Autorka:

Moje zdjęcie
"Pa­piery nig­dy nie mówią całej praw­dy o człowieku." Twitter: @Magdab_1998

środa, 4 lipca 2012

Rozdział VII !

Następnego dnia zostałam obudzona przez Nathana.

- Cii ... Idziemy na poranny spacer. Wszyscy jeszcze śpią. Czekam na dole. - powiedział uśmiechając się. Potem zszedł na dół. Nie miałam innego wyjścia jak wstanie. Wyjrzalam przez okno, pogoda nie była taka zła. Postanowiłam, że zaloze na siebie czerwone rurki, białą bluzkę na ramiaczka z ananasem ( xd ), do tego czapkę, łańcuszek i branzoletkę. Zeszłam na dół. Tam jak obiecał czekał na mnie Nathan.

- Proszę. Smacznego - podał mi talerz z jajecznica. Z jego twarzy nie schodził uśmiech.

- Nie musiałeś. - również się usmiechnelam

- Musiałem. A teraz nie marudz. Ja juŻ jadłem. - podał mi sztućce. - ładny łańcuszek. Od kogo? - spytał się mnie.

- To łańcuszek po mojej babci. - skończyłam jeść śniadanie. Podeszłam do wyjścia i założyłam trampki . - idziemy? - spytałam Nathana. Najwidoczniej wyrwałam go z jakiś przemyśleń.

- Tak. Tak już ide.

Szliśmy chodnikiem prosto do parku. Milczelismy. Ulice były puste. Całe miasto jeszcze spalo. Tylko my się wluczylismy. W parku było trochę chłodnej niz w mieście. Nie wiem czemu.

- nie jest ci zimno?

- tak.. Tzn nie... Yhh... Troszeczkę - lekko się uśmiechnelam. Nathan objął mnie i dalej szliśmy. W jego ramionach czułam sie taka bezpieczna i bezbronna. Pomimo iż zanamy się krótko, moje zaufanie do niego jest o wiele większe niż do mojej byłej najlepszej przyjaciółki. Doszliśmy do ławki. Tam usiedlismy. Nath nie wypuszczal mnie ze swoich objec. Ja  również nie chciałam, aby mnie puścił. Siedzieliśmy dość długo w milczeniu. Aż on nagle zadał mi nietypowe pytanie.

- jakie jest twoje marzenie? - zdziwiło mnie to ale odpowiedziałam.

- być szczęśliwa.

- a nie jesteś? - jego piękne oczy patrzyły się teraz na mnie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Po chwili zastanowienia postanowiłam nie odpowiadać. Odwróciłam wzrok. On też.

- czyli nie jesteś szczęśliwa?

- nath... Proszę. Nie chce o tym rozmawiać. - w moich oczach były już łzy. - jak ty bys się czuł na moim miejscu, gdybyś teŻ miał takie życie? Nie każdy jest taki jak ty... - po tych słowach zamilkłam. Wiedziałam że mogłam go zranić tymi słowami, ale nie umiałaam wydusic z siebie tego jednego, głupiego słowa przepraszam...

- wracamy już? Chłopaki pewnie zaraz wstana. - powiedział po czym wstał. Ją tylko kiwnelam głową. Ruszyliśmy w stronę domu. Byliśmy już przy drzwiach kiedy nagle się zatrzymałam.

- przepraszam.. Za moje zachowanie w parku. Nie powinnam tak mówić.

- nie masz za co. - pocałował mnie w czoło i otworzył drzwi.

- ale ty się na mnie nie gniewasz? - bylam bardzo zdziwiona.

- nie mogę się na ciebie gniewac, emily - uśmiechał sie do mnie. Odwzajemnilam uśmiech.

**********
I jak? Taki krótki. Proszę skomentujecie bo nie wiem czy jest sens pisania tego bolga. Jeżeli będzie 5 komentarzy to dodam.następny rozdział.

1 komentarz:

  1. no, no.. rozdział niczego sobie ! ^^
    fajnie, fajnie :P
    pisz dalej :D
    zapraszam na bloga http://the-people-that-inspire-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń