegł.
- A powiedziałaś mu?
- Nie. - spojrzałam na niego. - Nie gadajmy już o tym.
*******
Taki dziwny -.- Zdziwiłam was, że nie wyznali sobie milości? :D Huhuhuh ^^ No tak ;p Co by tu... A pod ostatnim rozdziałem mam 3 komy, teraz licze na 4 ^.^
Albo mi się wydaje, albo naprawdę wyszedł dłuższy xdd
Ok, to na tyle dziś :D
poniedziałek, 30 lipca 2012
Rozdział XVIII !
- Powiedziałaś mu? - wydarł się. Ja zrobiłam wkurzoną minę w jego stronę.
- Yyy.. O czym miałaś mi powiedzieć? - te słowa wypowiedzał Nath. Nie wiedział o co chodzi.
- Miała ci powiedzieć o tym, że... - nie dałam dokończyć winnemu chłopakowi.
- Że.. Emm.. - rozejrzałm się po pomieszczeniu. - Miałam iść po.. chleb. Tak po chleb, bo.. Bo go nie ma. - wszyscy patrzyli na mnie jak na jakąś dziwaczkę. - To... To ja pójdę do tego sklepu. - wyszłam z domu i kierowałam się w stronę tego cholernego sklepu. Jak on tak mógł?! Powiedziałam mu to w sekrecie. A on co?! On przy najbliższym momencie, by mu to powiedział. Yhh.. A ja mu zaufałam. Znamy się od piaskownicy, chodź nasz kontakt zerwał się jak trafiłam do sierocińca.
Moje rozmyślenia przerwał głos Jaya.
- Emily.. Emily, poczekaj. Proszę. - Nie zatrzymywałam się. Wogóle nie zwracałam na niego uwagi. - Emily! - w tym momencie złapał mnie za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Czego?! - krzyknęłam mu prosto w twarz.
- Ja... Ja przepraszam. Niechcący.. Ja nie chciałem...
- I co myślisz, że zwykłe przepraszam wystarczy?! Zaufałam ci i powiedziałam co czuje do Nathana, a ty co?! Pewnie już powiedziałeś chłopakom, hę?! Nienawidzę cię! - krzyknęłam i dalej szłam przed siebie.
----- Perspektywa Nathana -----
O co jej chodziło? O co IM chodziło? Co ona miała mi powiedzieć? To dziwne. I nagle zaczęła gadać o chlebie... Może chłopaki będą coś wiedzieć. Pójdę do Sivy, on mi wszystko powie.
Wszedłem po schodach i skierowałem się w stronę pokoju Seeva. Siedział tam i czekał nie wiadomo na co. Zapukałem i wszedłem. Nie czekałem nawet na zaproszenie.
- Hej. - przywitałem się i oparłem o ściane. - Wiesz może o co chodziło Em? - zapytałem a on patrzył się tylko na mnie.
- A skąd mam wiedzieć? - wstał z łóżka i wyszedł ze swojego królestwa. Ja stałem tam jeszcze długo kiedy nagle usłyszałem trzask drzwiami. Szybko zszedłem po schodach. W drzwiach ujrzałem Jaya, ale bez Em...
- Gdzie jest Emily? - zapytał Max.
- Ona...
- No co ona?! - pospieszałem go.
- No przecież mówiła, że idzie do sklepu! - krzyknął Jay.
- Do sklepu... Taa... - powiedziałem i ubrałem buty. - Idę.
- Po co? - zapytał Siva.
- Chce z nią pogadać. - i wyszedłem. Wiedziałem, że nie poszła do sklepu, tylko do parku. Udałem się więc w tamtą stronę...
********
Ta dam ^^ I kolejny :D Przyznam, że mi się podoba xd Jak myślicie, co dalej z nimi będzie? :P Hhuhuh ^^
Specjalna dedykacja dla nowej obserwatorki Oliwia. ♥
Liczę na komy ^^
sobota, 28 lipca 2012
Rozdział XVII !
Myślisz, że mnie widzisz.
Nic, nie widziałaś.
Szukam czegoś więcej niż to.
Nie czuję limitów.
Chwytam każdą minutę.
Nie chcę, nie chcę tylko istnieć.
Nie chcę chodzić po ziemi.
Chcę poczuć szybkość w dźwięku.
Chcę tego teraz, chcę latać.
Jak rakieta do nieba.
Wznoszę się o milion mil.
I nie spadam.
Nie przestanę, dopóki nie poczuję nieba.
Moje sny są na skrzydłach, lecę.
Lecę wysoko.
Wspinam się, podnoszę się.
Uderzam jak piorun.
Napiszę moje imię na niebie, żeby wszyscy widzieli.
Zrobię coś epickiego.
A inni tego nie zapomną.
Wystarczająco dobrze, nie wystarczająco dla mnie.
Pragnę podróży życia.
Podziwiając szybkość światła.
Chcę tego teraz, chcę lecieć.
Jak rakieta do nieba.
Wznoszę się o milion mil.
I nie spadam.
Nie przestanę, że nie poczuję nieba w nogach.
Moje sny są na skrzydłach, lecę.
Lecę wysoko.
Nie zamierzam tworzyć drogi na dół.
Zrobię z galaktyki mój plac zabaw.
To będzie piekło podróży, będę latał.
Jak rakieta do nieba.
Wznoszę się o milion mil.
I nie spadam.
Nie przestanę, że nie poczuję nieba w nogach.
Moje sny są na skrzydłach, lecę.
Lecę wysoko.
Gdy usłyszałm tą piosenkę, to się rozpłynęłam. Gdy stałam tam i rozmyślałam o głosie Nathana i o piosence, wtedy on podszedł do mnie i powiedział
- Długo tu stoisz? - zapytał i patrzył mi w oczy.
- Emm.... To znaczy... Ja... Ja szłam już do pokoju, kiedy usłyszałm pianino i no ten tego... Tak się jakoś zatrzymalam, no i posłuchałam i tyle.. - uśmiechnęłam się do niego a on do mnie. Patrzyliśmy jeszcze na siebie długo. Uśmiech nie schodził nam z twarzy.
- To może ja już pójdę - pokazałam palcem na drzwi od pokoju. On kiwnął głową.
Gdy weszłam do pomieszczenia, od razu wskoczyłam do łóżka. Szybko zasnęłam.
Rano poczułam zapach naleśników. Raz dwa ubrałam się i zeszałm na dół. Tam zobaczyłam Nathana szykującego śniadanie. 'I znowu gotuje' - pomyślałam i zaśmiałm się w duchu.
- Dzień Dobry - przywitałam się z nim.
- Witaj, śpiochu.
- Ej, 12 to jeszcze za wcześnie na wstanie. - uśmiechnął się i podał mi talerz z naleśnikami. - Co masz zamir dziś robić? - zapytałam.
- Nie wiem. Może przejdziemy sie do parku?
- Z miłą chęcią - powiedziałam i rozejrzałam się. - Ale gdzie chłopaki? Jeszcze nie wrócili?
- E tam.. - machął ręką i dosiadł się do mnie - Smacznego.
- Smacznego.
Po skończonym posiłku wyszliśmy do parku. Przez chwilę nie rozmawialiśmy, ale wkońcu spytałam się go o nową piosenkę.
- Piosenka, jak piosenka. - uśmiechął się do mnie. Coś często sie do mnie uśmiecha.
- Ty żartujesz? Ta piosenka jest wspaniała. - powiedziałam po czym usiadłam na ławce.
- naprawdę ci sie podoba? - i znowu uśmiech... Zaraz się rozpłyne.
- Ty się jeszcze pytasz. - powiedziałam, po czym on zaczął śpiewać mi kawałek piosenki. Wsłucahąłm sie w jego głos. A on nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułam się jak w niebie. Gdy skończył zaczeliśmy dalej rozmawiać, o wszystkim i o niczym...
*******
Jest :D Kolejny głupi ._. Dedykacja dla wczstkich czytających bloga ^^ Dziekuje, że jesteście ;3
Następny rozdział dodam w poniedziałek :D
piątek, 27 lipca 2012
Rozdział XVI !
To już drugi raz kiedy nasze twarze były tak blisko siebie! Za pierwszym razem nie chciałam go pocałować, ale drugi... Wtedy chciałm aby nasze usta złączyły się w pocałunku. Niestety przerwał nam telefon Nathana. Gdy chłopak skończył, ruszyliśmy w stronę domu. Szlismy w milczeniu.
Gdy doszliśmy do domu od razu udałam się do swojego pokoju. Miałam czas na przemyślenia. Zastanawiało mnie czy Nath coś do mnie czuje. Wiem, że go kocham, ale nie wiem czy z wzajemnością... Tak bardzo chciałabym się komuś zwierzyć, ale nie mam żadnej przyjaciółki. No jedynie Amy, ale ona mieszka daleko... Chwila, chwila... Jay! Tak! Jemu mogę zaufać. Pójdę do niego.
Gdy wyszłam z pokoju, zauważyłam Jaya wychodzącego ze swojego. Bez zastanowienia, wepchnęłam go z powrotem do pomieszczenia.
- Ejejej.... Co się stało? - był zdziwiony.
- Musimy pogadać. - zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na łóżku, obok niego.
- Ale.. Em, nie rozumiem... - po koleji powiedziałam, mu o wszystkim. O tym jak poznałam Nathana, chodź wiedziałm, że on wiedział. O tych, dwóch momentach w których mogliśmy się pocałować. I o tym... O tym, że kocham Natha. Jay nie wiedział co ma powiedzieć. Obiecał mi, że nikomu nie powie o mojej miłości do Nathana.
- A powiesz mu o tym? - zapytał patrząc na mnie.
- A po co? Przecież on napewno nie czuje tego samego co ja. Uważa mnie za przyjaciółkę. I tyle. Wiem, że powinnam go sobie odpuścić, ale... Ja nie mogę. To nie jest takie łatwe, Jay. - patrzyłam na niego, a do moich oczu napływały łzy. On się do mnie przysunął i przytulił. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza.
- Ej, czemu płaczesz? - zapytał i wytarł moją łze.
- Nie wiem.. - uśmiechnęłam się. Siedzieliśmy jeszcze długo. To znaczy do obiadu.
Zeszliśmy na dół a tam chłopaki rzucali resztkami saałaty.
- To jest do jedzenia! - do akcji wkroczył Jay. Natomiast ja wraz z Nathanem wzieliśmy swoje talerze i udaliśmy się do salonu. Włączyliśmy TV i zaczeliśmy jeść. Po skończonym posiłku podeszli do nas chłopki, z usmiechami na tywarzach. Nie wiedziałam o co im chodzi, natomiast Nath od razu powiedział.
- Ja nigdzie nie idę. Muszę dokończyć piosenkę. - powiedział i wstał. Udał się do kuchni, aby zanieśc talerze. 'To teraz moja kolej' - pomyślałam.
- A ty idziesz?
- Ale gdzie?
- Do klubu! - krzykneli wszyscy na raz. Chwilę się zastanowiłam i powiedziałam.
- Eee.. To znaczy. Ja chyba też zostane w domu. Pomogę Nathanowi dokończyc piosenkę. - wskazałam palcem na chłopaka stojącego w kuchni.
- Jak chcesz.- powiedział Tom i udali się na górę. Jay został na chwilę.
- Powiesz mu? - spojrzał mi w oczy.
- Nie!!! - krzyknęłam tak, że chłopak podskoczył, a Nath się odwrócił i patrzył z przerażeniem na mnie. - Przepraszam... Nie chce mówić. - Te słowa skierowałam do Jaya. On potem poszedł na górę. A Nath usiadł na kanapie obok mnie...
************
Nie będę tego komentowac -.- To jest beznadziejne ... -.- Ale jest rozdział :D Nie miałam weny.. Eh.. Dobijamy do 2000 wyświetleń ? :D Heheh ;3
Dziekuje, że czytacie tego bloga ^^
ps.: Co Wy na to, żebym założyła bloga z imaginami o chłopakach? Hę? Piszcie w komentarzach ^^
czwartek, 26 lipca 2012
Rozdział XV !
Gdy przyjechaliśmy, chłopaki przywitali nas. Byłem zaskoczony, że dom stał cały. Po przywitaniu poszliśmy się rozpakować. Gdy zszedłem na dół Emily jeszcze nie było, więc rozsiadłem się na kanapie razem z chłopakami. Nie było miejsca dla Sivy, więc gdy tylko przyszła Em on musiał na nas naskarżyć. Potem poszedł. Emily zaczeła nas szantażować, że zje nam Nutelle jak nie zrobimy jej miejsca. W tym momencie wszyscy wybiegliśmy do kuchni. Kontem oka zaobaczyłem, że Em siada na kanapie. Gdy chłopaki pilnowali swojego skarbu, ja nie mogłem oderwać wzroku od dziewczyny zajmującej miejsce w salonie. Postanowiłem do niej pójść.
- Znudziło ci się? - zapytała smiejąc się. Bożee... Jak ja kocham ten jej uśmiech. Jej oczy błuszczały, jak perły. Mógłbym w nie patrzeć cały czas.
- Trzech ochroniarzy wystarczy. - uśmiechnąłem się do niej. Nasze twarze były teraz blisko siebie. Chciałem ją pocałować, ale ona uciekła. Co ja zrobiłem? Ona mnie unika...
Po chwili siedzenia w salonie poszedłem do chłopaków. Reszte wieczoru spędziliśmy na oglądaniu 'Avatara' kilka razy... Gorzej być nie mogło. Ale nie mogłem sie skupić na filmie. W mojej głowie siedziała, wkółko Em. Na samą myśl o niej uśmiechnąłem się.
- Pójdę juz do siebie. - rzuciłem do chłopaków i udałem sie na górę. Idąc do pokoju zobaczyłem światło w pokoju dziewczyny. Powoli otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją śpiącą na leżaku, znajdującym sie na balkonie. Wziąłem koc i przykryłem ją. Popatrzyłem na nią jeszcze chwile i pocałowałem w czoło. Potem wyszedłem z jej pokoju.
Rano wstałem wcześnie nie było nikogo na dole, więc postanowiłem zrobić śniadanie. Po jakiś 30 minutach zeszła Emily.
- Co tam robisz? - zapytała mnie i się uśmiechnęła.
- Śniadanko. - odwzajemniłem gest. - Jesteś głodna?
- I to jak. - uswiedliśmy do stołu i zaczeliśmy jeść. Rozmawialiśmy o wszczystkim i o niczym. Zjedliśmy wszstko więc chłopakiu musieli zrobic sobie sami sniadanie. Nie czekaliśmy na nich, bo zajęło by to długo.
Później ja wraz z Emily wyszliśmy do parku. Gdy doslszliśmy udaliśmy sie na huśtawki. Ja usiadłem na jednej ona na druga. Bujaliśmy się długo, gdy ona nagle zabrała moją czapkę i pobiegła.
- Ej! Oddawaj ją! - ruszyłem w jej stronę.
- Najpierw mnie złap! - po długim bieganiu złapałem ją i podszedłem do jeziorka.
- Oddaj mi czapkę, bo inaczej cię puszczę. - powiedziałem nachylając ją nad wodę.
- Oddam ci ją tylko mnie puść.
- Najpierw czapka. - powiedziałem a ona założyła mi ja na głowę. W tym momencie ja puściłem. I znowu nasze twarze były blisko siebie. Powoli przybliżałem swoją twarz do jej. Nasze usta już prawie się dodtykały kiedy nagle zadzwsonił mój telefon. Nie chciałem przerywać takiej chwili, lecz ona powiedziała nie oddalając swojej twarzy od mojej.
- Nie odbierzesz? - popatrzyłem w jej oczy i odebrałem telefon. Dzwonili chłopaki. Zaczeli na mnie krzyczeć, że nie zostawiłem im jedzenia na stole. Chciało mi sie z nich śmiać, ale się powstrzymałem. Po zakonczonej rozmowie, z chłopakami, udaliśmy się do domu...
*********
Rozdział w nagrodę za ponad 1000 wyświelteń. :D Dziękuje Wam ;* Rozdział dedykowany dla wszystkich osób ktorzy czytajaą mojego bloga :D
To co? 3 czy 2 kom = nowy rozdział? Hę? :D Będę wdzięczna jak będzie więcej komentarzy i wyświetleń ;d
Dziękuje ;D
1000 wyswietleń bloga :D
dziękuje wszystkim którzy czytaja moje opowiadanie. gdy zakladalam bloga miałam nadzieję, że będzie 100 wyswietleń a tu ponad 1000 : D naprawdę wam dziękuje ;* liczę na coraz więcej :3
dla was kilka zdjęć chłopaków ^^
jeszcze raz dziękuje ;>
środa, 25 lipca 2012
Rozdział XIV !
- Skąd? - zapytała.
- Razem mieszkałyśmy w sierocińcu. Nie pamiętasz mnie?
- A powinnam? - patrzyła dalej na mnie. Wszystko jej opowiedziałam. Po chwili myślenia powiedziała, że jej się przypomniało. Reszta rozmowy zleciał nam szybko. Około godziny 22 razem z Nathanem wyszłam. Szliśmy w milczeniu. Kiedy on krzyknął.
- Zapomniałem!
- Czego, znowu?
- List. Miałem ją przekonać do powrotu do domu. - patrzył na mnie i czekał aż coś powiem. - A zresztą... - weszliśmy do domu.
Następne dni mijały podobnie. Tego dnia gdy mieliśmy wyjeżdżać do domu wrociła siostra Natha.
- Jednak spełniłem obietnicę - szepnął do mnie kiedy zobaczył swoją siostrę.
- Bohater.. - zaśmiałam się, on również.
Droga minęła szybko. W drzwiach przywitali nas chłopaki. Myślałam, że mnie uduszą. O dziwo dom stał jeszcze cały. Po rozpakowaniu się zeszłam na dół. Tam zobaczyłam chłopaków rozwalonych na kanapie. Tylko biedy Siva nie miał gdzie usiąść, dlatego stał jak słup.
- Emily! Powiedz coś tym potworom ! Nie chcą mi zrobić miejsca. - zaśmiałam się z jego miny. - Nie śmiej się ze mnie. - obrażony wyszedł z salonu.
- Czy ktoś z was mógłby mi ustąpić miejsca? - zapytałam patrząc na nich wzrokiem 'zrób lepiej to miejsce, bo zabije .' Nikt się nie odezwał. - Bo zjem wam Nutelle! - w tym momencie wszyscy pobiegli do kuchni krzycząc: 'Nie zjesz naszej Nutelli!'. Ja wygodnie rozsiadłam się na mebelku ( xd ). A oni stali w tej kuchni i pilnowali swojego skarbu. Po dłuuższej chwili dołączył do mnie Nathan.
- Znudziło ci się? - zapytałam go śmiejąc się.
- Trzech ochroniarzy wystarczy. - usmiechnął się do mnie. Nasze twarze były teraz blisko siebie. Za blisko...
- Ja już pójdę do siebie! - krzyknęłam i udałam się w stronę pokoju. Po wejściu do niego poszłam na balkon. Położyłam się na leżaku, który tam się znajdował i zaczęłam oglądać gwiazdy. Zawsze tak robiłam, kiedy mieszkałam w sierocińcu. Uwielbiałam i uwielbiam patrzec na gwiazdy. Zawsze gdy to robiłam zapominałam o całym świecie.
Siedziałam tam jeszcze długo. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Rano obudziłam się otulona w koc. 'Ciekawe kto tu był?' pomyślałam...
************
Ta dam! :D Jest ;p Dziękuje, za dodane tak szybko komentarze ;D I teraz 3 kom = nowy rozdział ^^ Dedykt dla oczywiście mojej przyjaciółki, która znów siedzi obok mnie i użyczyła mi kompa ^^ dla Dżagodaa ;] i Anka ;)
wtorek, 24 lipca 2012
rozdział XIII !
siedzialam tam jeszcze dlugo, gdy nagle zaczl padac deszcz. podeszlam pod dach i rozejrzalam sie. w oddali dostrzegłam postać. po długim przyglądaniu się stwierdziłam, że to Nath.
- przepraszam za moją mamę. - powiedział i nie dał mi dojść do słowa. otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka. w kuchni stała jego mama. po twarzy chłopaka stwierdziłam, że nie chce z nią rozmawiać. udaliśmy się do swoich pokoi...
Następnego dnia wstałam wcześniej i do tego nie wyspana. nie mogłam zasnąć. nie wiem czemu.
ogarnęłam się i wyszłam z pokoju. zeszłam na dół, ale była tylko tam mama chłopaka.
- dzień dobry... - powiedziałam. ona się do mnie uśmiechnęła. podała mi talerz z kanapkami ( xd ). usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. ona usiadła na przeciwko mnie i patrzyła się w moja strone. uśmiechnęłam się do niej. nie odzywałysmy sie do siebie. nagle ona sie mnie spytala co sadze o jej synu. i wtedy uslyszalysmy kroki. to byl Nath...
Po zjedzonym sniadaniu poszlismy do siostry chlopaka. na miejscu bylismy po jakis 15 minutach. ' mieszkala ' ona w bloku, ktory byl zaniedbany. weszlismy do srodka.
- rozgoscie sie. - powiedziala jej wspollokatorka. skads ja kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. - jess, zaraz przyjdzie. - i znikła... po chwili czekania doszła do nas siostra chłopaka.
- jestem jessica. - przedstawiła się i podała mi rękę.
- Emily... - powiedziałam
- ty jesteś dziewczyną tego o tu - wskazała na Nathana.
- ludzie! co wy z tym macie?! - wydarł się Nath. obie się zaśmiałyśmy. rozmawialiśmy jeszcze długo. pod koniec dołączyła do nas przyjaciółka Jess.
- my się jeszcze nie znamy? - powiedziała do mnie - Jestem Amy..
- Ja Emily... Ale chwila my się znamy...
*****************
huhuhuhuhu ^^ no i coś wyszło :D jak zwykle 2 kom = nowy rozdział. specjalny dedykt dla mojej przyjaciółki, ktora siedzi obok mnie i użyczyła mi kompa ;D Dzięki Ci za to xd
ps. 1. przepraszam za bledy, ale nie chcialo mi sie uzywac przycisku 'alt' xd
2. dziękuje za 10 obserwujących
3. jeszcze tylko troche i 1000 wyswietlen
4. nie zapomnijcie o drugim blogu ^^
niedziela, 22 lipca 2012
rozdział XII !
wstałam wcześnie, gdyż wyjeżdżam dziś z nathanem do jego rodziny. trochę boję się tego spotkania, ale nie chce tego okazywać.
gdy zeszłam ba dół, zauważyłam chłopaków stojących przy wejściu.
- to co? gotowa? - zapytał mnie nath.
- Mhm... - odpowuedzialam z uśmiechem na ustach. chłopaki wysciskali mnie i razem z nathanem udalam się w drogę. jechaliśmy dobre 4 godziny, gdyż staliśmy w korku. ale w końcu dojechalismy. w drzwiach stała już mama natha. chłopak przywitał się z nią a mnie przedstawił...
- cześć, mamo - powiedzual.
- witaj! tak dawno cię nie widziałam. - usciskala go. - a to kto? - w tym momencie jej wzrok był skierowany na mnie.
- to jest emily - podałam jej rękę.
- to twoja dziewczyna? no cóż nathanie nareszcie znalazles ta jedyną - zniknęła w drzwiach. patrzyliśmy się w dal dluugo..
zabralismy nasze rzeczy i weszliśmy do domu. nie zdążyłam zdjąć butów kiedy chłopak chwycił mnie za rękę i skierował się do kuchni.
- co ci?! - zapytałam.
- pomożesz mi? - nir wiedzialm o co chodzi. on wytlumqczyl mi wszystko :
- nie łatwo będzie im teraz powiedzieć, że nie jesteś moja dziewczyną i... i czy moglabys poudawać ją? - zapytał z niepewnością.
- nath! Ja nie będę udawć twojej dziewczyny. przepraszam - powiedziałam i udalam się na zewnątrz.
-------- nath --------
kurna! nie udało się. będzie trzeba uświadomić mamę i tatę że to moja... przyjaciółka. tak bardzo bym chciał żeby była moja dziewczyną. ale nie udawaną, ale prawdziwą. marzenia...
poszedłem do rodziców. moja matka od razu musiała się spytać co się stało.
- poklociliscie się? tworzycie taka zgrana parę.
- mamo! my nie jesteśmy razem! - wyszedłem..
*******
tamtaramtam xd jest ^^ tak jak zwykle 2 kom = new rozdział. ^^
dedykt dla nowych obserwatorów ¢: no dobra ;d dla wszystkich ^^
czwartek, 19 lipca 2012
przepraszam! ;c
przez jakiś czas nie dodam nowego rozdziału, gdyż wyjeżdżam. ;c prawdopodobnie pod koniec miesiąca będzie rozdział. ale to nie jest pewne...
do zobaczenia,
magda :)
poniedziałek, 16 lipca 2012
Rozdział XI !
- Witam, witam - przywiatałam się z nimi.
- Hej. - jako jedyny odezwał się Siva.
- A wy co tacy nie w sosie?
- A co mamy być w sosie? - na komentarz Toma się zaśmiałam. - A tak na serio to młody wyjeżdża. I nam nic nie powiedział. - udawał, że płacze.
- Oj Tomuś. On wróci. - zaczełam się śmiać. - A tak właściwie, to gdzie on jest? - zapytałam, po tym jak zauważyłam niobecnośc Natha.
- Poszedł do parku. - po tych słowach wyszłam w poszukiwaniu zagubionego. Szłam, aż doszłam do parku. Na ławce siedział Nathan i rozmawiał przez telefon.
- Mhm... No jutro... O 15.... Okej.... Paa... - tylko tyle usłyszałam. Podeszłam do niego i usiadałm, bez pytania.
- Lubisz tu przychodzić, co nie? - zapytałam się go z uśmechem na twarzy. On mi odpowiedział, że jak coś nie idzie po jego myśli to tu przychodzi. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Siedzieliśmy tam ponad godzine, albo i dłużej. Wkońcu on zaproponował, pójście na kawę. Udaliśmy się do kawiarnii, do której pirwszy raz poszliśmy. Zaczeliśmy wspominać jak się pozanalismy. Jak nie wiedzieliśmy o czym mamy rozmiawać. A teraz? Teraz rozmawiamy ze sobą jakbyśmy się znali od piaskownicy. Bardzo się cieszę, że go poznałam. W pewnym momencie chłopak zapytała się mnie czy nie chciałabym jechać z nim. W głębi duszy chciałam poznać jego rodzinę i spędzić z nim i z jego najbliższymi czas, ale nie byłam pewna jak oni na to zareagują.
- Alee... To nie będzie kłopt? - zapytałam.
- Nie. A czemu miałby być?
- No wiesz. Ja nie wiem jak twoi rodzice przyjmą mnie. I czy będą chcieli żebym tam była. - zaczełam.
- Co ty za bzdury wygadaujesz?
- No... Nie wiem - uśmiechnęłam się.
- To jedziesz czy nie? - zapytał również z uśmiechem na twarzy. Po chwili namyslu zgodziłam się, chodź nie była pewna mojej decyzji. Po powrocie do domu, poinformowaliśmy chłopaków, że obydwoje wyjeżdżamy. Oczywiście Tom musiał udawać, że płacze. Rozmawialiśmy do obiadu. Zjediliśmy, przypalone naleśniki Maxa i zaczeliśmy oglądać fimy. W trakcie drugiego przypomniałam sobie, że muszę się spakować. Razem ze mną poszedł Nath.
- Ile ty tego bierzesz? - powiedział, jak zobaczył wielką walizkę.
- No chyba muszę jakoś wyglądac? - uśmiechnełam się. Pakowanie zajęło nam o wiele więcej niż podejrzewałam. Wydurnialismy się i śmialiśmy.
Po zakończonym pakowaniu, wróciliśmy do chopaków. Oglądli właśnie jakiś horror. Każdy z nich był gdzieś schowany: Tom pod kocem, Siva był przykryty poduszkami, Jay pod stołem, a Max za kanapą.
- Nie wchodź tam!!! - wydarli się wszyscy na raz. Film mnie wciągnął od razu. Złapałam miskę z popcornem i usiadłam na kanapie. Obok mnie Nath. I tak siedzieliśmy do ... Hmm... No cóż dłuuugo. Chłopaki zasneli. Ja byłam wtulona w Nathana. On też spał. Nie chiałam ich budzić, więc przykryłam ich kocami ( znów xd ) i udałam się do swojego pokoju.
********
HasHasHas ^^ No i jest ;d Podoba się? :P Ze specjalną dedykacją, dla dwóch czyteliniczek, które pod ostatnim rozdziałem zostawiły komentarz:
- karolina15
- Dżagodaa ;]
I jak zwykle : 2 kom = nowy rozdział ^^
Dziękuje ;*
czwartek, 12 lipca 2012
Nowy blog! ;3
http://zycietoniebajka-opowiadanie.blogspot.com/
Rozdział X !
- To żebyś mnie pamiętała na przez ten miesiąc kiedy mnie nie będzie... - byłam zdziwona tym co powiedział. Czemu mam go pamiętać przez ten miesiąc jak go nie będzie? Nie wiedziałam o co chodzi... Gdy on wyszedł z pokoju, zostałam sama. Chwile jeszcze tam posiedziałam. Wkońcu wyszłam. Wzrokiem szukałam Nathana. Chłopaki powiedzieli, że siedzi na tarasie. Założyłam buty i wyszłam do niego. Siedział tam. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę. Z kieszeni spodni wyciągnął karteczkę. Nie miałam pojęcia co tam może być napisane.
- Nath? - zapytałam. On się odzwrócił. Schował kartkę. Spytałam się go co to. On mi ją podał.
- Przeczytaj. - powiedział. Zaczełam to czytać. On usiadł na krawędzi tarasu. Ja stałam. Było tam napisane:
' Nath,
Piszę do Ciebie ten list, bo mam do Ciebie kilka spraw.
Po pierwsze: W poniedziałek jest pogrzeb Twojej babci.
Po drugie: Twoja siostra, zaczeła się zachowywać jak nie ona. Ja z tatą nie możemy sobie z nią poradzić. Ciągle się kłucimy. Ja z tatą już tego nie wytrzymujemy. Jess, się wyprowadział do swojej koleżanki. Nie chce wrócić do domu. Nie mamy pojęcia, co się jej stało. Mamy nadzieję, że jak przyjedziesz to przekonasz ją do powrotu do domu.
Po trzcie: Strasznie za Tobą tęskinimy. Już dawno nie było Cię w domu. Przyjedź. Proszę, chodziaż na ten miesiąc...
Mama '
- Nath... Ja.. - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. - Przykro mi... - Podeszałam do niego.
- Nikomu o tym nie mówiłem, tylko tobie. Ja muszę tam jechać. Moja rodzina się rozpada. A babcia... Babcia, była moją najbliższą osobą zanim wstąpiłem do zespołu. Mama i tata ciągle pracowali, a Jess wkółko spotykała się z koleżankami.
- Nath... Ja nikogo nie miałam, przez prawie całe moje dzieciństwo... - on się do mnie odwrócił. Nasze spojrzenia znowu się spotkały.
- Obiecaj mi, że nie zapomnisz o mnie. - w tym momencie się do mnie uśmiechnął.
- Jak mogłabym zapomnieć o kimś takim jak ty? - odwzajemniłam uśmiech. Nath pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- Będę tęsknił. - rzucił jeszcze na koniec.
- Ja też. - powiedziałąm. Chlopak zniknął. Zaczeło się robić zimno, więc weszłam do domu. Tam chłopaki siedzieli grzecznie i na coś się patrzyli.
- Emm... Co wy robicie? - zapytałam się ich. Oni pokazali na słoik z nutellą.
- Pilnujemy jej. - powiedział Siva
- Ty głupku! Po co żeś jej mówił?! - w głowę pacnął go Max. Wyszłąm od nich mówiąc pod nosem:
- Jak dzieci... - uśmiechnęłam się sama do siebie..
*********
Nie będę się wypowiadać na temat tego rozdziału ._. Nie wiedziałam co mam napisać, to taki głupi wyszedł -.-
Dedykt dla wszystkich co czytają tego bloga < 33 Dziękuje, że jesteście < 33
2 kom = nowy rozdział ^^
poniedziałek, 9 lipca 2012
Rozdział IX !
Posiedzialam jeszcze trochę w pokoju. Później zeszlam do chłopaków. To co zobacxylam, bardzo mnie zdziwiło. Jay przebrany w spódniczkę i bluzkę na ramiaczka. Siva w sukience razem z Tomem. Max wysmarowny nutella po całej twarzy i Nath leżący pod stertą popcornu. Wszyscy grzecznie spali. Chcilo mi się z nich śmiać, ale powstrzymalam się. ' ciekawe co oni tu robili? ' - pomyślałam. Wzięłam koce z szafy i ich przykrylam. Jeszcze raz na nich spojrzalam i poszłam spać. Następnego dnia, jak to każdego ranka, słychać było krzyki. Nie chcialo mi się wstawć, ale po dluugim namyśle zdecydowlam się udać na dol. Wzięłam jakieś ciuchy do ubrania i poszłam się przebrać. Po 30 minutqch bylam gotowa. Zeszlam na dol. Nikt mnie nie zauważył, więc w spokoju udałam się na kanapę gdzie siwdzial Siva nadal ubrany w swój zacny ciuchy.
- a ty się jeszcze nie przebrales? - zapytałam mulata.
- jam być księżna Diana .. - teraz to wybuchalam. Nie mogłam opanować śmiechu.
- o! Emily, wstałaś - z kchni dochodził głos Maxa.
- jak widać. - usmiechnelam się. - jak się spało ?
- twardo ale dobrze - odpowiexial mi lysolek ( xd ) . Znów się uamiechnelam. Chciałam się ich zpytac co oni wczoraj robili, ale sie powstrzmalam. Niech zatrzymają to dla siebie. Po śniadaniu, tzn parowkach, poszłam do siebie. Z pokoju obok słyszałam jak ktoś z kimś rozmawia. To był pokój Nathana. Z kim on może rozMawiac o tej porze? A zresztą nie moja sprawa. Poszłam do swojego pokoju. Wlaczylam laptopa i szukałam jakiejś pracy. Nigdzie nie mogłam nic znaleźć. Jak tak dalej pójdzie to chyba się zabije. Nie mogę żyć z pienidzy chłopaków. Jeszcze mnie uznają za jakąś kolejną dziewczynę, która tylko udaje, że się z nimi przyjaźni. A tak naprawdę to tylko dla kasy, fajnej chaty. A ja nie chciałam, żeby tak myśleli.
Wylaczylam laptopa i zeszlam na dol. Tam chłopaki obijali się na kanapie i z czegoś się śmiali.
- z czego się tak smiejecie? - zapytałam. Oni polaxali mi na telewizor. Zobaczyłam tam jakiegoś małego chłopaka. Zpytalam się ich kto to oni odpowiedzieli równo że to Tom jak był mały. Sam Tom nawet się śmiał.
- ej, gdzie nathan? - bylam trochę niespokojna bo nie widziałam go od rana.
- u siebie. Wogóle nie wychodzi. - odpowiedział Jay. Poszłam do Natha. Grzecznie zapukalam. Uslayszalam tylko proszę, a gdy weszłam zobqczylam Nathana siedzacego na łóżku. Trzymał w ręku jakieś pudelecxko. Gdy się go spytałam co to on mi dał to do ręki i powiedział, że to dla mnie. W środku był cudny łańcuszek. Spojrzalam sie na niego a on na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały.
******
Huhuhu ;3 jest :) i jak? Pisany u dentysty w oczekiwaniu na borowanie xd
5 kom = nowy rozdział ^^
piątek, 6 lipca 2012
Rozdział VIII !
- oddawaj to! To moja kanapka! - usłyszeliśmy wrzask toma, gdy weszliśmy do domu. Równo zapytaliśmy co się stało, a on zaczął nam tłumaczyć.
- no bo.... Chlip... Jay zjadł mi kanapkę... Chlip.
- i była pyszna - chłopak oblizywał swoje palce. W tym czasie, do salonu przyszedł max. Rozsiadł się wygodnie na kanapie obok sivy. Ja postanowiłam, że zrobię nową kanapkę tomowi.
- ale ja chce tamtą...
- oj nie przesadzaj - i udalismy się do kuchni. Z salonu dobiegł jeszcze głos jaya.
- ja też chce.!
- tobie już wystarczy - wykrzyczal tom. Po wykonanym daniu udałam się do siebie. Usiadłam na łóżku i nie wiedziałam co mam robić. Na szafce nocnej znalazłam książkę. Nie mogłam się wogóle na niej skupić. Moje myśli krążyły wokół nathana...
'Yhh... Ja tak nie mogę' - pomyślałam. Muszę się odkochać. Znów Rozejrzalam się po pokoju. Moim oczom ukazało się pianino. Czrmu wcześniej go nie widziałam? A zresztą... Podeszłam do niego i zaczęłam grać 'warzone'. gdy skończyłam grać uslyszalam pukanie. Szybko rzuciłam się na łóżko i powiedziałam proszę. W drzwiach ukazał się nath.
- nie dolaczysz się do nas?
- może zaraz.. - usmiechxelam się.
- grałaś? - wzkazał na pianino. Ja zaprzeczylam.
- nie. Ja no ten tego... - Rozejrzalam się znów po pokoju i przylominalam sobie o książce. - czytałam.
- Mhm...
- nie wierzysz mi? - ppodnioslam brew.
- a czy ja coś mówię? - w tym samym czasie wyszedł. Widziałam na jego twrzy usmuech.
- wariat... - powuedzialam pod nosem.
*******
Mhm.... Jest xd
-.-
Będę musiała od nowa napisać rozdział.bo przez przypadek usunęłam xd -.- już dziś mi się nie chce xd jutro dodam :) -.-
środa, 4 lipca 2012
Rozdział VII !
Następnego dnia zostałam obudzona przez Nathana.
- Cii ... Idziemy na poranny spacer. Wszyscy jeszcze śpią. Czekam na dole. - powiedział uśmiechając się. Potem zszedł na dół. Nie miałam innego wyjścia jak wstanie. Wyjrzalam przez okno, pogoda nie była taka zła. Postanowiłam, że zaloze na siebie czerwone rurki, białą bluzkę na ramiaczka z ananasem ( xd ), do tego czapkę, łańcuszek i branzoletkę. Zeszłam na dół. Tam jak obiecał czekał na mnie Nathan.
- Proszę. Smacznego - podał mi talerz z jajecznica. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.
- Nie musiałeś. - również się usmiechnelam
- Musiałem. A teraz nie marudz. Ja juŻ jadłem. - podał mi sztućce. - ładny łańcuszek. Od kogo? - spytał się mnie.
- To łańcuszek po mojej babci. - skończyłam jeść śniadanie. Podeszłam do wyjścia i założyłam trampki . - idziemy? - spytałam Nathana. Najwidoczniej wyrwałam go z jakiś przemyśleń.
- Tak. Tak już ide.
Szliśmy chodnikiem prosto do parku. Milczelismy. Ulice były puste. Całe miasto jeszcze spalo. Tylko my się wluczylismy. W parku było trochę chłodnej niz w mieście. Nie wiem czemu.
- nie jest ci zimno?
- tak.. Tzn nie... Yhh... Troszeczkę - lekko się uśmiechnelam. Nathan objął mnie i dalej szliśmy. W jego ramionach czułam sie taka bezpieczna i bezbronna. Pomimo iż zanamy się krótko, moje zaufanie do niego jest o wiele większe niż do mojej byłej najlepszej przyjaciółki. Doszliśmy do ławki. Tam usiedlismy. Nath nie wypuszczal mnie ze swoich objec. Ja również nie chciałam, aby mnie puścił. Siedzieliśmy dość długo w milczeniu. Aż on nagle zadał mi nietypowe pytanie.
- jakie jest twoje marzenie? - zdziwiło mnie to ale odpowiedziałam.
- być szczęśliwa.
- a nie jesteś? - jego piękne oczy patrzyły się teraz na mnie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Po chwili zastanowienia postanowiłam nie odpowiadać. Odwróciłam wzrok. On też.
- czyli nie jesteś szczęśliwa?
- nath... Proszę. Nie chce o tym rozmawiać. - w moich oczach były już łzy. - jak ty bys się czuł na moim miejscu, gdybyś teŻ miał takie życie? Nie każdy jest taki jak ty... - po tych słowach zamilkłam. Wiedziałam że mogłam go zranić tymi słowami, ale nie umiałaam wydusic z siebie tego jednego, głupiego słowa przepraszam...
- wracamy już? Chłopaki pewnie zaraz wstana. - powiedział po czym wstał. Ją tylko kiwnelam głową. Ruszyliśmy w stronę domu. Byliśmy już przy drzwiach kiedy nagle się zatrzymałam.
- przepraszam.. Za moje zachowanie w parku. Nie powinnam tak mówić.
- nie masz za co. - pocałował mnie w czoło i otworzył drzwi.
- ale ty się na mnie nie gniewasz? - bylam bardzo zdziwiona.
- nie mogę się na ciebie gniewac, emily - uśmiechał sie do mnie. Odwzajemnilam uśmiech.
**********
I jak? Taki krótki. Proszę skomentujecie bo nie wiem czy jest sens pisania tego bolga. Jeżeli będzie 5 komentarzy to dodam.następny rozdział.